Victorians swoim debiutanckim albumem „Revival” już na starcie
zawiesili sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Zespół ma w sobie ogromny
potencjał aby zawojować Świat symfonicznego metalu. Wywiadu udzielili
nam tajemniczy Vi. Utis oraz MrNice.
Skąd wziął się pomysł na zespół? W Polsce chyba nie ma drugiej, podobnej do Was kapeli?
Vi: Pomysł na obecną formę rodził się jakieś 1,5 roku
podczas naszej działalności pod sztandarem Noxiferis. Na koniec
ugruntował się nacisk na koncertowość, symfoniczność i chwytliwe
melodie.
Utis: Pamiętam, że podczas jednej próby, kiedy sobie
jamowaliśmy, zaczęliśmy grać “coś”, co bardzo nam się spodobało. Utwór
ten dostał roboczą nazwę “victorian” i postawił nas w kłopotliwej
sytuacji. Noxiferis miał swój styl – bezkompromisowy progresywny gotyk i
nie chcieliśmy od tego odchodzić, z drugiej strony “victorian” pociągał
nas tak bardzo, że nie chcieliśmy rezygnować z tej nowej estetyki.
Dlatego zdecydowaliśmy się powołać do życia Victorians, który bardzo
szybko stał się naszym głównym projektem i wkrótce również projektem
totalnym, w którym urzeczywistniamy swoje marzenia!
Vi: Co do podobnych zespołów na rodzimym rynku
dochodzimy do takiego samego wniosku. Jedynymi zespołami, które w naszej
opinii są podobne, to pracujące nad swoim pierwszym albumem Kingdom
Waves oraz Electric Chair.
„Revival” wydaje się albumem niezwykle dopieszczonym. Ile czasu zajęło Wam tworzenie tej muzyki?
Vi: Stworzenie materiału do tej płyty zajęło nam
niecałe półtora roku. Głównym wyzwaniem było wypracowanie naszego
brzmienia i spójnego stylu kompozycji. Wzorcowym utworem, który powstał
jako pierwszy był Prince of Night (były “victorian”)
Z jakim odzewem spotyka się płyta? Odnoszę wrażenie, że z taką muzyką większe szanse macie poza granicami naszego kraju.
Vi: To prawda, że z większym entuzjazmem spotykamy się
poza granicami naszego kraju, ale to nie znaczy, że w Polsce nie ma
odbiorców naszej muzyki. Wręcz przeciwnie! Na każdym koncercie jesteśmy
bardzo oczarowani reakcjami publiczności oraz ilością Facebookowych
LIKE’ów, jakie dostajemy zaraz po koncercie 🙂
Wydaje mi się, że przywiązujecie dużą wagę do szczegółów.
Wszystko od zdjęć poprzez najdrobniejsze smaczki dźwiękowe w utworach a
na scenicznym wyglądzie kończąc jest dopracowane w 100%.
Vi: To dopiero początek tego, co chcemy stworzyć i
mimo iż całość jest dopracowana, to w rzeczywistości album jest
kompromisem pomiędzy naszą wizją, a możliwościami, jakimi dysponowaliśmy
podczas jego nagrywania. Całość brzmi profesjonalnie głównie dzięki
zasłudze Mariusza Piętki, który w tym przypadku zajmował się całym
procesem od produkcji na masteringu kończąc, za co należą się mu
głębokie ukłony!
Utis: Dokładnie! Lecz 100% to nie szczyt naszych możliwości, to punk wyjścia (ot taki paradoks:)!!!
Lubicie Nightwish? Logo pisane jest bardzo podobną czcionką:)
Vi: Każdy z nas słuchał Nightwish w młodości jeszcze
za czasów Tarji. Natomiast wybrany styl naszej nazwy bardzo dobrze
oddaje nasze poczucie estetyki.
Utis: Ja mogę się przyznać, że od Nightwisha zacząłem
swoją przygodę z tzw. gotykiem i choć po pewnym czasie zespół ten wydał
mi się miejscami taki “cukierkowy, odpustowy”, głównie przez dziwne
brzmienie syntezatorów Holopainena, to to uczucie już dawno minęło i
zawsze z upodobaniem i sentymentem słucham wszystkiego, co wyszło spod
ręki Tuomasa.
