SINBREED to jeden z przedstawicieli niemieckiego speed power metalu, zespół złożony z doświadczonych muzyków. Wydawać by się mogło, że formacja skupiająca w swoich szeregach osobistości znane z innych projektów, nie ma większych szans na dłuższą egzystencję. W tym jednak przypadku sytuacja jest zgoła inna – na początku bieżącego roku panowie wydali swój nowy, już trzeci album. „Master Creator” w moim mniemaniu jest najlepszą rzeczą, jaką udało im się stworzyć do tej pory. M.in. na jej temat udało się porozmawiać z gitarzystą, Flo Laurinem
Obserwuję
wasze poczynania od czasu wydania „When Worlds Collide” i muszę
przyznać, że „Master Creator” zrobił na mnie największe wrażenie i nie
ma w tym przesady. Jak ty oceniasz trzeci krążek, jeżeli w ogóle
potrafisz do tego podejść w miarę obiektywnie?
Wielkie dzięki, miło to słyszeć. Ponieważ jestem też producentem, a nie
tylko gitarzystą, muszę pozostawać obiektywnym, więc tak, myślę, że
potrafię ocenić album, który tworzę. Muszę przyznać, że jestem bardzo
zadowolony z rezultatu. Biorąc pod uwagę, jaki stres towarzyszył
odejściu Marcusa i udziałowi Frederika w trasie BLIND GUARDIAN, muszę
przyznać, że jestem bardzo dumny z rezultatu.
Nowy materiał według mnie zawiera o wiele więcej melodii –
praktycznie każdy refren posiada nośną melodię, chwytliwy motyw. Czy to
było jedno z głównych założeń przy tworzeniu nowych kompozycji czy też
wyszło to naturalnie?
Myślę, że SINBREED zawsze miał mocne refreny. Jako, że nie uprawiamy
przaśnego metalu, który słuchacz od razu podchwytuje, odbiorca może
potrzebować większej liczby przesłuchań, bo dotrzeć do wszystkich
smaczków, ale dzięki temu – jak sądzę – dłużej zostaną mu w głowie.
Widzisz, w „On The Run” mamy bardzo chwytliwy motyw, i to jest dobry
utwór. Jednak osobiście preferuję kawałki, które ujawniają swą pełną
wartość z czasem, które w jakiś sposób musisz zdobyć, oswoić, a wówczas
nagradzają twój wysiłek i zostają w głowie na zawsze… (śmiech)
Na płycie tradycyjnie nie brakuje szybkich numerów z gęstymi
gitarami, ale oprócz tego tym razem zdecydowaliście się po raz pierwszy
na balladę – mowa o udanym „At the Gate”. Czyj to pomysł?
Ten kawałek w całości skomponował Frederik. Zawsze mówiłem, że sam nie
skomponuję ballady przed czterdziestką… (śmiech). Jednak „At the Gate”
jako utwór jest sam w sobie udany. Tak, chcieliśmy, by nasze numery
były bardziej różnorodne, ale nie zakładałem obecności pianina (śmiech).
Frederik wpadł na ten pomysł, a że demo było w porządku, zdecydowaliśmy
się to zostawić.
Przy okazji debiutu komponowałeś sam – jak to wyglądało tym
razem, Marcus Siepen zdążył dodać coś od siebie, zanim odszedł z
zespołu? W ogóle powiedz coś więcej o tym, jak powstają kompozycje
SINBREED, co was inspiruje i co się dzieje, zanim utwór zostanie
ukończony?
To prawda. Jeżeli chodzi o pomysły Marcusa, na nowej płycie ich nie ma.
Natomiast „Master Creator” jest pierwszym albumem, na którym w końcu –
na szczęście – każdy członek zespołu skomponował co najmniej jeden
kawałek. Dzięki temu różnorodność przychodzi w sposób naturalny.
Ponieważ sam napisałem „When Worlds Collide”, to cieszy mnie, że mogę
produkować pomysły, które wnosi reszta chłopaków. Każdy z nas jest na
tyle dobrym muzykiem, że dostarcza w zasadzie kompletny utwór. Wówczas
demo trafia w moje ręce, a ja przerabiam je na kawałek SINBREED
(śmiech). Zdarza się, że wycinam sporo, zdarza, że niedużo. Ale zawsze
dbam o to, by zawierał elementy charakterystyczne dla SINBREED. Gdy tego
dokonam, autor i ja prezentujemy najnowszą wersję pozostałym chłopakom,
którzy z kolei wyskakują z własnymi pomysłami. Oczywiście Frederik
rządzi aranżacjami perkusji, Alex kręci linią basu, a Herbie pracuje nad
liniami wokalnymi i chórkami. W efekcie otrzymujemy wersję trzecią i na
tym proces się zazwyczaj kończy. Jak widać, jest on wielostopniowy.
