Nie podchodzimy do muzyki, jak do sportowej rywalizacji
Neuronia to założony w 2003 roku warszawski zespół, który od początku
stara się podążać własną ścieżką, wytyczoną pomiędzy wieloma gatunkami
metalu i rocka. Przez dziesięć lat istnienia ewoluował zarówno skład,
jak i styl zespołu. Muzyka Neuronii to mieszanka mocnego rock`n`rolla i
thrash metalu z elementami progresywnymi i melodyjno-deathmetalowymi. W
roku bieżącym Neuronia obchodzi swoje dziesięciolecie. Z tej okazji
rozmawiamy z Tekturem, wokalistą zespołu.
Neuronia to już chyba sprawdzona marka na polskiej scenie rock-metalowej. Możecie wymienić, opisać Wasze największe osiągnięcia?
Tektur (wokal): Hmm, niech pomyślę… Myślę, że naszym największym
osiągnięciem pod względem muzycznym jest nasza ostatnia epka, „Insanity
Relapse”. Pod względem koncertowym na pewno highlightem był koncert z
Sodom w katowickim MegaClubie dwa lata temu, udało nam się też zagrać z
inną legendą niemieckiego thrashu – Tankard, świetnie wspominamy także
występ w Lublinie przed Paulem Di’Anno sprzed trzech lat. A ostatnio?
Naszym największym osiągnięciem jest to, że po kilku latach zmian udało
nam się wreszcie ustabilizować świetny skład.
Chyba dużym osiągnięciem jest też to, że wytrwaliście na naszym rynku
już 10 lat. Gratuluję. W mediach głośno jest o tym, że chcecie tę
rocznicę uczcić. W jaki sposób?
T: Szykujemy koncerty na jesień, na grudzień ostrożnie planujemy
rocznicowy show w Warszawie. Do tego jeszcze w tym roku chcemy wydać
trzeci pełnometrażowy materiał. Fakt, w obecnie panujących warunkach
dziesięć lat na scenie to sporo – mamy nadzieję, że uda nam się
przetrwać kolejną „dychę”.
Jeśli mielibyśmy polską scenę rock metalową podzielić na ligi i
założyć, że w pierwszej lidze grają takie zespoły, jak Vader, TSA czy
choćby COMA – w której lidze umiejscowilibyście Neuronię i dlaczego?
Oraz, jak myślicie, ile tych lig należałoby utworzyć?
T: Nie podchodzimy do muzyki, jak do sportowej rywalizacji. Ale skoro
pytasz, to myślę, że do regularnych rozgrywek ligowych jeszcze trochę
nam brakuje – przede wszystkim sprzętowo, organizacyjnie i aranżacyjnie,
bo umiejętności i chęci nam nie brakuje. Ale sądzę, że według sportowej
nomenklatury można by nas nazwać „solidnym ligowcem” (śmiech). Co do
ilości tych lig… Na pewno w ekstraklasie można by umieścić marki uznane
na świecie, takie jak Behemoth, Vader, Decapitated, Riverside, Tides
from Nebula i jeszcze kilka zespołów. Na zapleczu ekstraklasy są
świetne, nieodstające poziomem od tych „ekstraklasowych” bandy, którym
międzynarodowa kariera należy się jak psu miska, ale dopiero teraz udaje
się im przebić na rynki zagraniczne – przykładem tutaj może być Lost
Soul lub Corruption. Trzecia liga to znakomite zespoły o krajowej
renomie ze słusznymi ambicjami na międzynarodową karierę, które
rokrocznie grają kilkadziesiąt koncertów w całym kraju i są w stanie
przynajmniej „wyjść na zero” z grania – takie, jak np. Acid Drinkers,
Hunter, Leash Eye, Alastor, Lostbone i sporo innych. Poniżej właściwie
nie ma lig, jest – można by powiedzieć – limbo, czyli “przedpiekle”, w
którym siedzi pewnie kilka, albo i kilkanaście tysięcy zespołów o bardzo
różnym poziomie muzycznym, sprzętowym i organizacyjnym. I gdzieś tam
jesteśmy też my.
Jak odnosicie się do talent show w rodzaju Must Be The Music?
Ostatnio mało brakowało, by zwyciężyła w nim kapela metalowa. Jaki macie
do tego stosunek i czy sami wzięlibyście w takim programie udział? A
może braliście?
