SINBREED – Flo Laurin (20.06.2016)

sinbreed

SINBREED to jeden z przedstawicieli niemieckiego speed power metalu, zespół złożony z doświadczonych muzyków. Wydawać by się mogło, że formacja skupiająca w swoich szeregach osobistości znane z innych projektów, nie ma większych szans na dłuższą egzystencję. W tym jednak przypadku sytuacja jest zgoła inna – na początku bieżącego roku panowie wydali swój nowy, już trzeci album. „Master Creator” w moim mniemaniu jest najlepszą rzeczą, jaką udało im się stworzyć do tej pory. M.in. na jej temat udało się porozmawiać z gitarzystą, Flo Laurinem


Obserwuję wasze poczynania od czasu wydania „When Worlds Collide” i muszę przyznać, że „Master Creator” zrobił na mnie największe wrażenie i nie ma w tym przesady. Jak ty oceniasz trzeci krążek, jeżeli w ogóle potrafisz do tego podejść w miarę obiektywnie?

Wielkie dzięki, miło to słyszeć. Ponieważ jestem też producentem, a nie tylko gitarzystą, muszę pozostawać obiektywnym, więc tak, myślę, że potrafię ocenić album, który tworzę. Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolony z rezultatu. Biorąc pod uwagę, jaki stres towarzyszył odejściu Marcusa i udziałowi Frederika w trasie BLIND GUARDIAN, muszę przyznać, że jestem bardzo dumny z rezultatu.

Nowy materiał według mnie zawiera o wiele więcej melodii – praktycznie każdy refren posiada nośną melodię, chwytliwy motyw. Czy to było jedno z głównych założeń przy tworzeniu nowych kompozycji czy też wyszło to naturalnie?

Myślę, że SINBREED zawsze miał mocne refreny. Jako, że nie uprawiamy przaśnego metalu, który słuchacz od razu podchwytuje, odbiorca może potrzebować większej liczby przesłuchań, bo dotrzeć do wszystkich smaczków, ale dzięki temu – jak sądzę – dłużej zostaną mu w głowie. Widzisz, w „On The Run” mamy bardzo chwytliwy motyw, i to jest dobry utwór. Jednak osobiście preferuję kawałki, które ujawniają swą pełną wartość z czasem, które w jakiś sposób musisz zdobyć, oswoić, a wówczas nagradzają twój wysiłek i zostają w głowie na zawsze… (śmiech)

Na płycie tradycyjnie nie brakuje szybkich numerów z gęstymi gitarami, ale oprócz tego tym razem zdecydowaliście się po raz pierwszy na balladę – mowa o udanym „At the Gate”. Czyj to pomysł?

Ten kawałek w całości skomponował Frederik. Zawsze mówiłem, że sam nie skomponuję ballady przed czterdziestką… (śmiech). Jednak „At the Gate” jako utwór jest sam w sobie udany. Tak, chcieliśmy, by nasze numery były bardziej różnorodne, ale nie zakładałem obecności pianina (śmiech). Frederik wpadł na ten pomysł, a że demo było w porządku, zdecydowaliśmy się to zostawić.

Przy okazji debiutu komponowałeś sam – jak to wyglądało tym razem, Marcus Siepen zdążył dodać coś od siebie, zanim odszedł z zespołu? W ogóle powiedz coś więcej o tym, jak powstają kompozycje SINBREED, co was inspiruje i co się dzieje, zanim utwór zostanie ukończony?

To prawda. Jeżeli chodzi o pomysły Marcusa, na nowej płycie ich nie ma. Natomiast „Master Creator” jest pierwszym albumem, na którym w końcu – na szczęście – każdy członek zespołu skomponował co najmniej jeden kawałek. Dzięki temu różnorodność przychodzi w sposób naturalny. Ponieważ sam napisałem „When Worlds Collide”, to cieszy mnie, że mogę produkować pomysły, które wnosi reszta chłopaków. Każdy z nas jest na tyle dobrym muzykiem, że dostarcza w zasadzie kompletny utwór. Wówczas demo trafia w moje ręce, a ja przerabiam je na kawałek SINBREED (śmiech). Zdarza się, że wycinam sporo, zdarza, że niedużo. Ale zawsze dbam o to, by zawierał elementy charakterystyczne dla SINBREED. Gdy tego dokonam, autor i ja prezentujemy najnowszą wersję pozostałym chłopakom, którzy z kolei wyskakują z własnymi pomysłami. Oczywiście Frederik rządzi aranżacjami perkusji, Alex kręci linią basu, a Herbie pracuje nad liniami wokalnymi i chórkami. W efekcie otrzymujemy wersję trzecią i na tym proces się zazwyczaj kończy. Jak widać, jest on wielostopniowy.

