LIGHT DAMAGE -2014 – Light Damage

LIGHT DAMAGE -2014 - Light Damage

01. Eden (9:39)
02. Empty (6:08)
03. The Supper Of Cyprianus (9:08)
04. Heaven (6:32)
05. F.H.B (For Helpful Buddies) (2:36)
06. Touched (6:32)

Rok wydania: 2014
Wydawca: Progressive Promotion Records
http://www.lightdamage.lu


Luksemburg? Muszę przyznać, że o samym państwie wiem niewiele (poza podstawami geograficznymi i tym, że jest to jedno z najbogatszych państw w Europie) a gdyby ktoś kazał mi wymienić jakiś rockowy zespół wywodzący się z stamtąd to miałbym niemały problem. Okazuje się jednak, że w tym małym księstwie zrodził się jeden z ciekawszych zespołów progresywnych, które miałem przyjemność ostatnio słuchać. Mowa o Light Damage i ich debiutanckim krążku o tytule jak nazwa zespołu.

Formacja powstała w roku 2005 ale dopiero dziewięć lat później światło dzienne ujrzał debiutancki album zespołu. „Light Damage” to koncept album o stracie, samotności i uczuciu pustki wynikającej z utraty osoby kochanej. Kolejne utwory przedstawiają historie naszego niesprecyzowanego mężczyzny i tak „Eden” to dzień straty, „Empty” to muzyczny obraz pustki panującej w domu. Bohater pijąc wino zapada w sen, który przedstawia „The Supper Of Cyprianus”. To jeden z tych snów o których chcielibyśmy zapomnieć i do nich nie wracać. „Heaven” próbą utopienia bólu w narkotykach i alkoholu, a tytułowe „niebo” to tylko jego fałszywy obraz i droga to szaleństwa…. Opamiętanie przychodzi w „F.H.B”, w którym okazuje się, że strata nie oznacza całkowitej samotności, że są przyjaciele…. niestety smutek i rozpacz biorą górę w „Touched” gdy nasz bohater dochodzi do wniosku, ze jedynym wyjściem jest lot……

….smutna ta historia a w połączeniu z instrumentarium i śpiewem Nicholasa Johna potrafi złapać za gardło. Muzycznie, Luksemburczycy obracają się w klimatach zbliżonych do Galahad z okresu „Following Ghosts”. Czasu gdy elektronika w muzyce Brytyjczyków nie była jeszcze tak istotna. Light Damage podobnie budują może nie całe utwory, ale niektóre ich partie. Jest odrobina patosu, chwilami podobnie pracują gitary no i jest głos Nicholasa Johna, który potrafi niemal imitować Stuarta Nicholsona.

Krążek może i nie będzie najłatwiej dostać w naszym kraju, ale warto poszperać i poszukać. Na pewno będzie ozdobą niejednej płytoteki.

9/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *