MANGROVE – Joost Hagemeijer (23.09.2008)

MANGROVE - Joost Hagemeijer

Mangrove to przedstawiciele sceny holenderskiej. Ich melodyjne i przestrzenne granie powinno przypaść do gustu fanom neoprogresywnych dźwięków. Najnowszy album – „Beyond Reality” od jakiegoś czasu jest już do kupienia i choć w naszym kraju raczej ciężko go dostać to warto spróbować go poszukać. Na wywiad zgodził się perkusista formacji Joost Hagemeijer, zapraszam.



No i doczekaliśmy się kolejnego albumu Mangrove. Muszę przyznać, że to chyba bez wątpienia wasz najlepszy album?!

Cóż, bardzo dziękuję, całkowicie się z Tobą zgadzamy;)


Beyond Reality to kwintesencja neo prog rocka. Przepiękne solówki, klawiszowe pasaże. Nie odbierz tego jako tani komplement, ale w tym roku Wasz album ma wszelkie predyspozycje ku temu aby wyraźnie pojawić się w podsumowaniach roku.

To wspaniałe, Dziękuję!


Jak przebiegały prace nad krążkiem?

Nagrania miały miejsce w studio Hobbes w północnej Holandii. Całość zajęła nam około 4 tygodni. Nagrania zaczęliśmy bez metronomu nagrywając perkusję oraz bas. Gitary, wokale i klawisze nagrywaliśmy osobno korzystając z wcześniej zarejestrowanego podkładu. Wiedzieliśmy jeszcze przed startem, że wszystko powinno pójść dobrze. Brzmienie i produkcja były dla nas największym wyzwaniem. W każdym razie już po pierwszym przesłuchaniu byliśmy bardzo zadowoleni z mocy i brzmienia. Bardzo obawialiśmy się czy uda nam się osiągnąć lepsze brzmienie, bardziej dynamiczne w stosunku do poprzednich wydawnictw. Recenzje pokazują jednak, że w temacie produkcji wykonaliśmy duży krok naprzód.


Czy któryś z utworów jest Waszym ulubionym? Ja przyznaję, że rozpływam się przy Reality Fades.

Każdy członek zespołu ma swojego faworyta. Pieter kocha słuchać i grać „Realisty Fades”. Chris wskazałby „Voyager”. Roland najbardziej lubi „Time Will Tell”. ja dla odmiany „Daydreamers’ Nightmare”. Jesteśmy jednak zadowoleni z całego albumu.


Nie sposób nie zwrócić uwagi na genialne gitarowe sola. Aż czuć ducha wczesnego Marillion i Steve’a Rotherego. Domyślam się, że ten zespół dość znacznie wpłynął na to co teraz robicie?

Roland to bardzo utalentowany gitarzysta, uważamy, że ma własny styl, chociaż czytamy sporo porównań do innych gitarzystów, których on praktycznie nie słucha. Cóż, te opinie wcale nas nie dziwią ponieważ wybraliśmy granie melodyjne a nie podejście matematyczne czy techniczne. Gitarzyści z którymi jest porównywany to w głównej mierze gitarzyści grający melodyjnie tak jak on.


W waszej muzyce ogromną rolę odgrywają partie instrumentalne. Nie myśleliście kiedyś o napisaniu muzyki filmowej?

Nie, nigdy to nam nie przyszło do głowy, ale to mogłoby być ciekawe wyzwanie. Wiele soundtracków zawiera fantastyczna muzykę. Gdybyśmy tylko otrzymali propozycję zrobienia czegoś takiego, zrobilibyśmy to!


Graliście już w Polsce, czy macie w planach powrót do naszego kraju? Jak wspominacie występy w Polsce?

Tak, byliśmy w Polsce w kwietniu 2008. To było dla nas fantastyczne doświadczenie. Nigdy tego nie zapomnimy. Ludzie na naszą muzykę reagowali bardzo entuzjastycznie. W trakcie Polacy dodawali nam ogromnego kopa. Wydaje nam się, że Polacy lubują się w melodyjnej, pełnej dramaturgii muzyce tak więc graliśmy we właściwym miejscu do właściwych ludzi. Tak więc jeżeli pytasz czy mamy w planach powrót do Polski mogę powiedzieć – TAK!


Pochodzicie z Holandii, ale czy to waśnie tam jesteście najpopularniejsi? Skąd dochodzą do was dowody sympatii do Waszej muzyki?

Cóż, w Holandi nie ma zbyt dużego zainteresowania muzyką jaką gramy. Nie mniej jesteśmy rozpoznawani jak czołówka holenderskiej sceny progresywnej. Jak dotąd oddźwięk na naszą ostatnią płytę jest bardzo pozytywny na całym świecie.


Jak z perspektywy czasu oceniasz wasze kolejne wydawnictwa?

Nadal jesteśmy dumni z utworów, które skomponowaliśmy w przeszłości, nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, iż rozwinęliśmy się pod względem aranżacyjnym. Jednak, wraz z rozwojem własnego stylu zauważyliśmy, że pewne stare utwory po prostu już nie pasują do większości tych które chcielibyśmy zaprezentować publiczności. Dlatego nie gramy już takich kawałków jak Help me czy Penelope z albumu Touch Wood.

Pod względem produkcyjnym uważamy, że „Beyond Realisty” jest, jak do tej pory, naszym najlepszym albumem. W każdym razie jest jeszcze co nie co do poprawy przed kolejnym krążkiem. Wszystkie poprzednie płyty oceniłbym nieco niżej. „Massive Hollowness” za zbytnie zróżnicowanie stylistyczne, „Touch Wood” za słabe brzmienie perkusji i wokali, „Facing the Sunset” za słaba produkcję.


Gdybyś mógł zorganizować festiwal gwiazd wszechczasów progresywnego grania. Kogo byś zaprosił i dlaczego?

Genesis 1971-1975 – po prostu najlepszy symfoniczno-artrockowy zespół w tych latach
Pink Floyd wykonujące „Dark Side of the Moon” – najlepszy album wszechczasów
Yes, grające utwory z „Yessongs” – najlepszy prog-rockowy zespół


Dziękuję za wywiad i do zobaczenia!

Dziękujemy i wszystkiego najlepszego!


Piotr Michalski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *