„Ja po prostu słyszę w głowie gotowe melodie. „Detrimental
Joy” wymyśliłem na przykład przysłuchując się odgłosowi hamowania
autobusu. Wiele razy zdarzało mi się stworzyć muzykę, którą chomikowałem
potem latami i dopiero późniejsze wydarzenia, które w jakiś głębszy
sposób mnie poruszały, sprawiały, że czułem, która z tych dawnych
melodii najlepiej rezonuje z tym, co aktualnie chcę wyrazić. Często
muzykę słyszę we śnie. Wtedy po przebudzeniu mam mniej więcej kwadrans,
żeby dopaść gitarę i jakoś to zakodować, zanim zwietrzeje mi z głowy na
dobre…” – MemoCrasher to kolejna perła polskiego ciężkiego grania,
którą koniecznie trzeba wyłowić spośród tysiąca nikomu nic nie mówiących
jeszcze nazw zespołów szukających swojego miejsca na polskiej scenie.
Zapraszamy do lektury rozmowy z Hubertem (git.) i Dawidem (voc., git.)
reprezentujących połowę składu MemoChrashera, który lada chwila wyda
nową, podwójną płytę…

Jak długo istnieje MemoCrasher? Co udało Wam się już osiągnąć?
Hubert Malicki: Istniejemy od zawsze, ale cielesną
formę przybraliśmy rok temu. Udało się nam osiągnąć taki poziom
samozaparcia, że po 10 miesiącach nagrywania pierwszej płyty,
stwierdziliśmy że nagramy jeszcze jedną, dużo lepszą, w dwa.
Dawid Andruch: Chociaż… Z racji tego, że każda z
nich póki co istnieje tylko w wirtualnym świecie internetu i naszych
umysłów, można powiedzieć, że dalej nas nie ma. Nie przeszkodziło nam to
jednak pojawić się w tym czasie w radio, gazetach i kilku koncertach, z
których każdy przeszedł do historii jako świetne show artystyczne i
fenomenalny pokaz problemów technicznych.
Co dla każdego z Was jest największą inspiracją w tworzeniu muzyki dla MemoCrasher’a?
D.A.: Przede wszystkim emocje. Ja po prostu słyszę w głowie gotowe
melodie. „Detrimental Joy” wymyśliłem na przykład przysłuchując się się
odgłosowi hamowania autobusu. Wiele razy zdarzało mi się stworzyć
muzykę, którą chomikowałem potem latami i dopiero późniejsze wydarzenia,
które w jakiś głębszy sposób mnie poruszały, sprawiały, że czułem,
która z tych dawnych melodii najlepiej rezonuje z tym, co aktualnie chcę
wyrazić. Często muzykę słyszę we śnie. Wtedy po przebudzeniu mam mniej
więcej kwadrans, żeby dopaść gitarę i jakoś to zakodować zanim
zwietrzeje mi z głowy na dobre. Nigdy nie miałem ambicji zostać
wirtuozem gitary, jedyne skale jakie znam to jońska i masońska…
Wystarczy mi, że dziś potrafię zagrać wszystko to, co usłysze w głowie.
Rachmaninov to to nie jest, ale przynajmniej jest czymś szczerym.
H.M.: Dla mnie inspiracją są charakterystyczne sytuacje z życia. Mam
taki charakter, że potem często do nich wracam, więc po prostu robię
zdjęcia za pomocą muzyki. Jak komponuję to mam przed oczami obraz, który
zapamiętałem i wokół tego powstaje cała reszta.
Kto powinien zainteresować się Waszą muzyką?
D.A.: Zwracam dużo uwagi na warstwę liryczną…
H.M.: …na którą nikt inny nie zwraca uwagi…
D.A.: … więc… Myślę, że każdy, kto szuka w tekstach czegoś więcej
niż wezwania do ocierania się tyłkami w nocnym klubie, anihilacji
religii, czy stękania o nieszczęśliwej miłości…
H.M.: …którego też u nas nie brakuje…
D.A.: … to taka osoba znajdzie w naszej muzyce coś dla siebie.
H.M.: Co do brzmienia, to gramy ciężko, chociaż nasz perkusista nie ma
padaczki, wokalista nie naśladuje szlifierki kątowej, a gitary w miarę
grają.
D.A.: Zajebiście grają.
