Mam przyjemność wypytać na tematy około muzyczne, zdolnego, krakowskiego gitarzystę Michała Sokoła, który w swoim muzycznym CV, ma już kilka ważnych wątków, o których za chwile nam opowie.
Zacznijmy może od Twojego własnego projektu, który stworzyłeś w 2008 roku – The Anima. Bardzo szybko przekształcił się on w regularny zespół – „Structure Of Reason”. Miałem przyjemność poznać obiecujący materiał z Ep-ki „Speculum” która ujrzała światło dzienne w 2012 roku. Czy są dalsze plany, jeżeli chodzi o funkcjonowanie tej grupy i czy jest szansa aby ukazał się debiutancki album długogrający pod szyldem Structure Of Reason?
Cześć, ten album jest gotowy od dwóch lat. Mam nadzieję, że ukaże się w końcu… Jednak Structure of Reason jest aktualnie zawieszony. Wpłynęło na to wiele czynników, myślę też, że w dużym stopniu wypalenie niektórych członków. Ja też łapałem oddech od prog rocka, którego mi teraz brakuje. Stąd solowy Voynich Manuskrypt który niebawem powinien się pojawić.
Structure Of Reason oscyluje gdzieś w granicach prog rockowej estetyki, choć posiada także metalowy pazur. Rock progresywny nie jest Ci więc obcy. Masz za sobą również muzyczną przygodę, współpracując z Adamem Łassa. Twoja gitara pojawiła się, na wydanej w 2012 roku płycie Ananke „Shangri – La”. Jak doszło do współpracy z Adamem. Jak wspominasz ten wątek, z twojego muzycznego życia?
Powiedziałbym nawet, że rock progresywny to moja kolebka. Wszystkie projekty przez które się przewijałem miały ten człon prog w nazwie. Pierwszy był prog rockowy Dorian Gray, potem prog metalowe Symphony z „Mind Reflections” następnie Structure of Reason i Ananke. Wszystkie te kapele były na swój sposób progresywne. Cokolwiek to dzisiaj znaczy.
Co do współpracy z Ananke. Cóż, mogę tu śmiało powiedzieć, że przyczynił się do niej w 90% Jan „Yano” Włodarski. To on w jednej z rozmów zaproponował mi abym się do nich odezwał. To było dla mnie fantastyczne doświadczenie, bo zacząłem grać w swojej ulubionej kapeli z młodości. Serio. Do tej pory mam na półce wszystkie oryginalne płyty Abraxas. Granie w jednej kapeli ze swoimi idolami, wspólne tworzenie – fantastyczne przeżycie. Wiele się od nich nauczyłem.
No ale teraz jest Killsorrow. Na muzykę dawno przestałem patrzeć przez pryzmat prog-nie prog. Jest po prostu muzyka która mnie ciekawi i muzyka która mnie nudzi. Po wydaniu „Little something for you to choke” już parę osób próbowało doszukiwać się elementów progresywnych żeby tą łatkę jednak dokleić. To ja powiem tak aby rozwiać wszelkie wątpliwości – muzyka Killsorrow w całościowym odbiorze będzie progresywna, ponieważ każdy utwór się od siebie mocno różni. Jeżeli progresywne granie to rozwijanie się, zmienianie stylu, poszukiwanie nowych inspiracji to moje wyobrażenie o muzykowaniu jest progresywne. Jeżeli jest to kolejna szufladka, to już wolę thrash metal, albo melodeath.
Niedawno (2 listopada) Killsorrow wydał swój debiutancki album, zatytułowany „Little Something For You To Choke”. Jak się okazuje grupa powstała również w 2008 roku. Co było pierwsze, Structure Of Reason, czy Killsorrow? Czy Killsorrow to również Twoja inicjatywa? jak doszło do jego powstania?
Tak, założyłem oba zespoły. Odkąd pamiętam miałem w sobie taki muzyczny dualizm którego nie chciałem ze sobą pogodzić. Z jednej strony wychowywałem się na Marillion i Camel, z drugiej był Iron Maiden czy Judas Priest. Kulisy powstawania moich zespołów są zwyczajnie nudne, można je zamknąć w stwierdzeniu, że tworzą je ludzie pomiędzy którymi pojawi się określona muzyczna chemia. Tak było z Killsorrow, ale dopiero teraz. Jedyna ciekawostka jaką mogę powiedzieć to fakt, że praktycznie dwa razy wymieniłem cały skład zespołu. Aż do teraz, kiedy każdy jest na odpowiednim miejscu. Czas i przeszkody najlepiej pokazują kto ma serce do muzyki, a kto szybko traci zapał.

Killsorrow,
to już muzyka zdecydowanie metalowa. Wpisuje się nawet w ramy
brutalniejszej odmiany tego gatunku – death metalu, choć jest to
wyjątkowo melodyjny death metal, w dużej mierze za sprawą Twoich
gitarowych solówek. Jaka muzyka jest Ci bliższa, metal, czy rock
progresywny, a może obydwa światy, niczym dwa muzyczne płuca?
Chyba ubiegłem Twoje pytanie i odpowiedziałem jednym tchem wcześniej. Co
do Killsorrow to mogę tylko z pewnością powiedzieć, że jest to muzyka
metalowa. Death metal to nadużycie dziennikarzy. Marcin, nasz wokalista i
tekściarz nie pisze o śmierci, ani o religii, a jego barwa jest
pomiędzy growlem, screamem a czystym wokalem. Z braku alternatywy
doklejono nam więc taką łatkę. Co zabawne według metal archives
Killsorrow w ogóle nie gra muzyki metalowej, jesteśmy tam zablokowani.
