Polski prog rock w ostatnim czasie obrodził w interesujące zespoły.
Osada Vida to bez cienia wątpliwości jedna z najciekawszych i najlepiej
zapowiadających się grup. Od kilku tygodni do kupienia jest już drugi
album zespołu – „The Body Parts Party” i trzeba jasno stwierdzić, że
jest to płyta nietuzinkowa. Na kilka pytań dla naszego serwisu
odpowiedział Łukasz Lisiak, wokalista i basista Osada Vida.
Witaj, nie będę Cię pytał o proces powstawania płyty, to wszystko
można przeczytać w Dzienniku Pokładowym. Powiedz może tylko czy
odczuwaliście presję związaną z nagrywaniem tego materiału?
Czołem! Dziennik Pokładowy to był rzeczywiście świetny pomysł, bo w
pewnym sensie zmuszał nas do pewnych podsumowań tego, na jakim etapie
pracy byliśmy w danym momencie 😉 Co do presji – odczuwaliśmy na pewno
presję czasową. Ponieważ pierwotne wydanie „Three Seats…” miało miejsce w
kwietniu 2007 (mówię o wydaniu „oficjalnym”), mogłoby się wydawać, że
mieliśmy mnóstwo czasu na pracę nad kolejną płytą. Prawda jest jednak
taka, że pomimo braku promocji ze strony E-Silesii cały pierwszy nakład
rozszedł się dość szybko i stanęliśmy przed dylematem co robimy dalej.
Pojawiły się nowe propozycje od wydawców, przyszła pora na koncerty.
Potem był temat reedycji „Three Seats…” przez MMP, co związane było z
remasteringiem całego materiału i nagraniami utworów bonusowych na to
wydawnictwo. I tak zrobił nam się grudzień 🙂 Tak, że czasu na pracę
nad „The Body Parts Party” było naprawdę niewiele. Jeżeli chodzi o
„inną” presję – skłamałbym, gdybym powiedział, że w ogóle nie myśleliśmy
o tym, jaki kształt przybierze nowy materiał, jak zostanie przyjęty
przez Słuchaczy. Nie spędzało nam to jednak snu z powiek. Wiedzieliśmy,
co chcemy zmienić w naszej muzyce, jakie były mankamenty „TSBAT” i na
nie zwróciliśmy szczególną uwagę. Szczególnie ja – jako podśpiewujący
basista – miałem pełną ich świadomość 😉 A reszta rodzi się i rozwija u
nas bardzo naturalnie, muzyka powstaje bez żadnych kalkulacji i założeń.
Takie granie nie miałoby większego sensu, niezależnie od tego jak
wielka presja wchodziłaby w grę 🙂
Płyta powinna być już w sklepach. Jakie wiążecie z nią nadzieje? Jakie macie oczekiwania?
Bursztynowy Słowik w Sopocie! Choć Piasek trzyma się mocno! 🙂 A
bardziej serio: liczymy na to, że dzięki „BPP” uda nam się docierać do
coraz szerszej publiczności, zaistnieć na stałe w świadomości ludzi
szukających bardziej zakręconych dźwięków. Cały czas mozolnie przebijamy
się na powierzchnię, dajemy o sobie znać, że jesteśmy. Moim zdaniem
oferujemy dość charakterystyczną „osadową” mieszankę i po cichutku
liczymy na to, że Słuchacze odkrywając nową płytę stwierdzą, że „to na
pewno Osada!” i nowa muzyka zostanie wchłonięta w całości. Poza tym na
nowej płycie przygotowaliśmy kilka utworów, co do których mamy pewne
specjalne oczekiwania. W moim odczuciu takie utwory jak „Brain”, „Heart”
czy bonusowy „Echoes Of The Seat” to potencjalne „radiowe” single,
niekoniecznie wyłącznie dla stricte rockowych stacji. Wszystko zależy od
gustów i aktywności naszych OsadoSłuchaczy 🙂 Radiowa „Trójka” i inne
stacje czekają na Wasze sygnały 😉
Z tego co wiem, Metal Mind przyspieszył premierę płyty (początkowo
miała mieć miejsce w czerwcu)? Czyżby odczuli ciśnienie na nowy album
Osady?
