OSADA VIDA – Rafał „R6” Paluszek (08.03.2013)

OSADA VIDA - Rafał Paluszek

OSADA VIDA to grupa bez dwóch zdań nietuzinkowa! Ci świetni instrumentaliści i (od niedawna) nowy, rewelacyjny wokalista (Marek Majewski) nagrali album, który dla fanów zespołu z jednej strony może być zaskoczeniem, z drugiej jednak spełnieniem oczekiwań. Na pytania dotyczące “Particles”, Marka Majewskiego i planów koncertowych odpowiedział Rafał “R6” Paluszek.


Gratuluję udanej płyty. Na początku powiedz jak doszło do współpracy z Markiem Majewskim, waszym nowym wokalistą?

Dziękuję!
Od dłuższego czasu szukaliśmy wokalisty na pełny etat. Z Markiem poznaliśmy się jakiś czas temu i po prostu zadzwoniliśmy z pytaniem, co myśli o śpiewaniu w Osadzie. Bardzo pozytywnie zareagował, zorganizowaliśmy pierwszą próbę i był ogień! Wiedzieliśmy już, że jeżeli nie Marek, to nikt inny.


Jak powstawał album? Wiadomo, ze Marek mieszka w Lublinie a wy na Górnym Śląsku. Trochę kilometrów jest.

Ale mamy na szczęście XXI w. i epokę brązu i pary za sobą. Dlatego dzięki różnym wynalazkom mogliśmy spotkać się wiele razy a resztę dograć przez internet. Wymienialiśmy setki maili, przerzucaliśmy się setkami plików i tak dochodziliśmy do finału.
Muzykę tworzyliśmy na Śląsku, Marek odpowiadał za linie wokali i teksty. Jak to wyszło? Naszym zdaniem w dechę!


Czy materiał powstał wcześniej czy Marek miał szansę się wykazać (poza tekstami)?

Marek dostawał zarysy numerów, dzięki czemu mógł pracować nad liniami wokalnymi. Czasem coś tam zmieniał, przestawiał, ale generalnie dopasowywał się do tego, co mu serwowaliśmy.


Osada Vida znana była do tej pory z dość wysoce zagmatwanej struktury swoich utworów. Już was to znudziło?

Nie, nie znudziło. To, co zrobiliśmy tym razem, jest konsekwencją ewolucji, którą wciąż przechodzimy. Choć szczerze mówiąc, myślę, że trochę jednak byliśmy już znudzeni molochami i chcieliśmy zrobić coś lżejszego, bardziej przystępnego – dla słuchaczy, ale i dla nas. Jednak coś, co nadal będzie „nasze”.
Przy aranżowaniu utworów postawiliśmy na melodie, harmonie i przestrzeń.


Album jest bardziej piosenkowy, ale czuć, że to wciąż Osada Vida – chyba macie już swój, rozpoznawalny styl 🙂

I to chodzi! Nie sztuka zrobić coś przypadkowego, nawet ślepiec czasem trafi 10-tkę na tarczy. Te „piosenki” wbrew pozorom zresztą nie są wcale takie proste. To, że Marek śpiewa ładne melodie, nie znaczy, że w tle mało się dzieje. Przy nagrywaniu daliśmy z siebie wszystko, sekcja moim zdaniem brzmi fenomenalnie, jak nigdy dotąd, gitary są mięsiste i soczyste a klawisze podbijają harmonie.Zapowiadaliśmy, że będzie inaczej i słowa dotrzymaliśmy!


Skąd pomysł na growle w utworze „Shut”? Odpowiedzialny za nie jest Sivy z Tuff Enuff. Marek nie odważył się zdzierać gardła? 😉

To nawet nie jest typowy growl. To raczej przeraźliwy skowyt z ciemnej otchłani (śmiech). Od początku mieliśmy plan, żeby wprowadzić tu dużo mroku, wokal Sivego pasował idealnie. Zresztą jak inaczej mógłby brzmieć wokal w utworze o takiej treści?
Marek za to przepięknie przyozdobił ten utwór mega melodyjnymi refrenami!


OSADA VIDA

Na drugim biegunie znajduje się pierwsza prawdziwa osadowa „:pościelówa” – „Until You’re Gone”. Kto wpadł na pomysł tego chórku w refrenie? Jest genialny!

Pościelówa? Jestem zszokowany, że tak to odebrałeś, hahaha!
A tak poważnie, to było tak, jak już wcześniej opowiadałem: wokalami zajmował się Marek i to dzięki niemu linia tak głęboko zapada w pamięć.


Nowy album to swego rodzaju nowe otwarcie dla zespołu – obawialiście/obawiacie się przyjęcia?

Bardzo się obawialiśmy. Zresztą nawet teraz, kiedy docierają pierwsze pozytywne recenzje, jest trochę obaw. Ale postawiliśmy wszystko na jedną kartę i nie mogło się nie udać!
Singlowy „Those Days” pokazuje, że wszystko idzie w dobrym kierunku. No i mamy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.


Myślicie o trasie koncertowej, która obejmie więcej polskich miast?

Owszem, myślimy i pracujemy nad tym. Jednak ze względu na to, że coraz mniej ludzi chodzi na koncerty, wszelkie tego typu działania stoją pod znakiem zapytania. Jeżeli naród zadowala się kiepskiej jakości filmikiem, nagranym komórką, zamiast kontaktu z żywą muzyką, jeżeli komuś żal wydać kilku złotych na bilet, w momencie, kiedy tego samego wieczora wydaje kilkukrotnie więcej na piwo, wyjazd zespołu, pochłaniający masę czasu, pieniędzy i stresu nie ma najmniejszego sensu. Planujemy natomiast jesienną trasę po kilku krajach europejskich.


Co się stało w warszawskiej Progresji (przypomnijmy, że Osada Vida miał zagrać 06.03.2013 wraz z Threshold)? Dlaczego nie zagraliście?

Ech, szkoda gadać. Krótko mówiąc był error z managementem trasy Threshold, który wynikął praktycznie chwilę przed graniem. Efektem tego był brak miejsca na scenie i niemożność zainstalowania nas na niej. Dlatego nie mieliśmy innego wyjścia, jak odwołać nasz występ. I wierzcie nam, to nie była łatwa decyzja.

Dziękuję za poświęcony czas i powodzenia!

Pytał: Piotr Michalski

Dodaj komentarz