1. Disturbance (5:28)
2. Pennies For Heaven (4:19)
3. Third Secret (4:29)
4. The Grain Kings (8:17)
5. The Ocean Cried ”Blue Murder” (4:03)
6. Bella Donna (4:07)
7. A Space Between (6:33)
8. Evolution (8:55)
9. Cheraderama (5:00)
10. Lilith (4:11)
11. Fourth Secret (3:03)
12. Expresso Noir (3:40)
13. Home (5:33)
Rok wydania: 1991
Wydawca: Play It Again Sam
Był jeden człowiek, gdyby nie on pewnie nie pisał bym dzisiaj tej
recenzji, jeśliby żył, człowiek ów kończyłby właśnie wiek potocznie
zwany „Abrahamem”. Człowiek ten zrobił dla propagowania muzyki przez
duże M więcej niż nie jedna rozgłośnia radiowa, nie jeden periodyk, nie
jedna wytwórnia muzyczna. Chyba już wiecie jakiego człowieka mam na
myśli ? Oczywiście nieodżałowanego Tomka Beksińskiego. Aby oddać mu
część zastanawiałem się jaką płytę wybrać do recenzji spośród tych z
których wiem że były szczególnie Mu bliskie. Do pomysłu tego
zainspirował mnie koncert Riversidea w katowickim Mega Clubie.
Był to mój pierwszy „wjazd” do tego miejsca, to znaczy byłem już w Mega
Clubie ale w tym starym przy ulicy dworcowej, klub ten bowiem został
przeniesiony. Koncertem który miałem właśnie przyjemność wówczas
przeżywać, był występ grupy której płytę pragnę przybliżyć w tej
recenzji. Aby przypomnieć sobie który był to rok muszę sięgnąć do
szuflady z drzemiącymi koncertowymi biletami. I znalazłem, widnieje na
nim data 11.06 1999. Chciało by się powiedzieć kosmos 1999. Chodzi
oczywiście o zespół The Legendary Pink Dots.
The Legendary Pink Dots nie jest to grupą która zajmuje jakieś poczesne
miejsce w historii muzyki rockowej, lecz bądź co bądź jest grupą już
legendarną, mającą w swojej dyskografii pokaźną ilość płyt. Legendarne
różowe kropki powstały w Anglii, a konkretnie w Ilford w 1980 roku.
Zespołowi jednak lepiej niż w Zjednoczonym Królestwie wiodło się na
Starym Kontynencie, w 1984 roku przenieśli się więc do Amsterdamu, gdzie
działają do dzisiaj. Trzon zespołu od lat stanowią panowie Edward
Ka-Spel (wokalista, kompozytor, autor tekstów) oraz niejaki Silver Man
czyli Phil Knight (klawisze)
Osób które nie znają tej grupy może dziwić jej śmieszna nazwa, wzięła
się podobno stąd że kiedy panowie zakładali zespół to podczas prób
znaczyli klawisze pianina różowymi kropkami lakierem do paznokci dla
zapamiętania wygrywanych partii muzycznych. Jest też pewnym nawiązaniem
do legendarnej grupy Pink Floyd, w warstwie muzycznej ich twórczości
można doszukać się pewnych wspólnych wątków, zwłaszcza jeżeli chodzi o
wczesne płyty Floydów, lecz nie jest to jednak podobieństwo kropka w
kropkę.
Płytą najbardziej znaną i cenioną również przez samego Tomasza
Beksińskiego jest ich album z 1991 roku – The Maria Dimension. Magia tej
muzyki nie kryje się w wirtuozerskim opanowaniu instrumentów
muzycznych, tutaj liczy się klimat tworzony głównie przez sample,
ambientowe techniki i psychodeliczne smaczki, w połączeniu z wokalem
Ka-spela i jego mrocznymi apokaliptycznymi tekstami tworzą
niepowtarzalny klimat nie dający się wręcz opisać. Muzykę legendarnych
kropek zaliczyłbym do głębokiej awangardy muzyki rockowej. Ich
schizofreniczna aura może doprowadzić człowieka do jakiejś muzycznej
traumy, dziwnego stanu ducha.
Płyta rozpoczyna się utworem „Disturbance” który pasował by idealnie do
jakiegoś obrazu filmowego Ennia Morricone. Jest jednak na tej płycie
utwór szczególny, prawdziwa perła w koronie, klejnot wśród klejnotów,
utwór który można słuchać nieustannie, jest to oczywiście psychodeliczna
ballada – „Bella Donna”. Spośród 14- tu zamieszczonych na płycie
utworów wyróżniłbym również utwór „A Space Between” z powodu
niesamowitego dźwięku klawiszy przepływającego między stereofonicznymi
kanałami, ta akustyczna fala uderzeniowa powoduje we mnie jakąś
lewitację organizmu. Uwielbiam również najdłuższy utwór na tej płycie:
transowy, odjechany – „Evolution”, jak również minimalistyczny „Lilth”
oraz przepiękny instrumentalny „Expresso Noir” Wymieniłem chyba
najjaśniejsze punkty tego dzieła chociaż może niepotrzebnie, bo tak
naprawdę płyta w całości promieniuje wielkim blaskiem.
Słuchając tej płyty po latach stwierdzam fakt że jej klimat i nastrój
powala, działa na człowieka wręcz halucynogennie. Muzyka Różowych kropek
jest jak kino Wernera Herzoga, proza Tadeusza Konwickiego, grafiki
Zdzisława Beksińskiego notabene ojca człowieka którego wspominamy,
artysty który również tragiczny sposób odszedł z tego świata. Nie dziwi
więc fakt że na polskim rynku ukazały się reedycje ich wcześniejszych
płyt ze zmienionymi okładkami, które zdobią właśnie grafiki autorstwa
Zdzisława Beksińskiego, grafiki odrealnione, fantastyczne jak muzyka The
Legendary Pink Dots. Takiej reedycji w 2001 roku doczekała się również i
ta płyta. Do wydania tego dołączono dodatkowo polskie tłumaczenia
tekstów.
Zdaję sobie sprawę że przypadkowemu słuchaczowi nie łatwo będzie wejść w
ten hipnotyczny świat wykreowany prez Ka-Spela i jego kolegów ale
uważam że warto w tą muzykę się zagłębić, muzykę wysublimowaną, transową
i tak nieprzeciętną jak nieprzeciętna była osoba moich wspomnień, mój
muzyczny mentor – Tomasz Beksiński.
10/10
Marek Toma