MELLER GOŁYŹNIAK DUDA – Maciej Meller (22.11.2016)

mgd

„Zastanawiałem się całe pół sekundy…”

Cześć. Na początek pytanie, które musi paść – jak doszło do powstania waszego trio. Skład iście imponujący.

– Trudno ustalić jakąś konkretną datę, ale tuż po moim odejściu z Quidam zaczęliśmy rozmawiać z Maćkiem Gołyźniakiem o zrobieniu czegoś wspólnie. Nieśmiało pokazywaliśmy sobie swoje pomysły, które potem uzupełnialiśmy – każdy swoim instrumentem. Kiedy nabraliśmy wystarczającej pewności co do jakości i potencjału tych pomysłów, pojawiła się myśl o kolejnych osobach, które mogłyby dodać swoje partie. Zadzwoniłem natychmiast do Mariusza, a on wstępnie zainteresował się tą ideą. To oczywiście „telegraficzny skrót”, ale mniej więcej w tym momencie mieliśmy gotowy skład 🙂


Historia muzyki zna co najmniej kilka wielkich zespołów trzyosobowych, zakładaliście od samego początku, że to będzie właśnie trio, czy to życie tak ułożyło skład?

– Nie. Było wiele wersji tego projektu. Z początku Mariusz zdeklarował udział w 2-3 utworach jako basista i wokalista, rozmawialiśmy o czymś w rodzaju EP-ki. Ale czas płynął, nie udawało nam się wpaść na kolejnych muzyków (choć może raczej czekaliśmy na pierwsze efekty dołączenia Mariusza), pojawiła się ochota na zagranie wspólnie więcej niż 3 utworów. A ponieważ wersje demo nagrywane w domach i brzmiące surowo, już w takiej postaci robiły na nas zaskakujące wrażenie, kolegom zaświtała myśl, aby poprowadzić całość w takim właśnie kierunku. Choć dla każdego było to nowe doświadczenie, okazało się strzałem w dziesiątkę, bo wszyscy świetnie się poczuliśmy w takiej formule. Patrząc z innej strony ta „taktyka” najlepiej dopasowała się do rzeczywistości. Mając bardzo mocno ograniczone możliwości czasowe postawienie na energię i dużą dozę spontaniczności umożliwiło ukończenie tego albumu. I oprócz samej muzyki chyba właśnie to stanowi o jego największej sile.


To jednorazowy projekt, czy może początek dłuższej współpracy?

– Któż to wie? Chcielibyśmy jeszcze kiedyś razem pograć, ale druga nazwa tego projektu to „cierpliwość” 🙂 W tym momencie też musimy się nią wykazać.


Czy materiał na płytę był przemyślany od początku do końca czy w studio daliście się ponieść fantazji? Kilka fragmentów odlatuje w rejony improwizacji.

– Wszystko po trochu. Mieliśmy kilka mocniej zarysowanych szkiców, ale całkiem sporo dźwięków „wydarzało się” podczas samych nagrań. Od początku planowaliśmy też poimprowizować w studio, co oczywiście stało się faktem, w postaci około 1/3 materiału. Jednak jako całość, każdy aspekt tej płyty był przez nas wcześniej przemyślany.


Jak przebiegały nagrania? Krążek brzmi niezwykle soczyście i słychać „brudzik”, który nadaje mu naturalności, powiewu analogowych systemów rejestracji dźwięku.

– To głównie zasługa Michała Wasyla z RecPublica Studios w Lubrzy, który nagrał to w taki właśnie sposób, nie bał się przekręcić gałkę w prawo 🙂 i Roberta Szydło, który potem całość miksował. Wiedzieliśmy, że świetnie odda ten naturalny charakter naszego grania. Jest w tym znakomity. Ale i na etapie nagrań i podczas miksów o ten analogowy charakter dbał także Maciek Gołyźniak, który doskonale wiedział jakich użyć mikrofonów i jak je ustawić w studio, żeby uzyskać pożądany efekt. Zaufaliśmy mu w tej kwestii i efekt jest wspaniały.

Zagrałeś zupełnie inaczej niż na płytach Quidam, czy możemy mówić o tym, że stare brzmienie gitary Maćka Mellera to przeszłość?

– W żadnym wypadku. Dbałość o melodie, kolor i artykulacje chyba zawsze będą dla mnie kluczową kwestią. Ale też jest tak, że ja po prostu zawsze staram się dostosować swój instrument do kompozycji, do stanów i emocji, które się pojawiają. Utwór, jego klimat czy treść narzuca niejako moje myślenie o sposobie poprowadzenia swojego instrumentu. A życie to nie tylko landrynki i ładne melodyjki na gitarze 🙂 Jest ból, radość, zaduma, gniew, złość. W obrębie samego Quidamu starałem się próbować różnych kolorów, więc co dopiero tutaj, gdzie chcieliśmy działać w ramach idei „Breaking Habits”. Zerwałem się trochę z łańcucha, to i mogłem z kolegami sobie nieco pohałasować 🙂 Fajnie było.



Którzy gitarzyści stanowią dziś dla Ciebie inspirację? Albo inaczej, których cenisz i stawiasz za wzór?

– Nie wiem, bo zupełnie nie słucham już muzyki pod kątem tego czy innego instrumentu. Co nie zmienia faktu, że zawsze lubię sobie posłuchać Davida Gilmoura 🙂


Czy „Breaking Habits” będzie wspierana koncertami?

– Jeśli znajdziemy na to czas w 2017 roku, to tak – chcielibyśmy zagrać kilka koncertów. Ale na dziś nie ma żadnych konkretów.


Maciek, nie może zabraknąć pytania o Quidam. Odszedłeś z zespołu i… zarówno Quidam jak i Maciej Meller zamilkli (w Twoim przypadku do teraz). Jak wyglądało życie „po Quidam”?

– Decyzja nie była łatwa, ale nie zapadła pod wpływem chwili, emocji. Była przemyślana. Z początku oczywiście było smutno, to w końcu połowa mojego życia. Planowałem dłuższy rozbrat z muzykowaniem, wiedząc jednak o tym, że i tak jeszcze coś nagram. Wyszło jednak tak, że niemalże od razu Maciek namówił mnie na wspólne granie (patrz pytanie 1). Zastanawiałem się całe pół sekundy…

Pytał: Piotr Michalski
Foto: Radek Zawadzki

Dodaj komentarz