1. The In-Between Kingdom
2. Otherwhere
3. Suspended In Whiteness
3. Asoulum
4. Limbo
5. Escape From ParadIce
7. Transition
8. Gravestone hill
9. Wanderings
Rok wydania: 2010
Wydawca: Mystic/Kscope
http://www.myspace.com/lunaticsoulband
Sztuka lubi posługiwać się językiem barw, i nie chodzi tutaj wyłącznie o
malarstwo. Kolory często inspirowały artystów: pisarzy (Stendhal:
„Czerwone i czarne”), reżyserów (Kieślowski: trylogia „Trzy kolory”),
czy muzyków (The Beatles, Joy Division, chociażby z racji okładek).
Artyści sięgają do symboliki barw, które często bywają punktem wyjścia
tworzonych przez nich dzieł.
Tak też uczynił Mariuz Duda powołując do życia swój autorski projekt
muzyczny – Lunatic Soul. Muzyka, którą proponuje pod tą nazwą (jeżeli
chodzi o pewien klimat), osadzona jest gdzieś pomiędzy Brendanem Perrym a
Stevenem Wilsonem (oczywiście w dużym uproszczeniu, Mariusz Duda nadał
jej bowiem własnych indywidualnych cech).
Minęły niespełna dwa lata, od wydania pierwszej części dyptyku, „by po
czerni nadeszła biel”. W muzycznym wyrażeniu bieli (podobnie zresztą jak
poprzednio), Mariuszowi towarzyszyli Maciej Szelenbaum oraz Wawrzyniec
Dramowicz.
Dlaczego Mariusz Duda sięgnął właśnie po te dwa skrajne kolory, wyjaśnił niedawno w swoim wywiadzie dla naszego serwisu:
„…Akurat w przypadku dwóch pierwszych płyt Lunatic Soul
postanowiłem, że temat będzie dotyczył śmierci, a dokładniej mojej wizji
tego, co znajduje się po śmierci.
Po pierwsze ze śmiercią, a właściwie z podróżami w zaświatach kojarzą mi się głównie dwa kolory – to czerń i biel…”
Jak udało mu się dźwiękiem wyrazić biel? Czy biała odsłona Lunatic Soul
jest równie fascynująca co czarna? Jestem pewny, że warto się o tym
przekonać na własne uszy.
Płyty zbudowane są na zasadzie pewnych kontrastów, tak jak kontrastują
ze sobą czerń i biel, dół i góra, mrok i światło, płacz i śmiech (na
czarnym albumie w utworze „Out on a Limb”, słychać właśnie płacz, na
białym, w kompozycji „Suspended in Whiteness” rozbrzmiewa promienisty,
dziecięcy śmiech.). „Biały album” ubrany jest w zdecydowanie jaśniejsze
dźwięki kreowane min. przez takie instrumenty jak flety czy cymbałki,
których barwa dodaje tej muzyce specyficznej jasności (bieli). Na
poprzedniej płycie królowały zdecydowanie „ciemniejsze” rytmy (wyjęte
jakby z mrocznych plemiennych rytuałów).
Słuchając białej odsłony Lunatic Soul, podskórnie towarzyszy nam pewien
niepokój, i jeśli takie było zamierzenie artysty, to w pełni mu się ta
sztuka udała. Muzyka jest tutaj bardziej sterylna, a sterylność kojarzyć
się może ze szpitalem, idąc dalej w skojarzeniowym ciągu, szpital
bardzo często kojarzy się właśnie z bielą. Ten muzyczny obraz bieli jest
dosyć klaustrofobiczny. Słuchając jej, czujemy się tak, jakby zamknięto
nas w jakiejś celi, bądź właśnie w szpitalnej izolatce, z białymi
ścianami, z wielkim oknem, przez które wpada snop jasnego światła.
Przykuci do ubranego w pościelową biel łóżka, wpatrujemy się w pustkę
białego sufitu.
Muzyka Lunatic Soul (zarówno ta czarna jak i biała), ma niezwykłą
hipnotyczna siłę. Bardziej witalna, ostatnia kompozycja – „Wanderings” ,
budzi nas jakby z letargu przywracając do życia, pozostawiając jednak
naszą duszę gdzieś pomiędzy…
„…in the middle of light and darkness, in the mddle of bright and shade…”
Myślę, że warto poddać się tej muzycznej hipnozie i wejść w ten
ezoteryczny świat, by w pościelowej bieli, z słuchawkami na uszach
napawać się białymi dźwiękami Lunatic Soul.
8,5/10
Marek Toma