ROADHOG to moje odkrycie początku roku 2023. Album „Gates of Madness” to heavy najwyższej próby i serce rośnie, że mamy w Polsce taką kapelę. Na kilka pytań odpowiedział Maciej Szupik, gitarzysta formacji.
Dla sporej grupy czytelników Rock Area zapewne jesteście kapelą nieznaną. Możesz nam coś powiedzieć o początkach zespołu, skąd jesteście i dlaczego heavy metal?
Siema, nazywamy się Roadhog i gramy Heavy metal. W składzie Krzysiek – wokal/bas, Karol – gary oraz Przemek i ja, Maciek – gitary. Zespół powstał w 2012 roku w Krakowie. Poznaliśmy się, jako grupa ledwo pełnoletnich maniaków metalu, spędzaliśmy wtedy dużo czasu na imprezowaniu, chodzeniu na koncerty, więc oczywistym było, że w końcu na siebie trafiliśmy. Dlaczego heavy metal? To było dla nas naturalne, ponieważ takiej muzyki wszyscy słuchaliśmy. W tamtym czasie takie tematy jak Death czy Black Metal były dla mnie kompletnie obce. U chłopaków było podobnie, co więcej, na samym początku nurtem który nas bardzo mocno inspirował był nawet Glam and Hair Metal.
Polskie kapele heavy metalowe można policzyć na palcach dwóch dłoni – zastanawiałeś się może kiedyś dlaczego (w przeciwieństwie do black czy death metalu) ten gatunek nie porwał w Polsce słuchaczy?
Oczywiście, ale nie znam odpowiedzi na to pytanie, chyba nikt nie zna. Może dlatego, że Polska w sumie nigdy nie była zbyt wesołym krajem. Trochę mnie to dziwi, ponieważ już od lat 80. kilkaset kilometrów dalej na zachód była wylęgarnia świetnych zespołów heavy, a u nas – tylko kilka perełek. Nie znam realiów życia w PRL-u, więc nie chcę się odwoływać do czasów, jakie wtedy panowały dla muzyków. Na pewno ustrój polityczny miał na ten stan rzeczy bardzo duży wpływ. Ale nie ma tego złego, maniaków heavy metalu w Polsce jest mnóstwo, i są w stanie docenić rodzimą muzykę. Szczególnie, że tak jej niewiele.
Na Waszym nowym albumie pojawia się gościnnie dwóch wokalistów. Możesz przybliżyć nam kulisy tego jak się znaleźli na płycie? Szczególnie interesująco wypada Bertrand Gramond, a utwory z jego udziałem to prawdziwe perełki tego wydawnictwa.
Od początku był plan na gości na płycie. Berty jest starym kumplem Przemka i od dawna wspominał, że chciałby go usłyszeć w którymś numerze. Ja oczywiście znałem jego dokonania z zespołu Phenix z Francji, ale wtedy nie zdawałem sobie sprawy co nas czeka. Kiedy przesłał do nas pierwsze ścieżki wokalne, które dograł do naszych super amatorsko nagranych śladów, totalnie zwalił nas z nóg. Jego wokale absolutnie przerosły nasze najśmielsze oczekiwania, a efekt finalny można usłyszeć na płycie 🙂 Drugim gościem jest nasz kochany Tymek Jędrzejczyk z Ragehammer, z którym prywatnie znamy się długie lata. Jego gościnny numer With Enemy By Your Side został napisany pod niego, zresztą kto mógłby go zaśpiewać, jak nie najsłynniejszy “wróg” w Polsce.
Przebojowości „Gates to Madness” mogą Wam pozazdrościć najwięksi przedstawiciele sceny. Czy utwory powstają wspólnie czy są indywidualnym dziełem któregoś z muzyków?
Wszystkie piosenki są autorstwa Przemka Murzyna. Pemo jest absolutnie świetnym songwriterem, co pokazał niejednokrotnie. Z czego my, jako zespół czerpiemy z tego benefity. Uważam, że gdyby żył w latach 80. Jim Steinman czy Desmond Child mieliby nie lada konkurencję. Czy ktoś nam może pozazdrościć? To pozostawiam do oceny słuchaczom, jednak miło, że doceniasz “przebojowość” tego numeru. Z chłopakami od zawsze uwielbialiśmy właśnie przeboje, hity, cukierkowe refreny do pośpiewania, melodie, które wpadają w ucho i chodzą za Tobą cały dzień. Na naszych imprezach częściej usłyszysz Cyndi Lauper czy Meat Loaf niż Metallice. Myślę, że słychać to na płycie.
Zapewne docierają do Was pierwsze recenzje „Gates to Madness” – nie uwierzę jeśli mi powiesz, że były jakieś negatywne.
Będąc całkowicie szczerym, większość recenzji z kraju i zagranicy faktycznie była mocno pozytywna. I niezmiernie nam miło z tego powodu, ale jakieś negatywne komentarze w sieci oczywiście się pojawiały.
Z tego co wiem graliście przed JAG PANZER – jakie to uczucie grać przed tak kultową kapelą?
I to jest niebywały plus grania w jednym z niewielu heavy metalowych bandów w Polsce. Mieliśmy zaszczyt dzielić scenę z takimi legendami, jak Manilla Road, Satan, Raven czy Praying Mantis. Zawsze i nieodmiennie, to świetne uczucie. Szczególnie że większość to były koncerty klubowe, gdzie zawsze mogliśmy spędzić miły czas z muzykami, porozmawiać o instrumentach czy napić się piwa ze swoimi idolami. To jest coś, czego nikt nam nie zabierze. Jag Panzer w Warszawie to była rewelacja. Kto nie był, niech żałuje.
Początek 2023 to koncerty – czy któryś z wokalistów, biorących udział w nagraniach płyty, pojawi się na scenie?
Już dwukrotnie zawitał u nas gościnnie Tymek. Mamy nadzieję na więcej koncertów z jego udziałem, bo publiczność go uwielbia. Berty ze względów geograficznych raczej prędko u nas nie zawita, ale nigdy nie mów nigdy 🙂
Odwieczne pytanie fanów heavy: Judas Priest czy Iron Maiden i dlaczego?
Chodzą plotki, że za odpowiedź na to pytanie idzie się do nieba. Ja natomiast się nie boję i odpowiem: Team Judas. Od zawsze był bliższy mojemu sercu. Zresztą nie oszukujmy się, przydomek Metal Gods, nie wziął się znikąd. Ale żeby nie było, Maiden traci tylko kilka małych punkcików do Judasów.
Czego życzyć heavy metalowej kapeli z kraju nad Wisłą?
Ciepłych posiłków od organizatorów koncertów :). A na poważnie, to dla małych zespołów absolutnie kluczowe jest wsparcie fanów. Kupujcie płyty, koszulki, komentujcie i udostępniajcie w internecie. Daje nam to mega motywację do działania! Tego możesz nam życzyć 🙂
pytał: Piotr Michalski
zdjęcie: FB zespołu