Warszawska formacja AMAROK ruszyła w trasę koncertową HOPE Tour 2024, promującą ich najnowszą, świeżutką płytę, której premiera miała miejsce 5 kwietnia. I już w kwietniu odwiedzili cztery miasta: Warszawę, Białystok, Poznań, Szczecin, Koszalin i Gdynię. Piekary Śląskie były pierwszym majowym przystankiem zespołu, a właściwie zespołów, bo tym razem na wspólną trasę zaprosili poznańską formację APPLESEED.
Czym się różnią Piekary Śląskie, od wyżej wymienionych miast, wyjaśniać raczej nie trzeba? Prawdę mówiąc, bardzo obawiałem się o frekwencję tego koncertu. Jako rodowity Piekarzanin trzymałem kciuki, aby owa frekwencja nie wyglądała blado, w porównaniu do tych wielkich miast, w których zespół występował wcześniej i później. Ilość przybyłych fanów muzyki progresywnej, jednak przerosła moje oczekiwania, bo tak naprawdę tego piątkowego wieczoru w piekarskiej „Andaluzji” praktycznie był komplet publiczności! Przeliczając frekwencje na liczbę mieszkańców, pewnie byliśmy lepsi od stolicy, byłej stolicy i innych wielkich miast w których Amarok koncertował.
Zarówno APPLESEED jak i AMAROK występowali już na tej scenie. Z wypowiedzi które pojawiły się podczas tego koncertu, świadczyć można, że mile wspominają ich wcześniejsze wizyty w tym kameralnym Ośrodku Kultury. Sięgając pamięcią wstecz, przypomnę że APPLESEED grali tutaj 24 kwietnia ubiegłego roku, obok RED SAND i RETROSPECTIVE. Jeżeli chodzi o AMAROK był to ich trzeci koncert w „Andaluzji”. Wcześniejszy miał on miejsce, również w ubiegłym roku, a dokładnie 11 lutego, natomiast pierwszy raz zagrali tutaj 30 listopada 2018 roku, supportując koncert COLLINA BASSA.
Punktualnie o 19.00 na scenie pojawił się zespół APPLESEED, a na jego czele za mikrofonem stanął Krzysztof Podsiadło. Raczej nie wypada już mówić – nowy wokalista, bo przecież jest już z zespołem prawie 3 lata. Sam jednak zażartował, że pozostali muzycy grają już ze sobą ze 30 lat ! Krzysztof Podsiadło to bez wątpienia wartość dodana tego zespołu. To nie tylko świetny, bardzo mocny wokal (przypuszczam, że bez mikrofonu też by dał radę), ale również obdarzony ogromna sceniczną charyzmą i dowcipnym usposobieniem frontaman. Tym razem, „…ten potężny chłop, nie zachowywał się jak mała dziewczynka…”. Ich prawie godzinny set składał się głownie z kompozycji pochodzących z ich wydanej w ubiegłym roku płyty „Earn Heaven”, ale dali nam również próbkę tego, co znajdzie się na przygotowywanej właśnie do wydania nowej płycie zespołu. Oprócz energetycznych, mocnych rockowych numerów, chociażby takich jak właśnie jeden z tych premierowch – „Run”, były również fragmenty bardziej liryczne, bo jak wspomniał Krzysztof, „…każdy szanujący się rockowy band, posiada w swoim repertuarze smutny kawałek o miłości…”. Ważnym momentem tego koncertu był zagrany utwór tytułowy ich ostatniej płyty, który zadedykowali obchodzącemu tego wieczoru swoje 55 urodziny fanowi zespołu, zapraszając go na scenę.
Po krótkiej przerwie zestaw instrumentów rozstawionych na scenicznych deskach znacznie się powiększył, bo wiadomo, że AMAROK słynie z bogatego instrumentarium. Zespół przed koncertem musiał jednak przeżyć niezły stres, ponieważ część ich ekwipunku dojechała tutaj praktycznie w ostatniej chwili. Publiczność nie miała nic przeciwko twemu, aby tego wieczoru zabrzmiał praktycznie w całości, materiał z ich, świeżutkiej najnowszej płyty „Hope”. Zabrakło jedynie „Doliny” – ostatniej kompozycji tego niezwykłego albumu. Niezwykłego między innymi z tego względu, że wokalnie udzielają się na nim wszyscy członkowie zespołu. Tym razem wiec nie tylko jako instrumentaliści, ale także jako wokaliści zaprezentować się mogli: nieco skryty za dźwiękowym ekranem, oraz perkusją Konrad Zieliński, oraz grający na basie, jak również na skrzypcach Kornel Popławski. Mało tego, zadebiutowali również jako kompozytorzy, bo „Welcome” i „Queen”, to przecież utwory ich autorstwa. Pewnie nie tylko mnie, przyjemne ciarki na ciele powodowały, piękne żarliwe gitarowe solówki Michała Wojtasa, a nieziemski, wręcz kosmiczny nastrój wielokrotnie dodawał dźwięk niekonwencjonalnego thereminu. Nie jestem w stanie wymienić nazwy wszystkich instrumentów jakimi posługiwała się tego wieczoru Marta Wojtas. Oczywiście dużym nietaktem byłoby nazwanie ich przeszkadzajkami. Ten przebogaty zestaw instrumentów perkusyjnych, kreował niepowtarzalny klimat, mający ogromny wpływ na atrakcyjność muzycznego przekazu. Po zaprezentowaniu niemal w całości swojego najnowszego dzieła, zespół sięgnął do kompozycji ze swojego rewelacyjnego, poprzedniego albumu „Hero”.
Kolejny niezwykły koncert w piekarskim OK „Andaluzja” przeszedł do historii. Oby wiele takich koncertów przyszłości i z taką frekwencją publiczności.
Marek Toma
Zdjęcia: Michał Majewski – https://majmusic.com.pl/
Błąd w tekście. Utwór został zadedykowany 55-letniemu fanowi przez zespół Amarok a nie Appleseed.