MIASTO GNIEWU (22.09.2015)

miasto_gniewu

„Zapraszamy do spaceru naszymi gniewnymi ścieżkami”

„Miasto Gniewu to taka społeczna płaszczyzna ludzi, którym leży cos na sercu i chcą we wzburzeniu o tym głośno mówić. Nie mylcie gniewu ze złością. Jedna z funkcji gniewu jest ochrona własnego ego, własnej wartości” – legnicka formacja Miasto Gniewu coraz sprawniej rozpycha się łokciami na lokalnej scenie i chce ze swoim grunge`owym brzmieniem znaleźć dla siebie miejsce na scenie ogólnopolskiej. O tym, dlaczego grunge oraz, co wspólnego mają Legnica i Saettle rozmawiamy z MATem (wokal), NIKO (gitara) i ROMem (perkusja) reprezentującymi ¾ formacji Miasto Gniewu


Panowie, jak się żyje w Legnicy? Pytam, bo zastanawiam się czy Wasza nazwa odnosi się w jakiś sposób do „Małej Moskwy”?

MAT: W Legnicy żyje się dobrze, czasem kiedy jest chwila powrotu z jakiegoś wyjazdu, czuję jakbym wracał do domu. Jest w tym jakaś magia, odrobina mistycyzmu, działa jakiś niewidzialny mechanizm, po prostu wszystko się zgadza, jest na swoim miejscu. Kocham moje miasto, z jego wszystkimi wadami i zaletami. Nie powiedziałbym o Legnicy, że to Miasto Gniewu, a w odniesieniu do czasów okupacji tych terenów przez Rosjan, jak byłem dzieckiem „Mała Moskwa” już nie istniała, nie mogę powiedzieć nic o tych czasach, wiem na pewno, że był to trudny czas. Dla mnie Miasto Gniewu to spojrzenie na ludzi, zbiór emocji każdego z nas, to co nas wszystkich w jakiś sposób ze sobą łączy. Na miejscu osoby zaciekawionej naszą nazwą, nie traktowałbym jej w sposób bezpośredni, raczej szukałbym odpowiedzi w słowach, w muzyce.

NIKO: W Legnicy żyje się, jak w każdym innym mieście w tych czasach – jednym lepiej a drugim gorzej. Co do nazwy, to nie ma ona nic wspólnego z „Małą Moskwą”, co prawda trzech z Nas dorastało w czasach rosyjskiej okupacji i mamy z tym związane jakieś z reguły gorsze wspomnienia, choć było to na pewno ciekawe dzieciństwo. Co do nazwy, to powstała spontanicznie, nie mieliśmy na myśli żadnego konkretnego miasta. Miastem Gniewu jest nasza muzyka, my w niej mieszkamy i zapraszamy do spaceru naszymi gniewnymi ścieżkami.

ROM: Miasto Gniewu to taka społeczna płaszczyzna ludzi, którym leży cos na sercu i chcą we wzburzeniu o tym głośno mówić. Nie mylcie gniewu ze złością. Jedna z funkcji gniewu jest ochrona własnego ego, własnej wartości.


Opowiedzcie, proszę krótko historię Miasta Gniewu i spróbujcie sprecyzować do kogo najcelniej trafi Wasza muzyka?

MAT: Zespół powstał dokładnie rok temu, spotkał nas ze sobą nasz wspólny przyjaciel Tomek Dworczyk – serdeczne pozdrowienia dla niego! Pierwsze próby były zaskakujące, nigdy nie pracowało mi się tak dobrze. Z próby na próbą zgrywaliśmy się coraz lepiej, do tego spotykamy się często i regularnie, dlatego w rok udało nam się dopiąć już całkiem sporo materiału. Nie mamy sprecyzowanego odbiorcy, nasza muzyka może trafić do fanów różnych gatunków, nie jesteśmy na wskroś brudni, czy czyści. Znajdziesz tu sporo melodii, ale jest też bardzo dużo miejsca na ciężar, dlatego jesteśmy wielobarwni.

NIKO: Co do naszej historii, trzeba dodać, że Roman po długiej przerwie postanowił wrócić do bębnów, ćwiczył w swoim garażu aż postanowił razem z Mateuszem coś pokomponować. W zasadzie ja z Romanem i Łukaszem znamy się bardzo długo, Mateusza poznaliśmy już na próbie bez wstępnych spotkań. Mnie z Lukiem i Romanem łączą jakieś zamierzchłe projekty muzyczne. Po pierwszej próbie we czwórkę wiedzieliśmy już, że z tej mąki będzie chleb a i atmosfera była przednia.

ROM: Tak było! Większość z nas wróciła do grania po latach robienia w zyciu czegoś innego. Ale tak to jest z tworzeniem, ze sztuką – przenika cię na wskroś. Fakt, ze przestajesz ją uprawiać nie spowoduje, że przestanie być w Tobie, no i wylazło. Ale zogniskowaliśmy się wokół najcenniejszego ziarna kruszcu, czyli Mata, który tak na prawdę nadaje ton całości.


Deklarujecie się jako zespół grunge`owy. Skąd w Was pasja do tego właśnie gatunku i czy dzielicie ją równo? Wszyscy chcielibyście mieszkać w Seattle?

MAT: U mnie potrzebny był czas, żeby kiedyś przekonać się do w ogóle do Rocka czy Metalu. Kiedy pierwszy raz usłyszałem „You Know You’re Right” Nirvany, chciałem więcej, później przyszedł czas na Alice in Chains, to trwa cały czas, podobają mi się te dźwięki, są mi bliskie, tematy tekstów, w muzyce stawiam na szczerość, słyszę jak ktoś ściemnia. Grunge jest bardzo autentyczny, brzmienie przypomina tę cięższą, smutniejszą stronę naszego życia, które jest niespokojne, pełne stresu i porażek.

NIKO: Na Grunge chyba wszyscy się wychowaliśmy.. Inspiracje muzyczne mamy różne – ja słucham Djentu, ale lubię i jazz, i trap. Myślę, że nie ograniczamy się w słuchaniu muzyki, jeśli jest dobra to można słuchać wszystkiego. Nasza muza to taki zlepek osobowości z nutką grunge jako wisienką na torcie.

ROM: Po kilku wspólnie zagranych kawałkach zrozumieliśmy po prostu, co z nas wychodzi. Zresztą nazwa to też nie przypadek, nie powstała najpierw. Jak zdaliśmy sobie sprawy co robimy, o czym mówimy, łatwiej było to nazywać i wyrażać. Tu też nie chodzi o pasję, ale o sposób wypowiedzi, to nie jest tak, że my się pasjonujemy grungem. Poza tym, to tylko nazwy. Nie chce mieszkać a Seattle, choć mógłbym czasem wpaść coś wypić i spalić. Ale niestety, nie wszyscy nas tam już przywitają…


To fakt, takiego Seattle, jak w latach `90 już nie będzie. Jeżeli możemy na chwilę zatrzymać się przy miastach, mieszkaniu, życiu u graniu w nich – jak wygląda scena rockowa w Legnicy? Jak układa się współpraca zespołów z klubami?

MAT: Scena Rockowa w Legnicy rozkwita, można byłoby napisać miliony słów o zespołach, które w tym momencie działają i spotykają się regularnie w naszym mieście, jest spora rotacja, czasem myślę sobie, że muzyków w naszym mieście więcej dzieli niż łączy, zostają tylko nazwy, kolejne powstają, na grobach tych, które umarły. Mamy tylko jeden klub, który organizuje koncerty, ale najbardziej pomocnym punktem jest dla zespołów naszej sceny LCK i Paweł Jurczyk. My jako Miasto Gniewu poczuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie, tworzymy i lubimy ze sobą przebywać, czasem czuję jakbyśmy byli jednym organizmem, jakbyśmy byli wszyscy razem ze sobą w idealnym związku.