Z tego, co ja wiem, to po ogłoszeniu daty europejskiej i amerykańskiej
premiery, zaczęły pojawiać się już zamówienia na ten krążek. Ale
szczegółów nie znam. Nie czuję się zatem kompetentny, aby odpowiadać
wyczerpująco na to pytanie 🙂
Krążek będzie również dostępny poza granicami Polski. Liczycie na sukces za granicą?
A co rozumiesz przez słowo „sukces”? Dla mnie każda nowa osoba sięgająca
po płytę Osady to sukces. Każda nowa recenzja. Każdy nowy Słuchacz na
osadowym koncercie to sukces. Widok własnej płyty na sklepowej półce to
sukces. Artykuł na temat naszej twórczości w renomowanym piśmie
muzycznym to sukces. Wiemy, jaki rodzaj muzyki gramy i jakie jest jej
miejsce w szeregu. Cieszymy się każdym gestem zainteresowania i sympatii
ze strony Słuchaczy. Fakt jest jednak taki, że większy pozytywny odzew
płynie zza granicy, niż z Polandu… Ale na to nie mamy wpływu. To kwestia
polskiej psychiki. A poza tym, każdy sukces jest wart tyle, ilu ludzi
potrafi go docenić.
O czym jest „The Body Parts Party”? Skąd pomysł na taki, a nie inny tytuł?
Przed pracami nad nową płytą wywołaliśmy burzę mózgów na temat nowego
konceptu. Pojawił się pomysł, aby różne aspekty codziennego życia,
sytuacje i emocje, uczucia i czynności, wyrazić z punktu widzenia części
ciała biorącej udział w danym procesie. Bo przecież człowiek to
maszyna, gdzie każda część odpowiada za konkretne zadania. I o tym jest
„BPP”. Początkowo tych części mieliśmy mnóstwo, z większości
zrezygnowaliśmy. Były tak absurdalnie abstrakcyjne, że sami pękaliśmy ze
śmiechu przy samych rozmowach na ich temat ;))) A tytuł? To już dzieło
Adasia Podzimskiego, który nasze wszystkie luźne myśli zamienił na
teksty poszczególnych utworów i zebrał pod wspólnym szyldem „The Body
Parts Party”.
Możesz po krótce przedstawić czytelnikom kolejne utwory?
Bardzo trudne pytania zadajesz Piotrze ;)) To trochę tak, jakbyś upiekł
tort, z którego jesteś zadowolony w całości, a ktoś pytał Cię o opisanie
poszczególnych składników 😉 Nie chciałbym niczego sugerować osobom,
które jeszcze płyty nie słyszały. To znacznie ogranicza wyobraźnię, na
którą bardzo liczymy u naszych Słuchaczy 🙂 Ale postaram się chociaż
hasłowo opisać utwory tak, jak ja je widzę.
„Body” – tzw. opener, a zarazem najbardziej „inny” utwór w
osadowym zbiorze. Melodyjne refreny, fragmenty bardziej kojarzące się z
Foo Fighters niż z progrockiem 😉 Do tego śpiewający fragmentami mój
młodszy brat Marcel. Tekstowo, wprowadzenie w temat płyty,
przedstawienie gości na Body Parts Party 🙂
„Liver” – utwór, który powstał jako pierwszy z myślą o
nowej płycie. Chyba najbardziej zbliżony klimatem do utworów z „Three
Seats…”. Piękna solówka Bartka w końcówce. Tekstowo: wątroba, żółć (ależ
to polskie słowo 😉 , złość, zazdrość itp.itd.
„Brain” – w naszych dyskusjach podczas prób przed
nagraniem stwierdziliśmy, że melodyka tego utworu przywodzi na myśl
skandynawskie filmy o pozytywnym wydźwięku 😉 Jeden z łatwiejszych,
bardziej „singlowych” utworów na płycie. Tekstowo: rzecz o szczęściu 🙂
„Tongue” – chyba najbardziej zróżnicowany klimatowo numer
na płycie. Płynne przejścia od metalowych momentów do floydowych
zwrotek, od lekko jazzującej solówki do rush’owych refrenów. Gościnny
udział tajemniczego żeńskiego głosu 😉 Tekstowo: pełny tytuł utworu mówi
wszystko o jego treści 🙂
„Spine” – utwór instrumentalny. W moim odczuciu,
najbardziej zakręcony numer na „BPP”. Rytmika w początkach tego numeru
jest zdrowo porąbana. Koszmar dla Adasia podczas nagrywania (śmiech)
„Heart” – nie byłoby tego numeru, gdyby R6 nie nagrywał
sobie luźnych tematów dla siebie. Jeden z takich tematów trafił do mnie,
wzięliśmy go na warsztat i oto jest Serducho 🙂 Co ciekawe, utwór ten
powstał w większości podczas nieobecności Bartka, przez co jest jednym z
bardziej klawiszowych numerów na „BPP”. Jeden z bardziej
eksperymentalnych utworów w kwestii śpiewania. Tekstowo: rytm życia,
który prowadzi wszystkich nas do takiego samego finału. Ale nie jest to
numer depresyjny 🙂 .
„Muscle” – jeden z moich ulubionych utworów na płycie.
Moim zdaniem, bardzo zróżnicowany muzycznie, balansuje wieloma
klimatami. Lekka, skoczna i nieco funkująca zwrotka świetnie współgra z
fantastycznym i ironicznym tekstem Adasia. Jest to pewnego rodzaju nasz
„hołd” dla ponadstandardowo rozwiniętych mięśniowo kolesi w dresach 😉
„Bone” – finał „podstawowego” wydania płyty. Tekst to
refleksja, wyrażona z perspektywy kości, leżącej samotnie parę metrów
pod ziemią. Muzyka swoim klimatem miała dodatkowo podbić ów refleksyjny
wydźwięk i myślę, że nam się to udało poprzez połączenie jazzujących
wstawek z atmosferą, kojarzącą się nieco z dokonaniami Jeżozwierzy. Jest
to również najdłuższy utwór na płycie, sprawiający nam mnóstwo frajdy
podczas grania na żywo i pozwalający na stworzenie intrygującego i
niepokojącego nastroju.
„Remember Your Name” – utwór bonusowy. Stały i żelazny
punkt naszych dotychczasowych koncertów. Numer ten powstał w roku 2004,
lecz w tej wersji i z angielskim tekstem jest publikowany absolutnie
premierowo. Prześwietne solówki Bartka i Rafała! Nie mogę przestać ich
słuchać! 🙂
„Echoes Of The Seat” – z tym utworem związana jest bardzo
ciekawa historia. Mianowicie numer ten powstał niejako…zaocznie :-).
Miałem do dyspozycji tekst, który został napisany przez Bartka jeszcze
na potrzeby „Three Seats…”. Poprosiłem Rafała o stworzenie utworu,
opartego głównie na fortepianie i nawiązującego melodyką do poprzedniej
płyty. I Rafał stworzył takie przyjemne cudeńko w domowym zaciszu, a
ostateczny kształt nadawaliśmy tej – nie bójmy się tego słowa – piosence
na gorąco w studio. Spory w tym udział ma również Marcin Chlebowski,
nasz producer, któremu jesteśmy winni konkretną flaszkę za pomoc, jaką
otrzymaliśmy z jego strony. A poza tym – moim zdaniem – jest to chyba
najbardziej popowy (w pozytywnym sensie) numer, jaki nagraliśmy do tej
pory 🙂
Plany koncertowe. O to muszę zapytać. Płyta jest na rynku, teraz
chyba należałoby pomyśleć o trasie po Polsce? Planujecie jakieś występy
„na żywo”?
Oczywiście, że planujemy. Jesteśmy już strasznie głodni grania na żywo!
