Marek Piekarczyk – od trzech dekad wokalista TSA. Niedawno nagrał
swoją pierwszą solową płytę – „Źródło”. Trafiły na nią odświeżone wersje
klasycznych utworów polskiego rocka. Właśnie „Źródło” było głównym
tematem poniższej rozmowy, chociaż nie mogło też zabraknąć wątku
macierzystej grupy wokalisty…
Poczułeś się o te trzydzieści lat młodszy przygotowując utwory, które znalazły się na solowej płycie „Źródło”?
Właściwie, to nie pamiętam, żeby miał takie uczucie (śmiech). Nagrywałem
po prostu znakomite piosenki, w nowych wersjach i dobrze mi było. To są
dobre piosenki.
Klasyka polskiego rocka…
No właśnie. I to jeszcze w dodatku nie takie „zeszlajane”, przeboiki,
które łaziły po antenach i potem jeszcze były na festiwalach opolskich,
sopockich… jeszcze po latach powycierane, tylko takie mniej znane, ale
które ja lubiłem.
Chciałeś tym albumem przypomnieć młodym takie zasłużone zespoły jak Klan, czy Test?
Nie powiedziałbym młodym, tylko później urodzonym. Młodym trzeba się
urodzić. Ja jestem młody na przykład, czego życzę moim kolegom
„dwudziestoletnim”. A jeśli chodzi o przypominanie… Powiem Ci, że
jakoś mi nie zależy. Każdy ma taką muzykę na jaką zasłużył. W sumie
najbardziej zależało mi na tym, żeby nagrać dobre piosenki i żeby
ukłonić się moim nauczycielom, którzy do dzisiaj żyją, działają…
Po wydaniu „Źródła” miałeś jakieś sygnały od tych nauczycieli?
Tak. Rozmawiałem z kilkoma: Kordą, Gąssowskim, z Markiem Ałaszewskiem…
Z Andrzejem Zielińskim ze Skaldów już dawno się przyjaźnimy, cieszył
się, że to nagrałem. Mam kontakt z tymi ludźmi, oni zresztą mi pomagali.
Nieraz tekstu nie można było znaleźć. Konsultowałem się.. na przykład
Kondratowicz pozwolił mi zmienić tekst w „Nie zawrócę”, bo tam było
strasznie napchane. Gaszyński bardzo się ucieszył, że nagrywam piosenkę
Mihaja Burano, jeden z jego pierwszych tekstów w życiu. Tak więc wiesz..
były fajne klimaty.
Przyznam, że niektóre utwory – jak chociażby „Nie przejdziemy do
historii” Klenczona – podobają mi się dużo bardziej niż oryginały.
W tamtej wersji było takie „łup łup”, strasznie czerwonogitarowe. Nie
wiem czy to była jakaś ironia, czy tak trzeba było. Kiedy zabrałem się
za tą piosenkę, wiedziałem, że muszę ją nagrać, tylko bez tego
wspomnianego „łup łup”, Stefan (Machel – gitarzysta TSA, przyp. red.)
przysłał mi jako ostrzeżenie link do występu Republiki na festiwalu
opolskim i tam było to wykonane gorzej niż oryginał. Nikogo nie chcę
obrażać, ale naprawdę koszmarne wykonanie w koszmarnej wersji. Ale ja
się nie zraziłem, bo nie miałem pomysłu, żeby dokładnie tak robić.
Ostrzeżeniem było też dla mnie to, że Liroy zaczął przygotowywać
piosenki ABC i Haliny Frąckowiak, więc nie tknąłem się paru piosenek…
Jedną chciałem nagrać, bo miała taki „wykop” i fajny tekst, ale…
uważałem, żeby ktoś inny nie zrobił swojej wersji w tym czasie, bo
jestem zazdrosny o te piosenki, czuję jakby były moje.
