QUIDAM – Maciek Meller (19.04.2012)

QUIDAM - Saiko

Kilka lat przyszło czekać na nowy Quidam. Co prawda po drodze swoją premierę miało DVD, ale wiadomo, że to nie to samo co nowy album studyjny. „Saiko” towarzyszyły zapowiedzi nowego oblicza zespołu i pewnie niejeden fan poczuł drżenie serca. Od kilku dni każdy może już skonfrontować to co pisano o albumie z rzeczywistością, choć naszym zdaniem nie ma się nad czym zastanawiać – jest dobrze. Na pytania dotyczące nowego krążka odpowiadał Maciek Meller.


No i jest! „Saiko” się „urodziło”. Czemu zajęło Wam to aż tyle czasu?

– Nie jesteśmy zespołem działającym według zwyczajowego schematu: studio-płyta-koncerty-studio-płyta itd. Reagujemy na swoje otoczenie (rodziny, praca), a właśnie w nim działo się ostatnimi czasy mnóstwo ważnych rzeczy, niekoniecznie związanych z muzyką. To plany zespołu musiały się dostosować do tych spraw i jest to jeden z powodów tak długiej przerwy. Co równie ważne, nigdy nie wydawaliśmy płyty, kiedy nie byliśmy wystarczająco przekonani do takiego kroku. Odpowiedni moment następił w zeszłym roku, a finałem tego procesu jest „SAIKO” wydane 16 kwietnia tego roku.


Jak oceniacie pierwsze recenzje? Czuliście, że będą tak entuzjastyczne?

– Recenzje są głównie pozytywne, co jest bardzo miłe, ale ja osobiście jakoś specjalnie nie nastawiałem się w żadną stronę. Dla mnie najistotniejsze jest to, że zrobiłem bardzo ważny krok (kto wie, czy nie jeden z najważniejszych) w swojej muzycznej podróży, jestem dumny i bardzo zadowolony z tej płyty i żadna recenzja – pozytywna czy negatywna – nie będzie w stanie tego zmienić, czy na to wpłynąć. Po prostu czekam sobie spokojnie co się wydarzy.


Zdecydowaliście się na powrót do języka polskiego. Dlaczego?

– Bartek chciał pisać o istotnych wydarzeniach ze swojego życia. Napisał pierwsze dwa teksty po angielsku, ale chyba czegoś mu w tym brakowało, czuł niedosyt, być może nie wypowiedział się tak emocjonalnie jak chciał? Zbiegło się to w czasie z naszą fascynacją polskimi wybitnymi tekściarzami. Bartek postanowił spróbować, a my zachęcaliśmy go do tego. Pierwsze próby pokazały, że wychodzi bardzo dobrze, a przy tym uzyskuje to nieporównywalnie większą intensywność emocjonalną – na czym nam pierwotnie zależało i czego chyba trochę brakowało w angielskich tekstach. Sam się w to zaangażowałem, starałem się pomóc, podsyłałem mu jakieś frazy, zdania, a z czasem prawie całe teksty. Dużo rozmawialiśmy i złapaliśmy fajny „przelot”. Bardzo dobrze nam się razem pracowało i wspólnymi siłami napisaliśmy całą płytę.


Macie już dość szufladki „progresywny rock”? Ta „łatka” w Polsce chyba nie otwiera drzwi…

– Staram się tym nie zajmować, bo temat jest „niedorozebrania” 🙂 Napiszę za siebie. Wokół jest tyle znakomitej muzyki (zawężając temat tylko do tego pola), że grzechem byłoby skupić się tylko na jednym gatunku. Nie że mam dość szufladki, ale moim zdaniem ani ta płyta nie jest rockiem progresywnym w sensie dosłownym (nie otwiera jakiś nowych dróg), ani w sensie gatunkowym (brak atrybutów dziś charakterystycznych dla tego gatunku). Ta płyta jest SAIKO. I mi to pasuje. Jeśli komuś także, to (jak zwykle) zapraszam – „pojedziemy” razem, ale ostrzegam, że być może tylko przez chwilę, bo za rogiem wskoczę do innego „pojazdu”! A potem czytam: „oczekiwałem od mojego ulubionego zespołu czegoś innego, itd”. To ja się pytam jednego z drugim: czy ja jestem u Ciebie na etacie zatrudniony? Płacisz mi ZUS co miesiąc? Co to znaczy „oczekiwałem”?! Jak oczekiwałeś to sobie sam nagraj płytę taką, jak oczekiwałeś. Nie po to ciężko pracuję nad SWOIM/ZESPOŁU dziełem przez kilka miesięcy czy lat, żeby spełniać czyjeś zachcianki. Nagrywamy dla siebie i to my ponosimy ryzyko. Mam wrażenie, że w tych szufladach, o które pytasz, częściej siedzą słuchacze, którzy nie potrafiąc się stamtąd ruszyć, i żeby było im raźniej usiłują wciągnąć tam swoje ulubione zespoły. A tymczasem te krążą już koło innych szuflad. Czego mam dość, to właśnie takich „fanów”, dodatkowo przypisujących „prog rockowi” jakieś mesjańskie właściwości, elitarność, i że to „muzyka dla ludzi wrażliwych na emocje”. Pierwsze z brzegu pytanie – czy w punk rocku nie ma emocji? Ale mi wyszedł manifest… 🙂


Niby jest krócej, niby bardziej przebojowo, ale pozostaliście Quidam i to czuć niemal w każdej sekundzie płyty.

