OSADA VIDA – Łukasz Lisiak (24.06.2008)

osadavida2007

Polski prog rock w ostatnim czasie obrodził w interesujące zespoły. Osada Vida to bez cienia wątpliwości jedna z najciekawszych i najlepiej zapowiadających się grup. Od kilku tygodni do kupienia jest już drugi album zespołu – „The Body Parts Party” i trzeba jasno stwierdzić, że jest to płyta nietuzinkowa. Na kilka pytań dla naszego serwisu odpowiedział Łukasz Lisiak, wokalista i basista Osada Vida.


Witaj, nie będę Cię pytał o proces powstawania płyty, to wszystko można przeczytać w Dzienniku Pokładowym. Powiedz może tylko czy odczuwaliście presję związaną z nagrywaniem tego materiału?

Czołem! Dziennik Pokładowy to był rzeczywiście świetny pomysł, bo w pewnym sensie zmuszał nas do pewnych podsumowań tego, na jakim etapie pracy byliśmy w danym momencie 😉 Co do presji – odczuwaliśmy na pewno presję czasową. Ponieważ pierwotne wydanie „Three Seats…” miało miejsce w kwietniu 2007 (mówię o wydaniu „oficjalnym”), mogłoby się wydawać, że mieliśmy mnóstwo czasu na pracę nad kolejną płytą. Prawda jest jednak taka, że pomimo braku promocji ze strony E-Silesii cały pierwszy nakład rozszedł się dość szybko i stanęliśmy przed dylematem co robimy dalej. Pojawiły się nowe propozycje od wydawców, przyszła pora na koncerty. Potem był temat reedycji „Three Seats…” przez MMP, co związane było z remasteringiem całego materiału i nagraniami utworów bonusowych na to wydawnictwo. I tak zrobił nam się grudzień 🙂 Tak, że czasu na pracę nad „The Body Parts Party” było naprawdę niewiele. Jeżeli chodzi o „inną” presję – skłamałbym, gdybym powiedział, że w ogóle nie myśleliśmy o tym, jaki kształt przybierze nowy materiał, jak zostanie przyjęty przez Słuchaczy. Nie spędzało nam to jednak snu z powiek. Wiedzieliśmy, co chcemy zmienić w naszej muzyce, jakie były mankamenty „TSBAT” i na nie zwróciliśmy szczególną uwagę. Szczególnie ja – jako podśpiewujący basista – miałem pełną ich świadomość 😉 A reszta rodzi się i rozwija u nas bardzo naturalnie, muzyka powstaje bez żadnych kalkulacji i założeń. Takie granie nie miałoby większego sensu, niezależnie od tego jak wielka presja wchodziłaby w grę 🙂


Płyta powinna być już w sklepach. Jakie wiążecie z nią nadzieje? Jakie macie oczekiwania?

Bursztynowy Słowik w Sopocie! Choć Piasek trzyma się mocno! 🙂 A bardziej serio: liczymy na to, że dzięki „BPP” uda nam się docierać do coraz szerszej publiczności, zaistnieć na stałe w świadomości ludzi szukających bardziej zakręconych dźwięków. Cały czas mozolnie przebijamy się na powierzchnię, dajemy o sobie znać, że jesteśmy. Moim zdaniem oferujemy dość charakterystyczną „osadową” mieszankę i po cichutku liczymy na to, że Słuchacze odkrywając nową płytę stwierdzą, że „to na pewno Osada!” i nowa muzyka zostanie wchłonięta w całości. Poza tym na nowej płycie przygotowaliśmy kilka utworów, co do których mamy pewne specjalne oczekiwania. W moim odczuciu takie utwory jak „Brain”, „Heart” czy bonusowy „Echoes Of The Seat” to potencjalne „radiowe” single, niekoniecznie wyłącznie dla stricte rockowych stacji. Wszystko zależy od gustów i aktywności naszych OsadoSłuchaczy 🙂 Radiowa „Trójka” i inne stacje czekają na Wasze sygnały 😉


Z tego co wiem, Metal Mind przyspieszył premierę płyty (początkowo miała mieć miejsce w czerwcu)? Czyżby odczuli ciśnienie na nowy album Osady?

