Dlaczego tak długo musieliśmy czekać na następcę „Strażnika Światła”, co porabialiście przez te cztery lata?
Plan był taki, że dwa lata po „Strażniku” będzie następna płyta, druga z
Tomkiem Struszczykiem, oczywiście przystąpiliśmy do prac nad
materiałem, mieliśmy już nawet przygotowanych pieć piosenek, ale kiedy
dobiegliśmy do półmetka, Krzyżyk [Tomasz Krzyżaniak przyp. red.] opuścił
zespół, w związku z tym musieliśmy przyjąć następnego perkusistę, na
szczęście Mariusz [Bobkowski] już z nami grał więc wiedzieliśmy kogo… i
wzięliśmy go, niemniej jednak musiał przygotować cały materiał, żeby
grać z nami koncerty. A to było dosłownie w przeddzień koncertów…
I to nam zajęło trochę czasu, bo było sporo utworów, których Mariusz
musiał się nauczyć, trwało to zatem parę miesięcy, graliśmy w tym czasie
koncerty…
W sumie to nie wiem jak to się stało, że zaraz jak Mariusz do nas
dołączył nie zabraliśmy się za nową płytę, może straciliśmy zapał i
ochotę , chcieliśmy się wygrać, wygrać „Strażnika” ile się da. Więc na
pewno zmiana perkusisty opóźniła nam prace nad przygotowaniem materiału.
Kiedy MMP podali na przełomie sierpnia i września, że najpierw
pojedziecie mini trasę, później wchodzicie do studia, a płyta planowana
jest na 12 listopada, nie wierzyłem, że uda się wam dotrzymać terminu.
Czy całość poszła sprawnie, czy też był stres czy jakieś problemy, by
zarejestrować materiał na czas.
No powiem ci, że my też nie wierzyliśmy (śmiech). Od zeszłego roku
rozmawialiśmy między sobą, że trzeba wreszcie tą płytę zrobić, ale to
tak trochę trwało, jak ci powiedziałem, więc na wiosnę stwierdziliśmy „no nie panowie – w tym roku płyta musi być”.
Ja miałem jeszcze inne zobowiązania jak Ibanez Guitar Festiwal w
Niemczech, musiałem się do tego przygotować, bo grałem tam z
amerykańskimi muzykami, tego nie można było zaprzepaścić, nie wolno było
się nie przygotować. Miałem naprawdę sraczkę, bo przez całe dwa
miesiące napierdzielałem na gitarze, żeby wszystko to wyszło jak
najlepiej i nie miałem czasu na Turbo.
No między wierszami, między ćwiczeniami coś mi tam do głowy przyszło, a
że mam cały czas komputer włączony więc nagrywałem, niemniej jednak nie
miałem czasu żeby to wszystko posklejać. Więc gdy wiedzieliśmy, że na
wiosnę płyta nie wyjdzie, to powinna wyjść jesienią i tak wszyscy na
mnie patrzyli na idiotę, Struszczyk mówił do mnie „dziadek, ty pierdolisz przecież nie masz w ogóle szans, żeby nagrać to”… a ja na to, „spoko, spoko, poczekajcie, będzie wszystko ok.”.
Ale wiesz, znowu sraczka bo po tym festiwalu, nie wiedziałem jak to
wszystko posklejać. Wiesz, masz tutaj bat nad sobą, zaczyna być nerwowo,
wiec różnie to bywa i chłopaki zaczęli już się dopominać o próby. „No jak mamy nagrać ta płytę i na jesień ma wyjść jak nie ma żadnych prób”.
Chcieli w lipcu, ja mówię spokojnie poczekajcie, będzie dobrze. No i
wiesz w lipcu tam dłubałem, kleiłem, przesłuchiwałem setki rzeczy, które
mam w komputerze, chłopakom też powiedziałem, żeby każdy coś tam robił,
żebyśmy potem tylko spotykali się n próbie i tylko kleili i tak minął
znowuż lipiec i w sierpniu zaczęło być nerwowo, bo Darek Świtała nas
naciskał że mamy podpisać ten kontrakt, a jak podpisaliśmy to już nie ma
zmiłuj, terminy są, nie ma w ogóle dyskusji.
W sierpniu graliśmy więc te próby, ze trzy tygodnie, potem były jeszcze
koncerty a potem jeszcze trzeba było wejść do studia, więc znowu
Struszczyk spanikował, mówi „no nie ma szans, no jaki kretyn wymyślił coś takiego, że podczas nagrania płyty mają być koncerty”, a ja mówię, „no
Tomek, przecież takie są czasy, trzeba grać koncerty wtedy kiedy jest
możliwość, nie możemy patrzeć na to, ze będziemy siedzieć trzy miesiące w
domu, nie grac koncertów, nie zarabiać, bo jest nagranie płyty”.
I rzeczywiście między tymi koncertami weszliśmy do studia i powiem ci,
że sesja poszła migiem. Byliśmy przygotowani, my mieliśmy ta płytę
nagrywać na setkę, ale warunki u Perły jeszcze były takie, że na setkę
nie można było nagrywać, myślę że pod koniec roku czy w przyszłym roku
powinien mieć już takie warunki więc, na pewno skorzystamy przy okazji.
