Nowa płyta MR GIL znalazła się już na półkach sklepowych a reakcje na jej pojawienie się są bardzo pozytywne. W chwilę po premierze „I Want To Get Back Home” o przeszłości, teraźniejszości a może i o przyszłości grupy, jak również o Euro 2012 i paru innych ciekawych tematach rozmawiamy z Mirkiem Gilem.
Mirku, zanim porozmawiamy o Twoim ostatnim dziecku czyli o płycie „I Want To Get Back Home” chciałbym cofnąć się nieco w czasie. Mamy rok 1998, Ars Mundi wydaję płytę „Alone” Mr Gila. Co skłoniło Cię wówczas do wydania solowej płyty?
Zawsze to samo, chęć nagrania własnej muzyki. Wiedziałem, że po rozpadzie COLLAGE (o który zespół zawsze walczyłem i nie wyobrażałem sobie czy potrafię bez niego, nie tylko grać ale i żyć) muszę dalej grać bo inaczej nie ma to dla mnie wszystko jakiegokolwiek znaczenia. Lekko nie było, ponieważ musiałem szybko zebrać nowy skład, co nie jest łatwe, ale się udało. Zainspirował mnie wtedy cudowny głos Olafa Łapczyńskiego, którego poznałem w Jeleniej Górze podczas trasy z Anitą Lipnicką (gwoli przypomnienia zespół COLLAGE, akompaniował Anicie przez 2 lata na trasie ”Wszystko Się Może Zdarzyć”). Po sześciu miesiącach od naszego spotkania, przyjechałem do Jeleniej i zaczęliśmy pracować nad materiałem. W skład zespołu weszli obok Olafa wokalisty i tekściarza, Vlodi Tafel na perkusji, Mintay z Collage na basie, Krzysio Palczewski z Collage na instrumentach klawiszowych, no i ja na gitarach.
Czy utwory które znalazły się na płycie „Alone” zostały stworzone specjalnie dla niej czy też są tam jakieś niewykorzystane pomysły z czasów gdy grałeś w grupie Collage?
Wszystkie utwory to świeżynki specjalnie napisane na ta płytę, wiem dlaczego pytasz ponieważ klimat „Collage” tu słychać. To normalne miałem ogromny wpływ na kompozycje i brzmienie Collage i nie widziałem żadnego sensu, żeby w nowym zespole się zmieniać. Zawsze chciałem wypracować swoje charakterystyczne brzmienie gitary, sposób komponowania i melodykę utworów.
Na następny album „Skellig” przyszło nam czekać prawie 12 lat. Dlaczego tak długo?
Przyczyna jest prosta zespół MR GIL, z powodów osobistych, opuścił Olaf i wyjechał do Anglii, a Ja nie miałem składu i pojawił się pomysł na nowy zespół – BELIEVE. Wiem, że to dużo czasu, ale jak wcześniej wspominałem jest trudno znaleźć odpowiednich ludzi do składu, a jak się ich znajdzie, to jest też dużo pracy. Jeżeli chcesz zrobić bardzo dobry zespół, to zanim nagrasz pierwsza płytę musisz włożyć w to dużo pracy i dlatego tak długo to trwa.
Na płycie „Skellig” jako wokalista pojawił się Karol Wróblewski i tak pozostało już do dzisiaj. Rozumiem, że podobnie jak w Believe Karol również sprawdził się w Mr Gilu?
Tak, Karol to młody bardzo zdolny wokalista i kumpel, mimo dużej różnicy wieku między nami świetnie się rozumiemy. Zarówno w Believe, jak i Mr Gilu dobrze nam się współpracuje, świetnie się bawimy muzyką i bardzo lubimy nagrywać płyty – jak widać, dwie płyty rocznie.
Pierwsze dwie płyty Mr Gila to pod względem instrumentalnym pełen skład: sekcja rytmiczna, klawisze. Od płyty „Light and Sound” uszczupliłeś grupę tworząc bardziej akustyczny zespół oparty głównie na pianinie, wiolonczeli i gitarze (głównie akustycznej). Skąd ta zmiana?
Pomyślałem sobie, że fajnie byłoby spróbować bez basu i perkusji (dlatego, że mieliśmy bardzo trudny okres z naszym perkusistą) i udało się. Przede wszystkim dzięki Konradowi, który bardzo rytmicznie gra na fortepianie i zastępuje tym sekcję rytmiczną. Było to też nowe wyzwane muzyczne, żeby napisać i zaranżować piosenki na cztery instrumenty, żeby było to ciekawe, ładne, przebojowe i nie nudne. Oczywiście nie można tu zapominać o cudownej wiolonczeli Pauliny Druch, która wnosi podstawę basową i piękne melodie i solówki. Moja gitara, faktycznie akustyczna, ale skromna i komponująca się z całością.
W których projektach lepiej czuje się Mirek Gil? W Believe czy też w Mr Gilu. A może czujesz się naprawdę spełniony dopiero mając obie grupy?
Nie zastanawiam się nad tym, nie muszę się w ogóle przestawiać, dla mnie muzyka tych dwóch zespołów jest jednym i czuje się w obu zespołach bardzo dobrze. Ale kto wie jakby mi zabrakło jednej z nich jak bym się czuł? Lepiej tego nie sprawdzajmy.
Na koncertach grupy Believe często grany był utwór „Beggar” z płyty Alone. Dlaczego właśnie ten numer?
Nasz „menago” Jacek Majerski bardzo lubi ta piosenkę i uważa, że to wielki hit, dla niego głównie ją gralismy, ale ja i koledzy tez ją bardzo lubimy.
Myślałeś może kiedyś o tym, żeby połączyć koncerty Believe i Mr Gila tworząc wspólny set? Nie byłoby to trudne biorąc pod uwagę skład obu grup. (Dotychczas koncertowaliście z obiema grupami, ale z odrębnymi setami.)
Nie, moim zdaniem nie jest to dobry pomysł i jak będą koncerty, będziemy grali je oddzielnie. Mr Gil nabrał innego dziś wymiaru, traktowałem go po macoszemu, ale teraz to zespół, który w tym składzie, będzie nagrywał regularne płyty a jednocześnie grał regularne trasy koncertowe.
Czy Mr Gil wyruszy w trasę koncertową? Wydanie nowej płyty jest ku temu doskonałą okazją.
Myślimy o jesieni i zimie, ludzie będą już bardziej zmęczeni i będzie zbliżał się koniec roku. Ta muzyka idealnie pasuje na ten okres, ukoi wszystkie zmartwienia i da nadzieję. Tak myślę.
Jak pozostali muzycy Believe traktują Mr Gila? Nie są trochę zazdrośni, że robisz coś „na boku”?
To nic na boku, nie lubię tego okreslenia, jest to klarowna sprawa. Przemas i Vlodi bardzo lubią Mr Gila i kibicują nam. „Och udzieliło się EURO.”
Po długiej przerwie po krążku „Alone” ostatnio narzuciłeś sobie niezłe tempo pracy. W ciągu dwóch ostatnich lat powstały dwie płyty Mr Gila, jedna Believe plus dodatkowo DVD Believe a teraz jeszcze dokładasz do tego „I Want To Get Back Home”. Do tego parę tras koncertowych i pojedynczych koncertów. Jak znajdujesz na to wszystko czas ?
To nic wielkiego, jak wcześniej wspominałem, liczy się zespół. Masz odpowiedni skład to działasz, jak go nie masz – siedzisz w domu. Patrząc na wielu artystów zagranicznych, to nic nowego, każdy nagrywa co roku płytę, dwie trasy i znowu płyta. Ja często mówię, że my mamy za dużo czasu i się obijamy.
„I Want To Get Back Home” uważany jest już jako najlepszy i najbardziej dopracowany album Mr Gila. Zgadzasz się z tą opinią?
Jak najbardziej po przeczytanych recenzjach widzę, że płyta bardzo się
podoba, cieszę się, Ja też lubię komplementy. Powstał zespół, nowy
zespół Mr Gil, jest tu dużo chórków wokalnych, oprócz fortepianu, ciche
klawisze, dużo nakładek (tak 50 ścieżek na utwór) a cały czas to
muzyka bardzo kameralna.
To wszystko byłoby jednak nieważne, jakbyś nie miał melodii. Ona wyznacza wszystko.
Czy tytuł Twojej ostatniej płyty ma coś symbolizować? Czy jego wybór to kwestia przypadku?
