„Życie. Miłość. Niesmak”
Livetsord to nowy zespół doświadczonych muzyków, który właśnie
zadebiuto-wał EP-ką zatytułowaną „Livetsord”. Utrzymany w garażowym,
mocno grunge`owym klimacie materiał jest zapowiedzią dużej płyty
zespołu. Bardzo emocjonalny i osobisty materiał staje się coraz bardziej
popularny wśród słuchaczy rocka w Polsce. Zapraszamy do lektury wywiadu
z zespołem!
Choć Livetsord to stosunkowo świeża marka, zespół tworzą
doświadczeni już muzycy. Opowiedzcie o historii Livetsord oraz Waszych
doświadczeniach z innymi projektami.
Luk’n: Historia pisze się tu i teraz. I najbardziej
właściwym będzie tu powiedzieć, że historia Livetsord ma ścisły związek z
dwunastoletnią działalnością moją i Denwera w grupie Porozumienie. To
setki koncertów, wydawnictwa itd… W tej chwili Porozumienie potrzebuje
nowej drogi i wytchnienia. A u mnie potrzeba muzyki pozostaje ogromna.
Do tego, napisałem bardzo osobiste teksty, którymi potrzebuję podzielić
się samodzielnie. Dotąd, w ostatnich latach, czułem jakiś brak w
muzycznym funkcjonowaniu. Teraz, będąc coraz bliżej ukończenia naszej
debiutanckiej z Livetsord płyty, widzę, czuję, że oddycham już
normalnie, w pełni. Dlatego Livetsord chętnie określam jako moje drugie
muzyczne płuco.:-) Mam też nadzieję, że ten zespół pomoże mi
funkcjonować w wolności, bez łat, którymi Porozumienie zostało obszyte.
Ale to już nie w moich rękach. To należy do słuchacza.
Fiszb: Ja akurat grałem dość różnorodną muzykę w
innych projektach. Kiedyś otarłem się o groove metal, nie tak dawno
rozkręcałem kapelę stonerową, ale na razie te projekty zostały
zawieszone, chociaż nie wykluczam możliwości ich reaktywacji w
przyszłości, jak czas pozwoli. W tej chwili skupiam się przede wszystkim
na Livetsord.
Denwer: Ja bym też dodał o świeżości, że możemy trochę
inaczej podejść do muzy – chodzi o Porozumienie, gdzie musisz zachować
jakieś ramy, trochę się szczypać jaki jesteś, że z papierosem to źle
wygląda itp… Nie chodzi o to, że w Livetsord musimy być chamscy, ale
przez to, że się nie szufladkujemy, możemy krzyczeć jak chcemy.

Światło
dzienne właśnie ujrzała debiutancka EP-ka Livetsord. Media donoszą o
tym, że to bardzo emocjonalny materiał. Czego zatem można się
spodziewać, odsłuchując wydawnictwa „Livetsord”?
Luk’n: Szczerości w graniu. I ta szczerość też pokaże,
że nie chcę śpiewać o pierdołach. Ta szczerość ma pokazać, że napinam
się świadomie w tekstach. I nie może być inaczej, bo w tej, w każdej
zresztą, którą piszę, muzyce, chcę oddać słuchaczom kawałek mojego
życia, a to zawsze kosztuje. Spodziewajcie się więc szczerej muzy,
będzie dużo gitar, melodii, ale też brudu i mocy. Położymy Wam na tacy
trochę naszego życia po prostu.
Denwer: Ja sam wysyłam dużo energii, bo takie jest
nasze życie. Musimy pompować co dnia ile możemy, bo jutro wszystko może
się skończyć.
Biorąc za punkt wyjścia przekaz Waszego najnowszego materiału,
komu byście go zarekomendowali? Kto powinien po EP-kę „Livetsord”
sięgnąć?
