TUFF ENUFF – Tomasz „Ziuta” Zdebik (14.01.2011)

TUFF ENUFF - Tomasz Zdebik

Pamiętamy jeszcze Tuff Enuff? Śląska grupa miała swoje „pięć minut” w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Wydali dwie płyty „Cyborgs Don’t Sleep” i „Diablos Tequilos”, objechali Polskę z paroma ważnymi dla ciężkiego grania kapelami, by wspomnieć Acid Drinkers oraz Illusion, zagrali na paru dużych festiwalach, po czym… zniknęli ze sceny. Była jeszcze płyta zrealizowana pod szyldem LD, na której znalazły się remiksy utworów z wymienionych wyżej albumów. Po trwającej ponad dekadę przerwie Tuff Enuff powraca do grania. Pierwszy koncert po wznowieniu działalności dadzą 4 lutego w Rzeszowie Pod Palmą następne 5 lutego w Mielcu w klubie Studio i 6 lutego w katowickim Mega Clubie, razem z Lipali oraz In A House of Brick. O kulisach reunion oraz planach na przyszłość opowiedział RA założyciel i gitarzysta kapeli Tomasz „Ziuta” Zdebik.

– Nadal jesteście fanami tequili, piwa Cerveza i Dennisa Rodmana?

– W przypadku tequili nic się nie zmieniło oprócz tego, że zwiększył się wybór gatunkowy. W pewne Boże Narodzenie, zasiedliśmy do wieczerzy z tequila „robaczną”. Zjadłem gada oczywiście. Wszyscy czekali na efekty – halucynki i te sprawy… I nic, oprócz przerażenia biesiadników, bo moja twarz zaczęła się zmieniać w „muchomora bajkowego”. Cały w plamach przez 20 minut. Plamy ustąpiły, bania została. 🙂


– Dlaczego aż 11 lat przerwy i co spowodowało, że właśnie teraz postanowiliście wrócić w składzie znanym z „Cyborgs Don’t Sleep”? Był jakiś konkretny impuls?

– Trzeba zacząć od tego, że przerwa nastąpiła przez pomyłkę. Czekaliśmy 11, bo żadna inna cyfra nie wyglądała tak dobrze graficznie. W tym czasie każdy realizował się w innych składach. 11 lat to też wystarczająco dużo czasu, by dorosnąć. Skład z „Cyborgs…” jest chyba jedynym – Workie zachorował, a to pozbawiło go głosu (pozdrawiam). Andy z którym spłodziłem Tuff jest chyba za daleko, a Taracha zna teksty i nuty. To dobry skład i razem stworzyliśmy fajne dźwięki. A co do impulsów – one pojawiały się co jakiś czas, ale wciąż cyfra się nie zgadzała. Zresztą, chyba dopiero teraz czas na naszą pętlę czasową.


– Jednak po debiutanckim albumie rozstaliście się w z wokalistą, któremu znudziło się granie ciężkiej muzy. Obecnie Taracha zatęsknił za metalowym graniem? Będzie śpiewał na koncertach materiał z „Diablos Tequilos”, nagrany już bez niego?

– Rozstanie z Tarachą to był jego wybór. Fakt, zaczął szukać czegoś nowego. Powydzierał się wcześniej w Mash’u i może potrzebował zmiany. Mam nadzieję, że zatęskniliśmy wszyscy wystarczająco mocno za ciężkim – wspólnym graniem. Zagramy na poczatek głównie wałki z „Cyborgs…”, coś z „Diablos…” i nowinkę. Taracha lubi covery. Da radę z Tuffowymi też. 🙂


– W latach 90 mieliście duże wsparcie promocyjne ze strony MMP, graliście trasy z Acid Drinkers, Vader i Illusion, byliście obecni na dużych festiwalach i nagle po dwóch płytach studyjnych oraz jednej z elektronicznymi remiksami – Tuff Enuff zniknął. Nie za łatwo złożyliście wtedy broń?

– Zaaaaa łatwo, ale takie są prawa młodości. Zdecydowaliśmy się na przerwę w najlepszym czasie dla zespołu…


– Jak z perspektywy czasu patrzysz na „Cyborgs Don’t Sleep” i „Diablos Tequilos”?

– To dwie różne zawartości dźwiękowe. Szkoda, że tylko dwie. „Cyborgs…” przemyca to co dojrzewało w każdym z nas przez lata marzeń o nagraniu płyty. Słychać tam echa -Grunge, Punk, Thrash i tego co działo się w muzyce na przestrzeni lat 60-tych, 70-tych, 80 – tych, 90 – tych i 100 – tnych :-). „Diablos…” to miał być krok dalej, ale sampler sie zepsuł i zostawiliśmy – szybko, agresywnie i do przodu. Chętnie ich słucham i patrzę czasem też.


– Wspomniałeś że zagracie „nowinkę”. Możemy spodziewać się w niedalekiej przyszłości nowej płyty?

– To wszystko zależy od tego, jak będzie nam się grało. Również od czasu i tego jak poradzimy sobie ze współpracą na odległość. Każdy gra w innych składach, a to zajmuje czas. Tym razem chyba będziemy zespołem pojawiającym się… Trochę melodii – około dziesięciu z kawałkiem – jest zapisanych. Ile z tego się będzie nadawało? Zobaczymy.


– Od Waszego rozpadu parę trendów w ciężkim graniu zdążyło się przetoczyć i zniknąć. W którym kierunku muzycznym podąży odrodzony Tuff Enuff?

– Ja nie chce podążać, chcę pograć. Nie zastanawiałem się co zagrać żeby się spodobać. Robię to dla przyjemności. Już nie trzeba się ścigać żeby przetrwać. Dorosłem do innego modelu życia. Chciałbym żeby Tuff został prawdziwy i nie musiał gonić trendów. Już kiedyś je przegoniliśmy i co z tego mamy!? Trochę cichej satysfakcji?


– Zespół – podobnie jak Her, w którym grałeś razem z Qlosem po rozwiązaniu kapeli – znany był z widowiskowych koncertów. Na koncertach reaktywowanego składu również będziecie zaskakiwać widzów różnymi pozamuzycznymi niespodziankami?

– Chyba tym razem zagramy. Wszyscy kombinują żeby zaskakiwać pozamuzycznie. To może będzie nasz krok do przodu, ale do tyłu – zagramy muzykę.


– W latach 90 tych graliście trasy z Illusion, teraz wracacie koncertem z inną kapelą Tomka Lipnickiego, czyli Lipali. Można powiedzieć, że w pewnym sensie historia zatoczyła koło…

– Zakończyliśmy i zaczynamy prawie w tym samym punkcie. Jak widać przerwa nie trwała wcale tak długo. Nie dumaliśmy nad tym. Pętla sama się zatoczyla. Tomek na poczatku naszej przyjaźni zapytał – „ciekawe czy nadal bedziemy o sobie pamiętali i rozmawiali ze sobą po 10 latach?” Chyba przyszedł moment, żeby znowu usiąść w korytarzu i napić się czerwonego wina…


– Na zakończenie tradycyjnie kilka słów dla Czytelników portalu RockArea…

– W tym nie jestem najlepszy. Do usłyszenia i zobaczenia.

Rozmawiał: Robert Dłucik
Foto: Marta Pisarczyk

Dodaj komentarz