Jednakże regularne koncerty planujemy na jesień, dokładniej na przełom
września i października. Z dwóch powodów. Po pierwsze primo: lato to
bardziej pora na open-air’owe festiwale i dni różnorakich miast, a na
takie imprezy się nie załapaliśmy 🙂 Mamy nadzieję, że w tym czasie
nowa płyta Osady dotrze do wszystkich zainteresowanych i będzie to czas
na dobre „wchłonięcie” nowych numerów. Po drugie primo: chcemy
przygotować dobre koncerty nie tylko pod względem muzyczno –
wykonawczym, ale też plastyczno – wizualnym. Zawsze duże znaczenie
przywiązywaliśmy do wizualnej strony naszej muzyki, a mając do
dyspozycji takiego graficznego magika jak R6, grzechem byłoby tego nie
wykorzystać 🙂 A zatem wszystkich, którzy zdecydują się jesienią ruszyć
tyłek z domu na koncert Osady, czeka solidna dawka nie tylko dźwięków,
ale i obrazów 🙂
W
porównaniu do „Three Seats Behind a Triangle”, nowy album jest chyba
nieco bardziej wyciszony. Nieco więcej w nim rocka, mniej ostrych
zagrywek. Zgodzisz się z tą opinią?
Ująłbym to tak: generalnie „BPP” jest płytą nieco bardziej stonowaną i
zrównoważoną niż „TSBAT”. Moim zdaniem wynika to z naturalnego rozwoju.
Nie powiedziałbym, że nowy album jest bardziej wyciszony. Może i mniej
jest na nim ostrych zagrywek, ale za to te, które są, są o wiele cięższe
niż na „TSBAT” 🙂 Najprościej byłoby ustawić megaprzester, zestroić
gitary do A i łoić – ale to zostawimy sobie na następną płytę 🙂 Na
„BPP” Bartek postanowił poeksperymentować z różnymi rodzajami crunch’a,
dodał dużo gitar akustycznych w podkładach razem z elektrykami. I bardzo
dobrze! Faktycznie płyta wyszła trochę łagodniejsza niż się
spodziewaliśmy, ale nie żałujemy niczego. Nigdy nie twierdziliśmy, że
gramy jakąkolwiek odmianę metalu 🙂
W prywatnych rozmowach obawialiście się, że płyta wydaje się wam
prostsza od poprzedniczki. Chyba były to opinie nieco na wyrost gdyż
album do łatwych na pewno nie należy.
To, że nowa płyta jest prostsza, to wiemy na pewno 🙂 Obawialiśmy się,
czy aby nie jest zbyt „piosenkowa”:-) A bardziej serio – mieliśmy takie
obawy, czy nie przesadziliśmy z melodiami. Postawiliśmy na melodie, bo
nie interesuje nas granie na wyścigi „kto potrafi zagrać więcej dźwięków
na sekundę” 🙂 Różnorakie zawijasy rytmiczne też staraliśmy się
aranżować w taki sposób, żeby nie przeszkadzały w ogólnym odbiorze
danego utworu. Ale jeśli komuś na tym zależy, to je odnajdzie i doceni
🙂 Dla mnie Mistrzami tego typu miksów i rozwiązań są Panowie Lee,
Lifeson i Peart – są to wzorce, do których zawsze podświadomie dążyłem,
dążę i będę dążyć 🙂 Najważniejsze, że wszyscy w zespole mamy takie
samo podejście, niezależnie od muzycznych faworytów.
„The Body Parts Party” z każdym kolejnym przesłuchaniem odkrywa przed
słuchaczem swoje kolejne tajemnice. Ja po co najmniej kilkunastu
przesłuchaniach wciąż odnajduję na niej różne smaczki i ciekawe
rozwiązania. Na ile przesłuchań „zaprogramowany” jest album, i po ilu
przestanie odsłaniać swe tajemnice?;-))
Prawdziwe tajemnice nowy album przestanie odsłaniać wtedy, kiedy uda Ci
się go odtworzyć w całości od tyłu i odkryjesz jego podprogowy przekaz
🙂 A tak bardziej serio – cieszę się baaardzo, że tak to oceniasz, że z
każdym kolejnym przesłuchaniem można odkryć coś nowego. Na ile
przesłuchań jest zaprogramowany? Myślę, że to jest bardzo dobre pytanie
na konkurs w Rock Area 🙂
W muzyce nie boicie się eksperymentów. Jest jazz, są elementy metalu,
oczywiście prog rock. Komponowanie takiej muzyki chyba nie jest
najprostsze?