T: Masz nas (śmiech). Braliśmy udział w tegorocznych eliminacjach, ale
zabrakło szczęścia, by dostać się na wizję. Jeżeli chodzi o talent
shows, zdania w zespole są podzielone – niektórzy z nas sądzą, że jest
to wspaniały sposób na promocję muzyki, także metalowej, i wybicie się
„na świat”, inni – że taka droga do kariery „na skróty” nie popłaca i że
udział w takim programie nie zawsze idzie w parze z wiernością samemu
sobie. Osobiście skłaniam się ku temu drugiemu poglądowi.
Na przestrzeni tych dziesięciu lat zmieniał Wam się skład. Czy możecie powiedzieć, że dziś jest już ostatecznie kompletny?
T: Tak. Zmiany składu przeważnie podyktowane były nie tylko względami
muzycznymi, ale także personalnymi – najczęściej było tak, że w którymś
momencie przestawaliśmy się dogadywać, albo inne życiowe sprawy brały
górę nad chęcią grania w zespole. W tej chwili mamy bardzo dobry skład
zarówno pod względem muzycznym, jak i w kwestii relacji pomiędzy nami.
Taka Drużyna A, można by powiedzieć (śmiech).
Jak
wygląda życie Waszej EP-ki „Insanity Relapse”? Jakie zbiera recenzje?
Ostatnio ukazał się do niej klip, więc nadal promujecie ten materiał?
T: Jeżeli chodzi o recenzje „Insanity…”, to w dalszym ciągu jesteśmy w
pozytywnym szoku. Gros ocen w mediach, także zagranicznych, oscyluje
wokół 8/10, 4/5 i podobnie, szczególnie mile połechtała nas „ósemka” w
niemieckim Legacy Magazine. W końcu sami zdaliśmy sobie sprawę, że
nagraliśmy bardzo dobry materiał (śmiech). Klip to w sumie taka wisienka
na torcie – może nie jest mega wypasiony, ale chcieliśmy po prostu
zrobić jakiś obraz do któregoś z kawałków na tej epce. Jeżeli chodzi o
dalszą promocję, to oczywiście gramy te numery na koncertach – szczerze
powiedziawszy, obecnie są naszymi ulubionymi kawałkami do grania.
Planujemy też dotłoczenie drugiej partii epki na kompakcie – sporo ludzi
pyta o nią, a pierwszy skład już się wyczerpał. Teraz jednak skupiamy
się na nowym materiale, który również ogrywamy już na koncertach.
Wiem, że pracujecie nad nową płytą – będzie to płyta z okazji Waszego
10lecia. To będzie zupełnie nowy materiał czy być może znajdą się na
nim jakieś odświeżone wersje starszych kawałków albo może jakieś covery?
T: Nie planowaliśmy nic takiego. Chcemy nagrać zupełnie nowy materiał.
Ale – jak to z nami zawsze bywa – nigdy nie wiadomo, co strzeli nam do
łba (śmiech). Pracujemy ostro i planujemy wejść do studia na jesieni,
najpóźniej wczesną zimą – mamy nadzieję, że nie zanotujemy poślizgu i
płyta ukaże się jeszcze w jubileuszowym roku.
Jeśli zatrzymać się przy coverach właśnie – robicie je? Można gdzieś
posłuchać? Cover jakiego utworu zrobilibyście dziś najchętniej?
T: Robimy. Na pierwszej płycie poszedł cover „Pet Sematary” Ramonesów,
który przez pewien czas graliśmy koncertowo. Lubimy klasykę – podczas
naszych gigów można usłyszeć „Angel Witch” Angel Witch czy „Seasons in
the Abyss” Slayera. Ostatnio myśleliśmy nad coverami Misfits i… New
Order. Coverowanie na pewno nam nie przejdzie. Jeżeli pytasz mnie
osobiście, coverowo bardzo mi „siedzą” kawałki właśnie Misfits.
Jak wygląda Wasza aktywność koncertowa? Podobno planujecie trasę – wiadomo już ile i jakie miasta obejmie?
T: Nikt nie wie, i wszyscy się boją (śmiech). Plany są, ale raczej na
jesień. Z najbliższych tematów – w niedzielę 7 lipca będzie można nas
zobaczyć na stadionie Resovii w Rzeszowie podczas HCP Festival. W
temacie kolejnych koncertów będziemy pewnie anonsować się pod koniec
lata, więc wyglądajcie wieści!
Rozmawiała: Marta Jeton