W tym roku chyba dźwięki żadnego debiutanta nie wywarły na mnie tak
ogromnego wrażenia. Formacja Sorry Boys zadebiutowała niedawno
niezwykłym, klimatycznym krążkiem „Hard Working Classes”, który już
zbiera ciepłe recenzje. Na pytania dla naszego serwisu odpowiedział
Tomasz Dąbrowski, gitarzysta zespołu.
Nie mogę nie zacząć od tego pytania – gdzie wyście byli jak Was nie
było? ;-)) Sorry Boys jawi się niczym objawienie na naszej scenie…
Zwykle tak to bywa, gdy zespół do momentu oficjalnego wydania pierwszej
płyty koncentruje się na zaznaczeniu swojej obecności, przynosi to
wymierne korzyści, lecz na chwilę. Ponieważ nadal nie ma, tzw.
wizytówki, czyli wydanej płyty. W momencie, gdy nagrywasz ją, podpisując
kontrakt z wytwórnią, z której zawsze chciałeś się wywodzić i zaistnieć
i na domiar tego szef wytwórni jest dumny z podpisania kontraktu z
takimi artystami jak my, komentując fakt jako wydarzenie, to możemy
określić to jako dzień szczęścia :-).
Powstaliście w roku 2006, ale na płytę przyszło nam czekać długie
cztery lata. W międzyczasie zdobyliście kilka nagród i ciężko mi pojąc
jak to się mogło stać, że tak interesujący zespól na swój debiut musiał
czekać tak długo.
Zespół kształtował się przez te 4 lata, To fakt – docieraliśmy się dość
długo. Najbardziej intensywne i owocne były ostatnie dwa lata.
Poczuliśmy, że mamy wypracowany styl i brzmienie zespołu, więc weszliśmy
do studia. Dość długo też nagrywaliśmy płytę, nigdzie się nie
spieszyliśmy. Zależało nam, aby cały album składał się z przemyślanych
kompozycji, melodii, przede wszystkim brzmienia i faktury.
Jak przebiegał sam proces nagrywania „Hard Working Classes”?
Głównym założeniem był styl i brzmienie. Przez pierwsze dwa dni udało
nam się wypracować w studio sound sekcji taki, na jakim nam zależało.
Podobnie było ze wszystkimi partiami gitar. Z tym, że w tym przypadku
nagrywaliśmy je w dwóch różnych studiach nagrań, można powiedzieć w
równoległym czasie. Żeby móc stwierdzić, które „tejki” nagrań są
wyraziste brzmieniowo i odpowiadają naszemu założeniu. Do nagrania płyty
zaprosiliśmy też kilku naszych przyjaciół, świetnych muzyków, grających
w innych zespołach.
Bodek Pezda już ex. „Agressiva 69”, który stworzył loopy do kilku
utworów, był również realizatorem nagrań wszystkich wokali, nagranych w
studio Roberta Amiriana. Obaj Panowie swoja fachowością zadbali o to,
aby faktura wokalu była „odczuwalna”:-)
Mariusz Godzina saxofonista, muzyk „Orange The Juice”, nagrał świetne
partie saksofonu. Natomiast Tomasz Osiecki, który udziela się dość
często sesyjnie, nagrał takie instrumenty jak sitar w utworze „Salty
River” oraz dilruba w utworze „Roe Deer At A Rodeo”.
Przemek Waszak, realizator, muzyk, m.in. „Braty Z Rakemna”, dograł kilka
świetnych partii klawiszowych, podszedł z dystansem i świeżym uchem do
niektórych utworów.
Materiał zmiksował Piotr Zygo w „Izabelin Studio”, oprócz tytułowego
utworu, który został zmixowany w Elektra Studio przez Adama Toczko.
Produkcją zajęliśmy się sami, ponieważ mieliśmy przemyślaną wizję tego
jak to miało wyglądać. A i budżet się kurczył z dnia na dzień :).
Docierają do Was już jakieś sygnały odnośnie odbioru krążka?
Tak i to co do nas dociera bardzo nas uskrzydla. Dociera do nas, że
ludzie potrzebują tej muzyki. To chyba najlepsza nagroda dla muzyka –
wiedzieć, że jego dzieło ma istotne znaczenie.
Do jakich odbiorców kierujecie swoją muzykę? Wydaje się, że w tych
dźwiękach najłatwiej odnajdą się w nich fani klimatycznego,
alternatywnego grania?
Oczywiście zależy nam na dotarciu do właściwego słuchacza, ale wydaje
nam się, że ta muzyka nie ma ściśle wytyczonych ram i trafia nie tylko
to stricte alternatywnego słuchacza. Jest w niej pop, rock, dużo
gitarowego grania, spotykamy się też z określeniem jako dreampop. Tak,
więc kilka definicji powoduje, że grupa docelowa może być szersza niż
tylko fani klimatycznego grania. Zwykle założenia różnią się od stanu
faktycznego, otrzymujemy maile i każda osoba, która już posiada tę płytę
ma swój ulubiony utwór, jedni stawiają na singlowy „Cancer Sign Love”
inni zaś na „Chance”, i jeszcze inni są fanami „Give Me Back My Money”
najbardziej dynamiczny utwór z resztą jak i „Salty River”.
Jakiej muzyki słuchacie, na co dzień? Wnioskuję, że chyba nie jest to ekstremalny metal?;-)
To fakt może, na co dzień nie słuchamy „ekstremalnego metalu”, ale od
czasu do czasu wybieramy się na takie wydarzenia, koncerty żeby poczuć
„moc”. 🙂
Zwykle chwilowy nastrój, stan ducha powoduje na to, czego słuchamy.
Oczywiście każdy z nas ma swoje „evergreeny”, do których się wraca..
Jest też wiele świeżych zachodnich zespołów, które królują na listach
przebojów na całym świecie i z pewnością każdy z nas tego słucha,
ponieważ często omawiamy takie zespoły:-)
Zagraliście koncerty z Moniką Brodką, jak wspominacie te koncerty, kiedy kolejne?
To były bardzo dobre koncerty. Publiczność Brodki przyjęła nas naprawdę
dobrze i całościowo wspomnienie z tej trasy będzie na pewno miłe.
Mnóstwo ludzi nas poznało, my mieliśmy okazję wypromować swoją płytę.
Każdy koncert to wypełnione kluby po brzegi.
Kolejne koncerty to będzie nasza własna trasa planowana na marzec-
kwiecień 2011r. Mamy zamiar odwiedzić sporą ilość miast w Polsce, Poza
tym chcemy udzielić licencji dystrybutorowi poza granicami kraju, to też
było naszym założeniem podczas wydawania tej płyty.
Wasza wokalistka, Iza Komoszyńska dysponuje niezwykłym głosem. Jest
wykształconą wokalistką czy samorodnym talentem? Ja słuchając jej głosu
jestem każdorazowo na kolanach…
Dziękuję bardzo w imieniu Izy. Ona nigdy nie szkoliła głosu i myślę, że na dobre jej to wyszło :).
Swego czasu wystąpiliście u Kuby Wojewódzkiego – jakie to uczucie? Oglądało Was prawdopodobnie kilka milionów osób.
Wiele osób dowiedziało się o naszym istnieniu dzięki temu krótkiemu
występowi – taka jest siła telewizji. Dzień po emisji, dostaliśmy
mnóstwo e-maili w języku angielskim z gratulacjami – ludzie myśleli, że
jesteśmy zachodnim zespołem. To było dla nas jednocześnie zaskoczenie i
komplement.
Plany na przyszłość? Myślicie już o kolejnych wydawnictwie?
Zaczęliśmy pisać utwory na nowy album i już teraz wiemy, że będzie to
bardziej dynamiczny materiał niż „Hard Working Classes”. Płyta powinna
ukazać się w 2012 r.
Piotr Michalski