LEASH EYE – Opath (08.02.2010)

LEASH EYE - V.E.N.I.

Chyba coś drgnęło, pojawiło się kilka naprawdę porządnych zespołów grających surowy rock z amerykańskim pazurem. Okazać się może, że konwencja sprawdzająca się od lat gdzieś w świecie ma wielu zwolenników nad Wisłą… po bardzo udanym zakotwiczeniu się na rynku grupy Black River, mam nadzieję, że podobnie swoją obecność zaznaczy Leash Eye. Małymi kroczkami, od zespołu rozpoznawalnego lokalnie, przez kontrakt z niewielką wytwórnią, po trasę promującą debiutancki album zespół brnie na przód… nie zabrakło mi więc tematów do rozmowy z Opathem…


Strasznie nie lubię tak zaczynać wywiadów, ale w przypadku zespołu debiutującego wypada poprosić o krótkie przedstawienie zespołu czytelnikom serwisu… Poproszę o krótki rys historyczny.

Trochę tego było, więc może zaprezentuje wersję skróconą.
Zespół został założony w 1996 roku, ale skrzydła rozwinął dopiero po przyjściu do zespołu Sebb’a (wokal) w okolicach 2004. Wtedy wszystko zaczęło się na dobre. Zaczęliśmy więcej koncertować. Do tego pojawił się klub Progresja, który dał potężnego kopa warszawskiej scenie rockowo-metalowej. To tam skupiła się w pewnym momencie spora grupa ludzi słuchających muzyki zwanej ciężką. Nam udało się wykorzystać ten czas do promocji Leash Eye.
Wracając do biografii to zagraliśmy kilka fajnych suportów, wystąpiliśmy na wielu scenach w Polsce, wygraliśmy parę przeglądów i wypuściliśmy dwa promo CD.
Zespół został założony przez grupę kolegów i mimo kilku zmian w składzie takim pozostał, bo taka jest tez idea tej kapeli. Sytuacja zmieniła się o, tyle, że prawie każdy z nas udziela się również w innych bandach. Sebb śpiewa w Dragon’s Eye, Konar bębni w Chain Reaction, a ja od ponad 5 lat gram też z Corruption. Marecki w przeciwieństwie do sytuacji mających miejsce w przeszłości nie wspiera obecnie dodatkowo żadnej kapeli. Nasz nowy nabytek, Voltan jest od lat klawiszowcem Exlibris.


Materiał, który znalazł się na V.E.N.I podobno trochę odczekał zanim został wydany. Czy kompozycje znajdujące się na krążku pochodzą z jednego okresu?
Czy może niektóre z nich powstały tuż przed wydaniem?


Rzeczywiście trochę…;)
Utwory na ten materiał powstawały na przestrzeni 2 lat. To był czas wielkich zawirowań w zespole. Zmiany składu i inne kłopoty zatrzymały rozwój, ale muzyka krok po kroku powstawała. Być może to dziwnie zabrzmi, ale należałoby powiedzieć, że to ten sam okres, bo założenia muzyczne były takie same. Co do ostatniego pytania to żaden kawałek ze znajdujących się na V.E.N.I nie powstał tuż przed wydaniem.

Co oznacza tytuł albumu?

Chodzi Ci zapewne o kropki miedzy literami.
Nic nie oznaczają. Przynajmniej jak dotąd, jednak zwiastują kolejny tytuł, a tak naprawdę kolejne dwa. 😉
Gdy zastanawialiśmy się nad tytułem płyty Marecki zaproponował VENI, bo odnosi się do drogi, a my mamy lot na środki transportu. Natomiast kropki pojawiły się trochę później celem zasiania ziarna ciekawości w słuchaczach 😉

Co skłoniło was do nawiązania współpracy z początkującą wytwórnią – Metal Mundus?

Ja myślę, że zadecydowało bardzo ludzkie podejście do nas oraz propozycja zaopiekowania się zespołem od strony managerskiej. Powiem szczerze, że dla mnie to było coś, czego się nie spodziewałem, ale jednocześnie oczekiwałem. Do tej pory ja zajmowałem się sprawami zespołu i wszystko było fajnie zanim nie pojawiły się praca oraz obowiązki rodzinno-domowe. Wtedy zawiadywanie zespołem przytłoczyło mnie a w kontekście wydawnictwa V.E.N.I byłoby zabójcze. Tak więc sprawa wydała się prosta tym bardziej, że w zasadzie żaden inny label nie chciał negocjować przedstawionej przez siebie umowy. Z Metal Mundus rozmawialiśmy o umowie dość długo ustalając jej szczegóły tak żeby była dobra dla obu stron.

Dlaczego zdecydowaliście się na albumie użyć tekstów zarówno polsko, jak i angielskojęzycznych?

Początkowo wszyscy w zespole byli zdeklarowanymi zwolennikami języka polskiego w tekstach Leash Eye. To pewnie wynik fascynacji rodzimą formacją Illusion.
Potem okazało się że Sebb lepiej czuje się pisząc po angielsku i tak zostało do dzisiaj. Uznaliśmy jednak, że te kompozycje nie powinny podlegać ”anglizacji”. Inaczej wyglądała historia z The Nightmover i B.A.D (Boozed And Down). Zwłaszcza w przypadku tego drugiego nie wyobrażaliśmy sobie, żeby tekst był po polsku, bo numer ma ewidentne odniesienia do południowych stanów U.S.A.
The Nightmover natomiast opisuje autentyczną historię szpiegowską na linii U.S.A- ZSRR i zdecydowaliśmy się, że i ten numer będzie zaśpiewany po angielsku.