Luk’n: Dajemy w tej muzyce to, co mamy najlepszego tu i
teraz. Życie. Miłość. Niesmak, jaki mam z powodu łat, szuflad,
dzielenia ludzi na właściwych, właściwszych, godnych itd., nakazuje mi
ciągle powtarzać: każdemu należy się Dobra muzyka. Taką staram się dać.
Każdy, kto chce posłuchać serca, powinien je w tej muzie usłyszeć. Nie
dajemy recept. Dajemy swoje życie. Interesuje Cię to? Posłuchaj
Livetsord. Tłumaczenie tej nazwy to „słowo życia”, „żywe słowo”, tak też
ma to wyglądać.
Denwer: Ja chciałbym go dać wszystkim znajomym, którzy
się miotają wewnątrz siebie. Mają jakieś konflikty w środku z
przeszłością, z tym jak ktoś ich potraktował przed laty. Dzisiaj żyją
tylko, żeby żyć, potykają się o codzienności i nie widzą sensu. Chyba
jest trochę takich ludzi.
Gdzie powstawała Wasz EP-ka? Kto pracował nad jej produkcją?
Luk’n: Nagromadziłem przez lata nieco sprzętu,
dostałem w prezencie fajne pomieszczenia i udało się zaimprowizować
pracownię/studio o przyzwoitych możliwościach. Tam rejestrujemy całość
płyty, tam zmiksowaliśmy trzy utwory na EP. Mastering wykonała Ekipa ze
Studio As One. Natomiast całość płyty powierzamy Marcinowi
Lampkowskiemu. To fachowy inżynier, pracujący na co dzień m. in. z
Brodką, z Urszulą. Odpowiada za brzmienie m. in. Kobranocki, Manchester i
wielu innych. Ale nie o etykiety tu chodzi, a o to, że Lampek to
autentyczny fan, miłośnik konkretnej muzyki, także tej, która nas
inspiruje. To również swoisty wariat na punkcie pracy z dźwiękiem, z
brzmieniem. To nam bardzo odpowiada.
Nowa EP-ka Livetsord jest zapowiedzią dużej płyty. Ile o pełnym materiale zespołu wiemy dziś i kiedy możemy się go spodziewać?
Luk’n: Ja wiem prawie wszystko o tym materiale.:-) od
strony kompozycyjnej i tekstowej. Od strony brzmienia czekamy na miks. W
tym momencie mamy nagrane 70% całości. Z końcem kwietnia płyta frunie
na miks. Potem zechcemy trochę „pompować balon”, trochę pograć, a w
ostatnich dniach listopada 2015 zrobić oficjalną premierę. Na różnych
nośnikach. Materiał zapowiada się jako mocna, zwarta, konsekwentna
całość. I płyta będzie miała bardzo ciekawą nazwę. Tyle zdradzę.
Macie bardzo garażowe brzmienie, muzyka Livetsord mocno
inspiruje się klasyką grunge`u. Jak oceniacie kondycję tego gatunku
dziś?
Luk’n: Tu trochę wyjaśnię. Garażowe brzmienie bierze
się ze wspomnianej już szczerości oraz z mojej miłości dla dokonań
polskiej muzyki rockowej lat 80 i 90. Jestem wychowankiem kasetowych
nagrywek z Jarocina. Miks płyty da nowe spojrzenie na naszą myzykę, ale
położymy też nacisk, by nie utracić tej szczerości. To raz. Dwa. Fakt.
Inspiruje nas grunge, ale efektem tego wcale nie musi być to, że
będziemy na wskroś grunge’owi. Choć absolutnie nie zaprzeczam, szukamy
tych brzmień. Trzy. Każdy z nas to widzi inaczej. Co do mnie. Jeśli za
klasykę gatunku bierzemy Wielką Czwórkę z Seattle i obecne prace
Soundgarden, Alice In Chains, czy Dave Grohla, to uważam, że grunge 2015
ma się wspaniale i chętnie przyłożę do tej wspaniałości chociaż
palec.:-).
