LIVETSORD (24.04.2015)

LIVETSORD

„Życie. Miłość. Niesmak”

Livetsord to nowy zespół doświadczonych muzyków, który właśnie zadebiuto-wał EP-ką zatytułowaną „Livetsord”. Utrzymany w garażowym, mocno grunge`owym klimacie materiał jest zapowiedzią dużej płyty zespołu. Bardzo emocjonalny i osobisty materiał staje się coraz bardziej popularny wśród słuchaczy rocka w Polsce. Zapraszamy do lektury wywiadu z zespołem!


Choć Livetsord to stosunkowo świeża marka, zespół tworzą doświadczeni już muzycy. Opowiedzcie o historii Livetsord oraz Waszych doświadczeniach z innymi projektami.

Luk’n: Historia pisze się tu i teraz. I najbardziej właściwym będzie tu powiedzieć, że historia Livetsord ma ścisły związek z dwunastoletnią działalnością moją i Denwera w grupie Porozumienie. To setki koncertów, wydawnictwa itd… W tej chwili Porozumienie potrzebuje nowej drogi i wytchnienia. A u mnie potrzeba muzyki pozostaje ogromna. Do tego, napisałem bardzo osobiste teksty, którymi potrzebuję podzielić się samodzielnie. Dotąd, w ostatnich latach, czułem jakiś brak w muzycznym funkcjonowaniu. Teraz, będąc coraz bliżej ukończenia naszej debiutanckiej z Livetsord płyty, widzę, czuję, że oddycham już normalnie, w pełni. Dlatego Livetsord chętnie określam jako moje drugie muzyczne płuco.:-) Mam też nadzieję, że ten zespół pomoże mi funkcjonować w wolności, bez łat, którymi Porozumienie zostało obszyte. Ale to już nie w moich rękach. To należy do słuchacza.

Fiszb: Ja akurat grałem dość różnorodną muzykę w innych projektach. Kiedyś otarłem się o groove metal, nie tak dawno rozkręcałem kapelę stonerową, ale na razie te projekty zostały zawieszone, chociaż nie wykluczam możliwości ich reaktywacji w przyszłości, jak czas pozwoli. W tej chwili skupiam się przede wszystkim na Livetsord.

Denwer: Ja bym też dodał o świeżości, że możemy trochę inaczej podejść do muzy – chodzi o Porozumienie, gdzie musisz zachować jakieś ramy, trochę się szczypać jaki jesteś, że z papierosem to źle wygląda itp… Nie chodzi o to, że w Livetsord musimy być chamscy, ale przez to, że się nie szufladkujemy, możemy krzyczeć jak chcemy.


Livetsord

Światło dzienne właśnie ujrzała debiutancka EP-ka Livetsord. Media donoszą o tym, że to bardzo emocjonalny materiał. Czego zatem można się spodziewać, odsłuchując wydawnictwa „Livetsord”?

Luk’n: Szczerości w graniu. I ta szczerość też pokaże, że nie chcę śpiewać o pierdołach. Ta szczerość ma pokazać, że napinam się świadomie w tekstach. I nie może być inaczej, bo w tej, w każdej zresztą, którą piszę, muzyce, chcę oddać słuchaczom kawałek mojego życia, a to zawsze kosztuje. Spodziewajcie się więc szczerej muzy, będzie dużo gitar, melodii, ale też brudu i mocy. Położymy Wam na tacy trochę naszego życia po prostu.

Denwer: Ja sam wysyłam dużo energii, bo takie jest nasze życie. Musimy pompować co dnia ile możemy, bo jutro wszystko może się skończyć.


Biorąc za punkt wyjścia przekaz Waszego najnowszego materiału, komu byście go zarekomendowali? Kto powinien po EP-kę „Livetsord” sięgnąć?

Luk’n: Dajemy w tej muzyce to, co mamy najlepszego tu i teraz. Życie. Miłość. Niesmak, jaki mam z powodu łat, szuflad, dzielenia ludzi na właściwych, właściwszych, godnych itd., nakazuje mi ciągle powtarzać: każdemu należy się Dobra muzyka. Taką staram się dać. Każdy, kto chce posłuchać serca, powinien je w tej muzie usłyszeć. Nie dajemy recept. Dajemy swoje życie. Interesuje Cię to? Posłuchaj Livetsord. Tłumaczenie tej nazwy to „słowo życia”, „żywe słowo”, tak też ma to wyglądać.

Denwer: Ja chciałbym go dać wszystkim znajomym, którzy się miotają wewnątrz siebie. Mają jakieś konflikty w środku z przeszłością, z tym jak ktoś ich potraktował przed laty. Dzisiaj żyją tylko, żeby żyć, potykają się o codzienności i nie widzą sensu. Chyba jest trochę takich ludzi.


Gdzie powstawała Wasz EP-ka? Kto pracował nad jej produkcją?

Luk’n: Nagromadziłem przez lata nieco sprzętu, dostałem w prezencie fajne pomieszczenia i udało się zaimprowizować pracownię/studio o przyzwoitych możliwościach. Tam rejestrujemy całość płyty, tam zmiksowaliśmy trzy utwory na EP. Mastering wykonała Ekipa ze Studio As One. Natomiast całość płyty powierzamy Marcinowi Lampkowskiemu. To fachowy inżynier, pracujący na co dzień m. in. z Brodką, z Urszulą. Odpowiada za brzmienie m. in. Kobranocki, Manchester i wielu innych. Ale nie o etykiety tu chodzi, a o to, że Lampek to autentyczny fan, miłośnik konkretnej muzyki, także tej, która nas inspiruje. To również swoisty wariat na punkcie pracy z dźwiękiem, z brzmieniem. To nam bardzo odpowiada.


