THE LUNATICS – Maciej Mroczek, Kuba Kujałowicz (30.10.2014)

lunatics

Jesień przyniosła sporo nowych dźwięków, nie tylko jeżeli chodzi o metalowe rejony muzyczne. Również inne gatunki wzbogaciły się o nowe wydawnictwa – jednym z nich jest najnowszy album chłopaków z The Lunatics.
Z tego też tytułu poniżej możecie przeczytać wywiad z muzykami tejże grupy, Maciejem Mroczkiem oraz Kubą Kujałowiczem.

„Czwarta Rano” jest tytułem, który ewidentnie kojarzy się z jednym, z bardziej znanych kawałków Dezertera. Celowy „zabieg marketingowy” czy też całkowity zbieg okoliczności?


Maciek: Całkowity zbieg okoliczności. Znam tę piosenkę, bo pochodzi z płyty, której słuchałem poznając ten zespół, ale poza tym, żadnych punktów stycznych pomiędzy naszą płytą, a utworem Dezertera nie widzę.

Kuba: Myślę, że gdyby przyszło nam do głowy, że ktoś może skojarzyć tytuł płyty
z piosenką Dezertera rozważylibyśmy zmianę tytułu.

Kolejne pytanie „porównawcze”, tym razem dotyczące innej kapeli – skojarzenia nasuwają się same. Jak wygląda sprawa podobieństwa do Happysad? Niezbyt przychylny stosunek do różnego rodzaju opinii w sprawie waszego zespołu da się wyczuć na płycie. Jest to odpowiedź na jakąś niezbyt miłą opinię czy wyjście naprzeciw takim porównaniom? Nie ukrywam, że pewne partie gitarowe wywołują skojarzenia wobec stylu grania w Happysad.

Maciek: Nic nie mamy do zespołu Happysad, natomiast tekst, o którym mówisz dotyczy porównań naszego grania do tej kapeli, co jak sądzę wynika z tego, że każde granie z gitarą na delikatnych przesterach, zamiast ściany dźwięku, polskim odbiorcom kojarzy się z Pidżamą Porno, albo Happysadem. Utwór otwierający płytę jest skierowany do wszelkiej maści recenzentów, którzy narzucają swoje, momentami mocno ograniczone, spojrzenie na opisywane zespoły. Jeśli teksty są polityczne to musisz się inspirować Clash, jeśli śpiewasz
o miłości to na pewno dlatego, że kochasz Grabaża etc. Jest na świecie wiele podobnych zespołów i trochę głupio jest czasem słuchać ekspertów od muzyki, którzy mają horyzonty ograniczone do tego, czego słuchali na prywatkach w liceum.

Kuba: To ironia. Cieszą mnie wszelkie opinie na temat tego co robimy, wszelki odzew jest mile widziany. Happysad to band, który mnie kompletnie nie interesuje podobnie jak większość współczesnych zespołów rockowych. Ale oczywiście zazdrościmy im rzeszy fanek, a zatem „Czwarta Rano” to najwyraźniej krok we właściwym kierunku.

Podział płyty na części poprzedzone słownym komentarzem był celowy, aby oddzielić kilka innych stylów grania, a może miał pokazać „dojrzałość” płyty wraz z kolejnymi utworami?

Maciek: Podział płyty jest jak najbardziej celowy, wynika z pomysłu na album. Miał się składać się z czterech odrębnych tematycznie części, które wspólnie tworzą jedną całość. Każdy kolejny dział to zbiór trzech związanych ze sobą tekstów, które tytuł tego działu podsumowuje. Nie zależało nam na tak rozumianej dojrzałości, tylko zrobieniu większej historii. Także stąd czwórka w tytule (czwartej) płyty. Jej poszczególne części są pogrupowane ze względu na tematykę tekstów, a nie stylistykę muzyczną. Podziały stylistyczne są, na szczęście dla nas, domeną ludzi z podziałami w głowie. My staramy się mieć głowy w miarę otwarte.

