TUNE powrócili właśnie z nowym, nieco odmiennym od debiutu albumem. Na kilka pytań dla naszego serwisu odpowiedział Adam Hajzer.
Jak myślicie. Czy gdyby nie udział w pewnym „talent show” to „Identity” brzmiałaby tak samo?
Sposób w jaki przeżywamy nasze życie wpływa w pewnym stopniu na muzykę
więc w tym sensie Identity mogłoby brzmieć inaczej – nasze życie wtedy
bardzo przyspieszyło, prawdopodobnie ten okres dał nam mocnego
energetycznego kopa. Jeśli jednak pytasz o wpływ komercyjnego talent
show na nasze poglądy muzyczne to nic się nie zmieniło – Identity
powstało tak jak poprzedni album Lucid Moments całkowicie naturalnie.
Inaczej mówiąc nie zżarło nas pragnienie bycia w świetle jupiterów za
wszelką ceną – na przykład cenę dostosowywania muzyki do świata
sezonowych hitów
Cechą charakterystyczną Tune były brzmienia akordeonu. Dlaczego porzuciliście ten instrument?
Być może nie jest to najlepsze marketingowe myślenie, ale nie chcieliśmy
być, aż tak bardzo charakterystyczni, żeby wbrew sobie wykorzystać na
Identity akordeon:), a w zgodzie ze sobą nie czuliśmy takiej potrzeby.
Uważam, że jest to ogólnie dla wielu zespołów niebezpieczna pułapka całe
to grzebanie w swojej muzyce tak, aby miała w sobie nienaruszalny
wspólny mianownik. Ten sposób myślenia daje duże ograniczenia dla
wyobraźni i chęci poszukiwania…
Wasza nowa płyta jest bardziej piosenkowa od „Lucid Moments”. To celowy zabieg, czy to wyszło naturalnie?
Wyszło naturalnie
Na nowej płycie powalają gitarowe solówki. Kłania się mistrzowie Gilmour czy Latimer?
Dziękuję. No pewnie i wielu innych mistrzów gitary, którzy wywarli na mnie kiedyś duży wpływ:)
Jak wyglądają Wasze koncerty? Czy z boomu powstałego po waszym
sukcesie w TV wciąż korzystacie? Czy może zauważyliście jakieś zmiany
wśród widowni?
Są zmiany wśród widowni – jest jej więcej. Telewizja to broń masowego
rażenia wycelowana w potencjalnych odbiorców, a dotarcie do jak
najszerszego odbiorcy powinno być pragnieniem każdego twórcy.
Jak doszło do podpisania kontraktu z Dust on The Tracks? Ta wytwórnia radzi sobie coraz śmielej.
Od polecenia do polecenia. Od telefonu do telefonu:) Zaczęło się od koncertu Tune w Berlinie.
Zdecydowanie szukaliśmy wytwórni, która dynamicznie się rozwija, ale nie
obrosła jeszcze w piórka w postaci wydawnictw sławnych zespołów i
pomoże nam rozwijać się na świecie na uczciwych warunkach.
Dla wielu osób Tune byli objawieniem polskiej sceny progresywnej. Uważacie się za zbawców polskiego prog rocka? 😉
Pewnie, że tak heheh, jesteśmy jak Piotr Rubik dla muzyki klasycznej
(żart). Dla nas nie ma Progrock’a, rocka, popu, funk’u itd. – jest tylko
muzyka. To odbiorcy i muzyczni redaktorzy tworzą te nazwy. Nie mamy z
tym problemu.
Z jakim odbiorem spotykacie się poza granicami Polski?
Jak na razie bardzo pozytywnym bo niewiele graliśmy po świecie:). Odbiór z którym się spotkaliśmy był bardziej niż pozytywny.
Dziękuję za poświęcony czas – zakończenie należy do Was.
Pytał: Piotr Michalski