1.Power To The People
2.Tomorrow Never Knows
3.Woman
4.God
5.Well Well Well
6.Imagine
7.Give Peace a Chance
8.There’s Place
9.Cold Turkey
10.Bonus Track Video Clip „Safe”
Rok Wydania: 1993
Wydawca: Ars Mundi
„Nine Songs Of John Lennon” to album szczególny pod paroma względami.
Przede wszystkim dlatego, że do momentu jego wznowienia w roku 2004
zdobycie go graniczyło z cudem a jego wartość kilkakrotnie przewyższała
cenę pierwotną. Ponadto jest to płyta, która powstała w bardzo
szczególnych okolicznościach i z bardzo szczególnych powodów. Album
powstał niedługo po tym jak zespół opuścił Przemek Zawadzki – jego
basista, człowiek rozkochany do dzisiaj w twórczości Lennona. Nagranie
takiej płyty było zawsze jego marzeniem. A tak najdokładniej to wszystko
zaczęło się od koncertu w klubie „Stodoła” w grudniu 1991 r. w 11
rocznicę śmierci Johnna Lennona. Zespół Collage zagrał wtedy kilka jego
utworów, a pomysł tak im się spodobał, że postanowiono nagrać album.
Niestety koleje losu sprawiły, że drogi zespołu i Przemka rozeszły się
lecz pozostał pomysł, który zespół wprowadził w czyn i płyta ta w
całości zadedykowana została Przemkowi Zawadzkiemu. Piękny gest. Co do
samej płyty. Kompozycje Lennona a zwłaszcza spółki Lennon – Mc Cartney
przerabiane były już chyba na wszystkie gatunki muzyczne. Po raz
pierwszy chyba ktoś podjął się nadania im progresywnego klimatu. Myślę,
że muzycy Collage wyszli z tego zadania obronną ręką. Mieli do wyboru
albo zagrać te utwory zbliżając swoje wykonanie maksymalnie do
oryginałów czyli pójść po najmniejszej linii oporu albo pozostawić
wersje oryginalne jako fundament i zabudować go swoimi aranżacjami.
Udało im się zrobić coś jeszcze bardziej niezwykłego. Podeszli do tego
problemu z bardzo dużym pietyzmem i pieczołowitością i doprowadzili do
sytuacji w której słuchając tej płyty wiemy czyje to kompozycje ale od
razu (przynajmniej ta część ze słuchających, która zetknęła się z
twórczością grupy Collage ) poznajemy kto je wykonuje. Bardzo bogate
brzmienie klawiszy Krzyśka Palczewskiego, wspaniałe charakterystycznie
rozbudowane solówki Mirka Gila i ciepły wokal Roberta Amiriana uczyniły z
tej płyty bardzo wyjątkową pozycje dla sympatyków zarówno Lennona jak i
zespołu Collage. Większość z utworów jesteśmy w stanie rozpoznać po
linii melodycznej. Pewien problem może być przy dwóch z nich. „Give
Peace a Chance” przerobiony prawie na ballade o ciemnym psychodelicznym
wręcz brzmieniu w którą dodatkowo w finale wplecione zostały fragmenty
„Highway Star” i „Rock’N’Roll” oraz kawałek zamykający płytę „Cold
Turkey”, który muzycy podzielili niejako na dwie części gdzie część
pierwsza mocno zbliżona jest do oryginału a jego końcówka to już ich
interpretacja. Na mnie bardzo duże wrażenie zrobiły też ciężko brzmiąca
solówka Mirka rozpoczynająca utwór „God” oraz motyw na gitarze
przewijający się w „Imagine”, który to motyw pojawia się także w
minimalnie zmienionym brzmieniu na jednym z utworów płyty „Monshine”.
Swoistą perełką jest też wersja piosenki „Woman”.Jakże inna od
oryginału a równocześnie tak samo piękna i przyjemna. Czego nie potrafię
zrozumieć na tej płycie to to, po co umieszczono na niej teledysk do
utworu „Safe”. Nijak mi on nie pasuje do całości. Ale to tylko mały
drobiazg. Płyta piękna i oryginalna w każdym calu i naprawdę godna
polecenia. Mimo upływu paru latek od jej wydania.
9/10
Irek Dudziński