Z tego, co ja wiem, to po ogłoszeniu daty europejskiej i amerykańskiej premiery, zaczęły pojawiać się już zamówienia na ten krążek. Ale szczegółów nie znam. Nie czuję się zatem kompetentny, aby odpowiadać wyczerpująco na to pytanie 🙂


Krążek będzie również dostępny poza granicami Polski. Liczycie na sukces za granicą?

A co rozumiesz przez słowo „sukces”? Dla mnie każda nowa osoba sięgająca po płytę Osady to sukces. Każda nowa recenzja. Każdy nowy Słuchacz na osadowym koncercie to sukces. Widok własnej płyty na sklepowej półce to sukces. Artykuł na temat naszej twórczości w renomowanym piśmie muzycznym to sukces. Wiemy, jaki rodzaj muzyki gramy i jakie jest jej miejsce w szeregu. Cieszymy się każdym gestem zainteresowania i sympatii ze strony Słuchaczy. Fakt jest jednak taki, że większy pozytywny odzew płynie zza granicy, niż z Polandu… Ale na to nie mamy wpływu. To kwestia polskiej psychiki. A poza tym, każdy sukces jest wart tyle, ilu ludzi potrafi go docenić.


O czym jest „The Body Parts Party”? Skąd pomysł na taki, a nie inny tytuł?

Przed pracami nad nową płytą wywołaliśmy burzę mózgów na temat nowego konceptu. Pojawił się pomysł, aby różne aspekty codziennego życia, sytuacje i emocje, uczucia i czynności, wyrazić z punktu widzenia części ciała biorącej udział w danym procesie. Bo przecież człowiek to maszyna, gdzie każda część odpowiada za konkretne zadania. I o tym jest „BPP”. Początkowo tych części mieliśmy mnóstwo, z większości zrezygnowaliśmy. Były tak absurdalnie abstrakcyjne, że sami pękaliśmy ze śmiechu przy samych rozmowach na ich temat ;))) A tytuł? To już dzieło Adasia Podzimskiego, który nasze wszystkie luźne myśli zamienił na teksty poszczególnych utworów i zebrał pod wspólnym szyldem „The Body Parts Party”.


Możesz po krótce przedstawić czytelnikom kolejne utwory?