Tak to dla mnie bardzo osobista sprawa i ona zainspirowała mnie do tego
tytuł. Po 40 latach spotkałem kolegę, przyjaciela, który gdy byłem
dzieckiem uczył mnie jeździć na rowerku, takim słynnym rowerku o nazwie
„bobo”. Musiałeś cały czas pedałować, pedały nie stawały w miejscu, stąd
jego sława. Spotkanie nie było jednak miłe, okazało się, że jest
bezdomny, przygarnąłem go do mojego studia i codziennie starałem się mu
pomóc a on mimochodem uczestniczył w tworzeniu płyty. To uzmysłowiło mi
i widziałem na własne oczy, jaka jest chęć powrotu do własnego domu.
Uwierzcie mi, nie wiecie. Ja też nie wiem, bo mam ten dom, ale jakbyśmy
go stracili?
Jak wygląda u Ciebie problem z połączeniem tworzenia materiału
dla dwóch tak odmiennych brzmieniowo projektów? Siadasz i mówisz sobie:
dzisiaj tworze dla Believe a jutro dla Mr Gila, czy też wpadasz na
pomysł jakiegoś utworu i stwierdzasz: o, ten numer będzie dla np.
Believe bo do Mr Gila nie pasuje.
Nie robię założenia, to dla Mr Gila, a to dla Believe. W praniu
czujemy, że to bliższe jednemu, czy drugiemu zespołowi. Są to łatwe a
czasami trudne decyzje.
Okładka ostatniej płyty to małe dzieło sztuki. Kto jest jej autorem? I skąd pomysł by umieścić na niej stare fotografie.
Cały projekt to zasługa Tomka Płonki i jego debiut jako autora okładki
płyty. Dla mnie to taki collage, ale wszystkie pomysły i liternictwo
to dzieło Tomka. Jestem mu bardzo wdzięczny i tylko tyle mogę
powiedzieć, od razu jego propozycja mi się spodobała i świetnie
funkcjonuje z muzyką.
Na „I Want To Get Back Home” troszkę schowałeś się ze swoją grą
na gitarze elektrycznej a przecież solówki to Twój znak szczególny. Czy
to ukłon w stronę talentu Konrada i Pauliny? Żeby mogli się lepiej
zaprezentować?
To zupełnie inny zespół niż Believe, w Believe można mnie posłuchać i
myślę, ze na nowej płycie jeszcze więcej mnie będzie, ale w Mr Gilu
faktycznie Konrad i Paulinka dają swoje popisy instrumentalne i tak ma
być, robią to wyśmienicie „Ja tu tylko sprzątam.”
Nie kusiło Cię nigdy żeby zaśpiewać na swojej płycie?
Nie mam takich ambicji, ale śpiewałem w ostatnim utworze na płycie „Alone”.
Przy pracy nad ostatnim albumem Mr Gila, okazało się, że Konrad ma
bardzo fajny głos, może na nowej płycie Mr Gila, Karol mu pozwoli cos
zaśpiewać, zobaczymy….
Czy masz informacje o zainteresowaniu także zagranicznych słuchaczy Twoją ostatnią płytą?
Powoli informacje spływają ale jeszcze jest ich mało, płyta dopiero wyszła w Europie i w USA. Na razie pozytyw.
Pozamuzyczne pasje Mirka Gila. Wiem, że piłka nożna. Wybierasz
się na jakiś mecz na Euro 2012? Masz jakiegoś swojego faworyta?
Obstawiasz raczej faworytów, czy liczysz na jakiegoś czarnego konia? Czy
wierzysz w reprezentację Polski? Jak myślisz – wyjdziemy z grupy?
Tak, dziś nawet jak jechałem autobusem to jakąś nieznajoma mnie pytała o
wynik z Rosją, nic nie mówiłem, śledzę całe Euro i oglądam wszystkie
mecze – jestem maniakiem. Faworyt na dziś, ale to się może zmienić, to
Rosja. Nasz mecz z nimi, nie chciałbym żebyśmy przegrali 5:0, jak
przegrać to pokazać ducha walki, brakuje mi takiej polskiej drużyny,
która gryzłaby trawę i naprawdę walczyła do końca, tak przegrana nawet
byłaby cudowna, ale Smuda……?
Mirku, bardzo dziękuje Ci za rozmowę i proszę na koniec jeszcze o parę słów od Ciebie dla odwiedzających nasz portal
Pozdrawiam wszystkich fanów i fanki i tych którzy mnie jeszcze nie
słuchali, a może się skuszą i posłuchają mojej muzyki. Pozdrawiam wasz
portal i dziękuję za wywiad.
Pytał: Irek Dudziński