Moonrise coraz śmielej poczyna sobie na progresywnej scenie. Po
ciepło przyjętym debiucie, Kamilowi Konieczniakowi i kolegom udało się
nagrać album jeszcze lepszy. Dojrzalszy, lepiej brzmiący, dopracowany do
perfekcji. W zasadzie trudno wskazać polski zespół, który mógłby z nimi
konkurować. W swojej kategorii osiągnęli mistrzostwo, a Ryszard
Kramarski z Lynx Music musi czuć niemałą satysfakcję z racji tego, że
wynalazł taką perełkę. Na kilka pytań dla naszego serwisu odpowiedział
lider Moonrise – Kamil Konieczniak.
Jest druga płyta, jesteś zadowolony z efektu końcowego?
Tak, jestem bardzo zadowolony z efektu końcowego. Cieszę się, że Rysiek
zaufał mi i pozwolił do woli kręcić gałkami poczynając od nagrywania po
sam mastering.
Nie ukrywam, że jestem dość wybredny, zresztą Rysiek coś o tym wie;). Od
samego początku wiedziałem, co chcę uzyskać, zależało mi na bardziej
przestrzennym, dynamicznym i wyrazistym dźwięku w porównaniu do
pierwszej płyty. Dotyczy to zarówno wokali, jak i strony
instrumentalnej. Myślę, że się udało.
Nowe wydawnictwo jest raczej kontynuacją niż rewolucją w brzmieniu
Moonrise. Nie można jednak nie zauważyć pewnych zmian, które pozytywnie
wpłynęły na odbiór całości. Mam tu na myśli np. żywe bębny.
Pracując nad drugą płytą nie chciałem wprowadzać większych zmian w
muzyce Moonrise. Nadal moim założeniem było nagranie spójnej i
klimatycznej płyty wypełnionej romantycznymi dźwiękami. Niewątpliwie
dołączenie do zespołu perkusisty, wpłynęło pozytywnie na brzmienie
płyty, w szczególności jej dynamikę.
Saksofon, to mało rockowy instrument. Skąd pomysł na jego zastosowanie? Wyszło to niezwykle interesująco.
Od zawsze miałem słabość do takich instrumentów jak saksofon, obój czy
skrzypce. Już na pierwszej płycie zasygnalizowałem to poprzez
zastosowanie oboju w utworach „Help me I can’t help myself” czy „The
lights of a distant bay”. Zaraz po dojściu Marcina Kruczka do Moonrise
przedstawiłem mu pomysł zaangażowania do zespołu saksofonisty. I wtedy
okazało się, że Marcin zna saksofonistę i to bardzo dobrego, któremu
dodatkowo spodobał się klimat Moonrise. Poprzez zastosowanie saksofonu
chciałem ukazać jego piękno, udowodnić jak wielkie ma znaczenie w
muzyce, także rockowej. Na kolejną płytę chciałbym zaprosić do
współpracy także skrzypka po to, aby obok gitar rolę płaczących solówek
przejęły również te instrumenty.
Powiedz mi dlaczego Łukasz Gall jest wpisany jako gość? W zasadzie
stał się już jedną z cech charakterystycznych waszego brzmienia.
Udział Łukasza jest gościnny, ponieważ pracujemy razem tylko w okresie
realizacji nagrań w studio. Rola Łukasza polega na napisaniu tekstów do
muzyki i nagraniu partii wokalnych. Osobiście jestem bardzo zadowolony
ze współpracy z Łukaszem, gdyż jest bardzo zdolnym wokalistą i balladowy
klimat Moonrise świetnie podkreśla swoim ciepłym wokalem. Mimo, że
udział Łukasza jest gościnny, to wspólnie planujemy koncerty.
Płyta jak zwykle zaskakuje świetną grafiką na okładce, powiedz dlaczego jednak zrezygnowaliście z książeczki?
Ponieważ do Moonrise doszło kilku znakomitych ludzi, przez co płyta
stała się atrakcyjniejsza, chciałem to przypieczętować również gustownym
wydaniem. Niemniej pamiętając jeszcze projekt przedstawiony przez
grafika, mam przed oczami okładkę pełną głębi, koloru i przestrzeni,
czego ten digipack niestety nie oddaje… Na dzień dzisiejszy jeszcze nie
wiem, w jakim wydaniu powstanie kolejna płyta, ale tę decyzję podejmiemy
już wspólnie z chłopakami.
Moonrise to do tej pory głównie twór studyjny. Czy planujesz występy na żywo? Jeżeli tak to kiedy?
Po wydaniu drugiej płyty postanowiliśmy poświęcić się przygotowaniu do
koncertów. W związku z tym od października odbywają się próby. Koncerty
chcielibyśmy rozpocząć na początku 2010r. Chcielibyśmy także odbyć trasę
promującą nową płytę i solową płytę Łukasza Galla nie tylko w Polsce,
ale mamy nadzieję również poza granicami kraju
Dźwięki,
które komponujesz są niezwykle delikatne i „pastelowe”. Myślałeś czasem
o nieco mocniejszym uderzeniu? Czy może Kamil Konieczniak to
zdecydowanie romantyczna dusza?;-)))
Tworząc muzykę staram się iść za głosem serca i jak najdalej uciekać od
wszelkiej komercji i manipulacji. Myślę, że płaczące solówki gitarowe,
nastrojowy saksofon, partie skrzypiec, harmonia instrumentów i ciepły
wokal najlepiej oddają wartości, jakie chcę przekazać w muzyce. Nie
ukrywam, że lubię także ostrzejsze i bardziej mroczne oblicza rocka
progresywnego i być może w kolejnej odsłonie Moonrise pokażemy nieco
więcej pazura. Zobaczymy, co przyniesie czas i wspólna praca nad
kolejnymi utworami…
Przed Tobą nie lada wyzwanie, mówi się, że to trzeci album jest tym przełomowym, najważniejszym.
Wbrew pozorom nie mam aż tak dużego wpływu na to, jaki będzie kolejny
album, po prostu idę za tym, co przynosi mi kolejny dzień. Na pewno nic
na siłę…
Zapewne dochodzą do Ciebie pierwsze sygnały z Polski i ze Świata. Jak
w porównaniu do poprzedniczki jest odbierany „Soul’s Inner Pendulum”?
„Soul’s Inner Pendulum” oceniana jest lepiej w stosunku do debiutu.
Recenzenci szczególnie wskazują tu na lepsze brzmienie – spotkaliśmy się
nawet z określeniami typu „prawdziwe europejski poziom”, co nas
niezwykle cieszy i motywuje do dalszej pracy. W wypowiedziach słuchaczy
często spotykamy się z opiniami, w których cieszą się, że nowa płyta
jest kontynuacją pierwszej i nie zatraciła swojego nastroju.
Jak byś miał w dwóch zdaniach opisać muzykę Moonrise, tak żeby zachęcić osoby, które nie znają zespołu, jakich słów byś użył?
Moonrise to zespół, który w swojej muzyce stawia na emocje, romantyzm i
melancholię. Delikatne dźwięki, solówki gitarowe i saksofonowe, ciepły
wokal – określają nastrojowy charakter muzyki. Jak to określił jeden z
recenzentów: „sentymentalna podróż w odległe rejony duszy człowieka…”
Dziękuję Ci za ten wywiad i powodzenia!!!
Ja również dziękuję i pozdrawiam całą ekipę RockArea!!!
Piotr Michalski