Spotkałem się z opiniami, porównującymi muzykę Killsorrow do
grupy In Flames. Czy zgadzasz się z nimi? Jakie inne formacje
wymieniłbyś tutaj, jako inspiracje?
Ostatnio śmiejemy się, że wypełniamy lukę po starym In Flames. Nie
wstydzę się tych inspiracji, choć więcej czerpię z wymienionych
wcześniej zespołów z mojego dzieciństwa. Może flamesi mieli podobne
inspiracje. Mamy już sporo materiału na kolejną płytę, tam nie
znajdziesz takich podobieństw. Nowy materiał szykuje się na dużo szybszy
i bardziej techniczny. Tak jak napisałem wcześniej, ciągle gdzieś
zmierzamy.
Okładka waszej płyty, skojarzyła mi się trochę z najnowszą płytą
Katatonii, ale to chyba przypadek, bo w jednym z wywiadów, które
udzieliłeś, przeczytałem, że nie lubisz „takiego metalowego zadęcia
ponuractwa i mroku…”. a taka muzykę gra m.in. Katatonia. Czego więc
najczęściej słuchasz na co dzień: w samochodzie, z rana na pobudzenie,
czy wieczorem na uspokojenie?
Jeśli chodzi o okładkę to jest to zwykły przypadek, okładka naszej płyty
była gotowa zanim pojawiła się Katatonia. Co do tego metalowego
zadęcia, to bardziej chodziło mi o ponuractwo i jajogłowie które
reprezentują swoją postawą niektórzy metalowcy. Śmieszy mnie branie na
serio i brak dystansu – ponure miny, zdjęcia i teledyski w opuszczonych
fabrykach. Ja nie uważam się za metalowca, mimo że taką muzykę uprawiam,
wolę mówić o sobie, że jestem rockmanem. Katatonia wybrała pewną drogę
która jest moim zdaniem świadomym posunięciem.
Czego słucham? Wiesz co, zdarza się, że dziennie przesłuchuję 6-8
albumów, pracuję nie raz ze słuchawkami na uszach. Staram się być na
bieżąco. W muzyce szukam klimatu lub melodii. Pewnie dlatego nie podoba
mi się większość wydawanych współcześnie albumów. Takie techniczne
tłuczenie bez charakteru i polotu. Ostatnia płyta która naprawdę
przypadła mi do gustu to jakiś retrowave. No i nowy Korn.
Wszyscy gorąco dyskutują ostatnio o nowej „Metce” (jakby inne
ikony thrash metalu, nie wydały w tym roku ciekawych płyt). Co Ty
sądzisz o płycie „Hardwired… To Self-Destruct”, którą niedawno wydała
Metallica?
Hah. Cieszyłem się słuchając tego albumu, dwa-trzy razy. Potem zdałem
sobie sprawę, że nie potrzebuję już wracać do tej płyty i ostatecznie o
niej zapomniałem. Taka to krótka historia. Problem z Metą jest taki, że
nie sposób być co do niej obiektywnym.
Killsorrow to zespół , mający w składzie dwóch gitarzystów. Jak
się okazuje, są to ptaki tego samego gatunku (Michał Sokół i Paweł
Sokołowski) ;). Jak więc się układa współpraca dwóch „sokolich” gitar?
Fantastycznie. Ogólnie atmosfera w zespole jest bardzo dobra, wzajemnie
się nakręcamy i inspirujemy. A z Pawłem dogadujemy się muzycznie
świetnie, chyba mamy podobne spojrzenie na tworzenie muzyki.
Oprócz męskiego, mocnego wokalu Marcina Parandyka, na płycie
pojawia się od czasu do czasu piękny głos żeński Agnieszki
Sokołowskiej (trzeci Sokół w drużynie). Bardzo urozmaiciło to muzykę
zespołu. Kto wpadł na ten pomysł. Rock Area to może nie „Pudelek,
jednak kusi mnie zapytać, czy prywatnie Agnieszka jest żoną, a może
siostrą Pawła Sokołowskiego?
Tak, Aga jest żoną Pawła. To był taki eksperyment jak to wyjdzie na dwa
wokale. No a jak wyszło to sam słyszałeś. A co do sokołów, trudno w
takiej konfiguracji nie wrzucić ptaka na okładkę 😉
Na koniec zapytam Cię może, o Wasze plany koncertowe. Jaka jest szansa zobaczyć Killsorrow na żywo?
Jak najbardziej, zawsze powtarzam, że Killsorrow to zespół przede
wszystkim koncertowy. Aktualnie jesteśmy na etapie przygotowywania trasy
koncertowej na wiosnę, mamy nadzieję pojawić się w wielu miastach.
Jednocześnie zachęcam do posłuchania naszego materiału, myślę, że każdy
znajdzie tam coś dla siebie. No, powiedzmy, że każdy z odrobiną
otwartości w duszy.
Dziękuje bardzo za rozmowę. W imieniu całej ekipy Rock Area ,
życzę wytrwałości, w realizacji muzycznych planów i dużo sukcesów.
Pytał Marek Toma