Kiedy świat obiegła wieść o nowym zespole Wojtka Szadkowskiego, wszyscy zaczęli zastanawiać się kim jest osoba, która pojawiła się za mikrofonem, ale i co przyniesie płyta „Rivers Gone Dry”. Oparliśmy się zatem przed zaadresowaniem pytań dotyczących STRAWBERRY FIELDS do Wojtka… W zamian za to zaciekawić naszych czytelników powinna rozmowa z Robin – wokalistką zespołu
Skąd pomysł na pseudonim – „Robin”?
Bardzo podoba mi się dwuznaczność tego imienia, bo to imię męskie i żeńskie. Sprawdza się to znakomicie zwłaszcza na chatach internetowych, gdy chcesz normalnie z kimś pogadać i nie być zarzucanym niesmacznymi tekstami. Tak właśnie powstał ten pseudonim. Dla potrzeb chatu, na którym zwykłam bywać. Przyzwyczaiłam się do niego i tak już zostało.
Czy możesz nam coś powiedzieć o sobie? O swoich wcześniejszych doświadczeniach muzycznych?
Będąc w szkole podstawowej uczyłam się grać na pianinie i flecie poprzecznym. Szło mi trochę opornie, bo trzeba było dużo ćwiczyć, a jak wiadomo z tym najtrudniej 😉 Za dużo było w tym matematyki. Kilka lat później o wiele większą pasją zapałałam do śpiewania. Tu z ćwiczeniem o każdej porze dnia nie miałam problemu. Takiego problemu nie mam również obecnie 😉 Założyłam swój pierwszy zespół rockowy. Myślę, że staraliśmy się grać gotyckiego rocka. Jednocześnie chodziłam na warsztaty poezji śpiewanej. Trudno mi było jednak połączyć te dwa odmienne gatunki, tak więc zarzuciłam je oba, przez lata później szukając wspólnego mianownika. Taki wspólny mianownik udało mi się znaleźć dopiero dzięki Wojtkowi Szadkowskiemu, w którego muzyce odnajduję rockowy pazur i dramaturgię.
Jak doszło do Twojej współpracy z Wojtkiem Szadkowskim?
Wojtek któregoś dnia po prostu zapytał podczas spotkania towarzyskiego, praktycznie nie słysząc mnie wcześniej, czy chciałabym śpiewać w jego nowym zespole. Spadło to na mnie jak gwiazdka z nieba. Jak się okazuje takie rzeczy się zdarzają. 😉 Wojtek nie wiedział, że śpiewałam. Kierowało nim albo przeczucie, albo szaleństwo, albo to i to. 😉 Według mnie poczuł we mnie pasję do muzyki zbliżoną do jego.
Skąd pomysł na nazwę zespołu? Przyznasz, że jest dość nietypowa i zaskakująca.
Dlaczego nietypowa? Bo kojarzy się z The Beatles? 😉 No dobrze. Pomysł na nazwę był Wojtka. Po prostu nazwa ta podobała mu się i miał do niej sentyment. Staraliśmy się znaleźć inną, ale nic nie pasowało do nas i tego, co robimy, tak więc „musiała” zostać ta.
Powiedz, czy materiał na album Strawberry Fields był pisany specjalnie na potrzeby debiutanckiego wydawnictwa, czy może to pomysły z archiwów Wojtka Szadkowskiego?
To nowy materiał napisany specjalnie na potrzeby Strawberry Fields. Na początku na próbę dostałam coś do zaśpiewania z archiwów Wojtka. Te próbki zainspirowały go do dalszego tworzenia. Wiedział, że chce skomponować coś pode mnie. Doskonale mnie wyczuł i w tym co stworzył znalazłam wszystko co mnie fascynuje w muzyce
Nakręciliście teledysk. Dlaczego wybór padł właśnie na „Moon”?
Długo nie mogliśmy się zdecydować, do którego utworu nagrać pierwszy
teledysk. Wybór był o tyle trudny, że utwory są bardzo zróżnicowane.
Moon nie odzwierciedla charakteru zespołu, ale jest bardzo radiowy,
neutralny i wpadający w ucho, a z drugiej strony trochę dziwny. Taka
jest nasza muzyka, wpadająca w ucho i trochę dziwna.
Jak należy traktować Strawberry Fields? Jest to projekt czy regularny zespół?
Oczywiście jak regularny zespół, cokolwiek to znaczy. Mamy próby, koncerty, pracujemy nad kolejna płytą.
Czy uważasz, że dobrym pomysłem było wydawanie debiutu
Strawberry Fields niemal w tym samym czasie co nowy krążek Satellite?
Porównania chyba będą nieuniknione?
Wydanie SF i Satellite prawie w tym samym czasie nie było zamierzone.
Działania te zbiegły się. Nie uważam jednak by miało to większe
znaczenie. Myślę, że jedynym problemem może być obciążenie czasowe
Wojtka, ale jak wiadomo chłopak lubi mieć co robić. SF i Satellite to
dwa różne zespoły pod względem muzycznym i charakteru. Trudno jest
porównywać całkiem odmienną muzykę, dwa różne wokale, bo i po co?
Planujecie może jakąś trasę koncertową promującą „Rivers Gone Dry”?
Jesteśmy w trakcie planowania. Jeśli nie wyjdzie z tego trasa, to przynajmniej sporo koncertów w kraju i za granicą.
Zagraliście koncert akustyczny. Nie myśleliście o rejestracji i wydaniu takiego setu w formie Ep?
Pomysł na koncert akustyczny w Empiku był spontaniczny i kierowany
możliwościami Empiku. Przystaliśmy na taką propozycję, bo sami
chcieliśmy się przekonać jak zabrzmimy w tej formie. Już na próbach
byliśmy zachwyceni tym nowym efektem. Myślę, że nagranie akustycznej
płyty byłoby świetnym pomysłem i możliwym do zrealizowania.
Czy możemy liczyć na wydanie na DVD koncertów Strawberry Fields?
Też na to liczymy 🙂
Jak czujesz się jako jedyna kobieta w zespole? Czy czujesz na
sobie presję związaną z byciem osobą, która jest głównym elementem
rozpoznawczym Strawberry Fields?
Jeśli chodzi o presję, to jedyną presję jaką czuję to czasowa, ale tak
serio, jedyna kobieta w zespole, też zależy w jakim, ma całkiem dobrze.
Jak na obecną chwilę, czuję, że każdy obchodzi się ze mną jak z jajkiem.
I to jest super! Ale myślę, że będzie tak do czasu 😉
Dziękuję za wywiad i pozdrawiam w imieniu czytelników Rock Area.
I ja dziękuję. Pozdrawiam Was 🙂
Pytania: Piotr Spyra