Nowa EP-ka Livetsord jest zapowiedzią dużej płyty. Ile o pełnym materiale zespołu wiemy dziś i kiedy możemy się go spodziewać?

Luk’n: Ja wiem prawie wszystko o tym materiale.:-) od strony kompozycyjnej i tekstowej. Od strony brzmienia czekamy na miks. W tym momencie mamy nagrane 70% całości. Z końcem kwietnia płyta frunie na miks. Potem zechcemy trochę „pompować balon”, trochę pograć, a w ostatnich dniach listopada 2015 zrobić oficjalną premierę. Na różnych nośnikach. Materiał zapowiada się jako mocna, zwarta, konsekwentna całość. I płyta będzie miała bardzo ciekawą nazwę. Tyle zdradzę.

Macie bardzo garażowe brzmienie, muzyka Livetsord mocno inspiruje się klasyką grunge`u. Jak oceniacie kondycję tego gatunku dziś?

Luk’n: Tu trochę wyjaśnię. Garażowe brzmienie bierze się ze wspomnianej już szczerości oraz z mojej miłości dla dokonań polskiej muzyki rockowej lat 80 i 90. Jestem wychowankiem kasetowych nagrywek z Jarocina. Miks płyty da nowe spojrzenie na naszą myzykę, ale położymy też nacisk, by nie utracić tej szczerości. To raz. Dwa. Fakt. Inspiruje nas grunge, ale efektem tego wcale nie musi być to, że będziemy na wskroś grunge’owi. Choć absolutnie nie zaprzeczam, szukamy tych brzmień. Trzy. Każdy z nas to widzi inaczej. Co do mnie. Jeśli za klasykę gatunku bierzemy Wielką Czwórkę z Seattle i obecne prace Soundgarden, Alice In Chains, czy Dave Grohla, to uważam, że grunge 2015 ma się wspaniale i chętnie przyłożę do tej wspaniałości chociaż palec.:-).

Denwer: Wiadomo, że są braki w Polsce jeżeli chodzi o taką muzę. Rzadko kto teraz brudno gra. Czuć to na rynku i chyba to jest ten czas, żeby tą półkę muzyczną naprawić.

Fiszb: Moim zdaniem, grunge (czyli ogólna nazwa określająca to, co grało wiele kapel z Seattle i okolic w latach 90) jako spontaniczny ruch muzyczny, to sprawa już zamknięta. Sądzę, że nie da się tego rozbuchać na nowo na taką skalę oraz z tamtą intensywnością, nie popadając przy tym w jakąś sztuczność. I, powiedzmy szczerze, zupełnie nie jest to potrzebne. Dalej grają wielcy mistrzowie jak Soundgarden czy Alice in Chains, nagrywają świetne płyty i to, w moim odczuciu, wystarczy. Zresztą w grunge najważniejsza była pewna swoistość i własny charakter kapel (wystarczy spojrzeć na tzw. wielką czwórkę czyli Nirvana, Pearl Jam, Soundgarden i Alice in Chains – każdy zespół jest zupełnie inny). Bo tu nie tyle chodziło o gatunek, ile o sposób uprawiania muzyki. I w tym sensie to jakoś dalej żyje, sporo kapel czerpie z tego inspiracje i to na bardzo różnych obszarach muzycznych. My tę inspirację staramy się wcielić w nasze garażowe riffy.


Jak wygląda Wasza aktywność koncertowa?

Denwer: Możesz napisać, że odrzuciliśmy kontrakt na trasę z Beyonce.:-)

Luk’n: To wszystko musi być zrobione porządnie, rozsyłamy EP do rozgłośni, na dniach nasz manager rozpocznie walkę o koncerty. W tej chwili zresztą, prowadzimy też małą wojenkę o zdrowie Denwera. Do tego dochodzą grania z Porozumieniem, tam też, gdzie to tylko możliwe, rozdajemy EP Livetsord. Zbieramy naród po prostu. Zagramy bardzo niebawem.


Czy z nowym materiałem planujecie zainteresować Waszym zespołem jakieś letnie festiwale?

Luk’n: EP wraz z propozycją wysyłamy wszędzie. Czy będzie żniwo? Zobaczymy. Z doświadczenia jednak, festiwali spodziewam się raczej w przyszłym roku, jeśli oczywiście płyta skopie tyłki tym, co trzeba.:-) na to pracujemy i za to trzymamy kciuki. Nasza tegoroczna droga koncertowa to raczej walka o możliwość supportowania przynajmniej części trasy któregoś ze starszych „kolegów” plus tzw. działania własne.


Jak będą wyglądały kolejne kroki promocyjne Livetsord? Doczekamy się np. jakiegoś klipu?

Luk’n: Klip to obowiązek. Nie jeden. Są już scenariusze. W tej chwili intensywnie „zaczepiamy” media, rozgłośnie. Równolegle walczymy o te koncerty, bo w Polsce nie widzę lepszej promocji i opcji na zbyt płyty, jak konfrontacja na żywo. Listopadową premierę płyty planujemy połączyć z własnym, autorskim festiwalem muzyki alternatywnej w rodzinnym Parczewie. Trwają rozmowy. Standardowo rozmach zależy od złotówek. Jeśli uda się plan, zainicjujemy na jesień trasę promującą/zapowiadającą festiwal i premierę płyty. Jest też zamysł szalonej plenerowej trasy, ale pomysł jest tak nowatorski, że samolubnie nie ujawnię szczegółów. Jeśli się uda, będzie grubo.:-)


Dziękuję za rozmowę – ostatnie słowo należy do Was!

Livetsord: Ludzie – odwagi!!! Pokój z Wami.

Pytał: Wojtek Różalczyk

Dodaj komentarz