Kuba: Namawiam Maćka na rozwinięcie tej formuły. Mamy w planach płytę, na której nie będzie w ogóle muzyki tylko kilkuminutowe przemówienia.

Czy Zuzanna „Suzia” Kłosińska, która śpiewa najlepszy (wg mnie) utwór na płycie
– „Mnie już nie będzie” udziela się na co dzień w jakimś zespole? Czy tekst do utworu został napisany przez Nią czy przez Zespół?


Maciek: Tekst jest mój. Długo szukaliśmy jego wykonawczyni, bo ze względu na jego tematykę, dość jasne dla nas od samego początku było, że musi go zaśpiewać dziewczyna. Zuzia poradziła sobie z tym znakomicie. Na co dzień śpiewa swoje solowe utwory pod nazwą Suzia. Gorąco polecam!

Nie widzicie sprzeczności pomiędzy kawałkiem „Złote Przeboje”, gdzie mówicie
o sprzedawaniu się, a logiem (co prawda małym, ale jednak) „T-Mobile Music?


Maciek: Piosenka „Złote przeboje” jest w dużej mierze ironiczna, wiele z zawartych tam formułek to mantra powtarzana przez rezerwowych felietonistów od muzyki. „Sprzedawanie się” było kiedyś jednym z popularniejszych bzdetów. Zespół The Lunatics gra swoją muzykę do swoich tekstów, które nie są napisane pod niczyje oczekiwania, ani zapotrzebowania. Chcemy żeby to, co mamy do powiedzenia za pomocą naszych piosenek docierało do jak największej grupy odbiorców, więc współpraca z mediami wydaje się nam nie tylko potrzebna, ale wręcz oczywista.

Kuba: Naprawdę uważasz, że fakt objęcia płyty patronatem portalu muzycznego jest równoznaczne ze sprzedaniem się?

lunatics

Drugą stronę wkładki, cały obszar zajmuje jedynie logo zespołu. Myślicie, że któryś
z fanów będzie chciał przeznaczyć booklet na plakat ścienny? To chyba dość duże poświęcenie 🙂


Maciek: W cudownym świecie taniego xero, tego typu dylematy traktujemy z dużym dystansem.

Teraz kwestia okładki – te oczy z kapsli to nawiązanie do nazwy zespołu? Czy bardziej do tytułu, jeżeli już? Co chcieliście przez to wyrazić?

Maciek: „Lunatic” to po angielsku „szaleniec”, jeśli w tych oczach widzisz szaleństwo, to przypuszczam, że widzisz je słusznie. Autorem okładki jest Forin, postać dla polskiej sztuki okładkowej niezwykle istotna. Bardzo nam miło, że zgodził się na współpracę z relatywnie nieznanym zespołem. Nie podejmuję się szczegółowej interpretacji zamysłów artysty, natomiast odkąd zobaczyłem projekt, wiem, że doskonale pasuje on do klimatu całej płyty.

Chcecie być postrzegani jako kapela punkowa, czy wolicie raczej uniknąć zaszufladkowania w przyszłości?

Maciek: Chcemy być postrzegani jako dobry zespół. Szufladki są domeną ludzi, którym są one potrzebne do upraszczania świata. Mamy korzenie punkowe, gramy często numery punkowe, ale gramy też piosenki, które nie mieszczą się we współczesnej, dość wąskiej, definicji tej muzyki. I bardzo dobrze.

Kuba: Obecnie takie etykiety nie mają najmniejszego sensu, życie jest za krótkie. Muzyka to nie zabawa, to jest coś cholernie poważnego. Nie interesują mnie żadne kompromisy. Mam to szczęście i nieszczęście, że (nawiązując do jednego z Twoich poprzednich pytań) się nie sprzedałem, a zatem robię w muzyce tylko to na co mam ochotę.

Czy wybór Fonografiki jako wydawcy był planowany, czy raczej to ta wytwórnia sama zaproponowała Wam wydanie ostatniej płyty? Z tego, co udało mi się dowiedzieć do tej pory wydawaliście płyty u wydawców, którzy jednoznacznie kojarzyli się z graniem około punkowym.

Maciek: Fonografika przedstawiła najbardziej konkretne warunki współpracy, a nam zależało na spróbowaniu współpracy z kimś nowym. Bardzo dziękujemy za zaufanie, jakim obdarzył nas Jimmy Jazz Records, czy wcześniej Pasażer. Tym niemniej chcemy zobaczyć jak wyjdzie kooperacja z kimś innym. Póki co jesteśmy z niej bardzo zadowoleni.

Przejdźmy teraz do pytania niezwiązanego z konkretnie tą płytą. Czy jesteście za tym, żeby utwory były bezpłatnie udostępniane w sieci, płyta była sprzedawana po kosztach, a zespół zarabiał głównie na koncertach, czy preferujecie raczej starsze podejście
– sprzedaży płyty w taki sposób, aby istniała możliwość chociażby zarobienia na przysłowiowe struny (zakładając, że są jeszcze tacy, którzy kupują od czasu do czasu płyty).


Maciek: Płyt nie kupuje się w Polsce, głównie dlatego, że słabo u nas z odpowiedzialnością konsumencką, czyli świadomością zależności pomiędzy pieniędzmi wydanymi na muzykę,
a szansą aby ta muzyka była dalej tworzona. Jak na czterdziestomilionowe społeczeństwo, nakłady polskich płyt są żałosne, ale nie sądzę, żeby ani ten wywiad, ani jakiekolwiek żale innych muzyków, mogły coś zmienić. Polak lubi mieć po taniości, a najlepiej za darmo. Naszym ideałem biznesowym jest udostępnianie piosenek za darmo, ale aby to się mogło stać, musimy też pogadać ze studiem nagraniowym, żeby było za darmo, sprzedawcami sprzętu, żeby zamiast sprzedawać, zaczęli go rozdawać etc. Koncerty są miłym dodatkiem do tego wianuszka, ale nie pokrywają wspomnianych kosztów, które zespoły takie jak nasz, ponoszą
z własnych, czyli prywatnych funduszy.

Kuba: Ja akurat kupuję sporo płyt, od lat wydaje na nie właściwie każdy wolny grosz. Jako odbiorca jestem bardzo przyzwyczajony do koncepcji albumu jako całości, do tradycyjnych nośników i pewnego misterium, z którym wiąże się słuchanie muzyki. Natomiast wydaje mi się, że tak pojmowany rynek fonograficzny jest nie do uratowania. Tak po prostu jest i już.

Teraz trochę humorystycznie. Jak to mawiają „niejednemu psu burek”… Słynni
z krajowej mega telenoweli bracia Mroczkowie to Twoi krewni?


Maciek: Nie. Ale ponieważ próby grania rokenrola podejmowało wielu polskich celebrytów, więc i oni mogą spróbować. Poprzeczka nie wisi zbyt wysoko.

Kuba: Bracia Mroczkowie rapowali. Widziałem to kiedyś w telewizji. Było to oczywiście lepsze niż The Lunatics, ale tylko trochę.

Po wydaniu płyty zapewne będziecie chcieli rozpocząć jej promocję na żywo – jak przedstawiają się Wasze plany koncertowe?

Maciek: Dopinamy ostatnie plany koncertowe na końcówkę tego roku, więcej informacji znajdziecie na naszej stronie (www.thelunatics.pl) lub profilu FB (www.facebook.com/4lunatics). Zapraszamy!

Traktujecie granie koncertów w kategorii wyjazdów od czasu do czasu, hobby, czy raczej porzuciliście codzienne zajęcia, żeby skupić się głównie na graniu? Taki moment w związku z coraz to większym rozwojem każdego z zespołów radzących sobie na scenie w końcu nadchodzi. Jak jest u Was?