– Nie wiem co powiedzieć, bo większości rzeczy, które moim zdaniem były do tej pory charakterystyczne dla stylu Quidam (jeśli takowy istnieje) na tej płycie brakuje…Ale ja chyba nie jestem zbyt wiarygodny w tej kwestii, bo od 2-3 lat siedzę w ten czy inny sposób w tej płycie i brak mi dystansu. Nawet nie wiem czy to dobrze czy źle, że według Ciebie pozostaliśmy Quidam 🙂 Musielibyśmy bardziej precyzyjnie odpowiedzieć sobie czym był Quidam do tej pory i czym jest na „Saiko”? Brak tu wielu partii solowych, głównie gitar i klawiszy, brak charakterystycznych barw klawiszy, brzmienie jest bardziej „bliskie”, mniej nakładek, krótsze formy – a między innymi te rzeczy w moim przekonaniu decydowały w przeszłości o tzw.”brzmieniu Quidam”. Co pozostało to dbałość o melodie, ale któż nie dba o melodie? 🙂 Tak jak pisałem – ja mogę nie słyszeć pewnych kwestii, które Ty z takim przekonaniem wyrażasz.

Quidam

Planujecie jakieś koncerty promujące?

– Chyba tak, myślę, że jesienią pogramy – jeśli ktoś będzie chciał nas posłuchać.


Jakie macie oczekiwania wobec tego krążka? Po tylu latach na rynku, Quidam to chyba wciąż zespół raczej kultowy niż zdobywcy list przebojów.

– Po części odpowiedziałem w drugim pytaniu. Innymi słowy mówiąc, staram się nie mieć oczekiwań. Na pewno nie zdobywamy list przebojów a i z tą „kultowością” bym nie przesadzał. Gdzieś tam sobie istniejemy na uboczu, co jakiś czas nagrywamy coś nowego i tak leci 20 ostatnich lat 🙂 Nie czujemy się chyba jak zespół „kultowy”.


Czy dobrze wyczytałem, że na wersji winylowej ma być jakiś bonus?

– Nic mi nie wiadomo o wersji winylowej? (ciekawe, bo wg wydawcy, jesienią ma być wersja winylowa z dwoma bonusami – przyp. red.) 🙂


Zespół jest dość znany i rozpoznawalny poza granicami Polski (może nawet bardziej niż w samej Polsce). Nie obawiacie się tych „szeleszczących” tekstów?

– Nie 🙂 Zresztą w każdej chwili jesteśmy gotowi nagrać anglojęzyczną wersję płyty – jeśli pojawi się takie konkretne zapotrzebowanie.


Co oznacza „Saiko”? Czy to fonetyczne brzmienie angielskiego „psycho” a może tak się wabi pies z okładki?

– Dokładnie to, co powiedziałeś, choć jeszcze precyzyjniej to podobno określenie kogoś niezrównoważonego, nieprzewidywalnego, ale w sensie negatywnym – u nas powiedzielibyśmy „psychol”. Nasz „Saiko” jest podobny, ale też zagubiony, smutny, rozdarty: „pół go tu, pół tam gdzieś”. Wzbudza współczucie a czasem podziw, bywa odważny i jasno zdeklarowany, więc nie jest tak jednoznacznie negatywny. A pies? Może na bierzmowaniu zechce wziąć sobie takie imię? 🙂


Teksty wypełniające to wydawnictwo nie należą do radosnych. Czy życie naprawdę jest takie smutne? Czy dobrze wyczuwam, że są tu też fragmenty dotyczące realiów polskiego rynku muzycznego?

– W żadnym tekście nie mówimy, że życie jest smutne, nie poczuwamy się do takich ocen. Pisaliśmy o sytuacjach, które nas doświadczyły i czasami były rzeczywiście smutne, bolesne, trudne do przeżywania. Dużo tam emocji, ale czasem są to emocje pozytywne, jest nadzieja i chęć poradzenia sobie ze swoimi zmorami. Nie wiem o jaki fragment „z branżą” Ci chodzi konkretnie – i niech tak zostanie 🙂


Na trasie promującej DVD graliście bodajże dwa nowe, anglojęzyczne utwory. Co się z nimi stało? Pamiętam że brzmiały genialnie!

– Jeśli dobrze kombinuję, to jeden trafił na płytę pod postacią „Ostatecznie”, a drugi leży sobie u Roberta Szydło i czeka na swój czas 🙂


Teraz może bardziej humorystycznie. Niezwykle nam miło, że podłapaliście nasz prima aprillisowy żart – wyobrażacie sobie Quidam w wersji „Okias” z growlami?

– Żart sympatyczny, ale kompletnie nie czuję tego sposobu interpretacji tekstów…:-)


Dzięki za poświęcony czas, zakończenie jest Twoje:-)

– Dzięki za poświęcony czas! 🙂

Wywiad: Piotr Michalski
Zdjęcie: profil FB zespołu

Dodaj komentarz