„Dawniej zespół grał dziesiątki, setki koncertów,
tysiące godzin spędzał na ćwiczeniu i próbach, żeby potem spróbować
zdobyć kontrakt i nagrać płytę. Teraz za przepustkę do kariery uważa się
występ w jakimś pseudo talent show. Takich zmian jest więcej i pewnie
każdy potrafi je dostrzec. Jedne są na plus, z innymi bywa różnie. Całe
szczęście nie zmieniła się podstawowa sprawa – chęć do tworzenia muzyki”
The Moon powstało w 1989 roku. Powraca w 2015. Tylko czy to faktycznie powrót… czy też nowy początek?

Korzenie
formacji The Moon sięgają aż 1989 roku. Opowiedzcie, proszę, jak
wówczas doszło do powstania tego zespołu i jaki miał charakter?
Piotr „Pido” Pertkiewicz Faktycznie, pierwsza zabawa z
muzyką zaczęła się 1989 roku. Był to czas, w którym zespołów,
a szczególnie tych punk rockowych powstawało bardzo dużo. Również
wsparcie ze strony ludzi zajmujących się zawodowo muzyką było spore.
Przeglądy muzyczne, wywiady w Radio Gdańsk, koncerty organizowane przez
klub Żak, to były rzeczy niezwykle pomocne. Gorzej to wyglądało z
naszym, czyli zespołu podejściem. Dla nas to była głównie zabawa, sposób
na spędzanie szarego czasu. Zespół powstał zupełnie normalnie jak na
tamte warunki, ktoś miał garaż, ktoś inny gitarę czy perkusję i
spróbowaliśmy zagrać jakąś muzykę. Pierwszy był utwór zespołu De Mono
„Kochać inaczej”. Szybko się okazało, że mamy ochotę
tworzyć, a nie odtwarzać. I tak sypnęło kawałkami, szczególnie tymi z
zabarwieniem punk.
Co działo się z The Moon przez następne 28 lat?
Piotr „Pido” Pertkiewicz: Niestety, marzenia gniewnych
osiemnastolatków trzeba było skonfrontować z szarą rzeczywistością.
Powołania do wojska i praca, która po zmianach ustrojowych stała się
najważniejszym aspektem życia, porozrzucała członków w różne miejsca na
mapie i w życiu. Siłą rzeczy w 1992 roku przestaliśmy istnieć. W 2009
dawny perkusista Marcin Garwatowski. poprzez mojego ojca
skontaktował się ze mną. Rozmowa była krótka: „Pido, robimy coś?” –
„Tak”. I udało się. Załatwiliśmy miejsce na próby. Brakowało nam
basisty. Poprzedni nie chciał wznawiać zabawy, więc pogadałem z kolegą z
pracy, Mariuszem Jasińskim, a ten od razu się zgodził. Szybko jednak
musieliśmy zmienić mu instrument z basu na pierwszą gitarę, bo to
nieprzeciętny talent. Z resztą, ma za sobą kawał życia na scenie z
gitarą w ręku, więc nie mogliśmy marnować takiego potencjału. Dla
podkręcenia powiem tylko, że wszyscy, dosłownie wszyscy znacie jego
twórczość z dawnych lat. Ale to zupełnie osobna historia i nic więcej
nie powiem. Dołączył również do nas Marek Godłoza, dotychczas basista
kliku punkowych i rockowych zespołów, między innymi IŁ-62, obecne
udziela się również w innych projektach. W każdym razie, gdy
zobaczyliśmy z jaką łatwością tworzymy materiał, do tego mający dobry
oddźwięk wśród znajomych, narzuciliśmy tempo pracy na próbach. Część
składu nie wytrzymała. Wynikiem tego były kolejne zmiany. Nawiązaliśmy
współpracę z Anią „Endżi” Klein, która ma za sobą wieloletnią przygodę z
muzyką klasyczną. A tak dla kontrastu, choć wyszło zupełnie
przypadkowo, na perkusji gra z nami Otwieracz, od dwóch dekad
wycierający deski metalowej sceny ze swoim Mess Age. I choć każde z nas
pochodzi z innej bajki muzycznej, każde ma inne doświadczenie i staż, to
wydaje nam się, że właśnie mamy skład, z którym możemy naprawdę
wszystko.
2015 rok to dla The Moon zupełnie nowa jakość, bo skrystalizował
się nowy skład. Jak ma się to do obecnej twórczości The Moon i czy
współczesne The Moon można w ogóle porównać do tego, z 1989 roku?
Piotr „Pido” Pertkiewicz Tak naprawdę, obecnie grane
utwory to nasze nowe kawałki. Staramy się wykorzystać potencjał
drzemiący w składzie i komponujemy jak najwięcej nowego materiału.
Funkcjonuje również część pomysłów, które zaczęły kiełkować jeszcze w
2009/2010 roku, ale z różnych powodów nie udało się ich nigdy
zrealizować.
