STEVE HOGARTH

h 2017 - AM Forker

STEVE HOGARTH, wokalista Marillion, pojawi się w naszym kraju w grudniu ze specjalnym, świątecznym solowym koncertem. To nie pierwsza jego trasa tego typu, ale jeśli myślicie, że wiadomo czego się po niej spodziewać… cóż jak się okazuje, tego nie wie nawet Steve.


Zdzwoniliśmy się po to żeby pogadać o twojej solowej twórczości, ale czy w trakcie możemy pogadać o Marillion?

Nie mam nic przeciwko – dawaj!

Niedawno grałeś koncerty wakacyjne, kolejne są w planach na październik. Później mała przerwa w listopadzie a później znów pojawisz się w trasie najpierw w Polsce następnie w U.K. czy przygotowałeś zupełnie inny set na te grudniowe koncerty? Wydaje się że klimat jest z grubsza inny.

Właściwie to nie posługuje się setem jako takim. Przyjeżdżam bez setlisty i tworzę ją na bieżąco. Zazwyczaj podczas prób ogrywam cztery razy więcej piosenek niż jestem w stanie zagrać na koncercie i czasem też podczas soundchecku dochodzę do wniosku że, ok – to dzisiaj będzie brzmiało dobrze, to ładnie pasuje. Z tymi występami solowymi to właściwie nie jest tak jak z koncertami… chodzi tutaj bardziej o komunikację z publicznością swego rodzaju eksperyment. Lubię więc pogadać z publicznością, publiczność rozmawia ze mną, a podczas świątecznych koncertów zazwyczaj stawiam na scenę choinkę ze światełkami, zachęcam ludzi by przynosili bombki, żeby wchodzili na scenę i wieszali je na choince pomiędzy utworami. A jeśli to robią, daje im shota tequili i zazwyczaj uścisnę im rękę, przedstawię publiczności – to zupełnie inna sprawa niż to co robię z zespołem. Zaletą tego, że grasz kompletnie sam jako artysta solowy jest to, że możesz zrobić cokolwiek ci się spodoba. W dowolnym momencie mogę np. w trakcie utworu znudzić się nim, przerwać go i zacząć grać inny. Jestem znany z tego że tak robię. Albo np. przerywam granie i mówię – „pogadajmy”, albo czytam coś z mojego dziennika, albo mogę zarecytować jakieś teksty zamiast je śpiewać. Mam też okazję grywać covery innych artystów i często to robię. Czasami śpiewam świąteczną kolędę, jeśli to czas świąteczny. Jeśli chodzi o ten grudniowy koncert, nikt nie wie co będę na nim grał, nawet na tą chwilę ja sam nie wiem. To się po prostu stanie, kiedy wejdę na scenę i będzie to unikalne.

Wspomniałeś że śpiewałeś kolędę świąteczną „Cicha noc”. W Polsce śpiewałeś po polsku, a zauważyłem też, że zdarzyło ci się to śpiewać po niemiecku w Niemczech. Czy któraś z tych wersji była szczególnie trudna dla ciebie do zaśpiewania?

Nie, niespecjalnie. To właściwie nie jest długa piosenka zdarza się że śpiewam tylko pierwszy wers.

(Śmiech)

Oczywiście po polsku było mi ciężko ale nawet nie musiałem uczyć się zrozumienia słów, właściwie musiałem nauczyć się ich brzmienia, zapisałem je fonetycznie abym mógł je prawidłowo wypowiedzieć. To było w sumie dość proste.

Zauważyłem że w twoich poprzednich setach było sporo piosenek Marillion ale wydaje mi się, że publiczność która pojawia się na twoich solowych koncertach to są raczej zagorzali fani twojej twórczości solowej. Czy nie uważasz, że oczekiwaniem publiczności byłoby usłyszenie większej ilości twoich solowych kawałków a nie kawałków Marillion?

Tak właściwie to nie nagrałem aż tak dużo solowych płyt. Znaczy wiesz, no nagrałem „Ice cream genius” i solo często gram „Dreams”, „Dinozaur” i bardzo lubię „Cage”. Bywało też, że grałem „Water” [nazwy skrócone przyp red.]. Okazyjnie grywałem kawałki z albumów które nagrałem z Richardem Barbieri i myślałem o tym, żeby ze dwa kawałki z tych płyt grywać, ale kawałki które robiłem z Richardem są dźwiękowo tak dziwne, że bardzo trudno je odtworzyć tylko za pomocą pianina i głosu. Wydają się zbyt dziwne by je grać, ale zawsze jest możliwość ich reinterpretacji albo recytacji słów. Są takie opcje, ale tak jak wcześniej wspomniałem wszystko zależy od klimatu kiedy wychodzę na scenę i w jakim nastroju jest publiczność. W sumie przecież często gram utwory na życzenie. Ludzie wykrzykują jakiś tytuł i jeśli jest możliwość bym taki zagrał, po prostu to robię

Komponujesz bardzo osobistą muzykę ale w czym czujesz się najlepiej? Czy wolisz zabawiać czy raczej poruszać swoją publiczność ?

Oryginalnie kiedy zaczynałem grać koncerty solowe grałem je w słuchawkach i uważałem te występy za bardzo wewnętrzne doznanie, zupełne przeciwieństwo rozrywki. Z czasem to odeszło. Obecnie w dalszym ciągu, może nie tyle mowa o rozrywce co jakieś interakcji z każdym. W mojej muzyce chodzi o to, że jest to jakaś wewnętrzna rzecz, zawsze osobista, czasami kwestia zwierzenia się, tak w sumie to mam nadzieję że ludzie dobrze bawią się tą formułą . Chyba nie jestem najlepszym zabawiaczem ale jestem bardziej taką osobą, która bardzo lubi dobrą rozmowę.

Żyjemy w interesujących czasach najpierw COVID i izolacja, obecnie wojna w Ukrainie. Jak to wypływa na ciebie jako artystę? Czy możemy spodziewać się, że niektóre z tych tematów pojawią się w twoich przyszłych u tworach ?

Myślę że to prawdopodobne, ale tak do końca nie wiem . W następnym roku zaczynamy pracę nad nową płytą Marillion, początek roku spędzimy w studio jammując. Następnie wiosną i latem będziemy pisać materiał, a jesienią powinniśmy go nagrać. Więc być może będziemy mieli płytę albo do końca roku, a jeśli nie – to najprawdopodobniej na początku 2025 r. Kiedy robiliśmy poprzednią płytę, nie miałem intencji pisać o pandemii, ponieważ zdawałem sobie sprawę, że każdy artysta na Ziemi będzie o tym pisał. Byłoby to po prostu nudne. Obiecałem sobie że to będzie ostatnia rzecz o której napiszę… i nie dotrzymałem tej obietnicy. Tak w sumie sporo tej płyty jest o pandemii. Powodem dla którego tak się stało, jest po prostu moment w którym się znaleźliśmy ,taka była planeta Ziemia w tym czasie. I by wyrazić siebie szczerze nie mógłbyś uniknąć referencji, czy mówienia o tym, bo taka była rzeczywistość. A później, kiedy już wydaliśmy album, nastąpiła „specjalna operacja militarna” w Ukrainie ha ha [wypowiedziane z przekąsem przyp. red] i nie wydaje się by się szybko zakończyła. Chociaż mam taką nadzieję i chciałbym zobaczyć wolną Ukrainę i Rosjan powracających do Rosji, ale nie wydaje się, żeby się do tego szykowali. Ta wojna na pewno będzie trwać a my na pewno będziemy obok pisząc nowy album, jeśli więc nie będę się odnosił do wojny samej w sobie, na pewno będę odnosił się do tego gdzie my znajdujemy się w świecie w tym momencie. Problemem jest przecież sytuacja klimatyczna, wojna w Europie i pewnie jeszcze jakaś pandemia pojawi się w międzyczasie. Przecież to równie prawdopodobne. Myślę że COVID był tylko zapowiedzią rzeczy które nas czekają, które nawet mogą być gorsze. Faktycznie żyjemy w bardzo interesujących czasach, również technologicznie. I kiedy rozwijają się inteligentne komputery to jest trochę przerażające. Żyjemy w czasach, kiedy są dobre powody aby być pesymistycznym, ale też są dobre powody by być optymistą. Cała ta moc komputerów i to co z nim się wiąże, jak przyrasta jej moc i możliwości, robi się coraz bardziej inteligentna. Dopiero co wczoraj w Stanach wylądowała kapsuła z pyłem zebranym z asteroidy, co jest niesamowite. Wylądowała delikatnie… naukowcy byli w stanie wziąć ładunek do laboratorium. To nieprawdopodobne, że obecnie jest to możliwe. Niewyobrażalne w czasach kiedy byłem dzieciakiem. Stopień zmian jest kolosalny. To wszystko łączy się w mojej głowie i na pewno coś znajdzie odzwierciedlenie w muzyce, ale w jaki sposób? Naprawdę nie wiem.

