Openspace to kolejny przykład tego, że Polacy nie gęsi i prog rocka
grać potrafią. Zespół po wielu latach mozolnej pracy doczekał się
wydania albumu debiutanckiego a dźwięki zawarte na płycie to gratka dla
fanów tego bardziej łagodnego oblicza progresywnego grania. Zapraszam do
wywiadu jaki udało mi się przeprowadzić z Rafałem Szulkowskim,
perkusistą zespołu.
Na wstępie zapytam Cię skąd wziął się pomysł na nazwę zespołu? Dlaczego Openspace?
Szukaliśmy czegoś subtelnego, łatwego do zapamiętania i miłego dla ucha
co w prosty sposób odniesie się do naszej muzyki. Nazwę Openspace
zaproponował Marcin Zahn i w jednej chwili wiedzieliśmy że to jest to.
Idealna nazwa tego co chieliśmy tworzyć, bez ograniczeń, bez uprzedzeń,
bez końca.
Zespół powstał w 2003 roku, ale dopiero teraz udało wam się wydać
album. Czy należy przez to rozumieć, że wasz debiutancki krążek to zbiór
utworów z ostatnich kilku lat?
Nasz debiut to wybrane utwory naszej kilkuletniej twórczości.Zależało
nam przede wszystkim na tym, aby materiał który wybierzemy był spójny.
Jak wiesz w zespole były spore zmiany personalne, które wywróciły nas do
góry nogami na kilka miesięcy. Kiedy przyszedł do nas Marcin
Korzeniewski i udało nam się stanąć na nogi, w pierwszej kolejności
zajeliśmy się reanimacją kilku starych numerów, które były dla nas
najcenniejsze. Dopiero później skupiliśmy się na tworzeniu nowych,
zamykających album utworów.
Czy
zabieg z połową płyty śpiewaną po Polsku, a z połową po Angielsku do
tego przedzielonymi utworem instrumentalnym to celowy zabieg?
Z pełną premedytacją ustawiliśmy Cul de Sac’a w centrum, tak aby zrobić
miejsce na zmianę języka. Natomiast dwujęzyczność naszego albumu wynika
bardziej z faktu, że nie odwracamy się od rzeczy zasługujących na uwagę.
Co prawda na początku istnienia zespołu zakładaliśmy, że będziemy
śpiewać po angielsku. Tak też było do momentu, kiedy udało nam się
popełnić ciekawe teksty polskie, które dobrze zaistniały w naszej
muzyce. Mniej więcej w tym samym momencie Robert przyniósł na próbę
Chwile, a ja 1201. Później nasz przyjaciel Łukasz „Zgred” Rygało
zainspirowany dwoma świeżymi numerami, napisał „Pogodę Ducha” i „Wiraż”.
Jakiś czas temu zastanawialiśmy się czy warto tłumaczyć te teksty na
angielski, były nawet niewielkie przymiarki w tym kierunku. Szybko
jednak stwierdziliśmy, że nie ma to najmniejszego sensu.
Wydaliście płytę, i co dalej? Czy w ramach promocji albumu planujecie może trasę koncertową, lub raczej pojedyncze koncerty?
Planujemy grać tyle koncertów ile to będzie możliwe. Na dzień dzisiejszy
mamy potwierdzone cztery terminy w lutym, a negocjacje toczą się
jeszcze o marzec i kwiecień. Jeżeli wszystko dojdzie do skutku,
powinniśmy odbyć małą trasę koncertową, która obejmie większość dużych
miast Polski. Wszystkie informacje dot. koncertów na bieżąco ukazują
się na naszej stronie internetowej, tak więc fanów chętnych zobaczyć i
posłuchać nas na żywo zapraszam na www.openspace.net.pl.
Wasza muzyka jest dosyć różnorodna, jest i mocne uderzenie, jest też
miejsce na „radiowe hity” – liczycie na to, że stacje radiowe będą grały
wasze utwory?
Oczywiście. Granie jest przede wszystkim naszą pasją, lecz chcielibyśmy
aby zmieniły się warunki w jakich realizujemy tę pasję. Promocja pomoże
nam stać się rozpoznawalnym zespołem i wydać kolejną płytę, a w danej
chwili tego chcielibyśmy najbardziej…rozwijać się.
Debiut
Openspace zbiega się w czasie z dość wyraźnym ożywieniem na polskim
rynku progresywnego grania, wiążesz z tym faktem jakieś nadzieje?
Szczerze przyznam, że nie zauważyłem owego ożywienia. Skoro istnieje
takowe w kwesti sprzedaży oryginalnych płyt wykonawców to ciesze się
bardzo, choć sceptycznie podchodzę do tego faktu w kraju, gdzie
platynową płytę otrzymuje się za 30 tysięcy sprzedanych egzemplarzy:-)
Jesteś w Openspace od początku, jak oceniasz ten okres, czy to, że
płytę udało Wam się wydać w tym roku to długi okres oczekiwania, czy
może dopiero teraz do tego dojrzeliście?
