METALLICA – THROUGH THE NEVER
Reżyseria: Nimród Antal
Rok wydania: 2014
Wydawca: BLACKENED
http://www.metallica.com/
Twórcy niezapomnianego, bezapelacyjnie kultowego „Master Of Puppets” są
pionierami, jeżeli chodzi o nowatorskie rozwiązania, przedsięwzięcia
realizowane z wielką pompą. Świadkami tego byliśmy nie raz i teraz po
raz kolejny Metallica oddaje w nasze ręce widowisko, którego rozmach,
blichtr, jakość robią spore wrażenie. Zespół po raz kolejny wyszedł
przed szereg z czymś, czego – jak mi się wydaje – do tej pory nie było.
„Through The Never” bo o tym mowa, to nic innego jak kolejny koncert
Metallicy, tyle że zrealizowany w zupełnie nowej formie, konwencji. Nie
byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt wplatania wątków filmowych,
które co pewien czas przenoszą widza poza scenę. Wówczas sam koncert
odchodzi na dalszy plan, a kamera śledzi poczynania niejakiego Tripa,
który dostaje specjalne zadanie i przez cały film zostaje wystawiony na
spory wysiłek fizyczny i traumatyczne doznania psychiczne, ale tutaj nie
chcę psuć nikomu zabawy – przygody energicznego Tripa prześledźcie
sami. Dodam tylko, że fabuła filmowych wątków, mimo wartkiej akcji
ogólnie nie jest zbyt górnolotna, ambitna – amerykańskie kino akcji bez
żadnych zaskoczeń.
Skupmy się jednak na oprawie koncertowej oraz zespole. Sama scena, jej
konstrukcja robią piorunujące wrażenie i w tej materii tylko złośliwy
malkontent – narzekacz mógłby mieć powody do niezadowolenia, oczywiście
całkowicie nieuzasadnione w gwoli ścisłości. Genialnie wypadają
animacje, wizualizacje pojawiające się właśnie na scenicznych „deskach” –
rozlewająca się po białym tle czerwona ciecz (krew) wyglądają po prostu
rewelacyjnie. Poza tym, co rusz wyłaniają się przy scenie kolejne
konstrukcje, tematycznie nawiązując do okładkowych grafik; tak też przy
okazji „Ride The Lightning” nad zespołem pojawia się wielkie krzesło z
iluminacjami wyładowań elektrycznych, podczas wykonywania „Master Of
Puppets” wyłaniają się cmentarne krzyże, a podczas materiału z „And
Justice For All” techniczni wznoszą wielki pomnik Temidy, która po
pewnym czasie rozpada się spadając z wręcz laboratoryjną dokładnością,
tak by nie uszkodzić Hetfielda i spółki. Nie brakuje widowiskowych
fajerwerków, ogni itd. Nawet w pewnym momencie dochodzi do
reżyserowanego pożaru, który oczywiście uchodzić ma za autentyczny.
Jednak aktorskie umiejętności członków Matallicy insynuują, że ów
incydent tak naprawdę był sprytnie zaplanowany… Poruszając już ten
aspekt daje się wyczuć brak luzu, pewne skrępowanie i nie pomagają temu
nawet (niby) spontaniczne gesty Jamesa, który energicznie wywraca
uszkodzony mikrofon. Kosztem wystrzałowej oprawy, filmowego charakteru,
widowisko uszczuplono pod względem naturalnej żywiołowości, rockowego
szaleństwa. Przyznam, że o wiele lepiej cieszyłby mnie rasowy koncert
Metallicy, bez zbytnich hollywoodzko – efekciarskich zabiegów filmowych.
Tak czy inaczej „Through The Never” to rzecz ciekawa, warta uwagi. Komu
jeszcze mało, ten na pewno zostanie nasycony dodatkowym dyskiem,
którego zawartość stanowią wywiady i kulisy powstania całego
przedsięwzięcia.
Podsumowując, „Through The Never” to wielkie widowisko zrealizowane z
rozmachem, na najwyższym poziomie. W tym miejscu dodam, że byłbym
wniebowzięty gdyby równie wysoki poziom prezentowały ostatnie pomysły
muzyczne twórców „Ride The Lightning”. Pod tym względem Metallica
zostaje daleko w tyle za innymi kolegami po fachu żeby nie być
gołosłownym wymienię kilka nazw: Slayer, Testament, Megadeth, Exodus,
Overkill, Annihilator. W muzyce wymienionych grup jest ogień, metalowy
żar, energia, a tu? Pozostawię to bez odpowiedzi… W każdym bądź razie,
na chwilę obecną nie zanosi się na na większe zmiany, co odzwierciedla
ostatni singiel „King Of The Summer”, którego prezencja pozostawia wiele
do życzenia. Mam nadzieję, że w przyszłości doczekamy się jeszcze
porządnego trzepnięcia, metalowego ciosu jak za dawnych lat. Tego życzę
wszystkim fanom Metallicy!
Marcin Magiera