OSADA VIDA – Adam Podzimski (08.12.2009)

OSADA VIDA - Adam Podzimski

Osada Vida to grupa o której można powiedzieć, że dorobiła się statusu kultowej (choć w zespole panuje inna opinia). Przez jednych uwielbiana przez innych… nieodkryta mozolnie buduje swoją renomę. Wraz z nagraniem nowego albumu – „Uninvited Dreams” zespół zrobił kolejny krok naprzód, a co najważniejsze zaczął koncertować. Na pytania dla naszego serwisu odpowiedział rzadko udzielający się medialnie jeden z założycieli formacji, perkusista Adam Podzimski




Cześć Adam. Zacznę z grubej rury. Jesteście zadowoleni z ostatecznego efektu jaki osiągnęliście na „Uninvited Dreams”?

Witam. Pytasz czy jesteśmy zadowoleni z ostatecznego efektu “Uninvited Dreams”? Otóż jesteśmy i to nawet bardzo. Myślę, że to najbardziej spójny i najlepiej brzmiący materiał jaki popełniliśmy do tej pory. Za brzmienie odpowiedzialny był oczywiście Marcin Chlebowski, podobnie jak to miało miejsce wcześniej, z tą różnicą, że tym razem powierzyliśmy Marcinowi wykonanie również masteringu płyty, efekt okazał się naszym skromnym zdaniem bardzo dobry.
Pod względem muzycznym, również jesteśmy bardzo zadowoleni, bo pozwoliliśmy sobie tym razem na coś, czego wcześniej nie robiliśmy, mianowicie na całkowitą swobodę w komponowaniu. Cały materiał powstał zespołowo i rodził się bardzo naturalnie, niczego nie skracaliśmy, nie wydłużaliśmy, nie upraszczaliśmy i nie komplikowaliśmy na siłę. Każdy miał tu swój wkład w kompozycje (większy lub mniejszy). Efekt jest taki, że utwory są dość długie, ale my po prostu mieliśmy potrzebę nagrać taki album.


To wasza najmroczniejsza płyta, skąd pomysł na taki klimat?

Ja UD nie odbieram jako najmroczniejszej, na pewno nie jest mroczniejsza od „Three Seats Behind A Triangle” i to zarówno w sferze muzycznej, jak i tekstowej. To chyba kwestia spojrzenia. „Uninvited Dreams” jest mroczna w warstwie tekstowej, jest tu przecież mowa o koszmarach i czarnej nocy, ale nasze przedstawienie tego tematu nie jest tak dosłownie mroczne, nie leje się tu krew i nie czają się upiory. Jest to raczej refleksyjne spojrzenie na problem snu, a konkretnie tej ciemnej jego strony – niechcianych snów.
Muzycznie UD to dość wesoły album (wiem nie jestem obiektywny), dużo tu rytmicznych, by nie powiedzieć tanecznych zagrywek (smiech). Oczywiście jest i mrok i ciężar, jak to w Osadzie.
Co do pomysłu na taki klimat, powstał pomysł na dość mroczny tytuł i teksty, więc Rafał zrobił mroczną otoczkę w postaci okładki i grafik we wkładce (brawo Ptaku – (śmiech)). Jest to raczej związek przyczynowo-skutkowy, a nie efekt wizji i wielotygodniowych posiedzeń walnego zgromadzenia, których tematem miałby być klimat nowego albumu OV.


Osada znana jest z niebanalnych konceptów. Tym razem zabraliście się za sen.

Miło, że Twoim zdaniem słyniemy z „niebanalnych konceptów”. Ja myślę, że ta forma wyrazu jest dla nas prostsza, choć nasze płyty chyba nie do końca są koncept albumami.
Staramy się opowiadać na płytach o danym zjawisku, nie rozwijamy jednej historii przez cały album, lecz ukazujemy różne strony danego zjawiska. „Uninvited Dreams”, podobnie jak i „The Body Parts Party” to różne opowieści spięte klamrą. W przypadku „Uninvited Dreams” tą klamrą są koszmary senne. Sen to chyba najważniejsza część naszej egzystencji. Bez fazy snu nie ma fazy czuwania. Stwierdziliśmy wraz z małżonką Olą, której pomoc w tworzeniu tekstów jest dla mnie nieoceniona, że to dobry pomysł, aby skupić się na tej formie snów, której się obawiamy. Zdaję sobie sprawę z tego, że zjawisko snu to bardzo oklepany temat, powstało już z milion utworów opisujących sen, czy koszmary senne, ale my staraliśmy się rzucić nowe światło na ten temat. Czy nam się to udało? Tego nie wiem, czas pokaże.


Nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, ale to najłatwiej przyswajalny album zespołu. Więcej tu nacisku na klimat niż na karkołomne zagrywki (których oczywiście też nie brakuje)

Myślę, że masz rację. Ja nie jestem obiektywny, ale na tej płycie jest dużo „ładnych” melodii.
Jest dużo miejsca na bardzo swobodne solówki Bartka i Rafała, a nawet Łukasz (jako basista) momentami ma sporo miejsca. Jest to bardzo fajne gdy gra się na żywo. Ale są też miejsca naprawdę karkołomne. Tak naprawdę znaczna część muzyki zawartej na UD zrodziła się z improwizacji, przychodziliśmy na próby włączaliśmy rejestrator i graliśmy, co ciekawsze fragmenty aranżowaliśmy na potrzeby utworów. W improwizacji zawsze jest specyficzny klimat, bo nikt się nie ogranicza i każdy gra to co w danym momencie czuje. Tak sobie myślę, że prawdziwy klimat byłby wtedy, gdybyśmy nagrali ten materiał na tzw. „setkę” (studio live).

Album zdążyliście już zaprezentować na kilku koncertach. Jak jesteście przyjmowani? Ludziom spodobał się nowy materiał?

Na koncertach, które graliśmy w tym roku, prezentowaliśmy tylko kilka z UD, ale wydaje mi się, że ich odbiór jest bardzo dobry. Płyta ukazała się niespełna miesiąc temu, dopiero co ruszyliśmy z jej promocją, wielu z potencjalnych słuchaczy Osady jeszcze nie zna materiału z UD, dlatego sądzę, że podczas przyszłorocznych koncertów odbiór nowego materiału będzie jeszcze lepszy. Mamy jednak nadzieję, że nowy materiał podoba się nie mniej niż wcześniejszy.


Nie mogę o to nie zapytać. Jak grało się Wam z Believe na koncercie urodzinowym Rock Area?

Oczywiście WSPANIALE, przesympatyczna świadoma i liczna publiczność i oczywiście profesjonalna organizacja w każdym calu. Koledzy (przepraszam koleżanka i koledzy) z zespołu BELIEVE okazali się przesympatycznym ludźmi, z którymi mamy nadzieję jeszcze się spotkać na scenie. Urodziny ROCK AREA to naprawdę świetna impreza, prawie jak rodzinne spotkanie. Jedyny minus jest taki, że odbywają się tylko raz (w tym roku dwa, ale w zbliżonych terminach) w roku (śmiech)


Planujecie kolejne koncerty? W przypadku poprzednich płyt zobaczenie Osady na żywo graniczyło z cudem, praktycznie nie graliście.

Istotnie najwięcej koncertów zagraliśmy po ukazaniu się „Three Seats Behind A Triangle”, ale ten album ukazywał się trzykrotnie (śmiech). Planowaliśmy dużo grać po „The Body Parts Party”, ale nie wyszło niestety. Jakoś okoliczności nam nie sprzyjały w zeszłym roku. Od niedawna współpracujemy z Maćkiem Machurą, który jest osobą niezwykle kompetentną i rzeczową, zaskakuje nas pozytywnie bardzo często. Maciek działa bardzo prężnie i efektywnie, a o efektach jego pracy poinformujemy wkrótce. Mamy nadzieję, że w 2010r. zagramy naprawdę sporo koncertów w całym kraju (i nie tylko I hope).
Aby zaspokoić ciekawość podam, że na przełom lutego i marca 2010 planujemy zagrać trasę, z bardzo cenionym przez nas warszawskim zespołem INDUKTI. Szczegóły, mam nadzieję, podamy wkrótce. A oprócz tego pojawimy się na pewnym świetnym progresywnym festiwalu na którym już raz graliśmy, ale to dopiero w sierpniu 2010r.


Adam macie na swoim koncie trzy albumy studyjne (plus kilka niewydajnych oficjalnie, z wcześniejszego okresu istnienia zespołu), nie myślicie o jakimś DVD?

Myślimy a jakże, mamy nawet co do tego plan. III Urodziny Rock Area (wspaniała publika zapewniona), a wydawcą będzie ROCK AREA VIDA PRODUCTIONS. Co wy na to?
Poważniej, na razie o tym nie myślimy, chcemy skupić się na koncertach i pozyskaniu większej liczby sympatyków naszej muzy, ale gdyby pojawiła się taka okazja, to na pewno z niej skorzystamy.