NIKO: Fakt, z klubów typowo koncertowych (z profesjonalnym nagłośnieniem i akustykami) to jest tylko Spiżarnia, wiele się dzieje w mieście jeśli chodzi o plenery i coroczne imprezy. Zespołów jest sporo i młodych i tych bardziej doświadczonych, wciąż się coś dzieje w tym temacie, powstają nowe ale i czasem stara gwardia założy jakiś projekt.


Jak oceniacie kondycję grunge w Polsce? Czy możemy – według Was – mówić o polskiej scenie grunge? Czy ten gatunek się w jakiś sposób odradza?

MAT: Polska scena w latach dziewięćdziesiątych była, jak dobry statek, który zdawał się dryfować po morzach, nigdy nie tonąc, a jego załoga to przecież byli w znacznej liczbie przedstawiciele tego gatunku. Mam wrażenie, że sporo kapel z tamtego okresu wraca, ale byłbym ostrożny i wstrzymywałbym się ze słowami, że grunge w Polsce się odradza, słuchając wielu kapel z Polski czuć jego wpływy do tej pory, on cały czas żyje.

NIKO: Ja osobiście się nad tym nie zastanawiam, jest kilka kapel w Polsce które grają od lat i mają swoją publikę. Z tym grungem jako scena i gatunkiem bym nie przesadzał. To są kapele które inspirują się starym dobrym grungem ale każda robi to na swój sposób.

ROM: Grunge nie jest radiowy, a jak coś nie jest radiowe to nie jest masowe. Choć, przed „Smeel like teen spirit” też nie było. Nas jako muzyków nie interesuje jako takie odradzanie gatunków, ale po prostu przezywanie muzyki. I tyle. A najlepiej przezywa ja się z ludżmi pod sceną.


Mimo inspiracji amerykańskim rockiem z Seattle, charakteryzuja Was polskie teksty. Dlaczego zdecydowaliście się właśnie na tworzenie w języku polskim i co stanowi dla tekstów Miasta Gniewu inspirację?

MAT: Gramy w Polsce i nie wyobrażam sobie, by przekazywać swoje myśli w innym języku , niż nasz. Na pewno mamy bardzo surowy język, trudno pisze się po Polsku. Czasem proces twórczy wymaga poświęcenia dużej ilości czasu i po prostu pokory. W jednym zdaniu: Krew, pot i łzy. Inspiruje nas życie, to co nas otacza, co boli, co cieszy, co pozwala przetrwać i to co sprowadza na dno. Każdego dnia doświadczamy wielu emocji, nie mogę pozwolić sobie na to, żeby o czymś istotnym nie wspomnieć, może jutro już nas nie będzie? Nikt nie wie, czy będzie jakieś jutro przecież. Do pisania podchodzę bardzo poważnie, angażują się emocjonalnie, oddaję spory fragment siebie, traktuję jak skuteczną terapię, rozmowę ze sobą samym. Byłoby idealnie, jeśli mógłbym dotrzeć do ludzi, którzy mają podobne problemy, gdybym mógł w jakiś sposób im pomóc w walce o każdy dzień. Ale w zespole zostawiam też miejsce dla innych by mogli również pisać.


Jak wygląda proces twórczy Waszej muzyki? Jest wśród Was lider czy to, co możemy usłyszeć, to raczej efekt burzy umysłów?

MAT: Wszystko zaczyna się od pomysłu, który ktoś z nas przyniesie, zarys tworzymy wszyscy. Nie mamy w zespole dyrygenta, dyktatora, dyrektora naczelnego – jeśli jest do podjęcia ważny temat, siadamy razem, wymieniamy się zdaniami, rozmawiamy, mamy swoje za i przeciw, każdy z nas jest inny, ale nie zdarzyło się jeszcze, by któraś z decyzji nie była podjęta wspólnie.