Maciek: Koncerty to dla nas przede wszystkim frajda, okazja do spotkania z nowymi ludźmi, ciekawych rozmów, wreszcie oderwania od codzienności w gronie ludzi, którzy nawzajem się lubią. Zespół bardzo nas angażuje czasowo, momentami na poziomie drugiego etatu, ale nie jest naszą pracą.

Kuba: Niestety jeszcze nie porzuciłem codziennych zajęć, ale skupiam się głównie na graniu 😉

Macie jakiś „festiwal marzeń” albo kapelę, z którą najbardziej chcielibyście kiedyś zagrać?

Maciek: Chciałbym zagrać przed The Clash, ale to aktualnie chyba niemożliwe. Ciekawym doświadczeniem mogłoby być zagranie na jakimś festiwalu techno.

Jaki do tej pory zagraliście największy koncert? Wolicie grać w mniejszych salach, czy też lepiej się czujecie na większych imprezach?

Maciek: Lepiej czujemy się na dobrych koncertach, chociaż klimat koncertów klubowych jest często bardziej intymny. Ale równie fajnie grało się na Jarocinie, jak i podczas małych koncertów dla kilkudziesięciu osób. Atmosfera koncertu jest zależna od wielu czynników, pojemność sali jest tylko jednym z nich.

Kuba: Najlepiej się czuję jak jest fajnie, niezależnie od czasu i miejsca akcji.

Niedawno w Poznaniu skutecznie zablokowano występ Behemoth. Wiem, to nie Wasze klimaty muzyczne, ale być może masz wyrobione zdanie na ten temat?

Maciek: Znowu i znowu, nasze klimaty muzyczne to klimaty dobrej muzyki. Kropka. Sprawa z odwołaniem koncertu Behemotha jest złożona. Po pierwsze, właściciel sali ma prawo dowolnie wybierać wykonawców, którzy w niej mają wystąpić. Po drugie, doskonale wiedział godząc się na występ Behemoth, że raczej nie będzie miał do czynienia z zespołem oazowym, ale wystraszył się ognia piekielnego i foszka ze strony facia w czarnej sukience. Standard. Po trzecie, jeśli ktoś traktuje serio teatr, jakim jest ten zespół i naprawdę obawia się propagandy satanistycznej, to może lepiej, żeby zajął się kółkiem brydżowym, niż organizacją koncertów rockowych, bo nawet na nie jest za głupi. Po czwarte, oficjele, nie tylko w Poznaniu, rozmawiają z przedstawicielami środowisk katolickich z pozycji kolan, nawet gdy nie są na mszy. I wreszcie, chyba najważniejsze, w Polsce dość często pokutuje małomiasteczkowa mentalność, która kończy się traktowaniem sztuki w sposób dosłowny, jak choćby
z nieszczęsnym Olbrychskim tnącym zdjęcia na wystawie.

Kuba: Zespół Behemoth jest super. Mnie najbardziej cieszy, że ktoś naprawdę uważa tych typów za satanistów, ktoś uważa, że ten komiks jest na poważnie. To jest właściwie prawdziwe zwycięstwo satanizmu nad zdrowym rozsądkiem. Ave!

W jaki sposób spróbowałbyś zachęcić sympatyka progrocka do sięgnięcia po Wasz nowy krążek?

Maciek: Nie zachęcam sympatyka progrocka do sięgnięcia po nasz nowy album. Zachęcam za to każda osobę, która ma otwartą głowę i jest ciekawa muzyki niekoniecznie jednolitej stylistycznie.

Kuba: Uważam, że płyta „Mrowisko” zespołu Klan to jest jedna z 5 najlepszych polskich płyt. Pozdrawiam fanów progrocka.

Dzięki za wywiad!

Dzięki!

Pytał: Rafał Dercz

Dodaj komentarz