Osada Vida to grupa o której można powiedzieć, że dorobiła
się statusu kultowej (choć w zespole panuje inna opinia). Przez jednych
uwielbiana przez innych… nieodkryta mozolnie buduje swoją renomę. Wraz
z nagraniem nowego albumu – „Uninvited Dreams” zespół zrobił kolejny
krok naprzód, a co najważniejsze zaczął koncertować. Na pytania dla
naszego serwisu odpowiedział rzadko udzielający się medialnie jeden z
założycieli formacji, perkusista Adam Podzimski
Cześć Adam. Zacznę z grubej rury. Jesteście zadowoleni z ostatecznego efektu jaki osiągnęliście na „Uninvited Dreams”?
Witam. Pytasz czy jesteśmy zadowoleni z ostatecznego efektu “Uninvited
Dreams”? Otóż jesteśmy i to nawet bardzo. Myślę, że to najbardziej
spójny i najlepiej brzmiący materiał jaki popełniliśmy do tej pory. Za
brzmienie odpowiedzialny był oczywiście Marcin Chlebowski, podobnie jak
to miało miejsce wcześniej, z tą różnicą, że tym razem powierzyliśmy
Marcinowi wykonanie również masteringu płyty, efekt okazał się naszym
skromnym zdaniem bardzo dobry.
Pod względem muzycznym, również
jesteśmy bardzo zadowoleni, bo pozwoliliśmy sobie tym razem na coś,
czego wcześniej nie robiliśmy, mianowicie na całkowitą swobodę w
komponowaniu. Cały materiał powstał zespołowo i rodził się bardzo
naturalnie, niczego nie skracaliśmy, nie wydłużaliśmy, nie
upraszczaliśmy i nie komplikowaliśmy na siłę. Każdy miał tu swój wkład w
kompozycje (większy lub mniejszy). Efekt jest taki, że utwory są dość
długie, ale my po prostu mieliśmy potrzebę nagrać taki album.
To wasza najmroczniejsza płyta, skąd pomysł na taki klimat?
Ja UD nie odbieram jako najmroczniejszej, na pewno nie jest
mroczniejsza od „Three Seats Behind A Triangle” i to zarówno w sferze
muzycznej, jak i tekstowej. To chyba kwestia spojrzenia. „Uninvited
Dreams” jest mroczna w warstwie tekstowej, jest tu przecież mowa o
koszmarach i czarnej nocy, ale nasze przedstawienie tego tematu nie
jest tak dosłownie mroczne, nie leje się tu krew i nie czają się
upiory. Jest to raczej refleksyjne spojrzenie na problem snu, a
konkretnie tej ciemnej jego strony – niechcianych snów.
Muzycznie
UD to dość wesoły album (wiem nie jestem obiektywny), dużo tu
rytmicznych, by nie powiedzieć tanecznych zagrywek (smiech). Oczywiście
jest i mrok i ciężar, jak to w Osadzie.
Co do pomysłu na taki
klimat, powstał pomysł na dość mroczny tytuł i teksty, więc Rafał
zrobił mroczną otoczkę w postaci okładki i grafik we wkładce (brawo
Ptaku – (śmiech)). Jest to raczej związek przyczynowo-skutkowy, a nie
efekt wizji i wielotygodniowych posiedzeń walnego zgromadzenia, których
tematem miałby być klimat nowego albumu OV.
Osada znana jest z niebanalnych konceptów. Tym razem zabraliście się za sen.
Miło, że Twoim zdaniem słyniemy z „niebanalnych konceptów”. Ja myślę,
że ta forma wyrazu jest dla nas prostsza, choć nasze płyty chyba nie do
końca są koncept albumami.
Staramy się opowiadać na płytach o
danym zjawisku, nie rozwijamy jednej historii przez cały album, lecz
ukazujemy różne strony danego zjawiska. „Uninvited Dreams”, podobnie
jak i „The Body Parts Party” to różne opowieści spięte klamrą. W
przypadku „Uninvited Dreams” tą klamrą są koszmary senne. Sen to chyba
najważniejsza część naszej egzystencji. Bez fazy snu nie ma fazy
czuwania. Stwierdziliśmy wraz z małżonką Olą, której pomoc w tworzeniu
tekstów jest dla mnie nieoceniona, że to dobry pomysł, aby skupić się
na tej formie snów, której się obawiamy. Zdaję sobie sprawę z tego, że
zjawisko snu to bardzo oklepany temat, powstało już z milion utworów
opisujących sen, czy koszmary senne, ale my staraliśmy się rzucić nowe
światło na ten temat. Czy nam się to udało? Tego nie wiem, czas pokaże.
Nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, ale to
najłatwiej przyswajalny album zespołu. Więcej tu nacisku na klimat niż
na karkołomne zagrywki (których oczywiście też nie brakuje)
Myślę, że masz rację. Ja nie jestem obiektywny, ale na tej płycie jest dużo „ładnych” melodii.
Jest dużo miejsca na bardzo swobodne solówki Bartka i Rafała, a nawet
Łukasz (jako basista) momentami ma sporo miejsca. Jest to bardzo fajne
gdy gra się na żywo. Ale są też miejsca naprawdę karkołomne. Tak
naprawdę znaczna część muzyki zawartej na UD zrodziła się z
improwizacji, przychodziliśmy na próby włączaliśmy rejestrator i
graliśmy, co ciekawsze fragmenty aranżowaliśmy na potrzeby utworów. W
improwizacji zawsze jest specyficzny klimat, bo nikt się nie ogranicza i
każdy gra to co w danym momencie czuje. Tak sobie myślę, że prawdziwy
klimat byłby wtedy, gdybyśmy nagrali ten materiał na tzw. „setkę”
(studio live).
Album zdążyliście już zaprezentować na kilku koncertach. Jak jesteście przyjmowani? Ludziom spodobał się nowy materiał?
Na koncertach, które graliśmy w tym roku, prezentowaliśmy tylko kilka z
UD, ale wydaje mi się, że ich odbiór jest bardzo dobry. Płyta ukazała
się niespełna miesiąc temu, dopiero co ruszyliśmy z jej promocją, wielu z
potencjalnych słuchaczy Osady jeszcze nie zna materiału z UD, dlatego
sądzę, że podczas przyszłorocznych koncertów odbiór nowego materiału
będzie jeszcze lepszy. Mamy jednak nadzieję, że nowy materiał podoba się
nie mniej niż wcześniejszy.
Nie mogę o to nie zapytać. Jak grało się Wam z Believe na koncercie urodzinowym Rock Area?
Oczywiście WSPANIALE, przesympatyczna świadoma i liczna publiczność i
oczywiście profesjonalna organizacja w każdym calu. Koledzy (przepraszam
koleżanka i koledzy) z zespołu BELIEVE okazali się przesympatycznym
ludźmi, z którymi mamy nadzieję jeszcze się spotkać na scenie. Urodziny
ROCK AREA to naprawdę świetna impreza, prawie jak rodzinne spotkanie.
Jedyny minus jest taki, że odbywają się tylko raz (w tym roku dwa, ale w
zbliżonych terminach) w roku (śmiech)
Planujecie kolejne koncerty? W przypadku poprzednich płyt zobaczenie
Osady na żywo graniczyło z cudem, praktycznie nie graliście.
Istotnie najwięcej koncertów zagraliśmy po ukazaniu się „Three Seats
Behind A Triangle”, ale ten album ukazywał się trzykrotnie (śmiech).
Planowaliśmy dużo grać po „The Body Parts Party”, ale nie wyszło
niestety. Jakoś okoliczności nam nie sprzyjały w zeszłym roku. Od
niedawna współpracujemy z Maćkiem Machurą, który jest osobą niezwykle
kompetentną i rzeczową, zaskakuje nas pozytywnie bardzo często. Maciek
działa bardzo prężnie i efektywnie, a o efektach jego pracy
poinformujemy wkrótce. Mamy nadzieję, że w 2010r. zagramy naprawdę sporo
koncertów w całym kraju (i nie tylko I hope).
Aby zaspokoić ciekawość podam, że na przełom lutego i marca 2010
planujemy zagrać trasę, z bardzo cenionym przez nas warszawskim zespołem
INDUKTI. Szczegóły, mam nadzieję, podamy wkrótce. A oprócz tego
pojawimy się na pewnym świetnym progresywnym festiwalu na którym już raz
graliśmy, ale to dopiero w sierpniu 2010r.
Adam macie na swoim koncie trzy albumy studyjne (plus kilka
niewydajnych oficjalnie, z wcześniejszego okresu istnienia zespołu), nie
myślicie o jakimś DVD?
Myślimy a jakże, mamy nawet co do tego plan. III Urodziny Rock Area
(wspaniała publika zapewniona), a wydawcą będzie ROCK AREA VIDA
PRODUCTIONS. Co wy na to?
Poważniej, na razie o tym nie myślimy, chcemy skupić się na koncertach i
pozyskaniu większej liczby sympatyków naszej muzy, ale gdyby pojawiła
się taka okazja, to na pewno z niej skorzystamy.