NIKO: Tak to właśnie wygląda – i idzie nam dosyć lekko. Nie ukrywam, że współpraca między nami to czysta przyjemność. Z reguły nie możemy się doczekać próby, żeby wspólnie pohałasować.

ROM: Jesteśmy zajebiście zgranym zespołem, taką jednością, jakiej nie miałem jeszcze nigdy. Nie ma liderów. Wszystko powstaje wspólnie, czasem bardzo spontanicznie. Czasem wystarczy jeden akord, żeby rozwinąć myśl.


Gdzie w Sieci można sprawdzić Waszą muzykę? Śledzić Waszą aktywność?

MAT: Zapraszamy na nasze konto facebookowe: https://www.facebook.com/miastogniewu oraz kanał YouTube: TUTAJ

NIKO: W planach mamy jeszcze klasyczną stronę www, ale jeszcze nie teraz, myślę że po zarejestrowaniu jakiegoś dema w studio usiądziemy do tego na serio.


W jakim momencie jest aktualnie Miasto Gniewu? Czy możemy spodziewać się wkrótce Waszego wydawnictwa?

MAT: Jak najbardziej, w zimie zaczynamy nagrywać EP, na razie zbieramy bazę potencjalnych studiów nagraniowych, w których chcielibyśmy zarejestrować materiał. Jeśli wszystko pójdzie sprawnie, bardzo możliwe, że na początku nowego roku nasze EP będzie gotowe.

NIKO: Co do wspomnianej EP-ki, zastanawiamy się nad nagraniami na tzw. setkę, żeby było naturalniej, ale kto wie, jak to się skończy. Materiał wciąż powstaje, mamy już set na LP, ale wciąż powstają nowe piosenki. Czas pokaże, jak to będzie wyglądało finalnie.

ROM: Piszemy dużo i szybko, po roku czasu mamy właściwie – jak wspomniał NIKO –materiał na płytę, ale chcemy najpierw wydać krótsze, EP za to lepiej dopracowane. Może potem dogramy reszty i powstanie LP. Zima to będzie czas nagrań i związanych z nimi decyzji.


Jak wyglądają ambicje Waszego zespołu? Gdzie widzielibyście się na przykład za dziesięć lat?

MAT: Chciałbym, by nasz zespół mógł grać ciekawe koncerty dla wielu ludzi, nie koniecznie w jednym czasie, w jednym miejscu, ale grać, nie poddawać się, ciągle rozwijać, 10 lat to szmat drogi, jestem marzycielem i gdybym podzielił się z Wami moimi marzeniami, uznalibyście mnie za głupka. Wiem, że część z nich nie jest możliwa do realizacji. Mam jednak nadzieję, przynajmniej to bardzo pomaga, by się nie poddawać

NIKO: Nie zastanawiamy się nad tym zupełnie, robimy swoje i dopóki ktoś chce tego słuchać a i my mamy przyjemność ze spotkań na próbach, to będziemy grać. Standardowo powiem, że płyta i granie koncertów to jest nasz obecny cel.

ROM: Wiesz, mamy życie poza koncertowe, pozamuzyczne, ale przede wszystkim chciałbym dalej czuć tę eksplozje emocji, jaka towarzyszy mi, gdy wychodzę na scenę. Czuję wtedy, że wybucham, to jest niesamowite. To takie wrażenie, jak się oddajesz koncertowi, że jesteś zupełnie „odklejony”. Inni z bandu mają podobnie, to coś jakbyśmy zmieniali wymiar, nie wiemy dlaczego tak jest i z czego wynika, ale odczuwamy to, jak magię. Tę magię chce czuć za 10 lat.


Chciałbym, byście na koniec zaproponowali naszym czytelnikom sprawdzenie Waszej twórczości teraz – prośba o jeden lub dwa najbardziej reprezentatywne dla Miasta Gniewu kawałek

MAT: „Dysthymia” TUTAJ
NIKO: Dwa PSY TUTAJ

Pytania: Jakub Raj

Dodaj komentarz