Kilka lat przyszło czekać na nowy Quidam. Co prawda po drodze swoją
premierę miało DVD, ale wiadomo, że to nie to samo co nowy album
studyjny. „Saiko” towarzyszyły zapowiedzi nowego oblicza zespołu i
pewnie niejeden fan poczuł drżenie serca. Od kilku dni każdy może już
skonfrontować to co pisano o albumie z rzeczywistością, choć naszym
zdaniem nie ma się nad czym zastanawiać – jest dobrze. Na pytania
dotyczące nowego krążka odpowiadał Maciek Meller.
No i jest! „Saiko” się „urodziło”. Czemu zajęło Wam to aż tyle czasu?
– Nie jesteśmy zespołem działającym według zwyczajowego schematu:
studio-płyta-koncerty-studio-płyta itd. Reagujemy na swoje otoczenie
(rodziny, praca), a właśnie w nim działo się ostatnimi czasy mnóstwo
ważnych rzeczy, niekoniecznie związanych z muzyką. To plany zespołu
musiały się dostosować do tych spraw i jest to jeden z powodów tak
długiej przerwy. Co równie ważne, nigdy nie wydawaliśmy płyty, kiedy nie
byliśmy wystarczająco przekonani do takiego kroku. Odpowiedni moment
następił w zeszłym roku, a finałem tego procesu jest „SAIKO” wydane 16
kwietnia tego roku.
Jak oceniacie pierwsze recenzje? Czuliście, że będą tak entuzjastyczne?
– Recenzje są głównie pozytywne, co jest bardzo miłe, ale ja osobiście
jakoś specjalnie nie nastawiałem się w żadną stronę. Dla mnie
najistotniejsze jest to, że zrobiłem bardzo ważny krok (kto wie, czy nie
jeden z najważniejszych) w swojej muzycznej podróży, jestem dumny i
bardzo zadowolony z tej płyty i żadna recenzja – pozytywna czy negatywna
– nie będzie w stanie tego zmienić, czy na to wpłynąć. Po prostu czekam
sobie spokojnie co się wydarzy.
Zdecydowaliście się na powrót do języka polskiego. Dlaczego?
– Bartek chciał pisać o istotnych wydarzeniach ze swojego życia. Napisał
pierwsze dwa teksty po angielsku, ale chyba czegoś mu w tym brakowało,
czuł niedosyt, być może nie wypowiedział się tak emocjonalnie jak
chciał? Zbiegło się to w czasie z naszą fascynacją polskimi wybitnymi
tekściarzami. Bartek postanowił spróbować, a my zachęcaliśmy go do tego.
Pierwsze próby pokazały, że wychodzi bardzo dobrze, a przy tym uzyskuje
to nieporównywalnie większą intensywność emocjonalną – na czym nam
pierwotnie zależało i czego chyba trochę brakowało w angielskich
tekstach. Sam się w to zaangażowałem, starałem się pomóc, podsyłałem mu
jakieś frazy, zdania, a z czasem prawie całe teksty. Dużo rozmawialiśmy i
złapaliśmy fajny „przelot”. Bardzo dobrze nam się razem pracowało i
wspólnymi siłami napisaliśmy całą płytę.
Macie już dość szufladki „progresywny rock”? Ta „łatka” w Polsce chyba nie otwiera drzwi…
– Staram się tym nie zajmować, bo temat jest „niedorozebrania” 🙂
Napiszę za siebie. Wokół jest tyle znakomitej muzyki (zawężając temat
tylko do tego pola), że grzechem byłoby skupić się tylko na jednym
gatunku. Nie że mam dość szufladki, ale moim zdaniem ani ta płyta nie
jest rockiem progresywnym w sensie dosłownym (nie otwiera jakiś nowych
dróg), ani w sensie gatunkowym (brak atrybutów dziś charakterystycznych
dla tego gatunku). Ta płyta jest SAIKO. I mi to pasuje. Jeśli komuś
także, to (jak zwykle) zapraszam – „pojedziemy” razem, ale ostrzegam, że
być może tylko przez chwilę, bo za rogiem wskoczę do innego „pojazdu”! A
potem czytam: „oczekiwałem od mojego ulubionego zespołu czegoś innego,
itd”. To ja się pytam jednego z drugim: czy ja jestem u Ciebie na etacie
zatrudniony? Płacisz mi ZUS co miesiąc? Co to znaczy „oczekiwałem”?!
Jak oczekiwałeś to sobie sam nagraj płytę taką, jak oczekiwałeś. Nie po
to ciężko pracuję nad SWOIM/ZESPOŁU dziełem przez kilka miesięcy czy
lat, żeby spełniać czyjeś zachcianki. Nagrywamy dla siebie i to my
ponosimy ryzyko. Mam wrażenie, że w tych szufladach, o które pytasz,
częściej siedzą słuchacze, którzy nie potrafiąc się stamtąd ruszyć, i
żeby było im raźniej usiłują wciągnąć tam swoje ulubione zespoły. A
tymczasem te krążą już koło innych szuflad. Czego mam dość, to właśnie
takich „fanów”, dodatkowo przypisujących „prog rockowi” jakieś
mesjańskie właściwości, elitarność, i że to „muzyka dla ludzi wrażliwych
na emocje”. Pierwsze z brzegu pytanie – czy w punk rocku nie ma emocji?
Ale mi wyszedł manifest… 🙂
Niby jest krócej, niby bardziej przebojowo, ale pozostaliście Quidam i to czuć niemal w każdej sekundzie płyty.
– Nie wiem co powiedzieć, bo większości rzeczy, które moim zdaniem były
do tej pory charakterystyczne dla stylu Quidam (jeśli takowy istnieje)
na tej płycie brakuje…Ale ja chyba nie jestem zbyt wiarygodny w tej
kwestii, bo od 2-3 lat siedzę w ten czy inny sposób w tej płycie i brak
mi dystansu. Nawet nie wiem czy to dobrze czy źle, że według Ciebie
pozostaliśmy Quidam 🙂 Musielibyśmy bardziej precyzyjnie odpowiedzieć
sobie czym był Quidam do tej pory i czym jest na „Saiko”? Brak tu wielu
partii solowych, głównie gitar i klawiszy, brak charakterystycznych barw
klawiszy, brzmienie jest bardziej „bliskie”, mniej nakładek, krótsze
formy – a między innymi te rzeczy w moim przekonaniu decydowały w
przeszłości o tzw.”brzmieniu Quidam”. Co pozostało to dbałość o melodie,
ale któż nie dba o melodie? 🙂 Tak jak pisałem – ja mogę nie słyszeć
pewnych kwestii, które Ty z takim przekonaniem wyrażasz.

Planujecie jakieś koncerty promujące?
– Chyba tak, myślę, że jesienią pogramy – jeśli ktoś będzie chciał nas posłuchać.
Jakie macie oczekiwania wobec tego krążka? Po tylu latach na rynku,
Quidam to chyba wciąż zespół raczej kultowy niż zdobywcy list przebojów.
– Po części odpowiedziałem w drugim pytaniu. Innymi słowy mówiąc, staram
się nie mieć oczekiwań. Na pewno nie zdobywamy list przebojów a i z tą
„kultowością” bym nie przesadzał. Gdzieś tam sobie istniejemy na uboczu,
co jakiś czas nagrywamy coś nowego i tak leci 20 ostatnich lat 🙂 Nie
czujemy się chyba jak zespół „kultowy”.
Czy dobrze wyczytałem, że na wersji winylowej ma być jakiś bonus?
– Nic mi nie wiadomo o wersji winylowej? (ciekawe, bo wg wydawcy, jesienią ma być wersja winylowa z dwoma bonusami – przyp. red.) 🙂
Zespół jest dość znany i rozpoznawalny poza granicami Polski (może
nawet bardziej niż w samej Polsce). Nie obawiacie się tych
„szeleszczących” tekstów?
– Nie 🙂 Zresztą w każdej chwili jesteśmy gotowi nagrać anglojęzyczną
wersję płyty – jeśli pojawi się takie konkretne zapotrzebowanie.
Co oznacza „Saiko”? Czy to fonetyczne brzmienie angielskiego „psycho” a może tak się wabi pies z okładki?
– Dokładnie to, co powiedziałeś, choć jeszcze precyzyjniej to podobno
określenie kogoś niezrównoważonego, nieprzewidywalnego, ale w sensie
negatywnym – u nas powiedzielibyśmy „psychol”. Nasz „Saiko” jest
podobny, ale też zagubiony, smutny, rozdarty: „pół go tu, pół tam
gdzieś”. Wzbudza współczucie a czasem podziw, bywa odważny i jasno
zdeklarowany, więc nie jest tak jednoznacznie negatywny. A pies? Może na
bierzmowaniu zechce wziąć sobie takie imię? 🙂
Teksty wypełniające to wydawnictwo nie należą do radosnych. Czy życie
naprawdę jest takie smutne? Czy dobrze wyczuwam, że są tu też fragmenty
dotyczące realiów polskiego rynku muzycznego?
– W żadnym tekście nie mówimy, że życie jest smutne, nie poczuwamy się
do takich ocen. Pisaliśmy o sytuacjach, które nas doświadczyły i czasami
były rzeczywiście smutne, bolesne, trudne do przeżywania. Dużo tam
emocji, ale czasem są to emocje pozytywne, jest nadzieja i chęć
poradzenia sobie ze swoimi zmorami. Nie wiem o jaki fragment „z branżą”
Ci chodzi konkretnie – i niech tak zostanie 🙂
Na trasie promującej DVD graliście bodajże dwa nowe, anglojęzyczne utwory. Co się z nimi stało? Pamiętam że brzmiały genialnie!
– Jeśli dobrze kombinuję, to jeden trafił na płytę pod postacią
„Ostatecznie”, a drugi leży sobie u Roberta Szydło i czeka na swój czas
🙂
Teraz może bardziej humorystycznie. Niezwykle nam miło, że
podłapaliście nasz prima aprillisowy żart – wyobrażacie sobie Quidam w
wersji „Okias” z growlami?
– Żart sympatyczny, ale kompletnie nie czuję tego sposobu interpretacji tekstów…:-)
Dzięki za poświęcony czas, zakończenie jest Twoje:-)
– Dzięki za poświęcony czas! 🙂
Wywiad: Piotr Michalski
Zdjęcie: profil FB zespołu