1. Airlock
2. God vs Man
3. The Boy In The Radio
4. Why Do We Stay?
5. Lonely Robot
6. A Godless Sea
7. Oubliette
8. Construct/Obstruct
9. Are We Copies?
10. Human Being
11. The Red Balloon
Rok wydania: 2015
Wydawca: InsideOut
http://www.facebook.com/johnchristianmitchell
Niebawem zawita do nas z promocją najnowszej płyty („The Unquiet Sky”)
ARENA – neo-progresywna maszyneria, mająca w swoim składzie znane
osobowości. Jednym z trybików tej maszynerii jest właśnie on – Lonely
Robot, wszechstronny muzyk, gitarzysta, wokalista, autor tekstów i
producent John Mitchell. On to w międzyczasie (nakładem Inside Out),
wydaje właśnie swój premierowy materiał. Nie czyni to jednak pod własnym
imieniem i nazwiskiem, lecz jako Lonely Robot.
Lonely Robot to pełnoprawny, solowy album tego muzyka, którego
kojarzymy nie tylko z Areną czy It Bites, ale także z takimi ciekawymi
projektami jak Kino czy Frost. John Mitchell odpowiedzialny jest tutaj
za muzykę, całą koncepcję i teksty, śpiewa, gra praktycznie na wszystkim
(gitara, bas, klawisze). Jedynie za perkusją posadził Craiga
Blundella, a na basie i Chapman sticku wspomaga go Nick Beggs. Owe
wydawnictwo nie byłoby jednak z pewnością tak atrakcyjne, gdyby nie
goście, których udział wpłynął na efekt końcowy:, Peter Cox, Jamie
Finch, Heather Findlay, Jem Godfrey, Steve Hogarth, Lee Ingleby, Nik
Kershaw, Rebecca Neew-Menear , Kim Seviour…
Muzyka którą zawiera „Please Come Home”, utrzymana jest jak najbardziej w
prog-rockowej konwencji. Różni się jednak od tego, co preferuje na
swoich płytach formacja, którą dowodzi Clive Nolan, bliższa jest raczej
temu, co możemy usłyszeć na ostatnich płytach It Bites. Mimo, że nie
brak na niej mocniejszych, energetycznych momentów (otwierający płytę,
instrumentalny „Airlock”, następujący po nim „God vs Man”, „Lonely
Robot” czy „Are We Copies?”), tak naprawdę siłą tego albumu jest jego
delikatność. Album aż skrzy bogactwem melodii, podpartych pięknymi,
gitarowymi solówkami i subtelnymi klawiszami. Do tego typu klimatów
idealnie pasuje ciepła barwa głosu Mitchella, a kiedy wspomaga go w
duecie taka artystka jak Heather Findlay (Moustly Atumn) – w kompozycji
„Why Do We Stay?”, tworzą wręcz dźwiękową magię, podobną do tej, którą
stworzyli niegdyś Peter Gabriel i Kate Bush („Don’t Give Up”). W
niemniej pięknym, damsko-męskim duecie możemy podziwiać również
Mitchella, w kompozycji „Oubliette”- tym razem z wokalistką Touchstone –
Kim Seviour. Swój mały wkład do albumu wniósł również wokalista
Marillion – Steve Hogarth, ale nie w swojej tradycyjnej roli (nie śpiewa
tutaj, lecz w dwóch kompozycjach gra na klawiszach).
Ważną osobą na albumie jest również nie muzyk, lecz angielski aktor Lee
Ingleby (znany min. z filmu Harry Potter i więzień Azkabanu), którego
narracje spajają album w jedną koncepcyjną całość. Lonely Robot jest
synonimem ludzkiej kondycji. Czasem ludzie zachowują się jak roboty,
tempo współczesnego życia sprawia, że łatwo utknąć w rutynie nie zdając
sobie z tego nawet sprawy.
John Mitchell tak wypowiada się o pracy nad swoją płytą:
„…Mogę szczerze powiedzieć, że to była największa przyjemność, jakiej
kiedykolwiek doświadczyłem w studio. Nie musiałem nic robić wcześniej, z
tym z czym obudziłem się rano, z ideą utworu w mojej głowie, zaczynałem
pisać i nagrywać wieczorem…”.
Efekt takiej pracy jest więc właśnie taki, że płyty z ogromną
przyjemnością słucha się zarówno rano – tuż po przebudzeniu, ale w
szczególności wieczorem…
9,5/10
Marek Toma