Gdzieś wyczytałem że nie masz czasu słuchać muzyki, ale co z twoją własną muzyką. Czy oprócz typowych prób czy przygotowań do koncertów, czy czasami wracasz do płyt Marillion, albo swoich solowych płyt by posłuchać ich po prostu dla przyjemności?

Nie. Tylko po to, żeby zauważyć co w nich jest nie tak. W ogóle ich nie słucham. Jeśli moja żona, albo moje dzieciaki słuchają muzyki muszą być przygotowani na to, że kiedy przejdę przez drzwi muszą ją wyłączyć, bo inaczej ja to zrobię. Sporo muzyki wydaje mi się niewygodne do słuchania. Szczerze mówiąc… ponieważ zazwyczaj widzę jak ona była zrobiona, albo skąd została skradziona. Słyszę wszystkie triki. Więcej przyjemności czerpie zatem z muzyki której nie rozumiem np. nie rozumiem dub-reggae. Nie rozumiem też muzyki arabskiej czy indiańskiej, wolę więc słuchać czegoś takiego i reagować na to bez myślenia, jak to było zrobione albo jaki to patent rytmiczny albo jaki jest założony kompresor. Z kolei z takim dub-reggae jest trochę inaczej. Nie byłbym w stanie tego grać. Sposób w bębnienia w tej muzyce jest całkowicie inny, tak samo jeśli chodzi o dźwięki. Dlatego też ewentualnie lubię tego słuchać.

Wspomniałeś że Marillion będzie pracował nad płytą od początku roku ale czy macie już zabookowane w międzyczasie jakieś koncerty.

Jedyne co jest pewne, to że zagramy coś w listopadzie – kilka koncertów w Europie i ze dwa Wielkiej Brytanii. A w przyszłym roku mam w planie jedynie zagrać ponownie na Cruise To The Edge. To jest rejs na statku, który należy do grupy YES. Co śmieszne YES już więcej tam nie występuje… Wydaje mi się, że nawet jesteśmy headlinerem. Ja dosyć sporo czerpie z tego radości, bo na tej Łodzi jest mnóstwo różnych zespołów. Zazwyczaj coś, co sam chce zobaczyć. Niby jest sporo zespołów progresywnych, którymi aż tak bardzo nie jestem zainteresowany, bo osobiście niewiele słucham takiej muzyki, w przeciwieństwie do innych członków zespołu. Ostatnie dwa razy kiedy tam graliśmy, bardzo podobał mi się występ Adrian Belew Power Trio. To warto było zobaczyć. To w sumie bardziej impreza towarzyska. Można wpaść tam na Steve’a Hacketta czy Nicka Beggsa. Zazwyczaj to jedyna okazja żeby się z nimi spotkać. Bardzo miło jest spotkać się z ludźmi w barze, atmosfera na tej łodzi też jest świetna. Owszem jest intensywnie, ale wszystko bardzo w dobrej naturze. Kiedy idę się przejść ludzie często podchodzą po autografy, zrobić sobie zdjęcia, więc to jest dość intensywne, no ale taka jest tego natura. Jeśli nie masz na to ochoty zawsze możesz się schować w kabinie. Ja w sumie to lubię, zresztą to tylko 4 czy 5 dni.

Kilka tematów o których chciałem pogadać w następnych pytaniach już poruszyliśmy, także bardzo dziękuję za twój czas i mam nadzieję że będzie okazja pogadać chwilę w Łodzi 7 grudnia – więc do zobaczyska.

Jasne! Wpadnij – postawię ci piwo.

Pytał: Piotr Spyra

Dodaj komentarz