Na scenie jesteście już od dziesięciu lat(?). Planujecie jakieś huczne obchody?

Słaby jestem w chronologii, ale z dziesięć lat, a może i więcej już będzie. Myślę, że huczne obchody OV zaplanujemy wspólnie z Łukaszem, kiedy to obchodzić będziemy 40-sto lecie istnienia. Rafał i Bartek wciąż jeszcze będą młodzi, a Rock Area będzie miała około 10 lat.
Nie bardzo wiemy od jakiego momentu datować powstanie osady, więc nie bardzo wiemy kiedy świętować (śmiech)


…no właśnie – 10 lat grania i chyba wciąż macie status grupy kultowej. Uwielbianej przez wąski krąg słuchaczy i niezrozumianej przez resztę. Nie wkurza Was to czasem?

Słowo kultowej zamieniłbym na niszowej, chyba o to Ci bardziej chodziło?
Istotnie, w kraju, gdzie oprócz „mainstreamu” nie ma właściwie rynku muzycznego, trudno się przebić z taką muzyką. Myślę, że nie jesteśmy jedynymi ofiarami tego zjawiska. Sytuacja ta powoli się zmienia, moim zdaniem za sprawą międzynarodowego sukcesu RIVERSIDE, ale my, jak i wiele bardzo dobrych bandów progresywnych i nie tylko istniejących w Polsce jesteśmy ofiarami rewolucji. Mam nadzieję, że za parę lat każdy niepopularny gatunek muzyki będzie miał szerokie grono odbiorców, bo będzie miał swobodny dostęp do promocji swojej twórczości. Muzyka, którą gramy my oraz kapele z kręgu tzw. rocka progresywnego jest niezrozumiana, głównie przez to, że jest nieznana.


Gracie muzykę nieszablonową i skierowaną do ukształtowanego już słuchacza, nie macie czasem ochoty na skok w bok i nagranie pod innym szyldem czegoś „zwykłego”, łatwiejszego w odbiorze?

Dla nas proste i zwykłe jest to co gramy, bo tak to czujemy. Osada jest wypadkową naszych osobowości, zainteresowań muzycznych i nie tylko. Myślę, że my właśnie w taki sposób postrzegamy muzykę, a może nawet wszystko inne. Nie chcemy narzucać naszego punktu widzenia, po prostu gramy swoje jako Osada Vida, ale cieszy nas to, że trafiamy do uszu słuchaczy świadomych, jak to ładnie nazwałeś „ukształtowanych”.
Co do „skoków w bok”, w sensie muzycznym oczywiście (smiech), przyznam się, że czasem o tym myślę, nie wiem jak koledzy.
Z innej beczki, prowadzimy pertraktacje z zespołem Gang Marcela, bo chcielibyśmy sprawdzić się w acoustic country (śmiech)


Przez długi czas poszukiwaliście managera. Czy od czasu pojawienia się Macka Machury odczuliście, że mniej macie na głowie, że możecie koncentrować się wyłącznie na muzyce?

Oj tak, gdybyśmy spotkali Maćka po wydaniu „Three Seats Behind A Triangle” to byłoby nam dużo łatwiej przeć do przodu. Maciek ma mnóstwo pomysłów, na które my byśmy nie wpadli, poza tym ma mnóstwo ciekawych kontaktów, z czasów kiedy współpracował z teatrem Korez. Maciek to właściwa i do tego mega sympatyczna osoba na właściwym miejscu, osoba której potrzebowaliśmy. (więcej nie piszę bo się w główce Maćkowi pokręc (śmiech))


Nie wierzę, że w Waszych głowach nie powstają już pomysły na album numer piec, czy nawet sześć. Przyznaj się, „dłubiecie” już coś?:-))

Pomysłów mamy mnóstwo, ale na razie są to tylko luźne pomysły. Aktualnie wszystkie nasze muzyczne myśli skierowane są na promocję UD i koncerty. Nagraliśmy już dość dużo materiału, a mało energii włożyliśmy w jego promowanie. Co do pomysłów na nowy materiał, to pogadamy wkrótce. Myślę że Was zaskoczymy.


Dziękuję za wywiad, życzę powodzenia w promowaniu „Uninvited Dreams” i do zobaczenia na koncertach!!

Serdeczne dzięki i pozdrawiam wszystkich użytkowników i sympatyków ROCK AREA.
Widzimy się na koncertach rzecz jasna!


Piotr Michalski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *