W obliczu zbliżającej się premiery nowego albumu Pendragon i trasy
koncertowej, oczywistym było, że musimy pociągnąć za język Nicka
Barretta. Mam nadzieję, że z przyjemnością przeczytacie ten wywiad tuż
przed wybraniem się na koncert.
Jaki będzie album „Pure”. Czy możemy spodziewać się rewolucji, czy stylistycznej kontynuacji poprzednich wydawnictw?
Er, nie…. to jest rewolucja! Ten album jest bardzo innym krokiem dla
Pendragon, obejmuje wiele więcej rockowych aspektów i inny aspekt
zespołu, Jestem trochę zmęczony starociami, tak wiele zespołów starych
prog rockowych wyjadaczy po prostu obrabiają piosenki Genesis czy
Marillion, wczesne utwory Marillion i uważam, że powinny nieco się
przebudzić! Muzyka się zmienia i ważne jest by mieć świeże i ekscytujące
brzmienie i naprawdę uważam, że osiągnęliśmy to na PURE.
Wasz nowy album opowiada o problemach związanych z dorastaniem.
Możesz wyjaśnić jak wpadłeś na taki pomysł i czy temat będzie
przedstawiony metaforycznie czy na przykładzie z życia wziętym?
Wszystko co robię opiera się na prawdziwym przykładzie, dość zabawne, że
wiele gniewu, czy uczuć, które uzewnętrzniłem na tym albumie to
uczucia, które miałem od 15-16 roku życia, pretensje wobec prób
osiągnięcia czegoś w swoim życiu, stania się kimś, próby ucieczki od
uczuć, uwolnienia się ze szkoły i od autorytetu, nie cierpiałem
autorytetów, nie cierpiałem szkoły i chciałem stać się kimś. Albumy
reprezentują także marzenia, które żywią ludzie, wiesz, wyjdź na
zewnątrz i zrób coś ze swoim życiem, bądź kim chcesz być.
Zrezygnowaliście z wielowątkowych okładek, obecnie są one bardziej symboliczne, co jest tego powodem?
Cóż, myślę, że kiedy dojrzewasz, przejawiasz tendencję odchodzenia od
rzeczy jednoznacznie baśniowych, myślę, że musisz stanowić dla siebie
wyzwanie artystycznie i muzycznie. Jak Piccasso – oczywiście potrafił
rysować bardzo dobrze, zaczął robić rzeczy, które odbiegały mocno od
wzorców, ponieważ to było wyzwaniem. Jak Monet – również zaczął robić
rzeczy, które były dla niego wyzwaniem, inspirowały ludzi do myślenia,
dużo bardziej wpływasz na odbiorców jeśli intrygujesz ich, niż jeśli
robisz coś oczywistego. Kiedy patrzysz na obraz Rembrandta, może być
pięknym obrazem, może być dokładnym obrazem czyjejś twarzy ale tak
naprawdę nie inspiruje się do przemyśleń ani nie spowoduje, że
samodzielnie zinterpretujesz to co artysta przekazuje, czy próbuje
zrobić. Więc uważam, że w ten bardziej dojrzały sposób stawiasz przed
ludźmi wyzwanie i inspirujesz ich. Podoba mi się również pomysł
centralnego symbolu, który jest bardzo silnym przekazem.
Wasz nowy kawałek Eraserhead, który można znaleźć na waszym myspace
zawiera linie klawiszowe Clive’a, które stylistycznie przywodzą mi na
myśl The Hound of the Baskervilles. Kiedy słuchacie waszej własnej
muzyki, czy porównujecie motywy czy frazy starszych utworów do tych,
które tworzycie obecnie?
Nigdy!
Czy widzisz podobieństwo?
Nie!
Nawet nie znam The Hound of the Baskervilles. Słyszałem tylko jeden
utwór – Shadows of Fate, i nie kojarzy mi się z niczym. Zupełnie nie
widzę związku.
To że widzisz podobieństwa to fakt, że timing w tych utworach to 7/8, co
często stosuję i rodzaj riffu klawiszowego który jest ukłonem w stronę
prog rocka, ale to wszystko.
Czego
możemy się spodziewać po waszym koncercie w Katowicach? Będzie częścią
trasy świętującej 30 lecie grupy, ale też będziecie promować nowy album.
Jakie macie plany na ten wieczór?
Występ będzie później realizowany na DVD, jak zamierzacie uczynić go innym od poprzednich?
