Grupa PERIHELLIUM powraca z nowym składem, zdążyła już pojawić
się parokrotne na senie prezentując zrewitalizowany materiał z drugiego
albumu „War Machines”. Nie mogliśmy odpuścić sobie okazji, by wypytać
ich o kulisy powrotu i plany na przyszłość.
Pierwsze pytanie jest dość oczywiste – jak skrystalizował się obecny skład Perihellium?
Bo mamy do czynienia z przemeblowaniem dość znacznym, które również trochę trwało…
Gerard: Skompletowanie nowego składu na początku wydawało się wręcz
jazdą ekstremalną, bo tym razem nie była to zmiana jednego muzyka, ale
konieczność zgrania współpracy z sekcją rytmiczną, poszerzyłem swój
pomysł na zespół o drugiego gitarzystę, co okazało się doś dobrym
posunięciem. Zaczęło się dość prozaicznie. Kiedy jeszcze graliśmy z
poprzednim zespołem Szymon napisał do mnie maila, w nim oferował swoją
osobę jako drugiego gitarzystę, ale w związku z tym, że wówczas miałem
pomysł na zespół z jedną gitarą, na tamtym etapie to nie wypaliło.
Natomiast jak zaczęło mi się psuć z poprzednim składem, to stwierdziłem,
a co mi tam – napiszę… Szymon odpisał, wymieniliśmy się kilkoma
mailami – i później już poszło z górki. Szymon znalazł chłopaków,
zaczęliśmy robić próby.
Wiadomo, że materiał jest dość wymagający, więc muzyków trzeba było
porządnie dobrać, na takich którzy czują odpowiedni klimat (śmiech).
Obecnie jesteśmy po etapie jakiś 15-tu miesięcy grania, Bo spotkaliśmy
się w okolicach czerwca zeszłego roku, zaczęliśmy tłuc materiał z
drugiej płyty – i mówiąc kolokwialnie zaczęło żreć. Żre do tej pory.
Wokalista Łukasz pojawił się u nas w maju tego roku i był to tak
naprawdę przedostatni element puzzli zespołowych , ponieważ jeszcze cały
czas poszukujemy klawiszowca, mam nadzieję, że go znajdziemy szybko i
cały dream team będzie gotowy.
Szymon: Kiedyś chłopaki nazwali mnie klejem tego wszystkiego. Jakieś 5
lat temu znalazłem ogłoszenie, że zespół poszukuje klawiszowca, ja byłem
gitarzystą, a strasznie podobała mi się muzyka Perihellium. Jest to
jeden z najbardziej wyróżniających się zespołów progresywnych w Polsce.
Wówczas nie było zespołu, który tak by mnie zainteresował, napisałem
wtedy do Gerarda, który odpisał, że aktualnie poszukują jednak
klawiszowca – i tak to się zakończyło. Ja oczywiście miałem swoje małe
projekciki, które w większości nie wychodziły z mojej sypialni. I po
jakimś czasie Gerard odezwał się do mnie. Jednak wcale tak łatwo nie
było. Trochę maili musieliśmy wymienić, Gerard nie był przekonany, żeby
zespół wskrzeszać i rekrutować nowe osoby. Musiałem trochę marketingu
użyć i chyba obaj się nakręciliśmy. Wówczas ja bardzo się zaangażowałem ,
żeby znaleźć kogoś w Krakowie. W Tarnowie raczej jest mniejsze zaplecze
jeśli chodzi o muzyków. Zacząłem szukać przez FB i znalazłem Piotrka
(perkusja) i Migula (bas), których ktoś mi polecił… I okazało się że
byli strzałem w dziesiątkę. To co mnie w nich ujęło to ich
zaangażowanie, zapał do tego wszystkiego. Nie chodziło tylko o warsztat,
oni mieli to czego ten zespół potrzebował. Poszukiwaliśmy klawiszowca,
ale było ciężko – stwierdziliśmy, że na początek możemy zacząć działać z
klawiszem z komputera, ale bez wokalisty będzie ciężko. Zacząłem
szperać po necie. I znalazłem Łukasza. Właściwie jego odpowiedź na
jakieś ogłoszenie.
Łukasz: Tak właśnie się przeprowadziłem i poszukiwałem zespołu w Krakowie. Szymon zobaczył mój komentarz i się wstrzelił.
Szymon: Tak podkradłem go komuś innemu (śmiech). Łukasz przysłał nam swoje próbki, które były super.
Łukasz: Po przeprowadzce szukałem zespołu i byłem na wielu próbach.
Kiedy Szymon mnie znalazł wybrałem się na próbę Perihellium, ale dla
mnie to było przebranżowienie, na codzień grałem muzykę bluesowo
rockową, czy hardrockową. Nie wiedziałem czy dam sobie radę. Nie
wiedzieliśmy czy to wszystko się zgra… kiedy jednak wszystko się
poskładało, zaczęliśmy to ogłaszać.
Piotrek: Ja dostałem propozycję i ją rozważyłem, bo muzyka jaką tworzy
Perihellium była czymś czego szukałem od lat. Jasne też były obawy, bo
muzyka jest ambitna i wymagająca, ale podjąłem się tego. Złapaliśmy z
chłopakami bakcyla i do dzisiaj jedziemy razem.
