„Zastanawiałem się całe pół sekundy…”
Cześć. Na początek pytanie, które musi paść – jak doszło do powstania waszego trio. Skład iście imponujący.
– Trudno ustalić jakąś konkretną datę, ale tuż po moim odejściu z Quidam
zaczęliśmy rozmawiać z Maćkiem Gołyźniakiem o zrobieniu czegoś
wspólnie. Nieśmiało pokazywaliśmy sobie swoje pomysły, które potem
uzupełnialiśmy – każdy swoim instrumentem. Kiedy nabraliśmy
wystarczającej pewności co do jakości i potencjału tych pomysłów,
pojawiła się myśl o kolejnych osobach, które mogłyby dodać swoje partie.
Zadzwoniłem natychmiast do Mariusza, a on wstępnie zainteresował się tą
ideą. To oczywiście „telegraficzny skrót”, ale mniej więcej w tym
momencie mieliśmy gotowy skład 🙂
Historia muzyki zna co najmniej kilka wielkich zespołów
trzyosobowych, zakładaliście od samego początku, że to będzie właśnie
trio, czy to życie tak ułożyło skład?
– Nie. Było wiele wersji tego projektu. Z początku Mariusz zdeklarował
udział w 2-3 utworach jako basista i wokalista, rozmawialiśmy o czymś w
rodzaju EP-ki. Ale czas płynął, nie udawało nam się wpaść na kolejnych
muzyków (choć może raczej czekaliśmy na pierwsze efekty dołączenia
Mariusza), pojawiła się ochota na zagranie wspólnie więcej niż 3
utworów. A ponieważ wersje demo nagrywane w domach i brzmiące surowo,
już w takiej postaci robiły na nas zaskakujące wrażenie, kolegom
zaświtała myśl, aby poprowadzić całość w takim właśnie kierunku. Choć
dla każdego było to nowe doświadczenie, okazało się strzałem w
dziesiątkę, bo wszyscy świetnie się poczuliśmy w takiej formule. Patrząc
z innej strony ta „taktyka” najlepiej dopasowała się do rzeczywistości.
Mając bardzo mocno ograniczone możliwości czasowe postawienie na
energię i dużą dozę spontaniczności umożliwiło ukończenie tego albumu. I
oprócz samej muzyki chyba właśnie to stanowi o jego największej sile.
To jednorazowy projekt, czy może początek dłuższej współpracy?
– Któż to wie? Chcielibyśmy jeszcze kiedyś razem pograć, ale druga nazwa
tego projektu to „cierpliwość” 🙂 W tym momencie też musimy się nią
wykazać.
Czy materiał na płytę był przemyślany od początku do końca czy w
studio daliście się ponieść fantazji? Kilka fragmentów odlatuje w rejony
improwizacji.
– Wszystko po trochu. Mieliśmy kilka mocniej zarysowanych szkiców, ale
całkiem sporo dźwięków „wydarzało się” podczas samych nagrań. Od
początku planowaliśmy też poimprowizować w studio, co oczywiście stało
się faktem, w postaci około 1/3 materiału. Jednak jako całość, każdy
aspekt tej płyty był przez nas wcześniej przemyślany.
Jak przebiegały nagrania? Krążek brzmi niezwykle soczyście i słychać
„brudzik”, który nadaje mu naturalności, powiewu analogowych systemów
rejestracji dźwięku.
– To głównie zasługa Michała Wasyla z RecPublica Studios w Lubrzy, który
nagrał to w taki właśnie sposób, nie bał się przekręcić gałkę w prawo
🙂 i Roberta Szydło, który potem całość miksował. Wiedzieliśmy, że
świetnie odda ten naturalny charakter naszego grania. Jest w tym
znakomity. Ale i na etapie nagrań i podczas miksów o ten analogowy
charakter dbał także Maciek Gołyźniak, który doskonale wiedział jakich
użyć mikrofonów i jak je ustawić w studio, żeby uzyskać pożądany efekt.
Zaufaliśmy mu w tej kwestii i efekt jest wspaniały.
Zagrałeś zupełnie inaczej niż na płytach Quidam, czy możemy mówić o tym, że stare brzmienie gitary Maćka Mellera to przeszłość?
– W żadnym wypadku. Dbałość o melodie, kolor i artykulacje chyba zawsze
będą dla mnie kluczową kwestią. Ale też jest tak, że ja po prostu zawsze
staram się dostosować swój instrument do kompozycji, do stanów i
emocji, które się pojawiają. Utwór, jego klimat czy treść narzuca
niejako moje myślenie o sposobie poprowadzenia swojego instrumentu. A
życie to nie tylko landrynki i ładne melodyjki na gitarze 🙂 Jest ból,
radość, zaduma, gniew, złość. W obrębie samego Quidamu starałem się
próbować różnych kolorów, więc co dopiero tutaj, gdzie chcieliśmy
działać w ramach idei „Breaking Habits”. Zerwałem się trochę z łańcucha,
to i mogłem z kolegami sobie nieco pohałasować 🙂 Fajnie było.
Którzy gitarzyści stanowią dziś dla Ciebie inspirację? Albo inaczej, których cenisz i stawiasz za wzór?
– Nie wiem, bo zupełnie nie słucham już muzyki pod kątem tego czy innego
instrumentu. Co nie zmienia faktu, że zawsze lubię sobie posłuchać
Davida Gilmoura 🙂
Czy „Breaking Habits” będzie wspierana koncertami?
– Jeśli znajdziemy na to czas w 2017 roku, to tak – chcielibyśmy zagrać kilka koncertów. Ale na dziś nie ma żadnych konkretów.
Maciek, nie może zabraknąć pytania o Quidam. Odszedłeś z zespołu i…
zarówno Quidam jak i Maciej Meller zamilkli (w Twoim przypadku do
teraz). Jak wyglądało życie „po Quidam”?
– Decyzja nie była łatwa, ale nie zapadła pod wpływem chwili, emocji.
Była przemyślana. Z początku oczywiście było smutno, to w końcu połowa
mojego życia. Planowałem dłuższy rozbrat z muzykowaniem, wiedząc jednak o
tym, że i tak jeszcze coś nagram. Wyszło jednak tak, że niemalże od
razu Maciek namówił mnie na wspólne granie (patrz pytanie 1).
Zastanawiałem się całe pół sekundy…
Pytał: Piotr Michalski
Foto: Radek Zawadzki