Cóż, zagramy kompletnie inny set, nie chcemy powtarzać utworów, które
znalazły się na poprzednich DVD, być może znajdzie się jeden osobliwy,
ale generalnie chcemy aby to było coś innego niż poprzednie DVD. Myślę,
że trochę więcej wysiłku wkładamy w obrazy, które prezentujemy,
Zazwyczaj nie wychodzą bardzo dobrze na DVD, więc tym razem pracujemy
nad tym aby wyszły naprawdę dobrze na tym DVD a także na przyszłych.
Wasz koncert w Katowicach będą supportowały Credo i Final Conflict, czy znasz te zespoły, czy lubisz ich muzykę?
Taa, znam te zespoły bardzo dobrze. Znam Credo, znam bardzo dobrze Marka
Coltona, byliśmy kiedyś na curry i kilku piwach, znam też Final
Conflict, poznałem ich na Litwie w tym roku i są świetnymi kolesiami.
Nie znam zbyt dobrze ich muzyki, uważam ten rodzaj muzyki za
przestarzały, jak wczesny Marillion, co jest w porządku, ale uważam, że
aby te zespoły się rozwijały potrzebują iskry czegoś innego, ale być
może są zadowoleni z tego co robią, bo robią swoje bardzo dobrze.
Czy Pendragon woli grać koncerty w klubach czy w większych miejscach jak Teatr Śląski?
To zależy, ponieważ przywykłem już do Teatru Wyspiańskiego, granie dla
siedzącej widowni jest innym podejściem, możesz mówić do publiczności i
tłumaczyć o czym są utwory w bardziej cywilizowany sposób niż
przypuszczalnie na koncercie, gdzie jest czasami bardzo, bardzo
hałaśliwie , obie sytuacje mają swoje zalety.
Czy DVD NEO jest projektem jednorazowym, czy są jakieś szanse na kolejne wydawnictwa?
Nie ma szans! Ha ha! Nie, myślę, że jeśli chodzi o NEO, to by było na
tyle, poskładanie tego wszystkiego było dość trudne, nie wydaje mi się
abyśmy robili to kolejny raz!
Bardzo podobał mi się twój koncert akustyczny z Clivem, który został
wydany jako A Rush of Adrenaline, czy macie zamiar grać podobne
koncerty?
Prawdopodobnie będziemy, kilka miesięcy temu graliśmy w ten sposób na
Litwie. Jestem pewien, że coś takiego zrobimy, jednak teraz naszym
priorytetem jest trasa Pendragon.
Nick, wziąłeś udział w trasie A Script for a Jester’s Tour która
niestety nie dotarła do Polski. Jak się czułeś grając stare utwory
Marillion?
Naprawdę podobało mi się to, świetne w tym wszystkim było to, że jedyne
co musiałeś zrobić, to stać z tyłu, wybrać gitarę, podłączyć ją i bawić
się tym co się robi. Świetne było to, że było o wiele mniejsze napięcie
i wiele mniej odpowiedzialności, robiąc coś takiego, ponieważ ktoś inny
był frontmanem, i wszystko co ja musiałem robić, to grać na gitarze. To
świetna zabawa bo oznacza koncertowanie przez kilka tygodni i mam
nadzieję, że kolejnym razem będziemy mogli włączyć w trasę Polskę.
Myślę, że to wynikło z powodów logistycznych, nie dlatego że nie
chcieliśmy. Myślę, że nie mogliśmy zmieścić się w czasie. Może następnym
razem?
Jesteś obecny na prog rockowej scenie od wielu lat. Czy nie rozważałeś wydania albumu solowego pod własnym nazwiskiem?
Czasami o tym myślałem, ale wydawało się to nie mieć sensu. Naprawdę
rzeczy z Pendragon zajmują mi tyle czasu, wiele czasu zajmują mi rzeczy
organizacyjne, wiele pracy biurowej, a także związanej z promocją. Jeśli
miałbym więcej czasu na muzykę, i nie musiał wykonywać prac biurowych,
czy administracyjnych, cóż może wtedy mógłbym nagrać album solowy, ale
chciałbym współpracować z tak wieloma różnymi osobami, które mogłyby
wnieść tak wiele różnych rzeczy do albumu. Ale tak naprawdę, Pendragon
jest dla mnie wszystkim co mnie interesuje.
Jaki okres działalności Pendragon uważasz za najlepszy?
Połowa lat 90-tych była dla nas najlepsza, ponieważ wówczas bardzo
rozwijaliśmy się, to był bardzo szczęśliwy czas, twórczo, muzycznie i
osobiście. To był bardzo dobry okres!
Często odwiedzacie Polskę, macie tu fanów i przyjaciół. Czy znacie polską scenę progresywną, czy słuchasz polskich zespołów?