Na scenie jesteście już od dziesięciu lat(?). Planujecie jakieś huczne obchody?
Słaby jestem w chronologii, ale z dziesięć lat, a może i więcej już
będzie. Myślę, że huczne obchody OV zaplanujemy wspólnie z Łukaszem,
kiedy to obchodzić będziemy 40-sto lecie istnienia. Rafał i Bartek wciąż
jeszcze będą młodzi, a Rock Area będzie miała około 10 lat.
Nie bardzo wiemy od jakiego momentu datować powstanie osady, więc nie bardzo wiemy kiedy świętować (śmiech)
…no właśnie – 10 lat grania i chyba wciąż macie status grupy
kultowej. Uwielbianej przez wąski krąg słuchaczy i niezrozumianej przez
resztę. Nie wkurza Was to czasem?
Słowo kultowej zamieniłbym na niszowej, chyba o to Ci bardziej chodziło?
Istotnie, w kraju, gdzie oprócz „mainstreamu” nie ma właściwie rynku
muzycznego, trudno się przebić z taką muzyką. Myślę, że nie jesteśmy
jedynymi ofiarami tego zjawiska. Sytuacja ta powoli się zmienia, moim
zdaniem za sprawą międzynarodowego sukcesu RIVERSIDE, ale my, jak i
wiele bardzo dobrych bandów progresywnych i nie tylko istniejących w
Polsce jesteśmy ofiarami rewolucji. Mam nadzieję, że za parę lat każdy
niepopularny gatunek muzyki będzie miał szerokie grono odbiorców, bo
będzie miał swobodny dostęp do promocji swojej twórczości. Muzyka, którą
gramy my oraz kapele z kręgu tzw. rocka progresywnego jest
niezrozumiana, głównie przez to, że jest nieznana.
Gracie
muzykę nieszablonową i skierowaną do ukształtowanego już słuchacza, nie
macie czasem ochoty na skok w bok i nagranie pod innym szyldem czegoś
„zwykłego”, łatwiejszego w odbiorze?
Dla nas proste i zwykłe jest to co gramy, bo tak to czujemy. Osada jest
wypadkową naszych osobowości, zainteresowań muzycznych i nie tylko.
Myślę, że my właśnie w taki sposób postrzegamy muzykę, a może nawet
wszystko inne. Nie chcemy narzucać naszego punktu widzenia, po prostu
gramy swoje jako Osada Vida, ale cieszy nas to, że trafiamy do uszu
słuchaczy świadomych, jak to ładnie nazwałeś „ukształtowanych”.
Co do „skoków w bok”, w sensie muzycznym oczywiście (smiech), przyznam się, że czasem o tym myślę, nie wiem jak koledzy.
Z innej beczki, prowadzimy pertraktacje z zespołem Gang Marcela, bo chcielibyśmy sprawdzić się w acoustic country (śmiech)
Przez długi czas poszukiwaliście managera. Czy od czasu pojawienia
się Macka Machury odczuliście, że mniej macie na głowie, że możecie
koncentrować się wyłącznie na muzyce?
Oj tak, gdybyśmy spotkali Maćka po wydaniu „Three Seats Behind A
Triangle” to byłoby nam dużo łatwiej przeć do przodu. Maciek ma mnóstwo
pomysłów, na które my byśmy nie wpadli, poza tym ma mnóstwo ciekawych
kontaktów, z czasów kiedy współpracował z teatrem Korez. Maciek to
właściwa i do tego mega sympatyczna osoba na właściwym miejscu, osoba
której potrzebowaliśmy. (więcej nie piszę bo się w główce Maćkowi pokręc
(śmiech))
Nie wierzę, że w Waszych głowach nie powstają już pomysły na album
numer piec, czy nawet sześć. Przyznaj się, „dłubiecie” już coś?:-))
Pomysłów mamy mnóstwo, ale na razie są to tylko luźne pomysły. Aktualnie
wszystkie nasze muzyczne myśli skierowane są na promocję UD i koncerty.
Nagraliśmy już dość dużo materiału, a mało energii włożyliśmy w jego
promowanie. Co do pomysłów na nowy materiał, to pogadamy wkrótce. Myślę
że Was zaskoczymy.
Dziękuję za wywiad, życzę powodzenia w promowaniu „Uninvited Dreams” i do zobaczenia na koncertach!!
Serdeczne dzięki i pozdrawiam wszystkich użytkowników i sympatyków ROCK AREA.
Widzimy się na koncertach rzecz jasna!
Piotr Michalski