A gdyby zamiast „Źródło” płyta nosiła tytuł „Source” to trafiłyby na nią…
Na początku namawiali mnie na to, ale nie zgodziłem się śpiewać po
angielsku. W Polsce śpiewanie po angielsku to jest oszustwo. Po co
śpiewać do Polaków w obcym języku? Bez sensu… Zresztą ta zaraza
obrzydliwa zaczyna się szerzyć. Miałem pokaźną listę zagranicznych
piosenek. Dwa lata trwało przygotowanie do nagrywania. Ale okazało się,
że z publisherem są kłopoty, że nie można napisać nowych tekstów po
polsku. Ta lista piosenek, do których mogę mieć prawa się skracała, aż w
końcu Johan powiedział: „A co będziesz USAńczyków nagrywał. Masz tyle
polskich piosenek”. Ja się zawstydziłem (śmiech) i rzeczywiście..
Zadzwoniłem do wydawcy i producenta, że nie będę w ogóle nagrywał
anglosaskich, tylko nagram polskie. A on się ucieszył.
Pewnie to pytanie wychodzi Wam już bokiem, ale trudno go nie zadać. Kiedy ukaże się nowa płyta TSA?
Nie wiem, naprawdę nie wiem. To jest trudne pytanie. Znaczy, pytanie jest łatwe, ale trudna odpowiedź (śmiech).
Piosenek jest dużo, ale ciężko z tego zrobić płytę TSA, bo TSA to pięciu
ludzi, w tym zespole panuje… nie wiem czy anarchia, czy demokracja.
Każdy ma taki sam głos, ale nawet głos większości nie ma znaczenia.
Jak koledzy z zespołu zareagowali na „Źródło”?
Nie będę z nimi dyskutował na ten temat. Nie wiem czy się ucieszyli…
chyba nie. Gadali czasem głupoty. Wiesz co, muzycy są zazdrośni. Chcą
mnie mieć na wyłączność, chcą żebym był ich „dojną krową” do końca
życia.
Podobno wkrótce ma się ukazać DVD z zapisem koncertu, który zagraliście dla fan klubu „Alien”.
Prawdopodobnie, ale na razie jeszcze nic oficjalnie o tym nie wiem. Ale
koncert był nagrywany, zobaczymy co z tego będzie. Wiele koncertów było
nagranych i nic nie wyszło. To jest trudne wszystko. Można fajnie grać,
ale wydawnictwa są bardzo trudne…
Następna solowa płyta Marka Piekarczyka będzie zawierać autorskie utwory?
To nie ma znaczenia. To jest też mój repertuar. Następna płyta będzie
przemieszana: stare piosenki z moimi. W ogóle nie interesuje mnie jakieś
dzielenie… Jeżeli wykonuję jakąś piosenkę, to ona już jest moja.
Nikomu nie dam sobie tego odebrać. Nie każdy jest genialnym
kompozytorem, a nie chce mi się też zżynać i podpisywać pod czyimiś
kompozycjami. Myślę, że uczciwe jest nagrywanie dobrych, starych
piosenek w nowych wersjach, tak jak to robi na przykład Joe Cocker.
Aretha Franklin przecież nie napisała ani jednej piosenki… Tina Turner
też nie pisze. Fakt, że dla niej piszą na zamówienie, ale jakie to ma
znaczenie.
Pytanie pozamuzyczne. Rzeczywiście masz 45 wyuczonych zawodów?
Może nawet więcej. Widzisz te kropki..? To są iskry i blizny sprzed dwunastu lat. Od wiercenia w betonie na suficie.
Nigdy nie ukrywałeś tego, że podczas pobytu na emigracji w Nowym Jorku pracowałeś jako elektryk, malarz…
Jasne. Nie chałturzę jak inni. Nigdy nie będę.. ani z playbacku śpiewał.
Wolę iść do pracy fizycznej, która nigdy przecież nie hańbi. Trzeba żyć
z godnością. Mężczyzna ma pracować, jak ma żonę i dzieci – to łaski nie
robi. A serce wymaga braku chałtury. Dzięki temu mam 59 lat i nadal
kocham muzykę, kocham śpiewać, głosu nie straciłem, bo nie chałturzyłem,
nie chlałem, nie kłamałem w piosenkach i myślę, że jeszcze będę długo,
długo śpiewał. Wszystkim życzę tego samego, ale to wymaga pewnych
wyrzeczeń oraz pewnego poczucia godności i honoru.
Rozmawiał: Robert Dłucik
Zdjęcia: Paweł Olewniczak