Jak wiadomo, zespół wymaga wielu wyrzeczeń, poświęcenia itd. Jak
to wygląda u was? Niektórzy z was działają również na innych frontach;
Herbie Langhans wspiera m.in. Tobiasa w AVANTASIA, Frederik Ehmke ma
BLIND GUARDIAN, a nie tak dawno z zespołem pożegnał się Marcus Siepen,
który postanowił się skupić wyłącznie na macierzystym zespole (BLIND
GUARDIAN). Jak to wygląda od zaplecza, łatwo pewnie nie jest?
Utrafiłeś w sedno (śmiech). Dodatkowo jako szef przedsięwzięcia, mam
masę dodatkowych obowiązków związanych z organizacyjną i biznesową
stroną naszej działalności. Wolałbym komponować metal całymi dniami, ale
to niemożliwe. Z drugiej strony, takich nazwisk w zespole mogą mi
pozazdrościć wszyscy. Dopóki więc SINBREED ma własny, rozpoznawalny styl
i nie jest kopią żadnej z ich kapel, jestem szczęśliwy, mogąc grać z
tymi gośćmi.
Kiedy Marcus Siepen opuścił zespół, wszystkie obowiązki gitarowe
spadły ponownie na ciebie, jak sobie z tym radzisz i co z występami na
żywo, ktoś do was dołączy?
Tak, ale do tego akurat byłem przyzwyczajony od początku, poza tym
Marcus poinformował mnie o swojej decyzji z wyprzedzeniem, więc nie
miałem z tym problemu. Natomiast na koncerty potrzebujemy drugiego
wioślarza, bez dwóch zdań. I Manuel Seoane pasuje do nas idealnie,
będziesz się o tym mógł przekonać naocznie podczas trasy.

Okładkę
nowej płyty po raz kolejny stworzył, o ile się nie mylę, Felipe Machado
Franco. Można powiedzieć, że jest to wasz nadworny grafik. Jak
poprzednio, tak i tym razem udało mu się stworzyć świetną grafikę.
Opowiedz coś więcej o samym pomyśle. Tak w ogóle nie kusiło was, by tym
razem skorzystać z umiejętności kogoś innego?
Masz rację. Nie zmienia się składu zwycięskiej drużyny (śmiech). Znam
Felipe od dawna i świetnie nam się razem pracuje. Ma zdolność
przełożenia zarysu pomysłu na grafikę I dlatego ponownie skorzystaliśmy z
jego usług.
Może to dyletanckie pytanie, ale powiedz, kim jest tajemnicza
zakapturzona postać, która towarzyszy wam od czasów „When Worlds
Collide”? Podobną „maskotkę” ma powermetalowy WISDOM z Węgier…
O, nie wiedziałem (śmiech). Tak, to rodzaj maskotki, choć przy „Master
Creator” trochę odsunęliśmy go w cień. Nie jest naszym zamysłem
stworzenie następnego Eddiego, zresztą to niemożliwe, ale podoba nam
się, że ludzie zaczynają rozpoznawać „mrocznego gościa”, jak go nazywamy
(śmiech). Kto wie, co przyniesie nam album numer cztery?
Z tego, co można wydedukować, jesteście zespołem, któremu nie są
obce wartości chrześcijańskie. Obecnie nie jest to zbyt modne i
pożądane również w Europie, która coraz bardziej odseparowuje się od
swoich korzeni. Jak to skomentujesz?
I to polski magazyn o to pyta?! (śmiech) Cóż, to prawda i wiąże się
chyba z przeszłością Herbiego w Seventh Avenue. Ale mnie to w ogóle nie
przeszkadza – przychodzi mi na myśl wiele gorszych łatek, które można
przykleić zespołowi muzycznemu.
Pierwsza płyta ukazała się pod banderą Ulterium Records, a dwie
kolejne wydała już AFM Records. Współpraca będzie kontynuowana? Jak
oceniacie działania obecnej wytwórni?