Marek Godłoza W tych starszych zagrywkach często daje
się wyczuć delikatne elementy punk rocka i zawsze kwitujemy je wspólnym
uśmiechem. Nie da się jednak ukryć, że obecnie tworzona muzyka jest
łagodniejsza w odbiorze, choć nie brakuje w niej mocnych akcentów. Nie
na darmo mamy za bębnami metalowca. To po prostu szeroko pojęty,
melodyjny rock, z całym jego dobrodziejstwem. Raczej trudno ją odnieść
do kompozycji sprzed ćwierćwiecza. Inne czasy, inna wrażliwość, inne
pomysły i nowe możliwości.
Podstawową chyba zmianą w Waszej muzyce jest to, że
zamieniliście wokal z męskiego na żeński. Czy była to łatwa decyzja?
Skąd w ogóle ten zwrot i jak oceniacie efekt?
Mariusz Jasiński Nie skupialiśmy się na tym, jakiej
płci ma być człowiek odpowiedzialny za mikrofon. Miał po prostu dawać
radę, a Ania wydaje się być odpowiednią osobą, na odpowiednim miejscu.
Zespół może się rozwijać jeśli jego członkowie dążą do osiągnięcia
wspólnego celu i wszyscy wnoszą coś interesującego. W pierwotnym
składzie doszliśmy do momentu, kiedy trzeba było podjąć decyzję w jakim
kierunku będziemy dalej się rozwijać. Każdy z nas miał nieco inne
wyobrażenie na ten temat, więc konieczne były zmiany. Najpierw
podjęliśmy współpracę z wokalistką Alą Hołubicką, z którą nagraliśmy
trzy piosenki na EP’kę „Ślady”. Zagraliśmy też kilka udanych koncertów.
Niestety, pewne różnice w postrzeganiu świata muzycznego spowodowały, że
nasze drogi się rozeszły. Obecnie, z Anią „Endżi” Klein nagraliśmy w
warszawskim studiu Serakos pięć utworów na nową EP’kę i kilkukrotnie
wystąpiliśmy na scenie. Początek współpracy z Anią jest bardzo
obiecujący. Poznajemy się coraz lepiej na płaszczyźnie muzycznej i
potrafimy coraz więcej od siebie nawzajem wydobyć. Wierzę, że stworzymy i
nagramy wspólnie dużo interesującego materiału.
Z pewnością mniej lub bardziej aktywnie przez te wszystkie lata
śledzicie polski rynek muzyczny, szczególnie ten około rockowy – jak
oceniacie jego kondycję dziś?
Dominik „Otwieracz” Kołodziejczak Rynek muzyczny
zmienia się wraz z otaczającą go rzeczywistością. Z tej perspektywy to
zupełnie inna bajka niż dwie dekady temu. Winyle i kasety zastąpiły CD i
pliki muzyczne. Drogim i nielicznym studiom nagrań wyrosła konkurencja w
postaci komputerów z oprogramowaniem pozwalającym nagrać płytę w domu.
Defile i Polmuzy kurzą się w piwnicach, a muzycy mają dostęp do sprzętu z
najwyższych półek. Kiedyś promocja zespołu polegała między innymi, na
wysyłaniu do wydawców, pism muzycznych czy menagerów, setek kaset pocztą
tradycyjną. Teraz wystarczy wrzucić post na „fejsa”, ewentualnie
sklecić maila. Dawniej zespół grał dziesiątki, setki koncertów, tysiące
godzin spędzał na ćwiczeniu i próbach, żeby potem spróbować zdobyć
kontrakt i nagrać płytę. Teraz za przepustkę do
kariery uważa się występ w jakimś pseudo talent show. Takich zmian jest
więcej i pewnie każdy potrafi je dostrzec. Jedne są na plus, z innymi
bywa różnie. Całe szczęście nie zmieniła się podstawowa sprawa – chęć do
tworzenia muzyki. Dzięki zdobyczom techniki i większej zasobności
naszych portfeli stało się to znacznie łatwiejsze. Niezmiennie jednak,
bez choćby namiastki talentu, determinacji i pomysłu na muzykę, jakieś
poważniejsze zaistnienie na rynku muzycznym jest mało prawdopodobne.
Obserwując obecną scenę, zwłaszcza tę okołorockową, nie powinniśmy mieć
raczej powodów do kompleksów. Jest cała masa zespołów grających na
naprawdę wysokim poziomie, muzyków z imponującymi umiejętnościami,
tworzących fajną muzę i profesjonalnie podchodzących do sprawy. I tak
samo jak 10, 20 czy 30 lat temu – potrzeba im tylko odrobiny szczęścia.