Jak wiadomo, zespół wymaga wielu wyrzeczeń, poświęcenia itd. Jak to wygląda u was? Niektórzy z was działają również na innych frontach; Herbie Langhans wspiera m.in. Tobiasa w AVANTASIA, Frederik Ehmke ma BLIND GUARDIAN, a nie tak dawno z zespołem pożegnał się Marcus Siepen, który postanowił się skupić wyłącznie na macierzystym zespole (BLIND GUARDIAN). Jak to wygląda od zaplecza, łatwo pewnie nie jest?

Utrafiłeś w sedno (śmiech). Dodatkowo jako szef przedsięwzięcia, mam masę dodatkowych obowiązków związanych z organizacyjną i biznesową stroną naszej działalności. Wolałbym komponować metal całymi dniami, ale to niemożliwe. Z drugiej strony, takich nazwisk w zespole mogą mi pozazdrościć wszyscy. Dopóki więc SINBREED ma własny, rozpoznawalny styl i nie jest kopią żadnej z ich kapel, jestem szczęśliwy, mogąc grać z tymi gośćmi.

Kiedy Marcus Siepen opuścił zespół, wszystkie obowiązki gitarowe spadły ponownie na ciebie, jak sobie z tym radzisz i co z występami na żywo, ktoś do was dołączy?

Tak, ale do tego akurat byłem przyzwyczajony od początku, poza tym Marcus poinformował mnie o swojej decyzji z wyprzedzeniem, więc nie miałem z tym problemu. Natomiast na koncerty potrzebujemy drugiego wioślarza, bez dwóch zdań. I Manuel Seoane pasuje do nas idealnie, będziesz się o tym mógł przekonać naocznie podczas trasy.

sinbreed

Okładkę nowej płyty po raz kolejny stworzył, o ile się nie mylę, Felipe Machado Franco. Można powiedzieć, że jest to wasz nadworny grafik. Jak poprzednio, tak i tym razem udało mu się stworzyć świetną grafikę. Opowiedz coś więcej o samym pomyśle. Tak w ogóle nie kusiło was, by tym razem skorzystać z umiejętności kogoś innego?

Masz rację. Nie zmienia się składu zwycięskiej drużyny (śmiech). Znam Felipe od dawna i świetnie nam się razem pracuje. Ma zdolność przełożenia zarysu pomysłu na grafikę I dlatego ponownie skorzystaliśmy z jego usług.

Może to dyletanckie pytanie, ale powiedz, kim jest tajemnicza zakapturzona postać, która towarzyszy wam od czasów „When Worlds Collide”? Podobną „maskotkę” ma powermetalowy WISDOM z Węgier…

O, nie wiedziałem (śmiech). Tak, to rodzaj maskotki, choć przy „Master Creator” trochę odsunęliśmy go w cień. Nie jest naszym zamysłem stworzenie następnego Eddiego, zresztą to niemożliwe, ale podoba nam się, że ludzie zaczynają rozpoznawać „mrocznego gościa”, jak go nazywamy (śmiech). Kto wie, co przyniesie nam album numer cztery?

Z tego, co można wydedukować, jesteście zespołem, któremu nie są obce wartości chrześcijańskie. Obecnie nie jest to zbyt modne i pożądane również w Europie, która coraz bardziej odseparowuje się od swoich korzeni. Jak to skomentujesz?

I to polski magazyn o to pyta?! (śmiech) Cóż, to prawda i wiąże się chyba z przeszłością Herbiego w Seventh Avenue. Ale mnie to w ogóle nie przeszkadza – przychodzi mi na myśl wiele gorszych łatek, które można przykleić zespołowi muzycznemu.