Ulterium spisało się znakomicie jako wytwórnia dla debiutantów. AFM było
po prostu logicznym krokiem naprzód. To jedna z ostatnich wytwórni,
które wiernie trwają przy power metalu i bardzo to szanuję. Nasza
współpraca jest bardzo zdrowa i obiecuję, że nie powiedzieliśmy jeszcze
ostatniego słowa.
Nową płytę promuje teledysk do utworu „Moonlit Night”. Przyznam,
że pomysł na teledysk wydał mi się komiczny – o co chodzi z tym robalem
i „corpsepaintami” na twarzach?
Trzeba wiedzieć, że słowa oraz teledysk są oparte na opowiadaniu Franza
Kafki pt. „Przemiana”. To bardzo, bardzo dziwna, a jednocześnie świetna
historia. Wspólnie z reżyserem Rainerem Fränzenem staraliśmy się oddać
to szaleństwo w teledysku. I wierzę, że nie polegliśmy (śmiech).
We wrześniu ruszacie na serię koncertów po Europie u boku
SERIOUS BLACK. Jest to wasza pierwsza duża trasa – jakie odczucia
towarzyszą wam w związku z nadchodzącym przedsięwzięciem? Pewnie poprzez
inne zobowiązania muzyczne nie było łatwo, mam rację?
Masz rację. SINBREED jest bardzo zmotywowany, choć będziemy musieli
poradzić sobie bez Herbiego i Frederika. Długo to rozważaliśmy, ale w
końcu doszliśmy do wniosku, że najważniejsze są piosenki. Mnie i
Aleksowi bardzo zależy na tym, by wykonać kolejny krok z kapelą, której
oddaliśmy ponad 10 lat.
Niestety w rozpisce trasy nie ma Polski, dlaczego? Istnieje szansa, że to się jeszcze zmieni?
Tak, sam tego żałuję. Wiem, że SERIOUS BLACK wciąż pracują nad nowymi
terminami, więc trzymam kciuki. Wiesz, mam polskie korzenie, dlatego
zagrać u was, choć raz, byłoby dla mnie niesamowitym przeżyciem.
W Niemczech power metal to gatunek rozpowszechniony, a zespołów
grających taką muzykę jest cała masa (w Polsce wygląda to zupełnie
odwrotnie). Jak faktycznie wygląda u was zainteresowanie tym gatunkiem i
jak radzicie sobie z potężną konkurencją?
Konkurencja to dobra rzecz, bo Niemcy to duży kraj. Ważniejsza jest
tradycja: to żadna tajemnica, że naprawdę wiele znakomitych ekip
powermetalowych wywodzi się właśnie z Niemiec. Stąd nowa grupa przede
wszystkim musi się zmierzyć z tym „kultem”, a dopiero w dalszej
kolejności z liczbą zespołów. Wydaje mi się, że SINBREED w końcu
osiągnął samodzielną pozycję. Wymagało to mnóstwa pracy, ale udało się.
Pytanie pozamuzyczne. Obecnie w Europie obserwujemy wiele
niepokojących zjawisk wywołanych działaniami zbrodniczego ISIS, który
m.in. dzięki pani A. Merkel (kanclerz Niemiec) ma ułatwiony dostęp do
starego kontynentu. Jakie jest wasze zdanie na ten temat?
Oto moje oświadczenie: jeżeli pewnego dnia spotkamy się przy okazji
koncertu SINBREED, powiem ci uczciwie, jaka jest moja opinia, najlepiej
przy piwie bądź dwóch – co ty na to? (śmiech) (trzymam za słowo – przyp.
MM)
Na koniec, jak zarekomendujesz w kilku słowach czytelnikom ROCK AREA wasz nowy album? Szerzej zrobię to sam 🙂
Pozdrowienia dla wszystkich czytelników ROCK AREA! Jeżeli lubicie szybki
i potężny metal z dużą dawką melodii oraz czystą produkcją, zachęcam
was – dajcie szansę „Master Creator” – przyrzekam, że nie będziecie
zawiedzeni.
Dzięki za wywiad i do zobaczenia na koncertach!
opracowanie: Marcin Magiera
tłumaczenie: Karol Mania (pytania), Marcin Dymalski (odpowiedzi)