1. Heroes Cry
2. In Your Eyes
3. Lovely Day
4. Living in the Moonlight
5. The Blues
6. Wings in the Night
7. Moonshine
8. War Is Over
9. Almost There
Rok wydania: 1994 (remaster 2003)
Wydawca: MMP
Może to i nie jest nowość, baa… od nagrania płyty minęło już wiele
lat, ale na Rock Area nie może zabraknąć recenzji jednego z największych
albumów z progresywnym graniem w historii polskiego prog rocka.
„Moonshine” to dzieło absolutne, zespół ani wcześniej, ani później nawet
nie zbliżył się do poziomu, który osiągnęli na tej płycie. Podobnie
jest z obecnymi zespołami i projektami muzyków Collage. Satellite,
Peter Pan, Believe? Owszem zespoły te nagrały dobre, a nawet bardzo
dobre płyty, ale „Moonshine” pozostaje niedoścignione. Na tym albumie
nie ma nawet sekundy słabszej muzyki, niepotrzebnego dźwięku,
wypełniaczy. Collage na tej płycie udało się stworzyć muzykę o cudownym,
baśniowym klimacie o nieprawdopodobnej dawce melodii i emocji. Trudno
jest mi wskazać na tej płycie utwory lepsze, czy gorsze – jedyne o co
mogę się pokusić, to o wskazanie utworów, które jakoś szczególnie stały
się mi bliskie. Do takich niewątpliwie należą otwierający „Moonshine”
utwór „Heroes Cry”, przepiękny „Living in the Moonlight” czy „Wings in
the Night” z jednym z najlepszych refrenów jakie dane mi było w życiu
słyszeć. Na koniec nieco rozbujany „War is Over” i nie pozostaje nic
innego jak puścić CD jeszcze raz. Mirek Gil na tej płycie chyba nagrał
swoje najlepsze solówki, w ogóle jego styl gry na gitarze jest tak
charakterystyczny, że nie można go pomylić z nikim innym i obok Steve’a
Rotherego to jak dla mnie najlepszy gitarzysta, który potrafi grać w tak
„łzawy” sposób.
„Moonshine” po dziś dzień jest uważane za jedną z niemal klasycznych
płyt rocka progresywnego. W serwisie „Prog Archives” jest wśród
dwudziestu najlepszych płyt z neo prog rockiem tuż obok tak wybitnych
dzieł jak choćby „Misplaced Childhood” Marillion. Żal serce ściska, że
zespół nie udźwignął tego brzemienia a kolejna płyta „Safe” nawet w
drobnym stopniu nie zbliżyła się do geniuszu swojej wielkiej
poprzedniczki.
10/10
Piotr Michalski