THUNDERSTONE – Nino Laurenne (08.06.2016)

thunderstone_promo-2

Fiński Thunderstone przez pewien czas nie dawał znaku życia – podyktowane to było decyzją o zawieszeniu działalności. Na całe szczęście czas uśpienia dobiegł końca, czego najlepszym potwierdzeniem jest wydany w kwietniu bieżącego roku album „Apocalypse Again”. O premierowy materiał, kwestie powrotu i inne tematy udało się przepytać gitarzystę zespołu, Nino Laurenne.


aa

Słucham waszej muzyki od momentu wydania debiutu w 2002 roku. Zasmuciła mnie informacja o zawieszeniu działalności, ale na szczęście postanowiliście powrócić. Co was do tego przekonało?

Po wydaniu „Dirt Metal” i zagraniu mniej niż dwudziestu koncertów w latach 2009 – 2010, czuliśmy, że motywacja i wibracje w zespole nie są już takie jak być powinny. Natomiast w 2012 roku zobaczyłem, jak Pasi (wokalista zespołu – przyp. MM ) śpiewa covery w barze w Helsinkach i zdecydowałem się go zapytać czy powinniśmy zrobić kolejnego albumu Thunderstone. Odpowiedział „tak, zróbmy to”.

Wasz nowy album ukazał się w kwietniu bieżącego roku, ale THUNDERSTONE wznowił działalność dużo wcześniej. Co działo się z wami przez tyle czasu?

Robiliśmy pre – produkcję i planowaliśmy trochę przyszłość. W czasie, kiedy nie mieliśmy kontraktu szło to dość powoli. Więc nie było presji, czasowych ograniczeń.

Premierowy materiał nazwaliście raczej mało optymistycznie. „Apocalypse Again” odnosi się do obecnej sytuacji na świecie, zagrożeń, na jakie wystawiona jest nasza cywilizacja – o co chodzi?

No cóż, sytuacja w naszym świecie mogłaby być dużo lepsza, a dzieje się tak wiele gównianych rzeczy, ale cały album nie jest tylko o tym. Jak wcześniej tak i tym razem, mamy teksty o rzeczach odnoszących się do normalnego życia. Ale tak, może na tej płycie faktycznie jest więcej apokaliptycznych wątków. Sam tytuł dotyczy przetrwania kolejnego z wielu „końców świata”.

Nowy album wydaje się być bardziej stonowany, utwory są wolniejsze. Zawiera sporo nastrojowych momentów. Niewiele jest power metalu, choć „Veterans Of The Apocalypse” oraz „Wounds” zawierają takie elementy. Czyżby przygoda THUNDERSTONE z power metalem dobiegała końca?


Żeby być uczciwym, nigdy nie rozpatrywaliśmy Thunderstone w kategoriach zespołu czysto powermetalowego – uważam, że taka przygoda nigdy się dla nas nie zaczęła. Muzyka Thunderstone była zawsze czymś więcej, aniżeli tylko dźwiękami z szybką podwójną stopą oraz opowieściami o smokach i mieczach – o tym zresztą nigdy nie śpiewaliśmy. Być może większa różnorodność utworów i ich nastroju, wynika z komponowania ich wspólnymi siłami, w stopniu większym niż do tej pory.

Album jest dość spójny, ale np. „Higher” odbiega od reszty. Chodzi o jego ogólny klimat i odniesienia wobec rockowej specyfiki. Jest to głównie zasługa klawiszy, w stylu lat 80 – tych. Jaki były wasze założenia przy pisaniu tego numeru?

Myślę, że to był jeden z momentów, kiedy utwór samoistnie nabierał kształtu przy komponowaniu. Również prawdziwe hammondy dają nieco pikanterii lat 70 – tych.

Jeżeli chodzi o teksty, nie napawają one zbytnim optymizmem. Skąd w nich taki smutek, zwątpienie, ogólny pesymizm. To swego rodzaju próba oczyszczenia umysłu? W sumie to nie twoja działka, ale może coś na ten temat wiesz.

Nie chciałbym się wypowiadać w imieniu reszty chłopaków, ale ja po prostu nie mogę pisać o rzeczach radosnych. Osobiście nie jestem pesymistą w ogóle, ale dla mnie bardziej naturalne jest pisanie o rzeczach smutnych, przygnębiających niż w klimacie „flower – power” ;))

Okładkę „Apocalypse Again” stworzył Thomas Ewerhard, który wcześniej współpracował z wami przy okazji trzech pierwszych płyt. Dlaczego właśnie on, tęsknota za dawnymi czasami?

Tym albumem chcieliśmy przenieść się tam, gdzie zaczął się Thunderstone, a Thomas jest częścią właśnie tej epoki. Ponadto uważamy, że zrobił on najlepsze okładki naszych płyt, więc decyzja była łatwa.

