1. Cascading Darkness 07:06
2. One Hundred 08:26
3. Worlds Apart 05:48
4. Consumed 08:14
5. We Will Not Fall 08:39
6. Asimov 03:32
Rok wydania: 2020
Wydawca: –
https://chaosovercosmos.bandcamp.com/album/the-ultimate-multiverse
Rozwój techniki sprawił, że świat jest mniejszy. Tego stwierdzenia używa
się zazwyczaj jeśli chodzi o możliwość podróżowania, czy zasięg
informacji. Gdzieś dwie dekady temu, możliwości sprzętowe umożliwiły
muzykowanie i rejestrację albumów nie tylko w gigantycznych studiach,
ale i w zaciszach domowych. Wówczas to jak grzyby po deszczu wyrastały
jednoosobowe projekty. Obecnie obserwujmy w tej dziedzinie trend nieco
odmienny. Jakość sieci i zwiększenie przepływu informacji, umożliwia
współtworzenie muzyki na odległość. Takim refleksyjnym wstępem chciałem
nawiązać do CHAOS OVER COSMOS – projektu studyjnego, który obecnie
tworzą Polak i Australijczyk. Zresztą nie tylko forma przedsięwzięcia
pobudziła mnie do tego typu rozważań. Muzyka, którą tworzą jest bowiem
bardzo plastyczna.
Ostatnimi czasy przez mój odtwarzacz przewinęło się kilka płyt AYREON, a
przeglądając archiwa z przyjemnością przypomniałem sobie PROJECT
CREATION, w kosmicznym klimacie zbliżonym do rock-opery. Nastroiło mnie
to i przygotowało grunt pod obcowanie z „The Ultimate Multiverse”. Sama
marka CHAOS OVER COSMOS była znana mi już wcześniej. Osłuchiwałem na
bandcamp poprzednie wydawnictwa – i przyznam że odpowiadały mi
muzycznie, za to nie do końca wokalnie. Nowa produkcja okazuje się
zdecydowanym krokiem naprzód w tej dziedzinie. Nie dość, że niewiele
można zarzucić kompozycjom to i za mikrofonem dzieje się więcej… i
lepiej.
Omawiany album to właściwie kombinacja dwóch poprzednich EPek, choć
jeśli spojrzymy na spis utworów, to nie jest to odwzorowanie 1:1.
Cześć kompozycji, zawartych na albumie wydaje się oscylować przede
wszystkim w klimatach nowoczesnych. Mamy tu do czynienia z tyglem
metalowych brzmień i elektroniki. Przemieszały się tutaj zarówno
nowoczesne formy, powiedziałbym z ukłonem w stronę djentu (i nie chodzi
mi o niskie zestrojenie, co bardziej sposób riffowania, rytmikę i
budowanie solówek), przez blackmetal w swojej atmosferycznej odmianie,
po przestrzenne klimaty rockopery i electropop. Całość dość zgrabnie
trzyma się kupy i co do konstrukcji kompozycji nie mam uwag – jest
naprawdę klawo. Zastosowanie różnych barw wokalnych sprawia, że
podświadomie odbieram tę płytę jako krok do jeszcze bardziej ambitnej
formy. Czysty głos, blackowe growle czy szepty sugestywnie wydają się
przecież podziałem na role. Elektronika – to zdecydowanie warty
wspomnienia element. Kłaniają się tu Jarre i Vangelis. Zwłaszcza, że
kosmiczne patenty tworzą w głowie wymaganą przestrzeń, a typowe 8-bitowe
brzmienia kojarzą się jednoznacznie z futurystycznymi klimatami
informatycznymi.
Owszem posiadam pewne krytyczne spostrzeżenia. Momentami jest chyba zbyt
gęsto, przez co zatraca się pewna organiczność i forma przypomina nam
brutalnie, że mamy do czynienia z projektem studyjnym. Druga sprawa do
czyste wokalizy. Momentami głos sięga nieakceptowalnych przeze mnie
rejestrów (wypisz wymaluj jak w ARCTURUS). Ale suma summarum podoba mi
się, to co wyszło pod szyldem CHAOS OVER COSMOS. Całokształt klimatu…
grafiki (jak ulał pasuje tu nawet użyta czcionka), tematyka i w końcu
sama muzyka. Widzę w tym potencjał i cieszy mnie rozwój projektu.
7/10
Piotr Spyra