ACUTE MIND – 2010 – Acute Mind

ACUTE MIND - Acute Mind

1. Grief and Pain (05:28)
2. Garden (06:28)
3. Misery (03:33)
4. Sweet Smell OF Succes (04:34)
5. Faces (06:30)
6. Bad Incitements (03:38)
7. Bonds Of Fear (05:40)
8. Prophecy (05:25)

Rok wydania: 2010
Wydawca: Electrum Production
http://www.facebook.com/ACUTEMIND


Acute Mind było dla mnie (do niedawna) tylko i wyłącznie nazwą. Nie znałem żadnego utworu zespołu a do debiutanckiego krążka podchodziłem bez jakichkolwiek oczekiwań. Słyszałem, że zespół swoją muzykę usytuował w okolicach progresywnego metalu, a że w tym gatunku wyjątkowo trudno jest spełnić moje oczekiwania dlatego też nie napalałem się na album, który zrobi na mnie jakieś kolosalne wrażenie…

Pierwszy kontakt z płytą to tak zwane oględziny wizualne i pod tym względem płyta otrzymuje plusik – całkiem niezła okładka ozdabia porządnie wydany digi pack – całość wygląda schludnie i elegancko. Wyciągam płytę z pudełka, wrzucam do odtwarzacza i… no proszę – zaczyna się interesująco – intro wprowadza nas w ocierającą się o nu metal zwrotkę, która z kolei w przyjemnej atmosferze przenosi nas do refrenu. W tym momencie drugie lody zostały przełamane. Ten refren jest po prostu wyśmienity! Melodyjny i wpadający w ucho, ciężko się od niego oderwać a jak się potem okazuje to cecha każdej kolejnej kompozycji wypełniającej to wydawnictwo. Nieważne czy to utwór pełen metalowo rockowej werwy czy spokojna ballada, Acute Mind znajdują się w każdej konwencji. Zespół zachował idealne proporcje pomiędzy techniką a klimatem, ta płyta nie męczy jak niektóre prog metalowe produkcje, nie wymaga wielu przesłuchań aby zacząć układać się w całość, a jednak za każdym razem odnajduje się tu jakiś nowy smaczek, a to ciekawą linię basu, a to klawiszową zagrywkę (a propo, duże słowa uznania należą się obsługującej ten instrument Dorocie Turkiewicz – partie tego instrumentu to mocna strona płyty). Wokalista Acute Mind dysponuje ciekawą barwą głosu, a co dla mnie osobiście niezwykle istotne nie należy do tego rodzaju wokalistów, którzy czy potrafią czy nie starają się za wszelką cenę wyciągać wysokie c. Posłuchajcie instrumentalnego „Faces” czy zamykającego płytę „Prophecy” a myślę, że będziecie chcieli do tej płyty wracać po wielokroć. Motyw otwierający wspominane „Prophecy” po prostu powala! Ten utwór to wisienka na tym torcie, posiada świetny, nastrojowy klimat a na sam koniec dostajemy mocne gitarowe uderzenie (trochę mam tu skojarzenia z jakże przeze mnie lubianym Love De Vice).

Na koniec nie mogę nie wspomnieć o produkcji płyty. Można pogratulować brzmienia – wszystko jest selektywne i na swoim miejscu. Jest przestrzeń i moc – nie można się do niczego przyczepić! Bardzo dobra robota.

Album trwa raptem 41 minut, ale to jest jedna z jego zalet – gdyby napakować tu materiału w okolicy 70 minut to założę się, że pod koniec słuchania płyty można by było czuć już zmęczenie (ja tak mam prawie zawsze w przypadku tego rodzaju kolosów). Tu znalazło się to co najlepsze – nie wynajduję tu słabszych utworów!

8,5/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *