WICKEDA – Erol, Vlado (18.05.2008)

wickeda

Wickeda jest bułgarskim zespołem, tworzącym na pograniczu muzyki ska, reggae, funk i etno. Wszystko to stanowi energetyczną taneczną mieszankę. Zespół wyraźnie wpłynął na kształt bułgarskiej sceny muzycznej. Pierwszy album Wickedy wydany w 1999 roku sprzedał się w 30 tysiącach egzemplarzy, po nim nastąpiły następne 3 płyty entuzjastycznie przyjęte zarówno przez słuchaczy jak i bułgarskie media.
Zespół koncertował w na licznych europejskich festiwalach, a także w USA, Węgry (Sziget Festival), Macedonia (Taksirat Festival), Chorwacja (Ska-/Reggae-/Dub-Festival), Grecja (Agrinio Festival) oraz Niemcy (Fusion, Rockxplosion, StadtFestival, Waltroper Parkfest) Melkweg (Amsterdam), Kulturbrauerei (Berlin), Flèche d’or (Paris), Ostróda Reggae Festiwal (2007), Maj Music Festival (2009) i wiele więcej. W 2002 roku zespół wystąpił jako support na koncercie Manu Chao.


Dyskografia:
Revolucija (1999)
Zatova, zashtoto (2000)
Do tuk… (2001)
Osaznay se klasovo (2003)
1618 (2004)

Skład zespołu:
Erol Ibrahimov – vocal, bass
Rosen Grigorov – guitar
Vlado Georgiev – drums
Yasen Obretenov – keyboards

www.myspace.com/wickedabg
www.wickeda.net



Co właściwie oznacza Wickeda?

Erol: Nazwa pochodzi od angielskiego słowa „wicked” (nikczemny – przyp. red.) z „a” na końcu. Ot, cała historia nazwy zespołu.


Czy zatem jesteście nikczemnikami?

Erol: (Śmiech) Nie.


Jesteście w Polsce nie po raz pierwszy. Dwa lata temu graliście na festiwalu we Wrocławiu. Jak Wam się podoba w Polsce? Jak Was przyjmuje polska publiczność?

Erol: Festiwal zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Niestety dopiero 3 razy zagraliśmy w Polsce. Drugi raz zagraliśmy w klubie i też było świetnie. I wreszcie na Maj Music Festival w Katowicach. Byliśmy bardzo zadowoleni z koncertów i sądzę, że polskiej publiczności też się spodobaliśmy.


Czy wiecie ilu macie fanów w Polsce?
Erol: Nie wiem. A Ty wiesz? Mamy tutaj jakichś fanów?


Mnie i moich przyjaciół z pewnością.

Erol: Naprawdę? O, fajnie jest się dowiedzieć, że tak daleko od Bułgarii mamy fanów. I mam nadzieję, że wszyscy będą na koncercie i będą się świetnie bawić.


Znacie jakiś polski zespół, lub w ogóle polską muzykę?

Erol: Paprika Korps.
Vlado: Ja znam taki stary, polski zespół No To Co.


Chcielibyście wziąć udział w jakimś międzynarodowym projekcie muzycznym, np. z polskim zespołem?

Erol: Oczywiście. Bardzo chętnie wzięlibyśmy udział w czymś takim.


Kiedy ukaże się Wasza następna płyta? Możemy się jej spodziewać również w Polsce?

Erol: Cały czas nad nim pracujemy. Mamy już trzy, cztery nowe kawałki i mam nadzieję, że do końca roku będzie gotowy cały album. Ale czeka nas sporo pracy. Czy będzie dostępny w Polsce? Na pewno będzie można go kupić przez internet.
Vlado: Właśnie wydaliśmy singiel, który będzie promował płytę. I oby słuchaczom się podobał.


Jaki będzie nosić tytuł?

Erol: Roboczy tytuł albumu to „Ewolucja”. Ponieważ nasza pierwsza płyta nosiła nazwę Rewolucja, więc teraz tak jakby wracamy do korzeni.
Rosen: Ewolucja jednocześnie oznacza rozwój.


Czy nastąpi jakaś zmiana stylu?

Erol: Nie jesteśmy zespołem, który zamyka się w ramach jednego tylko stylu. Określają nas jako ska, ale w rzeczywistości to raczej crossover ska, ponieważ są elementy punka, rocka, reggae, hip hopu. Tak więc jeszcze nie wiemy. Na razie album wydaje się bardziej melodyjny i taneczny od naszych ostatnich dwóch albumów.


Bierzecie udział w licznych festiwalach w Bułgarii i za granicą. Większość Waszych tekstów jest po bułgarsku. Czy to stanowi barierę dla zagranicznej publiczności?

Erol: Nie. Uważam, że ludzie bawią się wszędzie tam, gdzie gramy, niezależnie od języka. Może jest to zasługą rytmiczności, bo rytm jest najważniejszy. Zapytaliśmy kiedyś właściciela pewnego klubu w Niemczech, czy język ma znaczenie. Odpowiedział: „Nie. Ważny jest rytm. Jeśli ludzie tańczą i się bawią, reszta nie ma znaczenia.” Język bywa przeszkodą, jednak muzyka ma uniwersalny język.


Skąd czerpiecie inspirację dla Waszych tekstów?

Erol: Życie wokół nas. To, co się przytrafia nam, naszym przyjaciołom, ludziom, których znamy, ludziom z naszego pokolenia. Opisujemy życie takim, jakie jest i poprzez to wyrażamy siebie. Życie. Życie jest inspiracją dla naszej twórczości.


W waszych tekstach często pojawia się temat rewolucji i buntu (utwory: „Niech żyje rewolucja”, „Ernesto Che Guevara”, „Nazwałem się buntownikiem”). Czym, według Was, jest rewolucja?

Erol: Rewolucję rozpatrujemy poprzez pryzmat pojedynczego człowieka. W życiu mają miejsce przemiany i najlepiej, jeżeli człowiek robi rewolucję w swoim życiu. To znaczy cały czas się zmienia, rozwija. Sprzeciwiamy się tej zastałej rzeczywistości: ludziom gapiącym się w telewizor, chodzącym do pracy, bez zainteresowań, pasji. Takie jest znaczenie naszej rewolucji, która jest symbolem rozwoju człowieka.


Czy myśleliście kiedyś o tym, że pewnego dnia staniecie się sławni i że tak rozwinie się Wasza kariera?

Erol: Gdy byliśmy młodzi, to może i o tym marzyliśmy. Teraz jedynym naszym pragnieniem jest możliwość zajmowania się tym, co lubimy. Dopóki będziemy grać, będziemy szczęśliwi.


Co takiego przyciągającego jest z Waszych instrumentach, że ciągle Wam je kradną?

Erol: (Śmiech) Nie wiem. Moim zdaniem mamy pecha. Ktoś rzuca na nas czary (śmiech). Naprawdę nie wiem. Już dwa razy skradziono nam busa z instrumentami. Ale to się może zdarzyć wszędzie, każdemu, więc nie robimy z tego tragedii.


Co bylibyście w stanie zrobić, żeby zyskać jak największą publiczność? Jak moglibyście się poświęcić?

Vlado: Nie możemy nic zrobić. Po prostu gramy swoją muzykę i dajemy ludziom to, co wychodzi prosto z naszych serc i co nam w duszy gra. I ludziom się to podoba. Widzą, że muzyka sprawia nam przyjemność.


Uważacie, że Eurowizja to odpowiednie miejsce dla Wickedy? Uczestniczyliściee w bułgarskich kwalifikacjach, ale nie dostaliście się do międzynarodowego półfinału.

Erol: Mieliśmy wtedy nową piosenkę i po prostu chcieliśmy ją wypróbować. Faktycznie to było trochę zakręcone. To był taki poboczny projekt. Chcieliśmy sprawdzić, zobaczyć, czym jest Eurowizja. Ale wcale nie byliśmy rozczarowani tym, że się nie dostaliśmy. Nie, nie uważam, że to jest odpowiednie miejsce dla zespołu takiego, jak my.


Czy łatwo się wymyśla przeboje Wickedy? Jesteście w stanie przewidzieć, która piosenka stanie się hitem?

Erol: To najtrudniejsze, bo nawet naszych największych hitów (w Bułgarii – przyp. red.) nie pisaliśmy z zamysłem, by stały się przebojami. Nawet często się zastanawialiśmy, jak doszło do tego, że stały się tak popularne. To zwykły przypadek. Po prostu tworzymy nasze utwory tak, jak je czujemy, rozumiemy i jak nam się podoba. Ale nie mamy wpływu na to, co dzieje się później. Nie wiemy, według jakich reguł kręci się show-biznes. My robimy tylko to, co lubimy najbardziej.


Na scenie jesteście bardzo energiczni. Czy w życiu prywatnym również? Nie czujecie się przemęczeni?

Erol: Nie uważam, żebyśmy w życiu prywatnym byli aż tak żywiołowi, jak na scenie. Jesteśmy spokojnymi, łagodnymi ludźmi. Po prostu zachowujemy energię na scenę i ewentualnie na jakieś afterparty (śmiech).


A’propos afterparty. Jakie macie plany na dzisiejszy wieczór?

Vlado: Jeśli nas ktoś zaprosi na afterparty, to ja jestem pierwszym chętnym.
Erol: Ja po koncercie chciałbym zostać obejrzeć zespoły biorące udział w festiwalu. Słyszałem, że gwiazdą dzisiejszego wieczoru jest jeden z najsłynniejszych polskich zespołów. Bardzo mnie to interesuje, ponieważ jest to bardzo duży festiwal. Poza tym słyszałem, że polska muzyka jest bardzo dobrze rozwinięta.


Dziękuję bardzo za rozmowę. Życzę wielu sukcesów i zapraszam ponownie do Polski!

Katarzyna Deda

(materiały organizatora – Maj Music Festival)

Dodaj komentarz