Teraz nasze założenie nie zostało zrealizowane, ale praca poszła
naprawdę bardzo szybko. Przemek stworzył nam zajebistą atmosferę, był
naszym takim dobrym duchem, przyjacielem. On jest dobrym muzykiem więc
też wiedział co my do niego mówimy. Był tak fantastyczny, że pokazywał
nam nawet rzeczy, gdzie coś nie tak zagraliśmy i ja tak patrzę na niego i
mówię „ty, no to masz gitarę i nagrywaj”… i w dwóch bodaj numerach nagrał fragmenty i my byliśmy bardzo zadowoleni – więc dlaczego nie.
On był naszym producentem i zaproponował nam żebyśmy w studio nie siedzieli kiedy będzie zgrywanie – a ja mówię „no jak? Zwariowałeś chyba, jak my mamy nie być obecni przy zgrywaniu naszych numerów”, a on na to „dobra Wojtek zaufaj mi, zobaczysz będzie dobrze”.
I rzeczywiście przesyłał nam te utwory po 3 po 4 i myśmy ich słuchali,
notowaliśmy uwagi, potem wieczorem na fejsie, stworzyliśmy grupę i
między sobą uwagi wymienialiśmy i jeden z nas to zbierał i wysyłał
Przemkowi, a Przemek, na drugi dzień przesyłał nam już poprawione
rzeczy.
I rzeczywiście całą płytę zgrał bez naszego udziału i tylko ostatni
dzień siedzieliśmy jakieś 16 godzin, ostatnie takie jakieś pierdoły i
kosmetykę robiliśmy, a potem tylko mastering.
W sumie Perła był producentem całości tej płyty
Chciałbym wrócić do tej rozgrzewkowej trasy, na niej zarejestrowaliście klip koncertowy.
Dlaczego akurat „Cień Wieczności” poszedł na pierwszy ogień? A po drugie
czy planujecie rejestrację teledysku studyjnego… znaczy takiego z
fabułą?
No pewnie, że byśmy chcieli, ale wszystko to są pieniądze, nikt ci za
darmo niczego nie zrobi, nie mamy akurat takiej bazy przyjaciół, którzy
mogli by nam to za darmo zrobić. Słuchaj, najważniejszy jest pomysł i
rzeczywiście można to zrobić albo małym nakładem albo wręcz za darmo,
ale najważniejszy jest pomysł, w przeciwnym razie będzie to klip taki
jaki mamy…
Na pewno będziemy szukać możliwości zrobienia porządnych teledysków, no bo to jest ważne.
Dlaczego „Cień Wieczności”? Ja byłem za tym, żeby to był pierwszy numer
„Myśl i Walcz”, ale chłopaki zaczęli marudzić, że może nie, bo to
radiowe musi być… kto to będzie puszczał jak to będzie takie ostre, no
ja jestem zawsze przeciwnikiem kalkulacji jakiejkolwiek, czy to radio
puści czy nie, po prostu podoba mi się i ja chcę żeby tak było. A nie
będę kombinował, ze utwór ma mieć 2:15 to wtedy go radio puści, a jak
7:40 to nie… więc mam to w dupie.
Ale za namową Darka Świtały, który usłyszał ten utwór i stwierdził że
jest idealny i nadaje się, więc nie oponowałem… bo w sumie też może być…
Nie będę wypytywał o wszystkie utwory po kolei, ale spytam o „This War Machine”, który jest nieco inny…
Haha, wszyscy o niego pytają, nie ten utwór jest taki jak cała płyta, jest inaczej zaśpiewany.
To była taka historia, że ja chyba ten utwór z półtora roku temu
zrobiłem, a ponieważ wyję jak kojot jak śpiewam, nagrałem taką linię
melodyczną, przesłałem to Tomkowi, a Tomek mówi „kurde jak ja zaśpiewam tak w tym rejestrze, to będzie to za nisko, to nie jest mój rejestr”,
a ja nie chciałem żeby zmieniać linię melodyczną, i mówię, ok., to jak
coś wykombinujesz i będzie mi pasować to rób… i chyba za dużo nie
zmienił, bodaj tylko refren coś pozmieniał, ale wyszło elegancko. Bo
Tomek mówi „słuchaj to może ja to zaśpiewam ostrym falsetem”, ja na to, „no dobra no to spróbuj”, i przysłał próbkę i ja oniemiałem. – zajebiście, o to mi chodziło”.
Więc poszliśmy dalej, bo taki rodzaj śpiewania fajnie brzmi po angielsku
więc postanowiliśmy zrobić ten utwór wyjątkowo od początku do końca po
angielsku, ja jestem bardzo zadowolony z tego utworu, bo jest to taki
soczysty prosty heavy metalowy konkretny numer.
Skoro już o angielskim mówimy, chciałem zapytać o angielską wersję płyty, która planowana jest na marzec.
Robiliście takie rzeczy już poprzednio (ale nie pamiętam czy „Strażnik” również był nagrany w dwóch wersjach?).