Denwer: Wiadomo, że są braki w Polsce jeżeli chodzi o
taką muzę. Rzadko kto teraz brudno gra. Czuć to na rynku i chyba to jest
ten czas, żeby tą półkę muzyczną naprawić.
Fiszb: Moim zdaniem, grunge (czyli ogólna nazwa
określająca to, co grało wiele kapel z Seattle i okolic w latach 90)
jako spontaniczny ruch muzyczny, to sprawa już zamknięta. Sądzę, że nie
da się tego rozbuchać na nowo na taką skalę oraz z tamtą intensywnością,
nie popadając przy tym w jakąś sztuczność. I, powiedzmy szczerze,
zupełnie nie jest to potrzebne. Dalej grają wielcy mistrzowie jak
Soundgarden czy Alice in Chains, nagrywają świetne płyty i to, w moim
odczuciu, wystarczy. Zresztą w grunge najważniejsza była pewna swoistość
i własny charakter kapel (wystarczy spojrzeć na tzw. wielką czwórkę
czyli Nirvana, Pearl Jam, Soundgarden i Alice in Chains – każdy zespół
jest zupełnie inny). Bo tu nie tyle chodziło o gatunek, ile o sposób
uprawiania muzyki. I w tym sensie to jakoś dalej żyje, sporo kapel
czerpie z tego inspiracje i to na bardzo różnych obszarach muzycznych.
My tę inspirację staramy się wcielić w nasze garażowe riffy.
Jak wygląda Wasza aktywność koncertowa?
Denwer: Możesz napisać, że odrzuciliśmy kontrakt na trasę z Beyonce.:-)
Luk’n: To wszystko musi być zrobione porządnie,
rozsyłamy EP do rozgłośni, na dniach nasz manager rozpocznie walkę o
koncerty. W tej chwili zresztą, prowadzimy też małą wojenkę o zdrowie
Denwera. Do tego dochodzą grania z Porozumieniem, tam też, gdzie to
tylko możliwe, rozdajemy EP Livetsord. Zbieramy naród po prostu. Zagramy
bardzo niebawem.
Czy z nowym materiałem planujecie zainteresować Waszym zespołem jakieś letnie festiwale?
Luk’n: EP wraz z propozycją wysyłamy wszędzie. Czy
będzie żniwo? Zobaczymy. Z doświadczenia jednak, festiwali spodziewam
się raczej w przyszłym roku, jeśli oczywiście płyta skopie tyłki tym, co
trzeba.:-) na to pracujemy i za to trzymamy kciuki. Nasza tegoroczna
droga koncertowa to raczej walka o możliwość supportowania przynajmniej
części trasy któregoś ze starszych „kolegów” plus tzw. działania własne.
Jak będą wyglądały kolejne kroki promocyjne Livetsord? Doczekamy się np. jakiegoś klipu?
Luk’n: Klip to obowiązek. Nie jeden. Są już
scenariusze. W tej chwili intensywnie „zaczepiamy” media, rozgłośnie.
Równolegle walczymy o te koncerty, bo w Polsce nie widzę lepszej
promocji i opcji na zbyt płyty, jak konfrontacja na żywo. Listopadową
premierę płyty planujemy połączyć z własnym, autorskim festiwalem muzyki
alternatywnej w rodzinnym Parczewie. Trwają rozmowy. Standardowo
rozmach zależy od złotówek. Jeśli uda się plan, zainicjujemy na jesień
trasę promującą/zapowiadającą festiwal i premierę płyty. Jest też zamysł
szalonej plenerowej trasy, ale pomysł jest tak nowatorski, że
samolubnie nie ujawnię szczegółów. Jeśli się uda, będzie grubo.:-)
Dziękuję za rozmowę – ostatnie słowo należy do Was!
Livetsord: Ludzie – odwagi!!! Pokój z Wami.
Pytał: Wojtek Różalczyk