Bardzo trudne pytania zadajesz Piotrze ;)) To trochę tak, jakbyś upiekł tort, z którego jesteś zadowolony w całości, a ktoś pytał Cię o opisanie poszczególnych składników 😉 Nie chciałbym niczego sugerować osobom, które jeszcze płyty nie słyszały. To znacznie ogranicza wyobraźnię, na którą bardzo liczymy u naszych Słuchaczy 🙂 Ale postaram się chociaż hasłowo opisać utwory tak, jak ja je widzę.
„Body” – tzw. opener, a zarazem najbardziej „inny” utwór w osadowym zbiorze. Melodyjne refreny, fragmenty bardziej kojarzące się z Foo Fighters niż z progrockiem 😉 Do tego śpiewający fragmentami mój młodszy brat Marcel. Tekstowo, wprowadzenie w temat płyty, przedstawienie gości na Body Parts Party 🙂
„Liver” – utwór, który powstał jako pierwszy z myślą o nowej płycie. Chyba najbardziej zbliżony klimatem do utworów z „Three Seats…”. Piękna solówka Bartka w końcówce. Tekstowo: wątroba, żółć (ależ to polskie słowo 😉 , złość, zazdrość itp.itd.
„Brain” – w naszych dyskusjach podczas prób przed nagraniem stwierdziliśmy, że melodyka tego utworu przywodzi na myśl skandynawskie filmy o pozytywnym wydźwięku 😉 Jeden z łatwiejszych, bardziej „singlowych” utworów na płycie. Tekstowo: rzecz o szczęściu 🙂
„Tongue” – chyba najbardziej zróżnicowany klimatowo numer na płycie. Płynne przejścia od metalowych momentów do floydowych zwrotek, od lekko jazzującej solówki do rush’owych refrenów. Gościnny udział tajemniczego żeńskiego głosu 😉 Tekstowo: pełny tytuł utworu mówi wszystko o jego treści 🙂
„Spine” – utwór instrumentalny. W moim odczuciu, najbardziej zakręcony numer na „BPP”. Rytmika w początkach tego numeru jest zdrowo porąbana. Koszmar dla Adasia podczas nagrywania (śmiech)
„Heart” – nie byłoby tego numeru, gdyby R6 nie nagrywał sobie luźnych tematów dla siebie. Jeden z takich tematów trafił do mnie, wzięliśmy go na warsztat i oto jest Serducho 🙂 Co ciekawe, utwór ten powstał w większości podczas nieobecności Bartka, przez co jest jednym z bardziej klawiszowych numerów na „BPP”. Jeden z bardziej eksperymentalnych utworów w kwestii śpiewania. Tekstowo: rytm życia, który prowadzi wszystkich nas do takiego samego finału. Ale nie jest to numer depresyjny 🙂 .
„Muscle” – jeden z moich ulubionych utworów na płycie. Moim zdaniem, bardzo zróżnicowany muzycznie, balansuje wieloma klimatami. Lekka, skoczna i nieco funkująca zwrotka świetnie współgra z fantastycznym i ironicznym tekstem Adasia. Jest to pewnego rodzaju nasz „hołd” dla ponadstandardowo rozwiniętych mięśniowo kolesi w dresach 😉
„Bone” – finał „podstawowego” wydania płyty. Tekst to refleksja, wyrażona z perspektywy kości, leżącej samotnie parę metrów pod ziemią. Muzyka swoim klimatem miała dodatkowo podbić ów refleksyjny wydźwięk i myślę, że nam się to udało poprzez połączenie jazzujących wstawek z atmosferą, kojarzącą się nieco z dokonaniami Jeżozwierzy. Jest to również najdłuższy utwór na płycie, sprawiający nam mnóstwo frajdy podczas grania na żywo i pozwalający na stworzenie intrygującego i niepokojącego nastroju.
„Remember Your Name” – utwór bonusowy. Stały i żelazny punkt naszych dotychczasowych koncertów. Numer ten powstał w roku 2004, lecz w tej wersji i z angielskim tekstem jest publikowany absolutnie premierowo. Prześwietne solówki Bartka i Rafała! Nie mogę przestać ich słuchać! 🙂
„Echoes Of The Seat” – z tym utworem związana jest bardzo ciekawa historia. Mianowicie numer ten powstał niejako…zaocznie :-). Miałem do dyspozycji tekst, który został napisany przez Bartka jeszcze na potrzeby „Three Seats…”. Poprosiłem Rafała o stworzenie utworu, opartego głównie na fortepianie i nawiązującego melodyką do poprzedniej płyty. I Rafał stworzył takie przyjemne cudeńko w domowym zaciszu, a ostateczny kształt nadawaliśmy tej – nie bójmy się tego słowa – piosence na gorąco w studio. Spory w tym udział ma również Marcin Chlebowski, nasz producer, któremu jesteśmy winni konkretną flaszkę za pomoc, jaką otrzymaliśmy z jego strony. A poza tym – moim zdaniem – jest to chyba najbardziej popowy (w pozytywnym sensie) numer, jaki nagraliśmy do tej pory 🙂



Plany koncertowe. O to muszę zapytać. Płyta jest na rynku, teraz chyba należałoby pomyśleć o trasie po Polsce? Planujecie jakieś występy „na żywo”?