Jedno i drugie. Zanim dołączył do zespołu Marcin Korzeniewski radziliśmy
sobie całkiem dobrze. Wydaliśmy demówkę, która spotkała się z
pozytywnym odbiorem, graliśmy sporo koncertów. Mimo wszysko miałem nieco
inne odczucia w stosunku do Openspace niż moi koledzy. Manifestowałem
niezadowolenie względem ówczesnego wokalisty. Był niesamowicie
charyzmatycznym ogniwem zespołu, lecz stylistycznie nie trafiał mi do
serca. Dopiero Marcin Korzeniewski utwierdził mnie w przekonaniu, że
jesteśmy gotowi na debiut. Tak więc cztery lata w oczekiwaniu na wydanie
płyty to dość długo patrząc przez pryzmat zespołu. Biorąc pod uwagę
fakt, że obecny skład funkcjonuje od dwóch lat, uważam że nie musieliśmy
długo czekać.
Jakie są Wasze inspiracje? W Waszej muzyce, poza prog rockiem, można doszukać się również elementów metalu czy pop.
Temat rzeka 🙂 Najprościej byłoby powiedzieć, że inspiruje nas
życie…i tak w rzeczywistości się dzieje. Kiedy komponujemy i
aranżujemy jestśmy maksymalnie eklektyczni i nie boimy się oddalać od
rocka. Jeśli chodzi o preferencje muzyczne, każdy z nas słucha czegoś
innego. Będąc muzykiem poszukujesz nie tylko melodi ale i pomysłów.
Myślę, że lista naszych ulubionych wykonawców wymagałaby odrębnego
wywiadu.
Może to i pytanie sporo na wyrost, ale czy myślicie już może nad
kolejną płytą, czy może koncentrujecie się w tej chwili wyłącznie na
debiucie?
Powstały dwa nowe utwory w pracowni Openspace. Są wyraźnie inne od
materiału na naszym debiucie. Numery mają łącznie ponad dwadzieścia
minut, więc mamy już prawie pół albumu. Najciekawsze jest to, że nie
staramy się tworzyć długich progresywnych utworów i jednocześnie coraz
trudniej jest nam wyczerpać temat w krótkiej, radiowej piosence.
Będziemy starali się również iść w kierunku albumu
anglojęzycznego…choć nigdy nie wiadomo co się zdarzy. Pewne jest to,
że będzie to conspect album, gdyż postanowiliśmy wykorzystać dziewięć
tekstów tworzących opowiadnie, które napisałem kilka lat temu.
W kilku serwisach, w tym naszym, pojawiły się pochlebne recenzje albumu debiutanckiego, to chyba budujące?
Owszem. Kiedy ktoś docenia to co robisz, motywuje Cię byś się nie
zatrzymywał. Tak samo jest z nami. Potrzebujemy paliwa by dotrzeć do
następnego punktu, następnej płyty. Dlatego te recenzje i przede
wszystkim entuzjazm na koncertach pomagają nam nie zwalniać.
Czy poza Openspace grasz jeszcze w innych zespołach, czy koncentrujesz się na tym jednym zespole?
Chciałbym znaleść czas na inny zespół, czy projekt, ale jest to nie
możliwe z kilku powodów. Bardzo ważna jest dla mnie moja rodzina. Praca
zawodowa pochłania znaczną część mojego życia. W wolnym czasie kiedy nie
gram na perkusji i nie myślę o Openspace, gram w paintball.
Jesteś perkusistą, jakich zarówno zagranicznych, jak i polskich perkusistów cenisz najbardziej? Masz swojego guru, idola?
Moją największą inspiracją od dwóch lat jest Gavin Harrison i jego wkład
w Porcupine Tree. Jest on dla mnie mistrzem złudnej prostoty i
precyzji. Za każdym razem gdy słyszę go na żywca, nie mogę pozbierać się
po występie. W zasadzie wszystko do czego się dotknie, nabiera
charakterystycznej formy, perfekcyjnego groovu, przemyślanych akcentów,
wielokolorowych ozdobników i zaskakujących iluzji rytmicznych. Inspiruje
mnie również twórczość i styl Cartera Beauforda. Ponad to uwielbiam
słuchać Jeffa Porcaro, Denisa Chambersa, Simona Philipsa, Tomka
Łosowskiego, Steve’a Smitha, Michała Dąbrówkę i Czarka Konrada…
(kolejność przypadkowa).
Jak doszło do Waszej współpracy z Lynx Music? W ostatnim czasie ta krakowska wytwórnia zaczyna wyrastać na potentata na polskim rynku Art. Rocka.
Materiał na naszą płytę nagrywaliśmy w wołomińskim studio New Project Production i to własnie dzięki Krzysztofowi Maszocie, jesienią zeszłego roku nawiązaliśmy kontakt z Lynx Music. Rozmowy były krótkie i doprowadziły do ustalenia jasnych warunków. Myślę, że właśnie dzięki temu Lynx Music jest atrakcyjną wytwórnią, co przekłada się na coraz większą ilość albumów na jej koncie.
Dziękuję za ten wywiad, Rock Area trzyma za was kciuki, mamy nadzieję, że płyta odniesie sukces, na który zasługuje!
Dziękuję Ci bardzo.
Piotr Michalski