Ano właśnie zdziwiłem się że po tak znacznych zmianach
personalnych postanowiliście się zmierzyć ze starym materiałem, nie
prościej byłoby zrobić coś nowego, własnego, nie zmuszać nowych muzyków
do nauki starego materiału?
Gerard: Właściwie to prościej było ich zmusić do zagrania czegoś co już
zostało stworzone i zaprojektowane. Do tego nie graliśmy wiele koncertów
z nowym materiałem i ludzie nowej płyty właściwie nie znali. Co prawda
poszła ona w świat, ale nie poszła za tym trasa ani większa promocja,
więc stwierdziliśmy, że może i jest to odgrzewany kotlet, ale jeszcze
dobry (śmiech), smaczny, zdrowy…
Nowy materiał powstaje – nie mogę wiele zdradzić na ten temat, bo jest w
fazie szkieletu. Na tą chwilę ograliśmy cały poprzedni materiał, który
nie był łatwy… i trochę to trwało. No może z nowym składem prościej
byłoby spróbować czegoś nowego, ale Perihellium ma już jakąś historię,
jakiś dorobek i nie zamierzam się od tego odcinać.
FB daje podgląd w życie zespołu, właściwie w ciągu ostatnich
tygodni pojawiły się informacje o kolejnych członkach zespołu i z
zewnątrz wyglądało to tak jakby wszystko stało się w ostatnim czasie – a
jednak powiedziałeś, że wszystko trwało 1,5 roku.
Gerard: Każdy marketingowiec wie, że należy stopniować napięcie i nie do
końca odkrywać karty. Tak też postanowiliśmy zrobić – ujawniać te
informacje po kawałeczku. Taką wymyśliliśmy strategię i tak zrobiliśmy.
Trochę musi potrwać aby niektóre rzeczy się wykluły, wyklarowały i były
gotowe do prezentacji publice. Wielokrotnie próbowałem podchodzić do
chłopaków z poprzedniego składu, ale nic z tego nie wyszło. najprościej
byłoby rozwiązać zespół, ale jako, że ja byłem kompozytorem i autorem
tekstów, byłaby to moja porażka – więc nie chciałem tego robić.
Macie doświadczenia w wydawaniu się własnym sumptem, oraz w
wydawaniu przez małą wytwórnię. Zakładając że nowy materiał powstanie
niebawem – co zamierzacie z nim zrobić, wydać go sami, czy szukać
wydawcy? Wiadomo, że rynek jest dziwny, a nawet coraz dziwniejszy, więc
jakie są realne plany?
Gerard: Realnie na tą chwilę w obecnych czasach zespoły sobie dają
świetnie radę same. W dobie internetu wrzucenie materiału na płatne
serwisy czy dotarcie z darmowymi utworami do odbiorców na świecie nie
stwarza problemu… Będziemy się nad tym zastanawiać, jeszcze nie
poruszaliśmy tej kwestii. Jest mnóstwo pozytywów jednego i drugiego
sposobu wydania płyty, musimy to przedyskutować i coś ustalić. Jeśli
dostaniemy jakąś w miarę fajną ofertę (o którą przecież musimy się
postarać sami), to oczywiście rozważymy ją.
Pierwszą płytę wydaliśmy pod szyldem nieistniejącej Insanity Records –
co sporo mnie nauczyło jeśli chodzi o kontakty z wytwórniami, jak
funkcjonują, jaki jest rynek… Uważam jednak że jest dużo możliwości i
nie można się zamykać tylko na jedno wyjście. Także wytwórni będziemy
poszukiwać, ale nie wykluczamy też własnego sumptu.
Jakie są najbliższe plany. Zaczynacie koncertować, daliście o
sobie znać, dobrze by było kuć żelazo puki gorące, przypominać o
sobie…
Gerard: Naszym polem doświadczalny będą koncerty. chcemy poczuć siebie
nawzajem na scenie, jak się na niej rozumiemy, bo dobrym krokiem było
wyjście ze strefy komfortu, z sali prób. Bo zagranie materiału na próbie
jest czymś innym niż granie na koncercie, bo cały feedback od
publiczności jest rzeczą nie do opisania. Faktycznie mamy zamiar
rozkręcić trochę marketingu wokół zespołu, chcemy zagrać gdzie się da.
Dążymy, żeby każdy kolejny kroczek był dokładnie zaplanowany, dzięki
temu całość maszynerii będzie funkcjonować tak jak trzeba.
Co do średniodystansowych i dalszych – pod koniec przyszłego roku
chcielibyśmy zrobić płytę, która pokazałaby to co najlepsze w każdym z
nas. Ja już mam pewne metody jak to zrobić, ale chłopaki podokładają
swoje cegiełki i uważam ze wyjdzie z tego całkiem solidna płyta. Ambicją
jest pobicie poprzedniej, mamy nadzieję, że to się uda. No cóż –
świetlana przyszłość, bogactwo, piękne kobiety,trasa po świecie itd
(śmiech).
Czy poprzednie dwie płyty są jeszcze dostępne?
Gerard: Na naszej stronie jest informacja dotycząca zakupu płyt, należy
zatem napisać maila, lub po koncercie podejść do nas. Będziemy je
oczywiście powielać jeśli będzie zapotrzebowanie…
Pytał: Piotr Spyra
Zdjęcia za zgodą zespołu.