Oczywiście, że planujemy. Jesteśmy już strasznie głodni grania na żywo! Jednakże regularne koncerty planujemy na jesień, dokładniej na przełom września i października. Z dwóch powodów. Po pierwsze primo: lato to bardziej pora na open-air’owe festiwale i dni różnorakich miast, a na takie imprezy się nie załapaliśmy 🙂 Mamy nadzieję, że w tym czasie nowa płyta Osady dotrze do wszystkich zainteresowanych i będzie to czas na dobre „wchłonięcie” nowych numerów. Po drugie primo: chcemy przygotować dobre koncerty nie tylko pod względem muzyczno – wykonawczym, ale też plastyczno – wizualnym. Zawsze duże znaczenie przywiązywaliśmy do wizualnej strony naszej muzyki, a mając do dyspozycji takiego graficznego magika jak R6, grzechem byłoby tego nie wykorzystać 🙂 A zatem wszystkich, którzy zdecydują się jesienią ruszyć tyłek z domu na koncert Osady, czeka solidna dawka nie tylko dźwięków, ale i obrazów 🙂

W porównaniu do „Three Seats Behind a Triangle”, nowy album jest chyba nieco bardziej wyciszony. Nieco więcej w nim rocka, mniej ostrych zagrywek. Zgodzisz się z tą opinią?

Ująłbym to tak: generalnie „BPP” jest płytą nieco bardziej stonowaną i zrównoważoną niż „TSBAT”. Moim zdaniem wynika to z naturalnego rozwoju. Nie powiedziałbym, że nowy album jest bardziej wyciszony. Może i mniej jest na nim ostrych zagrywek, ale za to te, które są, są o wiele cięższe niż na „TSBAT” 🙂 Najprościej byłoby ustawić megaprzester, zestroić gitary do A i łoić – ale to zostawimy sobie na następną płytę 🙂 Na „BPP” Bartek postanowił poeksperymentować z różnymi rodzajami crunch’a, dodał dużo gitar akustycznych w podkładach razem z elektrykami. I bardzo dobrze! Faktycznie płyta wyszła trochę łagodniejsza niż się spodziewaliśmy, ale nie żałujemy niczego. Nigdy nie twierdziliśmy, że gramy jakąkolwiek odmianę metalu 🙂


W prywatnych rozmowach obawialiście się, że płyta wydaje się wam prostsza od poprzedniczki. Chyba były to opinie nieco na wyrost gdyż album do łatwych na pewno nie należy.

To, że nowa płyta jest prostsza, to wiemy na pewno 🙂 Obawialiśmy się, czy aby nie jest zbyt „piosenkowa”:-) A bardziej serio – mieliśmy takie obawy, czy nie przesadziliśmy z melodiami. Postawiliśmy na melodie, bo nie interesuje nas granie na wyścigi „kto potrafi zagrać więcej dźwięków na sekundę” 🙂 Różnorakie zawijasy rytmiczne też staraliśmy się aranżować w taki sposób, żeby nie przeszkadzały w ogólnym odbiorze danego utworu. Ale jeśli komuś na tym zależy, to je odnajdzie i doceni 🙂 Dla mnie Mistrzami tego typu miksów i rozwiązań są Panowie Lee, Lifeson i Peart – są to wzorce, do których zawsze podświadomie dążyłem, dążę i będę dążyć 🙂 Najważniejsze, że wszyscy w zespole mamy takie samo podejście, niezależnie od muzycznych faworytów.


„The Body Parts Party” z każdym kolejnym przesłuchaniem odkrywa przed słuchaczem swoje kolejne tajemnice. Ja po co najmniej kilkunastu przesłuchaniach wciąż odnajduję na niej różne smaczki i ciekawe rozwiązania. Na ile przesłuchań „zaprogramowany” jest album, i po ilu przestanie odsłaniać swe tajemnice?;-))

Prawdziwe tajemnice nowy album przestanie odsłaniać wtedy, kiedy uda Ci się go odtworzyć w całości od tyłu i odkryjesz jego podprogowy przekaz 🙂 A tak bardziej serio – cieszę się baaardzo, że tak to oceniasz, że z każdym kolejnym przesłuchaniem można odkryć coś nowego. Na ile przesłuchań jest zaprogramowany? Myślę, że to jest bardzo dobre pytanie na konkurs w Rock Area 🙂


W muzyce nie boicie się eksperymentów. Jest jazz, są elementy metalu, oczywiście prog rock. Komponowanie takiej muzyki chyba nie jest najprostsze?

