BLACK COUNTRY COMMUNION – 2011 – 2

Black Country Communion - 2011 - 2

1. The Outsider
2. Man In The Middle
3. The Battle For Hadrian’s Wall
4. Save Me
5. Smokestack Woman
6. Faithless
7. An Ordinary Son
8. I Can See Your Spirit
9. Little Secret
10. Crossfire
11. Cold

Rok wydania: 2011
Wydawca: J&R Adventures
http://www.myspace.com/bccommunion


Zaledwie dziewięć miesięcy upłynęło od premiery rewelacyjnego debiutu, a już mamy przyjemność obcowania ze świeżutkim materiałem sygnowanym logo Black Country Communion. Takie tempo pracy narzucali sobie giganci rocka na przełomie lat 60 i 70, by wspomnieć o Led Zeppelin i Black Sabbath. Co jednak najbardziej istotne: krótka przerwa wydawnicza nie wpłynęła na jakość kompozycji. „Dwójka” (w tytule też trudno uniknąć skojarzenia z Led Zeppelin, który właśnie liczbami podpisywał swoje cztery pierwsze albumy) dosłownie znokautowała mnie od pierwszego przesłuchania, zrobiła nawet większe wrażenie niż debiut.

Tym razem supergrupa (przypomnę dla porządku: Glenn Hughes, Joe Bonamassa, Derek Sherinian i Jason Bonham) przygotowała materiał w nieco inny sposób. Kompozycje nie są owocem jam sessions w studiu, większość nagrań skomponował Hughes i dopiero później przedstawił „rybki” kolegom. Ale pal licho, system pracy, liczy się efekt końcowy, a ten jest – znów użyję tego przymiotnika – rewelacyjny.

Sporo tutaj „zeppelinowania” („Man In The Middle”, „Smokestack Woman” i jeszcze parę innych…), lecz całość otwiera rozpędzony „The Outsider”, który natychmiast kojarzy się z tytułowym kawałkiem płyty „Burn”, debiutu Hughesa w szeregach Deep Purple. Proszę posłuchać Bonamassy i Sheriniana wymieniających się solówkami, toż to duet Blackmore – Lord w szczytowej formie!
Rainbow, Deep Purple i Led Zeppelin w jednym otrzymujemy z kolei w „Save Me”. Muzykom wyszedł spod palców prawdziwy klejnot, lśniący pełnym blaskiem. Jasne: wszystko już było, orientalizmy brzmią znajomo, ale jak to zostało zagrane! I z jaką żarliwością w głosie zaśpiewane… Taką muzyczną ucztę potrafią przyrządzić tylko najwięksi Mistrzowie. Nad uroczą balladą „Little Secrets” unosi się z kolei duch twórczości Gary’ego Moore’a, z którym Hughes niegdyś zresztą współpracował….

W ogóle pod względem wokalnym Hughes przechodzi tutaj samego siebie… Bonamassa – facet chyba jest z innej planety, bo to przecież niemożliwe, by nagrywać jedna po drugiej świetne płyty solowe i jeszcze „na boku” przygotowywać takie albumy jak „2”… Sherinian i Bonham – słychać, że nie są w tej kapeli na przyczepkę…

Kawał świetnej muzy! Na razie – w prywatnym rankingu autora recenzji – murowany faworyt do tytułu płyty roku 2011…

10/10

Robert Dłucik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *