Zacznijmy od tytułu albumu, dlaczego Tequila? To zdecydowanie nie jest najpopularniejszy niemiecki alkohol. Lubicie to pić?
No nie jest to ulubiony napój w Niemczech i wydaje mi się, że nie bardzo
za nim przepadam. Mogę wypić 3-4, ale to wszystko, wolę inne rzeczy
(śmiech)…
A tytuł to zabawna historia. Byliśmy na trasie w barze hotelowym. W
środku nocy większość dobrych drinków się skończyła. Wszystko co zostało
to butelka tequili. Więc ją zamówiliśmy. Następnego dnia kiedy
spotkaliśmy sie na śniadaniu jeden z chłopaków wyglądał jak żywy trup, a
inny wrzeszczał w pokoju. Hell yeah to było Tequilowe Samobójstwo
poprzedniej nocy – i tak narodził się tytuł (śmiech).
Okładka z pomalowaną twarzą w makijaż voodoo, pasuje do nazwy waszego innego zespołu Voodoo Circle… czy to było zamierzone?
Nie, w ogóle. Ale pomyśleliśmy ze tequila, to mniej więcej meksykański
napój i to taki związek. Bo mamy Samobójstwo w tytule, a do tego
meksykanie świętują Día de Muertos, dzień zmarłych, kiedy malują twarze.
To kolejne skojarzenie. Więc był pomysł, spodobał się i go
zastosowaliśmy (śmiech).
Ciężko zaprzeczyć że album „Tequila Suicide” brzmi podobnie do Thin Lizzy. Czy to zamierzone, czy kwestia ewolucji?
Mat i ja jesteśmy wielkimi fanami Thin Lizzy i zorganizowaliśmy trasę
Rock Mets Classic razem z Scottem Gorhamem i Ricky Warwickiem. Scott
opowiadał nam sporo opowieści o Philu i wprowadziliśmy się w tryb Thin
Lizzy ponownie. Zaczęliśmy pisać materiał i nie mieliśmy zamiarów
stworzyć nic w stylu coveralbumu Thin Lizzy, ale nie możemy zaprzeczyć
że są na nim jakieś wpływy, ale to nie tak że usiedliśmy przed pisaniem i
postanowiliśmy że to będzie brzmiało jak Thin Lizzy, to wyszło
naturalnie.
Zaprosiliście Rickiego Warwicka by zaśpiewał gościnnie w utworze tytułowym. Jaka była jego reakcja na nowe kawałki Sinner?
Nie tylko zaprosiliśmy Rickiego, ale i Pete’a Lincolna z grupy The Sweet
i Gusa G… Ricky był częścią trasy Rock meets Classic Tour jak również
pojawiał się w barze hotelowym. Zaczęliśmy się przyjaźnić i ja i Mat
zapytaliśmy go czy nie chciałby wziąć udziału w naszej płycie. Myślę że
spodobały mu się piosenki, bo nie usłyszałem od niego nic negatywnego na
ich temat.
Pamiętam pod koniec lat 90 uważałem Sinner za metalowy zespół,
jak to się stało że zmieniliście podejście ponownie w stronę melodyjnego
rocka?
Zespół istnieje od 1982 roku i zaczynał jako grupa rockowa z melodiami i
podwójnymi gitarami solowymi. Wydaje mi się normalnym, że zespół się
rozwijał i przechodził przez różne fazy. Na przykład “Respect” jest
zupełnie inny niż “Bottom Line” czy “ „Judgement Day”. „Nature Of Evil”
jest bardziej heavy niż inne nasze rzeczy. Nowszy materiał jest bardziej
powrotem do korzeni, powiedziałbym. Nie tak ciężki ale z większym
feelingiem i naciskiem na melodie. Mat i ja mamy też Primal Fear gdzie
możemy pisać więcej rzeczy heavy (śmiech).
Wzięliście udział w nowym albumie JORNa który jest w tym samym
klimacie, czy pisaliście materiał na „Tequila Suicide” i „Life on the
Death Road” w tym samym okresie czasu?
Ja nie brałem w tym udziału, Matt owszem, ale nie mogę powiedzieć czy
pisał jakieś rzeczy dla Jorna, ale nie wydaje mi się. Myślę że dołączył
już po procesie tworzenia. Ja akurat nie pisałem nic dla Jorna, wolę
koncentrować się na kawałkach Sinner i Primal Fear (śmiech).
Czy to będzie stały skład zespołu Jorna?
Nie wydaje mi się Mat ma wiele rzeczy do roboty z Sinner, Primal Fear,
Rock meets Classic i Voodoo Circle, że chyba nie znajdzie dodatkowego
czasu by pojechać w trasę z Jornem, ale kto wie, może pewnego dnia jeśli
terminarz na to pozwoli.