Jak już wspomniałem, większość rzeczy rodzi się u nas bardzo naturalnie, bez większych założeń. Nasza muzyka jest wypadkową wszystkich dźwięków, których lubimy słuchać. A lubimy słuchać wszystkiego, o czym wspomniałeś. Ja dodałbym od siebie jeszcze dobry pop, trochę klasyki oraz rocka spod znaku AOR. Jeżeli chodzi o tzw. komponowanie, to faktycznie nie mamy żadnych oporów przed wykorzystaniem jakiegokolwiek muzycznego stylu, jeśli miałby się sprawdzić w jakimś utworze lub fragmencie. Nigdy nie ukrywaliśmy, że naszym jedynym dźwiękowym ograniczeniem, jest brak ograniczeń 🙂 Najczęściej jest tak, że zarys utworów lub riffów tworzymy w domowych zaciszach. Podczas prób gramy konkretne motywy na różne sposoby, obserwujemy, co się z tego rodzi, jaki rodzaj aranżu danego motywu jest najlepszy. Pomaga nam w tym znacznie rejestrowanie nagrań z prób – możemy wtedy nieraz wyłapać z kilkunastominutowego natłoku dźwięków ten właściwy, unikalny moment, rozwiązanie, które wywołuje u nas banany na twarzach, dreszczyk na plecach i stwierdzenie, że „to je to!” 🙂 Nie ma u nas chłodnego składania nutek i przez to proces powstawania utworów, czy – jak wolisz – komponowania, jest dla nas sporą frajdą. Pod warunkiem, że mamy na to wystarczająco dużo czasu 🙂

Metal Mind znany jest z rejestrowania na potrzeby DVD koncertów w Teatrze Śląskim. Liczycie, że i Osada otrzyma możliwość zagrania w tym uroczym miejscu?

Bardzo będziemy się cieszyć, jeśli padnie propozycja zagrania koncertu w Teatrze Śląskim. Jeśli już, to najpewniej w jakimś doborowym towarzystwie, bo raczej na samodzielny koncert w tak zacnym miejscu jeszcze długo nie będziemy mogli sobie pozwolić. I niekoniecznie musi to być koncert rejestrowany z myślą o DVD. W moim odczuciu jest na to zdecydowanie za wcześnie. Mamy jeszcze sporo do zrobienia, aby zasłużyć sobie na zarejestrowanie i wydanie koncertowego DVD. Dwie oficjalnie wydane i dystrybuowane płyty to początek drogi. Poza tym trzeba pamiętać o tym, że MMP jest naszym wydawcą. Łączy nas umowa związana z wydawaniem płyt, a nie graniem koncertów. MMP nie jest naszym managementem i wcale nie musi oferować nam grania jakichkolwiek koncertów. My w każdym razie będziemy się zawsze cieszyć z każdej propozycji zagrania koncertu, niezależnie od tego, z której strony by padła.


Dziękuję za wywiad i trzymam kciuki za sukces płyty. Na koniec poproszę cię o tradycyjne kilka słów do czytelników naszego serwisu.

Również dziękuję. Czytelnikom życzę, aby nigdy nie zabrakło tematów do opisywania i odczytywania – szczególnie, jeśli chodzi o dobre, rockowe płyty. Wspierajcie swoich faworytów, kupujcie ich płyty i – przede wszystkim – chodźcie na koncerty! 🙂 Szukajcie pozytywów we wszystkich dziedzinach życia, także w muzyce. Pokażcie, że Rock Area to nie tylko coraz prężniej działający portal, ale też Społeczność, która zrewolucjonizuje pojęcie „fanów rocka” w każdej jego odmianie 🙂


Piotr Michalski

Dodaj komentarz