Zapewne zdecydowana większość fanów symfonicznego power metalu kojarzy legendę tego gatunku, grupę RHAPSODY OF FIRE. „Legendary Yeras”, nowe wydawnictwo Włochów, stało się okazją do zadania kilku pytań ich głównodowodzącemu – poniżej wywiad z Alexem Staropolim.
Na wstępie chciałbym pogratulować skompletowania nowego składu jak również decyzji o kontynuacji działań RHAPSODY OF FIRE! Powiedz jak oceniasz nową sytuację w zespole oraz najbliższą przyszłość.
Bardzo dziękuję! Właśnie wydaliśmy „Legendary Years”, wspaniałą produkcję z ponownie nagranymi utworami z pierwszych pięciu albumów, na przystawkę. Mamy zaplanowane terminy koncertów w Europie jako headliner, a jesienią będzie miała miejsce pełna trasa. W międzyczasie również komponujemy. W rzeczywistości mamy wiele świetnych metalowych kawałków. Roby dostarczył sporo wysokiej klasy riffów i nie tylko. Nagraliśmy też gitary do sześciu utworów. Pracujemy więc ciężko na różnych frontach.
W zespole zaszły duże zmiany personalne; z pierwszego składu zostałeś jedynie Ty, a obok Ciebie najdłużej pozostającą w składzie jest gitarzysta Roberto De Micheli, który zagrał na dwóch poprzednich albumach. Jak w chwili obecnej układają się Wasze wzajemne relacje, jak się dogadujecie?
Masz rację, pozostałem, ponieważ zawsze wierzyłem w nazwę Rhapsody of Fire oraz muzykę, którą reprezentuje. Roby De Micheli był częścią zespołu już od lat 90. Właściwie wystąpiliśmy (ja, Luca Turilli i Roby De Micheli) w średniowiecznym zamku Świętego Justyna (wł. zamku Miramar – przyp. red.) w Trieście w 1991 roku, a w tym roku planujemy zagrać jako headliner z nowym składem w tym samym cudownym zamku, w sobotę 29 lipca. Wstęp jest wolny!!! Muszę powiedzieć, że atmosfera w zespole jest wspaniała. Poczucie szacunku i przyjaźni pomoże nam wznieść zespół jako całość na nowy poziom.
Borykaliście się z trudnym do pokonania problem; chodzi o zmianę wokalisty. Fabio Lione zastąpił młody i mniej znany, ale niemniej utalentowany Giacomo Voli. Możesz rozwinąć wątek? Przy tej okazji muszę nadmienić, że Giacomo przypomina wyglądem polskiego „celebrytę” Michała Szpaka, który z metalem akurat ma niewiele wspólnego, ale ma za sobą występy na Eurowizji (śmiech).
Masz rację, gość przypomina trochę Giacomo (śmiech), ale my na szczęście gramy heavy metal! Po odejściu Fabio Lione z Rhaposdy of Fire uczyniłem kolejny krok z prędkością światła i od razu zadzwoniłem do Giacomo. Chciałem natychmiast zacząć z nim pracować i zmontować nowy skład z ludzi dopasowanych artystycznie oraz charakterologicznie.
Pierwszym owocem Waszej wzajemnej współpracy jest album „Legendary Years” z ponownie nagranymi klasykami z lat 1997-2002. Skąd pomysł na takie właśnie wydawnictwo? Można to traktować jako próba sprawdzenia nowego składu?
Pomysł wyszedł ode mnie. Ponowne nagrania były zaplanowane od jakiegoś czasu, a powodem tego była 20 rocznica istnienia zespołu. Chcieliśmy pokazać światu, jak utwory sprzed 15-20 lat mogą zabrzmieć w obecnych czasach, w nowym składzie. Naszym celem nigdy nie było zastąpienie starych klasyków. Te klasyczne utwory są wersjami, które wszyscy lubimy i cenimy. Jednym z naszych celów było nadanie tym kawałkom potężnego brzmienia i wierzymy, że rezultat jest lepszy, niż oczekiwaliśmy.
Dobór utworów na „Legendary Years” zależał tylko od Ciebie czy też na podjęcie decyzji miała reszta zespołu?
Wybór tytułów nie był prosty, biorąc pod uwagę szeroki katalog
dostępnych utworów. Większość kawałków wybrałem razem z Robym De
Michelim. Ponadto AFM Records wskazał kilka konkretnych utworów. W
rezultacie chcieliśmy mieć trochę klasyków, ale również utworów bardziej
technicznych i wymagających, gdzie głos Giacomo byłby naprawdę idealny.
Te 14 (w zasadzie 15, biorąc pod uwagę „Where Dragons Fly” z japońskiej
wersji) numerów to właściwie niewielka część materiału z naszych
pierwszych 5 płyt.
Wykonanie okładki nowego wydawnictwa przypadło w udziale
Alexandre Charleux i muszę przyznać, że efekt jest imponujący. Obraz
wydaje się odzwierciedlać zamknięcie pewnego rozdziału i rozpoczęcie
nowego – jak to skomentujesz?
Alexandre Charleux jest bardzo utalentowany. W końcu mogę pracować z
kimś, komu mogę zaufać i swobodnie dzielić się moimi pomysłami. Byłem
pod wrażeniem pierwszego szkicu! Obecnie pracujemy nad wielkimi
sceneriami, które będą użyte podczas przyszłych występów. Okładka
„Legendary Years” reprezentuje nowy rozdział i wierz mi, w przyszłości
wydarzy się jeszcze więcej. Chciałbym również wspomnieć o wspaniałej
pracy Paula Thureau. Stworzył on książeczkę do ścieżki dźwiękowej do
„Rogue Warrior: Robot Fighter”, filmu zrealizowanego kilka tygodni temu
dla SONY. Praca Paula podobała mi się tak bardzo, że poprosiłem go, by
zrobił również booklet do „Legendary Years”, który – muszę przyznać –
wygląda wspaniale. Później stworzył nową stronę Rhapsody of Fire i
ostatnio ukończył moją osobistą stronę – sprawdźcie je wszystkie!
Obowiązki producenta i tym razem wziąłeś na siebie, natomiast
mix i mastering powierzyliście w ręce Seeba Levermanna z ORDEN OGAN –
skąd taki pomysł?
Spędziliśmy kilka miesięcy na nagraniu i miksowaniu „Legendary Years”.
To była naprawdę intensywna, ale jednocześnie przyjemna praca. To
przedsmak tego, co w najbliższej przyszłości pokaże Rhapsody of Fire.
Nagrałem i zaaranżowałem wszystkie partie Giacomo oraz chóry, solistów,
jak i niektóre partie gitar – tak lubię pracować. Nagrania bębnów, miks i
mastering zostały zrobione w Niemczech przez Sebastiana “Seeb”
Levermanna, zresztą z fantastycznym rezultatem. Timo z AFM Records
wspomniał mi o nim już kilka lat temu. W końcu mam okazję poznać go
lepiej i pracować z nim. To profesjonalista pełną gębą, a przy tym
sympatyczny gość. Nie mogę się doczekać współpracy z nim przy nowej
płycie.
Czy w ramach promocji nowego wydawnictwa planujecie zrobienie teledysku?
Nie wydaje mi się. Prawdopodobnie zrobimy nowe wideo do nowego albumu
studyjnego, który ukaże się jakoś w 2018 roku. Wolę mieć teledysk do
nowej muzyki.
Jeżeli już wspomniałem o ORDEN OGAN – na jesień ruszacie z nimi w
trasę jako gość specjalny. Jakie macie oczekiwania wobec tych wydarzeń?
To ekscytujące ruszyć w końcu w trasę z nowym składem. Będziemy gościem
specjalnym oraz headlinerem we Włoszech. Chcę spotkać mnóstwo fanów oraz
występować na wielu scenach, często doskonale nam znanych. To tak,
jakby każdej nocy być znowu w domu.
Niestety jesienna trasa omija Polskę i jest to o tyle bolesne,
że planowany na listopad ubiegłego roku koncert w Warszawie został
odwołany. Nie wydaje Ci się, że trzeba coś z tym zrobić?
Zdaję sobie sprawę, że powinniśmy zagrać w Polsce w przyszłości.
Publiczność zawsze była bardzo ciepła i przyjazna – zawsze dobrze się
bawiliśmy. Spróbujemy uwzględnić Polskę przy okazji naszej następnej
trasy po Europie w następnym roku.
Jakie plany na przyszłość – kiedy możemy spodziewać się płyty z całkiem nowym materiałem?
Jak już wspomniałem, szykujemy sporo nowych kawałków, a część gitar
została już nagrana. To będzie idealny następca „Into the Legend” z
większą przestrzenią dla kopiącego po dupie metalowego brzmienia,
świetnych bębnów oraz równie wspaniałych wokali i chórów. Jestem bardzo
podekscytowany tworzeniem nowej muzyki i perspektywą grania jej na żywo!
Chciałbym Cię zapytać o przedsięwzięcie RHAPSODY REUNION, w
którego skład wchodzą m.in. Fabio Lione i Luca Turrili – zabrakło tam
Ciebie. Być może jest to drażliwy temat, ale powiedz – jakie masz zdanie
na ten temat?
Wybacz, ale w tej chwili wolałbym na ten temat nie mówić.
Kontynuując nieco ten wątek – można powiedzieć, że w chwili
obecnej funkcjonują trzy zespoły z członem “Rhapsody” w nazwie. U
niektórych budzi to mieszane odczucia – jak to skomentujesz?
Zgadzam się, to jest naprawdę dezorientujące. Naprawdę chciałbym, aby w najbliższej przyszłości wszystko stało się jasne.
I to byłoby na tyle z mojej strony, ale może Ty chciałbyś dodać coś od siebie polskim fanom, których na pewno nie brakuje.
Mam nadzieję, że spotkamy się na metalowej imprezie tak szybko, jak to możliwe. Dzięki za wsparcie przez te wszystkie lata!
Dzięki za wywiad i mam nadzieję do zobaczenia w Polsce
Dzięki Marcin!
Pytał: Marcin Magiera
Tłumaczenia pytań: D. Evin
Korekta tekstu: Marcin Dymalski