Therion – 2004 – Lemuria

1. Typhon
2. Uthark Runa
3. Three Ships of Berik Part 1: Calling to Arms and Fighting the Battle
4. Three Ships of Berik Part 2: Victory!
5. Lemuria
6. Quetzalcoatl
7. The Dreams of Swedenborg
8. An Arrow From the Sun
9. Abraxas
10. Feuer Overtüre / Prometheus Entfesselt

Rok wydania: 2004
Wydawca: Nuclear Blast


Jako, że nie samym prog rockiem człowiek żyje a na Rock Area znajdzie się miejsce dla każdej (no, poza ekstremizmami) muzyki, dlatego tym razem na tapetę wziąłem sobie album „Lemuria”, szwedzkiej formacji Therion. Z tym zespołem to już od dłuższego czasu jest tak, iż płyty dobre przeplatają bardzo mizernymi. Po wyśmienitym „Theli” i niezłym „Vovin” nastała totalna degradacja mojego uznania dla ich twórczości. Kolejne krążki był tak miałkie i nijakie, że w pewnym momencie straciłem kontakt z dźwiękami zespołu Christofera Johnssona.

Gdy w 2004 ukazały się dwa albumy zespołu „Sirius B” oraz „Lemuria” podszedłem do nich z dużym dystansem, ale i nadziejami, gdyż w zapowiedziach miało to być dzieło jakiego do tej pory Therion nie nagrał. Już po pierwszym przesłuchaniu, „Lemuria” (o „Sirius B” kiedy indziej) rzuciła mnie na kolana. Otwierający album „Typhon” z pojawiającymi się growlami, charakterystycznymi dla zespołu chórami i rockowym feelingem po prostu mnie zmiażdżył. Kolejny „Uthark Runa” to znów potężne chóry i rockowe riffy. „Three Ship of Berik” to przyjemna kompozycja z ogromną ilością partii orkiestry (znów pojawiają się sporadyczne growle) i niezwykle melodyjną partią gitary. Zakończenie utworu przywodzi na myśl soundtracki do hollywoodzkich filmów przygodowych. Jest bardzo patetycznie i podniośle, a orkiestrze towarzyszy żeński chór. „Lemuria”, czyli kompozycja tytułowa to zdecydowanie mój numer jeden tego albumu. Przepiękny, delikatny utwór, który posiada tak unikalny „oceaniczny” klimat, że mogę go słuchać bez końca. Przecudne partie skrzypiec, fletu czy nastrojowe solo gitarowe wspaniale układają się w całość, tworząc jedną z najlepszych kompozycji jaką kiedykolwiek nagrał ten zespół. „Quetzalcoatl” to z kolei znów bardziej rockowe oblicze zespołu, wzbogacone rewelacyjną partią bałałajki zagraną na tle gitarowych riffów. Płytę uzupełniają jeszcze rockowy „The Dreams of Swedenborg”, melodyjny i przebojowy „An Arrow From Sun”, marszowy, bardzo hard-rockowy „Abraxas” oraz nieco Rammsteinowy „Feuer Overture”.

Christoferowi Johnsonowi udało się nagrać płytę, moim zdaniem wybitną. Panuje na niej idealna równowaga pomiędzy bardziej brutalnymi, przypominającymi zamierzchłe czasy w historii zespołu, a partiami delikatnymi. Świetnie zaaranżowane partie chórów i orkiestry stanowią ozdobę płyty i słucham jej z nieskrywaną przyjemnością. Warto wspomnieć, iż tekst każdego utworu wzbogacony jest przepięknymi grafikami, które wyśmienicie uzupełniają dźwięki

Wiele osób śmieje się z Therion, że niby te orkiestry, chóry i cały patetyzm towarzyszący zespołowi są sztuczne, nadmuchane i nieco kiczowate. Jedno trzeba jednak przyznać,. „Lemuria” to było niewiarygodne przedsięwzięcie. W nagraniach, poza muzykami zespołu wzięło udział (nie liczyłem dokładnie) ze 150 osób – sam chór liczył około 70 głosów, a ogarnięcie takiej rzeszy ludzi i skoordynowanie wszystkich działań było nie lada sztuką.

10/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *