METALLICA – 2016 – Hardwred… To Self-Destruct

METALLICA - Hardwired... To Self-Destruct

CD1
1. Hardwired
2. Atlas, Rise!
3. Now That We’re Dead
4. Moth Into Flame
5. Dream No More
6. Halo On Fire

CD2
1. Confusion
2. ManUNkind
3. Here Comes Revenge
4. Am I Savage?
5. Murder One
6. Spit Out The Bone

Rok wydania: 2016
Wydawca: Blackend
http://www.metallica.com


Jest, właśnie się ukazała. Prawdopodobnie najbardziej oczekiwana płyta w metalowym światku. Przyszło nam czekać na nią kilka ładnych lat, ale zespół nie milczał w tym czasie. Podjął się karkołomnego zadania wydania filmu który łączył ze sobą fabułę i koncert. Koncertowali wiele, a sporo koncertów w świetnej jakości było udostępnione w sieci. Zagrali na stacji polarnej… I generalnie jak przystało na najbardziej popularny metalowy zespół świata, robili rzeczy nieszablonowe, niespotykane. Szkoda tylko, że na studyjny album przyszło nam czekać tak długo. Szkoda tym bardziej, że jest to płyta wyśmienita.

Jednego dnia poznaliśmy utwór otwierający płytę, oraz szczegóły dotyczące „Hardwired… To Self – Destruct”… napięcie wzrosło. Otrzymaliśmy niemal punkowy kawałek, wykrzyczany wręcz. Podsycił o tyle atmosferę, że na pewno sprostał oczekiwaniom fanów bardziej surowego oblicza zespołu. Następnie, również w postaci teledysków, pojawiły się kolejne dwa single – bardziej melodyjne, bardziej metalowe. A wraz z nimi zapowiedź, że klipu doczeka się każda kompozycja z albumu.

I ponownie grupa zaskoczyła w przeddzień premiery co dwie godzimy publikowała jeden teledysk. Cały nowy materiał można było przesłuchać zanim płyty pojawiły się w sklepach. A premiera materiału zbiegła się z imprezami promocyjnymi, na których fani pojawiali się tłumnie.

Wróćmy jednak do albumu. Dwa dyski w wersji podstawowej i dwanaście utworów, które zmieściłyby się na jednej płycie… Dziwne, ale dość dociekań. Jedni twierdzą, że to fanaberia inni, że wspomoże to statystyki sprzedaży (dla podwójnych płyt są inaczej liczone). Moim zdaniem wystarczyłoby dodać do podstawowej listy utwór „Lords of Summer”. który otwiera płytę trzecią, by uciąć dyskusje.

Przyznam, że po obejrzeniu teledysków, każdy utwór utrwalił się bardziej w mojej pamięci. Każdy pamiętam, każdy refren czy motyw przewodni pozostały w głowie. A rzeczone klipy mimo że są bardzo różne, spełniają obecna standardy i oczekiwania. Mamy tu sporo scen psychologicznych, symboliki, klipy animowane, opowiastki, a nawet pastisz.

Same utwory natomiast osadzone są w ramach które pewnie wielu fanów zaneguje. Otóż mimo wycieczek stylistycznych w rejony początku kariery, zastosowania surowych patentów, czy też heavy metalowych solówek i melodii, całości nadano brzmieniowego szlifu bardziej charakterystycznego dla „Load”. I muszę przyznać, że efekt jest piorunujący. Szczególnie brzmieniowo – płyta wylewa się balsamem na serce fana spragnionego tak dobrze brzmiącego jak niedościgniona „czarna płyta”. Tutaj tak daleko nie posunę się w superlatywach – ale w stosunku do poprzednich albumów – ta brzmi kapitalnie! Do tego całość trzyma wysoki poziom kompozycyjny. Każdy kawałek, każdy patent wydaje się dopieszczony i przemyślany, a mimo to kawałki są ciężkie i nieprawdopodobnie energetyczne.

I owszem, utwory singlowe wryły się przez kilka tygodni słuchania w podświadomość do tego stopnia, że wyprzedzają w osobistym rankingu resztę utworów, ale z dnia na dzień i z każdym przesłuchaniem różnice zacierają się. I tak obok ulubionego „Atlas Rise” do faworytów zaliczę „Confusion”, „Halo on Fire” i „Murder One”.

Płyta została wydania w kilu wersjach. Dla przeciętnego zjadacza chleba jest wersja „polska cena”, która nie zrujnuje portfela i po prawdzie jak na wydanie dwu-dyskowe jest tańsza niż inne pojedyncze płyty (a przynajmniej ta wersja powinna być na jednym cd – wyszłoby taniej w produkcji- nie wiem czemu się uparli). Następnie otrzymujemy bardziej wypasiony digipack. Oraz wersję trzy-płytową ze wspomnianym „Lords of Summer”, garścią coverów i utworów koncertowych. Do tego wersje na winylach, wszelakie platformy cyfrowe. Każdy znajdzie coś dla siebie i na własną kieszeń. Kto natomiast nie jest w stanie wysupłać grosza – pozostaje mu legalna plejlista na YT… No bo skoro jest – dlaczego z niej nie korzystać.

Jeśli miałbym podsumować ten rok dla ciężkiego grania – to był to naprawdę dobry rok. Szczególnie thrashowe grupy nagrały kapitalne płyty. I w tej kategorii – TESTAMENT wypunktował wszystkich.
Jeśli jednak obejmiemy szersze spektrum i rozmawiamy o ciężkim rockowym graniu – METALLICA nadal nie ma sobie równych.

9/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *