„Zawsze uważałem, że wolność wyboru jest najważniejsza i nadal
podtrzymuję to stanowisko. Każdy z utworów teraz to do pewnego momentu
burza mózgów. Oczywiście zostawiłem dla siebie decydujący głos, ale
ludzie, z którymi gram, zawsze trafiają w sedno moich muzycznych
poszukiwań” – The Black Water Panic Project w tym roku prezentuje się z
zupełnie nowej strony. Świeży skład pod industrialną batutą lidera
Nightmare Animal prze do przodu w pracy nad zupełnie nowym materiałem,
którego przedsmak mieliśmy okazję niedawno usłyszeć. Co dalej?
Widziałeś najnowszy singiel Rammstein? Co o nim myślisz?
A co może myśleć taki biedny żuczek, jak ja o prawdziwym gigancie
obecnym na scenie od kiedy pamiętam?(śmiech) Muzyka? Bomba. Tekst?
Jeszcze lepiej, Till Lindemann jak zawsze celnie i bezkompromisowo
punktuje przywary narodu niemieckiego i obnaża jego prawdziwe,
niewygodne oblicze “sprawców”, od którego nacja ta stara się odejść.
Klip? Mistrzostwo i perfekcja, począwszy od scenariusza przez dobór
aktorów, stylizacje, po typowo filmowe zdjęcia i montaż. Jestem pod
nieustającym wrażeniem genialności tego zespołu i sztabu ludzi, którzy
za nim stoją i mam nadzieję, że chociaż raz w życiu będzie mi dane
zrobić produkcję z takim rozmachem. Uwielbiam Rammstein. Nic dodać, nic
ująć.
Jak oceniasz obecną kondycję sceny industrialno-metalowej w kraju i na świecie?
Naprawdę nie wydaje mi się, żebym był w stanie obiektywnie to ocenić.
Mogę jedynie napisać o swoim odczuciu na ten temat, a raczej nie myślę o
tego typu rzeczach, bo nie mam na to czasu, jestem zbyt zajęty
tworzeniem, więc nie mam jakiegokolwiek zdania na ten temat, zarówno na
temat ubogiej sceny rodzimej, jak i wymierającej sceny światowej.
Osobiście słucham zespołów z tego nurtu, ale są to zazwyczaj stare
rzeczy, które już dawno temu przestały być popularne. Wszystko ginie
przykryte falą stęchłego popu i pseudo hip hopu. To nie jest komercyjny
gatunek.
Skąd w ogóle wzięła się Twoja fascynacja elektorniką? Jak wyglądały początki The Black Water Panic Project?
Moja fascynacja elektroniką wzięła się prosto ze studia mojego
“starszego brata”, w którym jako szczeniak spędzałem dużo czasu patrząc,
jak pracuje nad kolejnymi płytami Artro, SGU oraz wielu innych.
Słuchałem od dzieciaka takiej muzyki, uwielbiałem NIN, Zombiego,
Machines of Loving Grace, Stabbing Westward, Fear Factory, Mansona, czy
Ministry… Kiedy byłem już w momencie mojego życia, że mogłem sobie
pozwolić na zabawki służące do produkcji tego typu muzyki i szkoły,
które ugruntowały moją wiedzę na temat produkcji muzycznej, po prostu
zacząłem to z marszu robić. Był to sposób ucieczki przed rzeczywistością
i problemami dnia codziennego, które w tamtym czasie były dość
przytłaczające. Nie będę rozwodził się na temat szczegółów, bo tego typu
pytania pojawiają się w każdym wywiadzie, którego ostatnio udzielam,
czy to w kraju, czy zagranicą, powiem tylko jedno: jeśli nie miałbym
tego robić, to pewnie moje życie nie ułożyłoby się w sposób, który mi to
umożliwił (śmiech).
The Black Water Panic Project A.D. 2019 to istotne zmiany. Masz nowy, żywy skład. Trudno było go skompletować?
Praca z ludźmi jest zawsze trudna. Wybujałe ego wielu osób zazwyczaj
rozbija się o mnie. Jest jeszcze trudniejsza, gdy jesteś dobrym
tatuatorem i musisz nauczyć się, że większość ludzi chce cię po prostu
wykorzystać. Tak, było trudno, musiałem pożegnać się z kilkoma osobami,
kilka innych osób poznałem, ale bilans wyszedł dodatni, teraz mam skład,
który jest zaangażowany w granie, któremu robienie muzyki sprawia
frajdę i którego nie muszę zmuszać do niczego, bo sami ciągną do tego,
żeby robić muzę. Nie zamieniłbym ich na żaden inny line up. Bardzo
dobrze spędza się z nimi czas na próbach i w studiu nagraniowym.