W zasadzie owszem, bardzo lubię Riverside, to jest to o czym mówię, to
zespół, który zrobił coś progresywnego, nie utknęli jako kolejny klon
Genesis, jak wiele innych zespołów, tak – bardzo ich lubię. Słyszałem
kilka innych polskich zespołów, kilka naprawdę dobrych, Quidam zrobił
trochę dobrych rzeczy, ale nie tak naprawdę nie znam innych tak dobrze.
Toff records wydaje Pendragon, Clive i Arena wydaje Verglas, nawet
Marillion wydaje swoją muzykę przez własną wytwórnię, czy uważasz, że
czasach tek trudnych dla muzyki, jest konieczne posiadać własne
wydawnictwo aby dbać właściwie o swoje interesy?
Tak, czasy się zmieniają, myślę, że nie moglibyśmy zrobić tego co
osiągnęliśmy gdybyśmy podpisali kontrakt w wytwórnią płytową. Ponieważ
wytwórnia płytowa to maszyna do robienia pieniędzy, mówiąc ogólnie, nie
interesuje jej twój dobry byt, tylko robienie kasy. Marillion mieli tak
wielkie ciśnienie z EMI by wydawać niektóre rzeczy i by nagrywać je i
wydawać w określony sposób, a my nigdy nie doświadczyliśmy nic z tych
rzeczy, robiliśmy to co chcieliśmy w dokładnie taki sposób jaki
mieliśmy ochotę. Oczywiście nie sprzedawaliśmy tylu płyt co Marillion,
ale mieliśmy inne korzyści, budowało to naszą integralność, coś bardzo
solidnego i uważam, że jeśli nie masz tuzinów hitowych singli,
najlepszym sposobem jest robić wszystko samemu. Jest to jednak okropnie
dużo pracy i bardzo bardzo wysoka góra do zdobycia!
Czy widzisz efekty akcji Prog Against Pirates ?
Tak! Wywołało to wiele uwag, głównie od ludzi, którzy negatywnie patrzą
na sprawę nielegalnego pobierania plików, prawdopodobnie dlatego że to
robią. Faktem jest, jak z każdą zmianą na świecie, nieważne czy
pozbyciem się niewolnictwa, czy jeśli ktoś stale parkuje na twoim
podjeździe, rzeczy muszą być dyskutowane. Bez komentarzy i dyskusji nie
ruszysz do przodu, ponieważ nie posiadasz równoważnego zestawu opinii i
Prog Against Pirates dokonał tego, mój boże, dokonał tego! Niektóre fora
były martwe zanim ludzie zaczęli dyskutować o Prog Against Pirates i
całej sprawie nielegalnego pobierania plików i bywało, że było to 30-40
stron gorących debat! Teraz co tworzy opinie, tworzy emocje i wszystko
inne co z tym związane, i miejmy nadzieję pod koniec dnia pojawia się
nieco zrozumienia, problem z tego typu rzeczami, jest taki jak z całym
gatunkiem ludzkim, mamy problemy z odczuwaniem empatii, mamy
przekonanie, że mamy rację i koniec. Generalnie nie okazujemy wiele
sympatii czy empatii kiedy ludzie przegrywają. Faktem jest, że muzycy
przegrywają ponieważ zmniejszają się ich przychody, nie wszystkich
muzyków, tylko muzyków jak my pośrodku. Nie jesteśmy Madonną, ale też
nie jesteśmy amatorami, więc tych pośrodku najbardziej to dotyka. Dla
każdego zespołu wygląda to inaczej. Są gdzieś tam ludzie, których to nie
dotyczy, ale jest pewne jak cholera, że dotyczy to nas. Środkowa
warstwa jest grupą najbardziej kreatywnych zespołów, które muzycznie
próbują robić coś interesującego. Większość zespołów, które skomentowały
Prog Against Pirates, komentowały trudności jakie mają i wdzięczność że
mogą o tym gdzieś dyskutować i nie są w tym osamotnieni, to
pocieszające. Są również ludzie cyniczni, którzy twierdzą, że to nic nie
dało, swobodnie mogą się wczołgać z powrotem pod swój kamień, spod
którego wyszli, ja koncentruję się na próbach zdziałania czegoś.
Dziękuję za poświęcony czas i do zobaczenia na trasie w Polsce. Proszę o kilka słów dla czytelników Rock Area.
Dzien dobry jak sie mamy, Hello! Wielkie „Hello” dla wszystkich w
Polsce, naprawdę nie możemy się doczekać by zobaczyć was w trasie w
październiku i mamy nadzieję, że spodoba wam się nasz nowy album. Wiele
miłości od Nicka Barretta.
Piotr Spyra