MrNice: Osobiście za Nightwishem nie przepadam, nie
jestem ich wielkim fanem. Nie mniej jednak niektóre kompozycje wpadają
mi w ucho… Jest w nich jakaś magia, która mnie do nich przyciąga –
może to Tarja 🙂
Eydis dysponuje genialnym głosem. Czy jest po jakiś szkołach muzycznych czy to samorodny talent?
Vi: Muszę przyznać, że Eydis ma ogromny potencjał wokalny, który został odpowiednio zadbany na Wokalistyce Operowej w Katowicach 🙂
Utis: Nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z
możliwości wokalnych Eydis. Mnie zawsze bawiło, gdy zaczynała ona
śpiewać utwory operą – wtedy czuje się taki respekt przed czymś z
założenia klasycznym, ale to, co stało się w studiu przewróciło mój
świat do góry nogami (Mariusz doskonale wiedział, co robi). Eydis
okazała się świetną rockową wokalistką, ekspresyjną i z pazurem, która
dodatkowo może bez problemu przejść na operowy wokal i wykorzystywać go,
jako dodatkowy kolor z palety swoich możliwości!
Wasza
muzyka jest patetyczna i zagrana z symfonicznym zacięciem, a jednak
niepozbawiona metalowego charakteru. Bliższa Waszym sercom jest klasyka
czy metal?
Vi: Oczywiście metal, ale każdy z nas odnajduje się
również w muzyce klasycznej. Dla mnie jako osoby, która popełniła
większość orkiestracji muzyka klasyczna jest zarówno źródłem inspiracji
jak i środkiem artystycznego wyrazu.
Skąd czerpiecie inspiracje?
Utis: Myślę, że sama praca nad muzyką jest inspirująca
– poznajesz jej warstwy, zależności, możliwości, wyrabia ci się osąd
estetyczny. Potem przychodzi czas na zapisywanie emocji, opowiadanie
historii dźwiękami, podróże w nieznane – tworzenie własnej muzyki.
Każdego z nas frapowały różne wątki (nie tylko literackie, ale i
muzyczne), do których chcieliśmy się jakoś odnieść przy tworzeniu
debiutanckiej płyty, dużo rozmawialiśmy ze sobą, opowiadaliśmy historie,
dumaliśmy. Postanowiliśmy patrzeć na siebie przez pryzmat burzliwego,
ale jakże pięknego XIX wieku, kiedy rozwój cywilizacyjny i duchowy
społeczeństwa wytworzył niesamowitą mieszankę lęków i kreatywności,
potęgi uczuć i potęgi ekonomii, które targały życiem ówczesnych ludzi.
Natomiast na Revival główną inspiracją (ale we wspomnianym kontekście)
była – kobieta… Czekamy zatem na odzew ze strony feministek.
Jak wygląda sprawa koncertów?
Utis: koncerty to nasz żywioł! To od początku było
jedno z głównych dążeń Victorians – grać jak najwięcej koncertów! To
jest jedno z tych doświadczeń, za którym tęsknimy zaraz po zakończeniu
występu (wrócić na scenę i zrobić to jeszcze raz!). Emocje, decybele,
kontakt z publicznością i różne nieprzewidziane sytuacje dodające
całości pikanterii… i krótki błysk myśli: to się dzieje naprawdę!
Gdybyście dysponowali nieograniczonym budżetem to czy wynajęlibyście całą orkiestrę symfoniczną do zagrania z Wami trasy? 😉
V: no ba!
Utis: gdybyśmy dysponowali takim budżetem, to orkiestra byłaby szczegółem w porównaniu z tym, co byśmy przygotowali!
Czy poza Victorians udzielacie się gdzieś jeszcze czy ten zespół pochłania Was bez reszty?
Utis: W chwili obecnej tylko Victorians i widząc
harmonogram działań, jakie sobie zaplanowaliśmy, to się szybko nie
zmieni. Nosimy się z zamiarem reaktywacji naszego poprzedniego zespołu –
Noxiferis, ale trudno mi w tej chwili powiedzieć, kiedy to nastąpi…
ale nastąpi na pewno.
Dziękuję za poświęcony czas i gratuluję tak wyśmienitego albumu – zakończenie należy do Was!
Victorians: Dzięki! Pamiętajcie, że zawsze warto
walczyć o swoje marzenia! Bo rzeczywistość ugnie się w końcu pod
ciężarem Waszej woli. Życie to jedyna szansa, aby tego dokonać!
Pytał: Piotr Michalski