Na obu wspomnianych płytach gościnnie pojawił się Gus G. Czy jest szansa na kontynuację tej współpracy w przyszłości?

Czemu nie? Gus G. jest bardzo miłym gościem, świetnym gitarzystą i
utalentowaną osobą. Jeśli pojawi się okazja, prawdopodobnie z niej
skorzystamy. Ale nie wydaje mi się, by znalazł czas by wybrać się w
trasę z Sinner. Sinner już jechał w trasę promującą „Tequila Suicide” i
bawiliśmy się świetnie z Alexem Scholppem, z którym dzieliłem obowiązki
gitarzysty. Wyszło naprawdę fajnie i stanowiliśmy sprawdzony team na
scenie i oczywiście poza sceną też (śmiech).
Piosenka „Battle Hill” przypomina mi kawałki Garryego
Moore’a,wydaje mi się że ma taki celtycki klimat. Ale wraz z lyric video
nabiera takiego amerykańskiego patosu Jaki był zamysł tekstu do tego
utworu, czy to uniwersalna tematyka, czy mieliście na myśli konkretne
wydarzenie/bitwę?
Inspiracją do tego utworu była dobra celtycka muzyka i muzyka irlandzka.
Gary Moore nie był pierwszym korzystającym z tych klimatów, ale to on
uczynił je mniej lub bardziej popularnymi. I oczywiście był częścią
rodziny Thin Lizzy, więc nie mam w tym nic złego. Tekstowo to bardziej
uniwersalny temat, nie jest mowa o specyficznej bitwie. Są konflikty i
walki na całym świecie i tysiące niewinnych ludzi musi umierać przez
samolubnych idiotów i polityków na całym świecie.
O czym jest kawałek „Dragons” – o smokach czy o kobietach? (śmiech)
Dobre pytanie, ale jeśli wczytasz się bardziej w tekst, wiesz że smoki
tak naprawdę nie istnieją – kobiety tak. Jak również smoki w przebraniu.
Więc do bardziej o dziewczynach które utrudniają ci życie.
Czy trudnym jest zarządzanie kilkoma zespołami, w twoim
przypadku Primal Fear, Sinner i Rock meets Classic? Czy ciężko jest
pisać dla nich materiał? Kiedy napiszesz zabójczy riff czy motyw, wiesz
od początku ze pasuje do konkretnego z tych zespołów?
To nie takie trudne, jeśli zarabiasz tym na życie (śmiech). Żyjemy z
tego co kochamy. Czego więcej oczekiwać od życia. Jeśli robisz to co
kochasz, nie jest to do końca praca. Nie mamy problemu pisać kawałków
dla Sinner czy Primal Fear. To zupełnie inny rodzaj muzyki. Być może to
powód, dla krórego w Sinner zaczęliśmy pisać więcej muzyki rockowej niż
heavy. Nie mamy więc problemu by wybrać ten utwór do tego czy tamtego
zespołu. Primal Fear to totalnie niemiecki metal i nie ma zbyt wielu
wspólnych cech z Sinner.
Jak wygląda wasza obecna setlista, gracie na żywo kawałki innych waszych projektów?
To mikstura pomiędzy nowymi kawałkami i trochę starszego stuffu. Sinner
ma wiele klasycznych motywów jak Danger Zone, Born to Rock, Bad Girl,
Coming out Fighting, Hypnotized itd. że musimy je zagrać. Jest też mała
część gdzie gramy kawałki Police i Lizzy. Na koniec gramy coś w rodzaju
best of i wszystko to działa świetnie. Publiczność to uwielbia i
balujemy na scenie każdej nocy. Ale po napisaniu i nagraniu niezliczonej
ilości albumów, i byciu na scenie ponad 30 lat nie możesz grać pełnego
katalogu piosenek. Więc podjęliśmy kilka twardych decyzji które kawałki
grać, a które nie.
Więc jakie macie plany na najbliższe miesiące? Koncertowanie, jeszcze więcej występów? Czy może trochę odpoczynku?
Po trasie z Sinner planujemy kilka festiwali z Primal Fear, zanim
rozpoczniemy pisanie materiału na nowy album tego zespołu, który
planujemy wydać w połowie 2018 roku. W połowie kwietnia przyszłego roku
planujemy trasę Rock meets Classic I te rzeczy też musimy przygotować.
Więc przez parę kolejnych miesięcy będziemy naprawdę zajęci…
Dzięki za twój czas i przesyłam pozdrowienia od polskich fanów.
Dzięki za zainteresowanie, mamy nadzieję, ze będzie okazja spotkać się
gdzieś na trasie kiedy zagramy z jednym z naszych bandów. Trzymaj się i
rock on.
Pytał: Piotr Spyra