W „Veterans Of The Apocalypse” oraz „Barren Land” wykorzystaliście narrację w wykonaniu aktora, Jonathana Hutchingsa. Skąd pomysł na jego zaproszenie?

Znałem go z innych produkcji jakie robiliśmy w moim studio, więc po prostu zadzwoniłem do niego i następnego dnia stał już za mikrofonem. Ma bardzo głęboki głos! Uwielbiam to!

Wznowiliście działalność z Pasi Rantanenem za mikrofonem. Jest to niewątpliwie jeden z bardziej rozpoznawalnych głosów na metalowej scenie. Jakie to uczucie mieć go ponownie w składzie?

Tak jakby nigdy nie odszedł! Czułem jakby krąg został zamknięty i jest to jedyna droga by kontynuować działalność tego zespołu.

Na „Dirt Metal” obowiązki wokalne pełnił Rick Altzi, jednak wasza współpraca dobiegła końca, czemu? Było to spowodowane jego wzmożoną aktywnością w innych zespołach czy też chodziło o coś więcej?

Tak jak powiedziałem wcześniej, nie było w tym motywacji, to wszystko. Bez wewnętrznego ognia nie można nic zrobić. Rick jest cholernie dobrym wokalistą i nieźle nam się wiodło , ale czasem to nie wystarczy. Obecnie jest on częścią Masterplan gdzie pasuje idealnie. Mam nadzieję, że kiedyś razem z nimi wyruszymy w trasę.

W 2006 roku mieliście całkiem poważny epizod związany z Eurowizją. Miało to jakieś odbicie na działalności THUNDERSTONE? Z perspektywy czasu ta przygoda pomogła, a może jednak zaszkodziła?

Nie, to nie tak. Najpierw musisz coś wygrać, żeby coś z tego wyszło. Dla nas to była po prostu kurewsko miła impreza i doświadczenie na całe życie. Może nie najlepsze miejsce dla metalowego zespołu jak nasz.

Nowe wydawnictwo promuje dynamiczny teledysk do utworu „The Path”, a na dniach pojawił się kolejny do „Fire And Ice” pokazujący was w warunkach studyjnych – osobiście lubię takie clipy. Kto zdecydował o wyborze utworów, decyzja była jednomyślna? Opowiedz coś więcej o pracy na planie, atmosferze jaka tam panowała.

„The Path” wybraliśmy razem z Toumo Saikkonenem z artystycznego działu Sakara Records. „Fire And Ice” został zrealizowany już w zeszłym roku, miesiące przed podpisaniem kontraktu, ale kiedy podpisaliśmy umowę z Sakara postanowiliśmy poczekać. Więc było to trochę jak ponowne wydanie. W tym czasie „Fire And Ice” był jedynym ukończonym kawałkiem i żaden inny nie był jeszcze dostępny. Decyzja była prosta.

Współpracowaliście z kilkoma dużymi wytwórniami, najdłużej z Nuclear Blast Records. Tym razem jednak zdecydowaliście się na AFM Records. Skąd taka decyzja?

Timo Hoffmann z AFM był zachwycony, kiedy usłyszał nasz album. Dla mnie był to najlepszy znak, jaki możesz otrzymać od ludzi z wytwórni. „Apocalypse Again” jest na licencji AFM na całym świecie, a przez Sakara Records w Finlandii.

Poza tobą i Titusem Hjelm każdy udziela się w innych zespołach. Jak to się ma do pełnej aktywności THUNDERSTONE. Wynikają z tego jakieś problemy?

Żadne dopóki każdy uważa Thundersotne za zespół numer jeden.

Jak przedstawiają się najbliższe plany koncertowe, jakaś większa trasa? Zawitacie może do Polski?

Tego lata zagramy na czterech festiwalach w Finlandii i jak na razie to tyle. Trwają też rozmowy o możliwości trasy po Europie, ale na razie nic więcej powiedzieć nie mogę. Mam nadzieję, że uda się dotrzeć również do Polski, bo jeszcze tam nie graliśmy.

Graliście w różnych miejscach – gdzie grało się najlepiej, a gdzie wolelibyście nie wracać? W ogóle jest jakieś miejsce gdzie chcielibyście szczególnie zagrać? Oprócz Polski oczywiście ;)))?

O stary, jest tyle wspaniałych miejsc gdzie zagraliśmy, ale z wielką przyjemnością wystąpiłbym w Ameryce Południowej i Japonii. Natomiast nie ma miejsc, których nie chcielibyśmy odwiedzić ponownie.

Na koniec tradycyjnie – chcesz coś przekazać czytelnikom ROCK AREA w Polsce czy też masz już dość ;))?

No cóż, kiedy ktoś pyta by dodać coś od siebie, mamy coś takiego na koniec – pij piwo i rozbieraj się!

Thanks for the interview and see you somewhere, maybe in Poland!

Dzięki i mam nadzieję do zobaczenia!

Pytał: Marcin Magiera

Dodaj komentarz