Jak już wspomniałem, większość rzeczy rodzi się u nas bardzo naturalnie,
bez większych założeń. Nasza muzyka jest wypadkową wszystkich dźwięków,
których lubimy słuchać. A lubimy słuchać wszystkiego, o czym
wspomniałeś. Ja dodałbym od siebie jeszcze dobry pop, trochę klasyki
oraz rocka spod znaku AOR. Jeżeli chodzi o tzw. komponowanie, to
faktycznie nie mamy żadnych oporów przed wykorzystaniem jakiegokolwiek
muzycznego stylu, jeśli miałby się sprawdzić w jakimś utworze lub
fragmencie. Nigdy nie ukrywaliśmy, że naszym jedynym dźwiękowym
ograniczeniem, jest brak ograniczeń 🙂 Najczęściej jest tak, że zarys
utworów lub riffów tworzymy w domowych zaciszach. Podczas prób gramy
konkretne motywy na różne sposoby, obserwujemy, co się z tego rodzi,
jaki rodzaj aranżu danego motywu jest najlepszy. Pomaga nam w tym
znacznie rejestrowanie nagrań z prób – możemy wtedy nieraz wyłapać z
kilkunastominutowego natłoku dźwięków ten właściwy, unikalny moment,
rozwiązanie, które wywołuje u nas banany na twarzach, dreszczyk na
plecach i stwierdzenie, że „to je to!” 🙂 Nie ma u nas chłodnego
składania nutek i przez to proces powstawania utworów, czy – jak wolisz –
komponowania, jest dla nas sporą frajdą. Pod warunkiem, że mamy na to
wystarczająco dużo czasu 🙂
Metal Mind znany jest z rejestrowania na potrzeby DVD koncertów w
Teatrze Śląskim. Liczycie, że i Osada otrzyma możliwość zagrania w tym
uroczym miejscu?
Bardzo będziemy się cieszyć, jeśli padnie propozycja zagrania koncertu w
Teatrze Śląskim. Jeśli już, to najpewniej w jakimś doborowym
towarzystwie, bo raczej na samodzielny koncert w tak zacnym miejscu
jeszcze długo nie będziemy mogli sobie pozwolić. I niekoniecznie musi to
być koncert rejestrowany z myślą o DVD. W moim odczuciu jest na to
zdecydowanie za wcześnie. Mamy jeszcze sporo do zrobienia, aby zasłużyć
sobie na zarejestrowanie i wydanie koncertowego DVD. Dwie oficjalnie
wydane i dystrybuowane płyty to początek drogi. Poza tym trzeba pamiętać
o tym, że MMP jest naszym wydawcą. Łączy nas umowa związana z
wydawaniem płyt, a nie graniem koncertów. MMP nie jest naszym
managementem i wcale nie musi oferować nam grania jakichkolwiek
koncertów. My w każdym razie będziemy się zawsze cieszyć z każdej
propozycji zagrania koncertu, niezależnie od tego, z której strony by
padła.
Dziękuję za wywiad i trzymam kciuki za sukces płyty. Na koniec
poproszę cię o tradycyjne kilka słów do czytelników naszego serwisu.
Również dziękuję. Czytelnikom życzę, aby nigdy nie zabrakło tematów do
opisywania i odczytywania – szczególnie, jeśli chodzi o dobre, rockowe
płyty. Wspierajcie swoich faworytów, kupujcie ich płyty i – przede
wszystkim – chodźcie na koncerty! 🙂 Szukajcie pozytywów we wszystkich
dziedzinach życia, także w muzyce. Pokażcie, że Rock Area to nie tylko
coraz prężniej działający portal, ale też Społeczność, która
zrewolucjonizuje pojęcie „fanów rocka” w każdej jego odmianie 🙂
Piotr Michalski