Bieżący
rok był dla Was dość intensywny, chyba jego najważniejszym punktem było
wydanie w czerwcu EP-ki „Ślady”. Co to za materiał? Gdzie powstawał,
gdzie można go kupić/posłuchać i w końcu z jakim spotkał się odbiorem?
MariuszJasiński: Materiał na EP Ślady powstał na
początku roku, w warunkach amatorskich. Są to tak naprawdę nagrania demo
które zostały zarejestrowane podczas prób w amatorskim studio, choć
miks i mastering odbyły się już w Serakos. Bardzo chcieliśmy
skonfrontować z publicznością nasze dokonania muzyczne aby przekonać
się, czy nasze propozycje komuś się spodobają. Postanowiliśmy więc we
własnym zakresie wydać materiał w nakładzie kilkuset egzemplarzy i
rozdać go wśród znajomych, oraz osób które mogłyby pomóc nam w dotarciu
do szerszego grona słuchaczy. Nagrania spotkały się z ciepłym
przyjęciem, co jest tym bardziej miłe, że to nasze autorskie
kompozycje. Piosenka „Ślady” od kilkunastu tygodni znajduje się w
pierwszej dziesiątce notowania listy przebojów internetowego radia
Orbit. Jest również promowana teledyskiem naszej produkcji. Obecnie
EP’ki nie można już dostać, cały nakład trafił w ręce słuchaczy. 2015
przyniósł nam również zmiany w składzie, nagranie drugiej w tym roku
EP-ki, tym razem w całości w warszawskim Serakos, przygotowaliśmy
teledysk do utworu „Nic”. Powstały w międzyczasie nasze profile na
Facebook i You Tube, znaleźliśmy menagera który pomoże nam w
organizacji koncertów. Rzeczywiście, trochę się ostatnio dzieje..
8 października zaprezentowaliście teledysk do utworu „Nic”. Klip
promuje wspomnianą wyżej EP-kę, ale czy można o nim mówić także jako
o zapowiedzi dużego albumu The Moon?
Dominik „Otwieracz” Kołodziejczak: Ślady” zostawiamy za
sobą. Klip do utworu „Nic” jest zapowiedzią i pierwszym singlem
kolejnego materiału, nagranego jeszcze latem. Właściwie, to w czasie
premiery poprzedniczki, byliśmy już w studio Serakos z nowymi
kompozycjami. Teraz kończymy prace nad oprawą graficzną i zapewne w
ciągu kilku tygodni pochwalimy się drugą w tym roku EP-ką zespołu;
„Obojętność”. Te dwa materiały można uznać za przedsmak pełnowymiarowego
wydawnictwa. Natomiast ledwie kończy się czas wzmożonej promocji
„Śladów” i dopiero zaczynamy promować „Obojętność”. Jednocześnie
jesteśmy w trakcie składania nowych kawałków, a kilka innych ogrywamy na
próbach i koncertach. To wszystko w pewnym momencie zaowocuje dużą
płytą, ale jest za wcześnie, żeby mówić o jakichkolwiek szczegółach.
Jak wyglądają plany zespołu do końca bieżącego rok i na rok 2016?
Anna „Endżi” Klein: Ten rok koncertowo w zasadzie się
skończył, nasze sceniczne plany bardziej dotyczą przyszłego roku. Po
nagraniu materiału na EP „Obojętność” nie
spoczęliśmy na laurach. Aktualnie pracujemy nad nowymi kompozycjami.
Chcemy mieć komfort wyboru utworów w chwili, gdy będziemy przymierzać
się do nagrania dużego materiału. Liczymy, że w 2016 nastąpi taka
możliwość. W tym czasie również zajmiemy się teledyskiem, który będzie
promował drugi singiel z nowej EP-ki. Po Nowym Roku zamierzamy aktywnie
promować materiał na koncertach. Pojawia się ku temu okazja, ponieważ
zainteresował się nami menagement i zobaczymy czym zaowocuje ta
współpraca. Sami również staramy się o koncerty i wiele wskazuje na to,
że niebawem będzie można nas dość często zobaczyć i posłuchać na żywo.
Jak wygląda Wasza aktywność koncertowa? Gdzie w najbliższymczasie będzie można posłuchać The Moon na żywo?
Anna „Endżi” Klein: W najbliższym czasie Bunkier,
później gdańskie Metro i być może Wydział Remontowy, a po nim koncert w
Warszawie – szczegółów jeszcze nie znamy. Czekamy na potwierdzenie
terminów i zespołów towarzyszących, ale nie będziemy wszystkiego
zdradzać. Wszelkie informacje na bieżąco będziemy umieszczali na naszym
oficjalnym Fanpag’u, zaglądajcie tam regularnie..
Dziękuję za rozmowę i pozdrawiam!
My także dziękujemy i mamy nadzieję, do następnego razu!
Pytania: Jakub Raj
Zdjęcia: Mariusz „Malczer” Marszałkowski