01. Don’t Bother Me Babe
02. Shake A Bone
03. Gonna Save The World
04. Both Ways
05. Like They Do Across The River
06. Somebody’s Child
07. Knocking On Your Door
08. Young Llewelyn
09. Gonna Be Alright
10. Let It Go
11. The American Flag
12. Bella Blue
13. Anything You Want Me To
14. Looking Back
15. Another Heart To Break
16. Living In The Universe
17. Goodbye LA
Rok wydania: 2024
Wydawca: Ear Music
Albert Hammond nie jest w Polsce artystą popularnym. Zaryzykowałbym nawet tezę, że rozpoznawalność jego nazwiska wśród rodzimych słuchaczy ogranicza się do wąskiego grona płytowych omnibusów. Prędzej już kojarzony jest tu i ówdzie jego syn – Albert Hammond Junior, gitarzysta popularnej swego czasu amerykańskiej kapeli The Strokes. Ale kto by się przejmował jego ojcem? Tymczasem wszyscy znamy jego muzykę. Każdy bez wyjątku. Po prostu nie zdajemy sobie z tego sprawy. Nawet jeśli nie mamy w zwyczaju kupowania płyt i nasze obcowanie z materią dźwiękową ograniczamy do radia w pracy, samochodzie czy kuchni – przynajmniej raz w życiu słyszeliśmy którąś z jego piosenek!
Jak to możliwe? Otóż pan Albert przez większość swego długiego życia specjalizował się w dostarczaniu przebojów dla innych wykonawców. Zarabiał na chleb jako tak zwany „song-writer”. Kto z nas nie tupał nigdy nóżką przy „I Don’t Wanna Lose You” Tiny Turner? Kto nie słyszał „To All the Girls I’ve Loved Before” w wykonaniu Julio Iglesiasa, „One Moment In Time” Whitney Houston, „Nothing’s Gonna Stop Us Now” Starship czy „When I Need You” śpiewane przez Roda Stewarta? Tak, to wszystko dzieła Alberta Hammonda! A przywołałem tylko pierwsze z brzegu przykłady. Personalia kompozytora odnajdziemy również na listach płac takich wykonawców jak Celine Dion, Simply Red, Diana Ross, Bonnie Tyler, Chris De Burgh, Art Garfunkel czy Aretha Franklin. I wielu, wielu innych. Doprawdy imponujący wkład w rozwój światowej popkultury.
Niezależnie od pisania dla znanych piosenkarzy Albert Hammond rozwijał również karierę na własne konto. Po krótkim okresie współpracy z formacją The Family Dogg zainicjował w 1972 roku całkiem udaną solową ścieżkę wydawniczą. Już na samym początku tej drogi doczekał się wielkiego przeboju w postaci piosenki „It Never Rains in Southern California”. Ten pogodny song zdefiniował poniekąd dalszą drogę artystyczną naszego bohatera. Przez kolejne lata przygotował jeszcze dziewiętnaście albumów studyjnych a do tego szereg wydawnictw o charakterze kompilacyjnym, kilka krążków koncertowych a nawet płytę z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. Jego najnowsze dzieło nosi tytuł „Body Of Work” i jest pierwszym w pełni premierowym zestawem utworów od prawie dwudziestu lat!
Spoglądając na dumnie prężącego tors faceta z okładki trudno uwierzyć, że Albert Hammond kończy w tym roku równe osiemdziesiąt lat! Jego nowy album jest jednak wystarczającym potwierdzeniem, że to jeszcze nie czas na emeryturę. Na próżno wprawdzie szukać tu wielkich przebojów na miarę tych wymienionych dwa akapity wyżej, ale nie brakuje numerów skocznych, melodyjnych i intrygujących. Natura tegorocznej płyty jest wszakże inna. Autor niespecjalnie sili się na przebojowość i raczej nie w głowie mu rywalizacja z młodszymi pokoleniami twórców. Również wydawca reklamując nowe dzieło Hammonda określa ów materiał jako „refleksyjny”. Trudno się z tym nie zgodzić słuchając tak nastrojowych utworów jak chociażby „Knocking On Your Door” czy też opartego na rytmie walczyka „Bella Blue”. Płytę wypełniają profesjonalnie napisane i starannie wykonane piosenki dla starszego pokolenia słuchaczy. Pod tym względem mogą się nieco kojarzyć z ostatnimi produkcjami Ringo Starra, aczkolwiek Hammond jest nieporównywalnie lepszym wokalistą.
Zdarzają się oczywiście kompozycje oparte na współczesnych bitach, jak otwierający całość kawałek „Don’t Bother Me Babe” i bardzo taneczny w aranżacji „Looking Back”, nie przesłaniają one jednak spokojnego ogólnie klimatu krążka. Na szczególną uwagę zasługuje ballada „Young Llewelyn” z ładnym, gwizdanym motywem melodycznym i ciekawą linią akustycznej gitary prowadzącej. Zresztą żaden z nagranych utworów nie odstaje jakościowo, może tylko oparty na rytmie country „Gonna Be Alright” nie każdemu przypadnie do gustu.
Mimo dość prostych środków przekazu album skrywa wiele drobnych smaczków aranżacyjnych, które zyskują przy kolejnych odsłuchach. To dojrzała muzyka dla dojrzałych odbiorców. Może się jednak spodobać osobom z różnych roczników. Dzieła artystycznego nie należy wszak rozpatrywać przez pryzmat wieku jego autora. Nowe piosenki Alberta Hammonda są na to najlepszym dowodem.
7/10
Michał Kass