Przy okazji, czy macie jakąś ulubioną tematykę tekstową? Czy wolicie pisać o poważnych rzeczach, które spotykają człowieka w życiu, czy może preferujecie utwory traktujące o rozrywkach (sex drugs & rock 'n’ roll 😉 )?

Kiedyś teksty pisałem ja i oscylowały one w klimatach z cyklu: jak zmienić Świat by było lepiej? I takie jest V.E.N.I. Z czasem zwątpiłem w możliwość takowej zmiany. Do tego pojawił się Sebb, który od tego czasu miał zajmować się tez pisaniem, a ja zacząłem grać w Corruption, gdzie panowało zupełnie inne podejście do świata opisywanego w utworach. Bardziej hedonistyczne. Zostaliśmy tym zarażeni kompletnie…Zmieniło się nasze podejście do komponowania oraz tego, co gramy. Oczywiście musiało się to odbić również na tekstach i obecnie bliżej nam do sex, drugs & rock’n’ roll, choć to oczywiście uogólnienie. No, ale to kwestia następnej płyty.

Jak udało wam się zaprosić na album Michała Łapaja z Riverside? Czy partie jego Hammondów, były napisane przez was? Czy były autorstwa Michała?

Tak…to były w całości jego aranże natomiast Michał idealnie zrealizował to, o co go poprosiliśmy. Zamierzenie było takie, żeby Hammondy grały jak w Spiritual Beggars. To szkoła Jon’a Lorda, którego gry Michał jest miłośnikiem, wiec poszło łatwo, mimo że początkowo nadworny klawiszowiec Riverside nie bardzo był w stanie sobie wyobrazić organy Hammonda w naszej dość mocno gitarowej muzyce. Wystarczyło jednak kilka nagrań Spirituals Beggars, żeby wszystko stało się dla niego jasne.
Pomysł na obecność Hammondów na V.E.N.I pojawił się już dawno, ale nie znaliśmy nikogo, kto by nam je nagrał. Wreszcie, któregoś z wieczorów spędzanych w Progresji postanowiłem go zapytać, czy nie zechciałby nagrać nam trzech kawałków na płycie. Sprawa wyjaśniła się dość szybko a Michał zgodził się nam pomóc bez większych przeszkód.

Wiem, że na niektórych koncertach występujecie z klawiszowcem gościnnym, czy to trend, który zamierzacie utrzymać? Czy raczej na żywo zrezygnujecie z tych partii?

To trochę inaczej…Na koncertach promujących V.E.N.I, jako gość grał z nami Voltan z Exlibris. Byliśmy ciekawi jak będą to odbierać ludzie na koncertach, tym bardziej, że połączenie brzmienia organów Hammonda z ciężkimi riffami gitarowymi w naszym kraju jest zdecydowaną rzadkością. Okazało się jednak, że odbiór był bardzo pozytywny i zdecydowaliśmy się przyjąć Voltana na stałe. To niemal pewne, że na nowym materiale Voltan zarejestruje ścieżki Hammondów we wszystkich numerach.

Jakie są wasze wspomnienia z trasy promującej album?

Różne, bo i miejsca, w których graliśmy były różne. Najmilej wspominamy klub Ragna Rock w Lublinie oraz niezawodną Progresję w Warszawie, gdzie frekwencja przeszła nasze oczekiwania. Natomiast najmniej mile wspominamy klub, w którym zagraliśmy na malutkiej scenie z pijanym akustykiem. Do tego doszło moje skręcenie nogi w kostce przy wyładowywaniu sprzętu z samochodu.
Oczywiście był gorszy przypadek. W Łomży na ten przykład dom kultury wycofał się z umówionego wcześniej terminu w momencie, gdy mieliśmy już wydrukowane plakaty z terminami i miastami.
Niestety to, co nas spotkało nie jest w polskich realiach niczym dziwnym. W rozmowach z zaprzyjaźnionymi zespołami takie historie pojawiają się dość często.
No, ale trzeba sobie radzić z rzeczywistością i uparcie przeć do przodu. Bez takiego podejścia zginęlibyśmy jako zespół już dawno.

Kiedy możemy się spodziewać waszych kolejnych nagrań, czy przygotowujecie już nowe numery?

Tak…materiał na następcę V.E.N.I jest już gotowy. Potrzebujemy go jedynie ograć na próbach. Niewykluczone jednak, że w międzyczasie pojawia się jeszcze jakieś nowe utwory, które dodatkowo wejdą na płytę, bądź też zajmą miejsce obecnych kandydatów. Sprawa jest otwarta, a nagrania rozpoczniemy pod koniec bieżącego roku.

Z jakimi nadziejami patrzycie w przyszłość, jakie są plany zespołu?

Nie liczymy na wielką karierę. Tutaj to prawie niemożliwe. Nie bez powodu Wojciech Hoffman z Turbo, po jednym z naszych koncertów komentując sytuacje na polskim rynku powiedział: ”Pakujcie się i wyjeżdżajcie do Stanów, bo tutaj to…”
Robimy to, co uwielbiamy robić i tak ma pozostać. Granie w zespołach to nasze hobby i odskocznia od biurowej rzeczywistości. Dzięki temu nigdy się nie nudzimy, a satysfakcja z zagranego koncertu, z rozmowy ze spotykanymi w klubach ludźmi czy choćby z wydania płyty jest bezcenna. Nie wyobrażamy sobie życia bez tworzenia muzyki.
Dlatego już teraz myślimy o kolejnym wydawnictwie.

Dzięki za poświecony czas.

Ja również dziękuję.
Pozdrawiam czytelników RockArea

Pytał Piotr Spyra

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *