BATUSHKA – 2015 – Litourgiya

1. Yekteníya 1
2. Yekteníya 2
3. Yekteníya 3
4. Yekteníya 4
5. Yekteníya 5
6. Yekteníya 6
7. Yekteníya 7
8. Yekteníya 8

Rok wydania: 2015
Wydawca: Witching Hour Productions


Myślałem, że w tym roku – muzycznie – nic mnie już nie zaskoczy, a tu proszę… Nowy wypiek z piekiełka zwanego Witching Hour Production przygotowało dla sympatyków czarcich dźwięków jakże sympatyczny materiał. Batushka, bo o tym mowa – to rzecz, która z całą pewnością zaintryguje, może zaskoczy, a na pewno zanęci ku sobie całkiem pokaźne grono wyznawców. Czy to prezent na nadchodzące Święta? Raczej wątpię, choć nieodłączna specyfika wydawnictwa może łudzić, że jest inaczej. Jak to mawiają – diabeł tkwi w szczegółach, natomiast „Litourgiya” to diabeł wcielony.

Coś o zespole? W sumie nie wiadomo nic, ściśle tajne. Ujawniona została jedynie informacja, jakoby skład Batushka zasilały osobistości znane na polskiej scenie metalowej (fakt, muzykom dyletanctwo nie doskwiera). To by było na tyle i wystarczy – przecież jak powszechnie wiadomo (obserwując zachodnią scenę) tajemnicze zespoły, gdzie personalia członków są tak skąpe niczym wyjaśnienia byłego prezydenta, Bronisława K. odnośnie tajemniczego zdematerializowania wyposażenia; to strzał w dziesiątkę. Potwierdzeniem powyższej tezy niech będą popularne Ghost, Slipknot czy nawet Lordi. Jednak enigmatyczna aura to jedno; trzeba również umieć grać. W tej materii Batushka nie rodzi obaw – panowie (a może też panie) instrumentalnie radzą sobie wyśmienicie. Dlatego rozważania na temat sprawności instrumentalnej pozwolę sobie zmarginalizować. W tej muzyce – tak mi się przynajmniej wydaje – chodzi o coś zupełnie innego, priorytety są inne, a jakie?

Priorytet stanowi klimat, wspomniana wyżej enigmatyczna aura, tajemnicza otoczka, która została bogato nasączona „religijną” atmosferą o cerkiewno – wschodnim namaszczeniu. Już na wstępie zdradza to specyficzna okładka, która wbrew pozorom wcale nie jest taka oczywista. Przedstawiona ikonografia z czcią świętości ma tyle wspólnego, co intencje pana Putina w sprawie zwalczania terroryzmu. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, wystarczy zgłębić zawartość bookletu, tam wykorzystane szkice rozwiewają wszelkie wątpliwości, jednoznacznie nakreślając z czym mamy do czynienia.

Taka jest również sama muzyka. Jednak w jej przypadku znajdziemy więcej tajemniczości, mistycyzmu. Dźwiękowo dominują; wszechobecny niepokojący nastrój, mrok i chłód. W skrócie słuchacz zostaje wystawiony na działanie intensywnych form z pogranicza death/black metalu z domieszką elementów doommetalowych plus coś jeszcze. To coś, to niecodzienna ornamentacja, wykorzystująca elementy pieśni, inwokacji rodem z obrzędów kościelnych zza wschodniej granicy – tak to przynajmniej odbieram. Zastosowanie tego typu rozwiązań nadało całości potężnego kopa oryginalności. Do tej pory nie słyszałem czegoś podobnego, więc jak dla mnie propozycja Batushka wydaje się pionierskim rozwiązaniem. Upraszczając można pokusić się o luźne stwierdzenie, że „Litourgiya” to swego rodzaju mezalians pomiędzy tym co oferuje Gregorian, a Dimmu Borgir z domieszką apokaliptycznej nutki w stylu „The Fourth Dimension” Hypocrisy.

Każda z ośmiu „litanii” posiada wyraźny klimat, trzymający się jednej formuły tworząc muzyczny masyw, którego rozszczepienie na poszczególne części nie ma sensu. Płyta została skrupulatnie przemyślana i to od każdej strony… a może inaczej, panowie mieli genialny pomysł, a w takim przypadku obmyślenie/dobór reszty wydaje się być po prostu naturalny. Całości słucha się z ogromnym zaciekawieniem i kiedy po około czterdziestu minutach dosięgamy końca, człowiek nie czuje zmęczenia, znudzenia. Pozostaje ochota na więcej, stąd też kolejny odsłuch jest oczywistością (i tak w kółko).

Debiut Batushka to rzecz wyjątkowa, zjawiskowa, zasługująca na większą uwagę. Tajemnicza ekipa miała świetny pomysł (na siebie), czemu dodatkowo sprzyja profesjonalna produkcja, realizacja. W obecnych czasach stworzenie czegoś tak świeżego, oryginalnego nie jest łatwe – profanatorom świętości ta sztuka się udała i to jak! „Litourgiya” z całą pewnością odbije się szerokim echem w metalowym światku, a popularność jaką zyska nie powinna nikogo dziwić, muzyka wysokich lotów, ot co!

9,5/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *