Point of View to kolejny debiutant który w zeszłym roku dał o sobie
znać bardzo udanym albumem. Oprócz tego zespół koncertując w całym kraju
zdobywa coraz szerszą grupę fanów. Wydaje się że kolejnym sukcesem
mozna nazwać występ u boku Fisha… Jakie są plany zespołu na przyszłość
i jak sam zespół postrzega siebie na polskiej scenie prog rockowej –
możecie przeczytać w poniższym wywiadzie z gitarzystą grupy.
To nasz pierwszy wywiad na łamach Rock Area możesz przedstawić nam grupę Point of View?
Zespół powstał w 2003 roku w Toruniu. Od początku istnienia Point of
View, w różnych konfiguracjach personalnych, muzyka progresywna w
mniejszym lub większym stopniu przewijała się przez nasze kompozycje. Z
perspektywy czasu patrząc na nasze dokonania, największe znaczenie
miał rok 2004, kiedy do zespołu dołączyli Bartek Kurkowski i Andrzej
Frołow. To przede wszystkim dzięki nim udało nam się odnaleźć wspólny
mianownik naszych poszukiwań muzycznych. W rezultacie pojawiła się płyta
Promo w 2006 roku i w roku następnym długogrający krążek Disillusioned
. Oba wydawnictwa zostały nagrane w składzie, w którym występujemy do
dnia dzisiejszego.
Point of View właśnie wydał debiutancki album ale wcześniej był zdaje
się mini album. Czy możecie przybliżyć nam co działo się przed wydaniem
debiutu?
Kiedy stało się jasne w jakim kierunku ma podążać Point of View,
postanowiliśmy zarejestrować krążek-demo. Od samego początku pracy w
studio, zdawaliśmy sobie sprawę z tego że trzeba będzie zająć się
promocją tego materiału na szeroką skalę. Poza działalnością koncertową
staraliśmy się zainteresować naszym mini-albumem branżowe portale
internetowe, czasopisma, wytwórnie płytowe, stacje radiowe. Ciepłe
przyjęcie naszego krążka było w zasadzie bezpośrednim powodem, dla
którego zdecydowaliśmy się nagrać płytę długogrającą. Bardzo pozytywne
reakcje ludzi związanych z muzyką progresywną w kraju i za granicą oraz
dobre recenzje, skłoniły nas do tego aby zmajstrować w studio coś
poważniejszego.
Czy mini album różnił się stylistycznie od Disillusioned?
I tak i nie. Na mini albumie znajdują się trzy utwory które są obecne
również na Disillusioned, nagrane zupełnie od nowa i z nieco zmienionymi
aranżacjami. Są to kompozycje zorientowane na cięższe riffy, bardziej
agresywne. Po wydaniu dema określano naszą muzykę jako progresywny
metal. Wydany rok później, pełny album Disillusioned pokazał nieco inne
oblicze zespołu. Pojawiło się więcej rocka w naszym graniu, więcej
fragmentów lirycznych. Choć z drugiej strony w tym okresie powstał
najcięższy utwór na płycie – Bleak.
Czytałem już o Was jako o zespole rockowym i jako o metalowym. Jak Wy sami określacie własną muzykę?
Przyznam szczerze że, mamy z tym mały problem. Znajdujemy się gdzieś
pośrodku. To wynika bezpośrednio z fascynacji członków zespołu różnymi
nurtami muzyki progresywnej czy różnymi nurtami muzyki w ogóle. Bardzo
dobrze że tak jest. Każdy na Disllusioned ma swoje przysłowiowe „pięć
minut”, każdy pozostawił po sobie wyraźny ślad i każdy z nas jest
zadowolony z efektu. Wydaje mi się że to bardzo ciekawa mieszanka.
Skąd się wzięła nazwa zespołu – trzeba przyznać, że jest na wskroś progresywna.
Point of View to nasz sposób patrzenia na muzykę. Wydawało się nam, że
nazwa determinuje w jakimś stopniu muzykę, która nie jest ograniczana
przez żadne konwencje i standardy, która daje możliwość realizacji
nietypowych pomysłów aranżacyjnych.
O czym traktują Wasz teksty? Czy są to historie z morałem czy raczej opowiastki?
Nie jest to rzecz jasna koncept album, ale większość tekstów ma wspólny mianownik.
Opowiadają mianowicie o ludziach, którzy znaleźli się na krawędzi życia.
Świat w którym przyszło im funkcjonować okazał się w dużej mierze
fantasmagorią. Różowe okulary przez które oglądali rzeczywistość zostały
zerwane. Warstwa liryczna płyty to po prostu obraz ludzi pozbawionych
złudzeń.
Kim jest Wasz wydawca, bo wydaje mi się ze nie jest to firma stricte muzyczna…
Płytę Disillusioned z różnych względów postanowiliśmy nagrać i wydać
własnym sumptem. Koszty okazały się jednak dość spore. Olbrzymią część
pieniędzy przeznaczonych na realizację i wydanie płyty pochłonęło samo
studio. Z pomocą przyszedł nam nasz bardzo dobry kumpel, właściciel
firmy zajmującej się reklamą i poligrafią, Jacek Szlendak, który już
wcześniej wspomagał nas w różnych sytuacjach. To dzięki niemu byliśmy w
stanie wydać nasz materiał. Nie sposób również nie wspomnieć w tym
miejscu o autorze oprawy graficznej naszej płyty – Marcinie Romańskim.
Mamy ogromny dług wdzięczności w stosunku do tych osób.
Jak to się stało, ze tak dobrym materiałem nie trafiliście jeszcze pod skrzydła jakiejś większej wytwórni?
Nie było w zasadzie żadnego sygnału od wytwórni, która byłaby
zainteresowana naszym materiałem. Trudno powiedzieć dlaczego się tak
dzieje, choć z drugiej strony doskonale wiem jak trudno promuje się
młode, debiutujące zespoły. Co uda nam się zwojować w przyszłości – czas
pokaże…
Wasze płyty są dystrybuowane za granicą. Czy to Wasz przepis na sukces wobec dziwnej sytuacji muzyki rockowej w Polsce?
Dystrybucją naszej płyty na terenie USA zajmuje się firma Dimension
Beyond. Czy to jest przepis na sukces? Powiedziałbym raczej że jest to
konieczność. Niby są w Polsce zespoły takie jak Quidam czy Riverside,
które niewątpliwie odniosły sukces – oczywiście na miarę możliwości
rodzimego rynku progresywnego. Tyle że są to chyba wyjątki
potwierdzające regułę. Poza tym nadal pozostają bardziej rozpoznawalne
za granicą niż w kraju. Rynek muzyki progresywnej jest zarówno w
zachodniej Europie jak i USA nieporównywalnie większy. Promocja zespołu w
tych częściach świata jest jak najbardziej racjonalna i uzasadniona.
Reakcje na wasz album są bardzo ciepłe. Spodziewaliście się tak dobrego przyjęcia?
Skłamałbym gdybym powiedział że nagraliśmy płytę tylko po to żeby
zażenować słuchaczy. Chcieliśmy zrobić to najlepiej jak potrafimy.
Jednak w obliczu różnych przeszkód, przede wszystkim natury finansowej
nie do końca byliśmy pewni końcowego efektu i w rezultacie odbioru
naszej płyty. Ostatecznie udało się naprawdę przyzwoicie. Bardzo się
cieszę że album Disllusioned przypadł do gustu tak wielu osobom. To
naprawdę daje kopniaka i motywuje do dalszej pracy.
Koncertujecie promując „Disillusioned”, jaki był odbiór waszej muzyki „na żywo”?
Naprawdę zaskakująco dobry, niezależnie od ilości zgromadzonych osób na koncertach. Gra się nam naprawdę dobrze kiedy publiczność przychodząca na koncert jest świadoma tego po co tam przychodzi i czego może oczekiwać od zespołu. Innymi słowy wolę grać dla 20 osób naprawdę starających się zrozumieć naszą muzykę niż dla tłumów przypadkowych „słuchaczy”. Wielkim zwieńczeniem naszej działalności koncertowej był występ w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy przed Fishem. Dopisało wszystko – publiczność, atmosfera, nagłośnienie. Zebraliśmy wiele pochlebnych recenzji i usłyszeliśmy wiele ciepłych słów po występie.
Czy na Wasze koncerty przychodzą raczej ludzie znający waszą muzykę, czy poznają ją dopiero na koncertach… Zaobserwowaliście to po reakcjach???
Z tym bywa bardzo różnie. Jest masę osób które naszą muzykę doskonale znają. Wiem to z rozmów z ludźmi po koncertach oraz z korespondencji, którą otrzymujemy drogą mailową. Nie zaryzykowałbym jednak stwierdzenia że mamy stałą, ogromną grupę fanów. Nie da się ukryć że nazwa i muzyka Point of View, jak każdego zespołu na dorobku, dopiero zaczyna być kojarzona. Zdajemy sobie sprawę że jeszcze jakiś czas tak będzie. Zrobimy wszystko co w naszej mocy aby nasza muzyka dotarła wszędzie. Właśnie dlatego oprócz koncertów w takich miastach jak Poznań, Łódź, Warszawa, Trójmiasto, planujemy w tym roku również występy w małych miasteczkach.
Może na to pytanie jeszcze za wcześnie, ale macie już jakieś plany związane z kolejnym albumem?
Oczywiście że tak. Od nagrania Disillusioned minęło trochę czasu. Zebraliśmy doświadczenie wiemy o sobie i o swojej muzyce znacznie więcej. Znamy lepiej swoje ograniczenia i atuty. Myślę ze będzie to bardziej świadoma płyta. Wydaje się że jednak bardziej rockowa niż metalowa. Chciałbym aby drugi album przepełniony był tak dobrymi melodiami jak te które są obecne na Disllusioned. Popracujemy również nad brzmieniem i aranżacjami. Bardzo chciałbym aby druga płyta była na naprawdę światowym poziomie.
Jakie są najbliższe plany Point of View?
Przede wszystkim koncerty. Prawdopodobnie zagramy wiosną mini-trasę z dwoma polskimi zespołami. W drugiej połowie roku skupimy się na komponowaniu materiału na następny krążek.
Rock Area życzy Wam powodzenia. Do zobaczenia na koncertach.
Dziękuję i zapraszam na koncerty. Stay prog!!!
Pytał: Piotr Spyra