Pierwsza płyta ukazała się pod banderą Ulterium Records, a dwie kolejne wydała już AFM Records. Współpraca będzie kontynuowana? Jak oceniacie działania obecnej wytwórni?

Ulterium spisało się znakomicie jako wytwórnia dla debiutantów. AFM było po prostu logicznym krokiem naprzód. To jedna z ostatnich wytwórni, które wiernie trwają przy power metalu i bardzo to szanuję. Nasza współpraca jest bardzo zdrowa i obiecuję, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

Nową płytę promuje teledysk do utworu „Moonlit Night”. Przyznam, że pomysł na teledysk wydał mi się komiczny – o co chodzi z tym robalem i „corpsepaintami” na twarzach?

Trzeba wiedzieć, że słowa oraz teledysk są oparte na opowiadaniu Franza Kafki pt. „Przemiana”. To bardzo, bardzo dziwna, a jednocześnie świetna historia. Wspólnie z reżyserem Rainerem Fränzenem staraliśmy się oddać to szaleństwo w teledysku. I wierzę, że nie polegliśmy (śmiech).

We wrześniu ruszacie na serię koncertów po Europie u boku SERIOUS BLACK. Jest to wasza pierwsza duża trasa – jakie odczucia towarzyszą wam w związku z nadchodzącym przedsięwzięciem? Pewnie poprzez inne zobowiązania muzyczne nie było łatwo, mam rację?

Masz rację. SINBREED jest bardzo zmotywowany, choć będziemy musieli poradzić sobie bez Herbiego i Frederika. Długo to rozważaliśmy, ale w końcu doszliśmy do wniosku, że najważniejsze są piosenki. Mnie i Aleksowi bardzo zależy na tym, by wykonać kolejny krok z kapelą, której oddaliśmy ponad 10 lat.

Niestety w rozpisce trasy nie ma Polski, dlaczego? Istnieje szansa, że to się jeszcze zmieni?

Tak, sam tego żałuję. Wiem, że SERIOUS BLACK wciąż pracują nad nowymi terminami, więc trzymam kciuki. Wiesz, mam polskie korzenie, dlatego zagrać u was, choć raz, byłoby dla mnie niesamowitym przeżyciem.

W Niemczech power metal to gatunek rozpowszechniony, a zespołów grających taką muzykę jest cała masa (w Polsce wygląda to zupełnie odwrotnie). Jak faktycznie wygląda u was zainteresowanie tym gatunkiem i jak radzicie sobie z potężną konkurencją?

Konkurencja to dobra rzecz, bo Niemcy to duży kraj. Ważniejsza jest tradycja: to żadna tajemnica, że naprawdę wiele znakomitych ekip powermetalowych wywodzi się właśnie z Niemiec. Stąd nowa grupa przede wszystkim musi się zmierzyć z tym „kultem”, a dopiero w dalszej kolejności z liczbą zespołów. Wydaje mi się, że SINBREED w końcu osiągnął samodzielną pozycję. Wymagało to mnóstwa pracy, ale udało się.

Pytanie pozamuzyczne. Obecnie w Europie obserwujemy wiele niepokojących zjawisk wywołanych działaniami zbrodniczego ISIS, który m.in. dzięki pani A. Merkel (kanclerz Niemiec) ma ułatwiony dostęp do starego kontynentu. Jakie jest wasze zdanie na ten temat?

Oto moje oświadczenie: jeżeli pewnego dnia spotkamy się przy okazji koncertu SINBREED, powiem ci uczciwie, jaka jest moja opinia, najlepiej przy piwie bądź dwóch – co ty na to? (śmiech) (trzymam za słowo – przyp. MM)

Na koniec, jak zarekomendujesz w kilku słowach czytelnikom ROCK AREA wasz nowy album? Szerzej zrobię to sam 🙂

Pozdrowienia dla wszystkich czytelników ROCK AREA! Jeżeli lubicie szybki i potężny metal z dużą dawką melodii oraz czystą produkcją, zachęcam was – dajcie szansę „Master Creator” – przyrzekam, że nie będziecie zawiedzeni.

Dzięki za wywiad i do zobaczenia na koncertach!

opracowanie: Marcin Magiera
tłumaczenie: Karol Mania (pytania), Marcin Dymalski (odpowiedzi)

Dodaj komentarz