Przymierzacie się do wydania płyty zatytułowanej „At the Gates of Rebirth”. Kiedy konkretnie pojawi się ona na rynku?
H.M.: Jak zwykle – miała być w grudniu, ale chyba będzie w styczniu.
D.A.: W najlepszym razie.
H.M.: Ale cały czas robimy co w naszej mocy, żeby ukazała się przed świętami.
D.A.: Wielkanocnymi.
Może wyjaśnić, co kryje się za tym tytułem? Czy ten album to dla Was jakiś nowy początek?
D.A.: I na takie pytanie czekałem. Utwór tytułowy powstał u zarania
naszych dziejów, 3 lata temu i został schowany do szuflady. Cały ten
czas cierpliwie czekał, aż dotarłem do swoich „Bram Odrodzenia”. Dla
mnie ten album jest absolutnie, symbolicznie wymowny. Opisuje dokładnie
to, w jak przełomowym czasie obecnie się znajduję. Wszystko, co do tej
pory przeżyłem, prowadziło mnie do tego momentu. Nic dobrego nie
przepadło, nic złego nie pozostało bez konsekwencji. A z szerszej
perspektywy rzecz ujmując, możesz zmienić wszystko dokładnie w taki
sposób, w jaki chcesz, wszystko jest kwestią bycia szczerym ze sobą
samym i uchwycenia swojego życia z odpowiedniej perspektywy. I życzę
każdemu, żeby jego losy wyglądały jak najlepszy film, z najlepszym dla
niego zakończeniem, dobrym albo złym, co kto tam sobie lubi.
H.M.: Dla mnie osobiście, to nowy początek problemów technicznych przy nagrywaniu i miksowaniu materiału…
Razem z albumem „At the Gates of Rebirth” chcecie wydać swój pierwszy album, czyli „Revenant”. Dlaczego?
D.A.: Oba albumy od początku miały się ukazać jako dwupłytowe
wydawnictwo. Jednakże, jak na Polaków przystało, wszystko próbujemy
robić sami, co wymaga sporego wysiłku na każdej płaszczyźnie. Doszliśmy
do wniosku, że nie ma sensu zwlekać z wypuszczeniem pierwszej części
materiału, który jest już gotowy. Niech już na siebie pracuje, bo
przecież nie mamy jeszcze marki, to jak ktoś ma o nas usłyszeć.
Natomiast merytorycznie te dwa albumy to dwujajowe bliźnięta. Każdy z
nich to inna strona tego samego medalu, która w pełni pokazuje
słuchaczowi, co mamy do zaoferowania. „Revenant” to album głębszy
lirycznie, ale dużo prostszy muzycznie. „At the Gates of Rebirth” „mówi”
w lżejszy sposób o różnych sprawach, ale pozwoliliśmy sobie bardziej
pobawić się konwencją i nakombinować melodią.
Czy promocji tego podwójnego wydawnictwa będzie towarzyszyła jakaś trasa?
H.M.: Na chwilę obecną jesteśmy tak zaabsorbowani nagrywaniem nowego
matariału, że nie za bardzo mamy czas żeby to przyzwoicie zorganizować.
D.A.: Ale miło by k***a było, gdybyśmy gdzieś zagrali po wydaniu tego Opus Magnum.
Gdzie w ogóle będzie można Was zobaczyć na żywo? Dużo koncertujecie?
H.M.: W naszej salce prób koncerty odbywają się regularnie, zatem zapraszamy wszystkich chętnych.
D.A.: A tak poważnie, to w najbliższym czasie gramy 15 stycznia na WOŚP w Rzeszowie.
Czy chcielibyście w sezonie letnim 2017 pokazać się na jakimś dużym festiwalu? Gdzie byście się widzieli?
D.A.: Jak najbardziej, jesteśmy bardzo dobrze przygotowani, więc chętnie zmierzymy się z każdą rockowo – metalową sceną.
Podsumowując rok 2016: dlaczego według Was będzie warty zapamiętania?
H.M.: Sonda Juno dotarła na orbitę Jowisza, wybory w USA, ćwierćfinał reprezentacji Polski na EURO 2016 i tym podobne.
D.A.: Brexit – nie będzie jak dorobić, no i oczywiście premiera płyty
„Revenant” wschodzącego, wciąż nieodkrytego, nieźle rokującego zespołu
MemoCrasher.
Pytania: Kuba Raj