„Strażnik” nie był, ponieważ ja zaprotestowałem, bo chciałem się
dowiedzieć co się dzieje z tymi płytami, dlaczego mamy nagrywać po
angielsku, nikt nam tego nie wytłumaczył. Wiesz, zadawałem pytanie, po
cholerę nam w Polsce angielska wersja… i powiedziałem, ze dopóki nie
zostanie mi wytłumaczone, to tej płyty nie nagram po angielsku i koniec.
Niestety Tomek [Dziubiński] umarł i nigdy się nie dowiemy…
W każdym razie będzie teraz wersja angielska świadoma, myślę, że do
„Strażnika” też za moment wrócimy i zrobimy wersję angielską, bo
podstawy wszystko mamy, które tylko czekają…
Nie myśleliście kiedyś o tym by zrobić album TYLKO po angielsku? Od początku do końca, w sensie, nie robić polskiej wersji?
Nie, nie było nigdy takiego zamysłu i nigdy nie będzie, ponieważ uważamy
że skoro mieszkamy w Polsce to będziemy śpiewać po polsku. Słuchacz od
razu kiedy dostaje płytę słyszy teksty i nawet jeżeli rozumie angielski
(a większość młodzieży teraz potrafi mówić po angielsku) to płyta po
polsku natychmiast do niego przemawia, jeśli oczywiście te teksty mu się
podobają.
Mieszkamy tutaj, fajnie to brzmi jak gramy koncerty i każdy wyje „Kometę
Haleya”, czy „Wojownika” cokolwiek ludzie wyją po polsku, po prostu
pięknie to wygląda.
Jeśli natomiast będziemy jeździć na Zachód, może jakiś cud się wydarzy,
to jak najbardziej to wtedy będziemy śpiewać po angielsku, aczkolwiek,
uważam, ze jeśli kiedykolwiek tam pojedziemy to też należy raz po raz
przemycać wersje polskie jak choćby Rammstein śpiewa po niemiecku.
To przy tej okazji zapytam czy nie mieliście takiego
przewrotnego pomysłu aby „This War Machine” na angielskojęzycznej płycie
pojawił się po polsku?
A widzisz – nie, nawet nie wpadłem na to, można to przedyskutować z chłopakami, bo to może i przewrotny, ale i niezły pomysł.
No ja przyznam, że chętniej bym taką płytę kupił jako ktoś kto posiada pierwszą wersję…
(śmiech) To wiesz, ja to dam pod głosowanie…
(śmiech) To nie zapomnij o tym kto to zaproponował (śmiech).
Obecnie modne są mini trasy na których zespół odgrywa jeden
album… Nie myśleliście, aby zrobić taki prezent fanom i zagrać płytę w
całości?
W tym roku na przykład, jako że jest 30-to lecie, to graliśmy na kilku
koncertach całe „Dorosłe dzieci”, a w zeszłym roku przez cały rok
graliśmy „Kawalerię Szatana”, bo było 25-cio lecie, natomiast teraz
myślimy, żeby jednorazowo w Poznaniu (jako że jesteśmy zespołem
poznańskim, chcieliśmy uhonorować naszą poznańską publiczność) wykonać
cały nowy album od dechy do dechy. Być może jeszcze na trasie to
zrobimy, ale jeszcze zobaczymy. To jest dosyć trudne, bo wychodzisz na
scenę, grasz zupełnie nowy album i nie wszyscy znają te piosenki,
czasami niektórzy nie mają zielonego pojęcia, że zespół wydał płytę i
dopiero kupią ją na koncercie, to jest pewnego rodzaju ryzyko. Zespoły
bardzo rzadko stosują taką politykę grania nowego albumu od razu na
trasie go promującej.
Byłem na wielu trasach, różnych zespołów promujących nowe albumy i poza
dwoma może przypadkami, Dream Theater w 2002 roku odgrywali całe „Six
degrees” i Steven Wilson swoją drugą solową płytę w całości odegrał.
Poza tym nie słyszałem w całości nigdy nowych płyt innych zespołów,
dlatego też tutaj bym się zastanawiał… ale zobaczymy jaka będzie
reakcja publiczności w Poznaniu.
Czy są plany aby zarejestrować jakiś wasz koncert promujący „Piąty Żywioł”, i wydanie go na DVD?
My mamy oczywiście takie plany, bo chcielibyśmy zrobić DVD, z całą
„Kawalerią” z całymi „Dorosłymi Dziećmi” i to już dawno za nami chodzi i
niewykluczone że może w przyszłym roku byśmy do tego tematu podeszli.
Wiesz to musi być bardo porządne DVD, bardzo dobrze zrobione. Więc już
podczas trasy, będziemy dyskutować i przygotowywać to całe
przedsięwzięcie. A „Piąty żywioł”, jeszcze nie w całości, to jeszcze za
świeże, ale jeśli już się stanie klasycznym albumem to jak najbardziej.
Coś ze „Strażnika” można by zagrać, „Fabrykę Keksów”, bo gramy ją też
obecnie na koncertach…
Ok, to wszystkie moje pytania, dziękuję za poświęcony czas…
Ależ cała przyjemność po mojej stronie i mój interes (śmiech).
Pytał: Piotr Spyra