Zobaczymy, co przyniosą trasy (śmiech).
Jednak to nadal Ty nadajesz tempa wszystkiemu, tak? Ty jesteś autorem całej muzyki?
Jestem autorem aranżacji, a nie całej muzyki. To taka drobna różnica.
Układam główną melodię na klawiszach, buduję całość i zostawiam miejsce w
equalizacji na kolejne elementy pochodzące od innych instrumentalistów.
Nie narzucam, co mają grać, określam tylko dość dokładnie ramy, w
których ma się to odbywać. Pracujemy wspólnie nad tymi częściami. Zawsze
uważałem, że wolność wyboru jest najważniejsza i nadal podtrzymuję to
stanowisko. Każdy z utworów teraz to do pewnego momentu burza mózgów.
Oczywiście zostawiłem dla siebie decydujący głos, ale ludzie, z którymi
gram, zawsze trafiają w sedno moich muzycznych poszukiwań.
Pracujecie nad nową płytą, jaki album chcesz nagrać?
Nie zamykam się żadnym określeniem pt. “chcę nagrać taki to a taki
album”. Nie lubię narzucać sobie żadnych granic. Chcę grać to co czuję, a
czuję, że nie muszę robić nic, na co nie mam ochoty. Przywilej wolnego
Twórcy. Całość tekstowej strony albumu opowiada o przemianie, jaka
następuje w człowieku po odstawieniu używek i skoncentrowaniu się na
rozwoju fizycznym, który był do tej pory w moim przypadku mocno
zaniedbany. Poza tym uważam, że temat sportu i detoksu jest jak
najbardziej ponadczasowy i dotyka wielkiej grupy młodych ludzi, więc
staram się to wszystko zebrać w jedno i wywrzeszczeć swoje myśli w
mikrofon.
Kiedy płyta będzie dostępna?
Singiel z niej jest dostępny już teraz, jako dodatek do ostatniego
numeru Musick Magazine oraz na kanałach TheBWPP dostępnych na
internecie. Cały album powinien być gotowy już na jesień 2019/ zimę
2020. Nie spieszymy się zbytnio, pracujemy za to systematycznie i cały
czas dokładamy kolejne warstwy do istniejących już pilotów tego
wydawnictwa.
Masz już jakieś pomysły na okładkę tego wydawnictwa?
Obiecałem komuś, że będzie to coś namalowanego przeze mnie najpierw na
płótnie, o ile znajdę na to czas (śmiech). Mam kilka pomysłów, a kiedy
już będziemy blisko daty zakończenia pracy nad nagraniami wybiorę jeden i
rozmaluję go w swojej pracowni na dużym formacie. Bez pośpiechu. Całość
musi być idealna.
Czy album będzie kontynuacją tego, co zaprezentowałeś na najnowszym singlu „Church ov Iron”?
Tak, całość krążka będzie “power tripem” z jedną tylko balladą, bez
negatywnego przekazu, bez zahaczania o tematy religijne, bez zahaczania o
tematy drażliwe. Ten album ma motywować do działania na sali
treningowej, więc nie spodziewajcie się na nim klimatów z poprzednich
wydawnictw. Szybko, ostro i do przodu, nie ma czasu na oglądanie się
wstecz.
Planujesz krążek wydać sam czy przez wytwórnię?
„Church ov Iron” będzie wydany przez mój własny label, który udało mi
się obronić przed światem. Znajdzie się na iTunes, Spotify, Tidalu i tym
podobnych platformach, co w dzisiejszych czasach jest już ważniejsze
od fizycznych kopii. Album wyjdzie jako fizyczny CDek dla kolekcjonerów w
naszym rodzimym Musick Magu, tak, jak wyszedł singiel. Ostatnio
niemieckojęzyczny Orkus Magazine wyraził chęć współpracy przy wydaniu
całego krążka, więc to chyba mi starczy(śmiech). Obie gazety są dość
poczytne, więc nie narzekam. Nie pcham się do wielkich wytwórni, nie
czuję takiej potrzeby.
Co z koncertami?
Będą. Dajcie się tylko do nich przygotować, proszę. Nie jest łatwo zgrać
wszystko z elektroniką na żywo, ale robimy to i już niedługo będziecie
mogli zobaczyć “live, ale w studio”, a potem pewnie jakiś odjechany show
w którymś z warszawskich klubów.
Dziękujemy za rozmowę.
Również dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że nie będzie to nasza ostatnia wymiana myśli. Dobrej Nocy.