Chyba coś drgnęło, pojawiło się kilka naprawdę porządnych zespołów grających surowy rock z amerykańskim pazurem. Okazać się może, że konwencja sprawdzająca się od lat gdzieś w świecie ma wielu zwolenników nad Wisłą… po bardzo udanym zakotwiczeniu się na rynku grupy Black River, mam nadzieję, że podobnie swoją obecność zaznaczy Leash Eye. Małymi kroczkami, od zespołu rozpoznawalnego lokalnie, przez kontrakt z niewielką wytwórnią, po trasę promującą debiutancki album zespół brnie na przód… nie zabrakło mi więc tematów do rozmowy z Opathem…
Strasznie nie lubię tak zaczynać wywiadów, ale w przypadku zespołu debiutującego wypada poprosić o krótkie przedstawienie zespołu czytelnikom serwisu… Poproszę o krótki rys historyczny.
Trochę tego było, więc może zaprezentuje wersję skróconą.
Zespół został założony w 1996 roku, ale skrzydła rozwinął dopiero po przyjściu do zespołu Sebb’a (wokal) w okolicach 2004. Wtedy wszystko zaczęło się na dobre. Zaczęliśmy więcej koncertować. Do tego pojawił się klub Progresja, który dał potężnego kopa warszawskiej scenie rockowo-metalowej. To tam skupiła się w pewnym momencie spora grupa ludzi słuchających muzyki zwanej ciężką. Nam udało się wykorzystać ten czas do promocji Leash Eye.
Wracając do biografii to zagraliśmy kilka fajnych suportów, wystąpiliśmy na wielu scenach w Polsce, wygraliśmy parę przeglądów i wypuściliśmy dwa promo CD.
Zespół został założony przez grupę kolegów i mimo kilku zmian w składzie takim pozostał, bo taka jest tez idea tej kapeli. Sytuacja zmieniła się o, tyle, że prawie każdy z nas udziela się również w innych bandach. Sebb śpiewa w Dragon’s Eye, Konar bębni w Chain Reaction, a ja od ponad 5 lat gram też z Corruption. Marecki w przeciwieństwie do sytuacji mających miejsce w przeszłości nie wspiera obecnie dodatkowo żadnej kapeli. Nasz nowy nabytek, Voltan jest od lat klawiszowcem Exlibris.
Materiał, który znalazł się na V.E.N.I podobno trochę odczekał zanim został wydany. Czy kompozycje znajdujące się na krążku pochodzą z jednego okresu?
Czy może niektóre z nich powstały tuż przed wydaniem?
Rzeczywiście trochę…;)
Utwory na ten materiał powstawały na przestrzeni 2 lat. To był czas wielkich zawirowań w zespole. Zmiany składu i inne kłopoty zatrzymały rozwój, ale muzyka krok po kroku powstawała. Być może to dziwnie zabrzmi, ale należałoby powiedzieć, że to ten sam okres, bo założenia muzyczne były takie same. Co do ostatniego pytania to żaden kawałek ze znajdujących się na V.E.N.I nie powstał tuż przed wydaniem.
Co oznacza tytuł albumu?
Chodzi Ci zapewne o kropki miedzy literami.
Nic nie oznaczają. Przynajmniej jak dotąd, jednak zwiastują kolejny tytuł, a tak naprawdę kolejne dwa. 😉
Gdy zastanawialiśmy się nad tytułem płyty Marecki zaproponował VENI, bo odnosi się do drogi, a my mamy lot na środki transportu. Natomiast kropki pojawiły się trochę później celem zasiania ziarna ciekawości w słuchaczach 😉
Co skłoniło was do nawiązania współpracy z początkującą wytwórnią – Metal Mundus?
Ja myślę, że zadecydowało bardzo ludzkie podejście do nas oraz propozycja zaopiekowania się zespołem od strony managerskiej. Powiem szczerze, że dla mnie to było coś, czego się nie spodziewałem, ale jednocześnie oczekiwałem. Do tej pory ja zajmowałem się sprawami zespołu i wszystko było fajnie zanim nie pojawiły się praca oraz obowiązki rodzinno-domowe. Wtedy zawiadywanie zespołem przytłoczyło mnie a w kontekście wydawnictwa V.E.N.I byłoby zabójcze. Tak więc sprawa wydała się prosta tym bardziej, że w zasadzie żaden inny label nie chciał negocjować przedstawionej przez siebie umowy. Z Metal Mundus rozmawialiśmy o umowie dość długo ustalając jej szczegóły tak żeby była dobra dla obu stron.

Dlaczego zdecydowaliście się na albumie użyć tekstów zarówno polsko, jak i angielskojęzycznych?
Początkowo wszyscy w zespole byli zdeklarowanymi zwolennikami języka
polskiego w tekstach Leash Eye. To pewnie wynik fascynacji rodzimą
formacją Illusion.
Potem okazało się że Sebb lepiej czuje się pisząc po angielsku i tak
zostało do dzisiaj. Uznaliśmy jednak, że te kompozycje nie powinny
podlegać ”anglizacji”. Inaczej wyglądała historia z The Nightmover i
B.A.D (Boozed And Down). Zwłaszcza w przypadku tego drugiego nie
wyobrażaliśmy sobie, żeby tekst był po polsku, bo numer ma ewidentne
odniesienia do południowych stanów U.S.A.
The Nightmover natomiast opisuje autentyczną historię szpiegowską na
linii U.S.A- ZSRR i zdecydowaliśmy się, że i ten numer będzie zaśpiewany
po angielsku.
Przy okazji, czy macie jakąś ulubioną tematykę tekstową? Czy
wolicie pisać o poważnych rzeczach, które spotykają człowieka w życiu,
czy może preferujecie utwory traktujące o rozrywkach (sex drugs &
rock 'n’ roll 😉 )?
Kiedyś teksty pisałem ja i oscylowały one w klimatach z cyklu: jak
zmienić Świat by było lepiej? I takie jest V.E.N.I. Z czasem zwątpiłem w
możliwość takowej zmiany. Do tego pojawił się Sebb, który od tego czasu
miał zajmować się tez pisaniem, a ja zacząłem grać w Corruption, gdzie
panowało zupełnie inne podejście do świata opisywanego w utworach.
Bardziej hedonistyczne. Zostaliśmy tym zarażeni kompletnie…Zmieniło się
nasze podejście do komponowania oraz tego, co gramy. Oczywiście musiało
się to odbić również na tekstach i obecnie bliżej nam do sex, drugs
& rock’n’ roll, choć to oczywiście uogólnienie. No, ale to kwestia
następnej płyty.
Jak udało wam się zaprosić na album Michała Łapaja z Riverside?
Czy partie jego Hammondów, były napisane przez was? Czy były autorstwa
Michała?
Tak…to były w całości jego aranże natomiast Michał idealnie zrealizował
to, o co go poprosiliśmy. Zamierzenie było takie, żeby Hammondy grały
jak w Spiritual Beggars. To szkoła Jon’a Lorda, którego gry Michał jest
miłośnikiem, wiec poszło łatwo, mimo że początkowo nadworny klawiszowiec
Riverside nie bardzo był w stanie sobie wyobrazić organy Hammonda w
naszej dość mocno gitarowej muzyce. Wystarczyło jednak kilka nagrań
Spirituals Beggars, żeby wszystko stało się dla niego jasne.
Pomysł na obecność Hammondów na V.E.N.I pojawił się już dawno, ale nie
znaliśmy nikogo, kto by nam je nagrał. Wreszcie, któregoś z wieczorów
spędzanych w Progresji postanowiłem go zapytać, czy nie zechciałby
nagrać nam trzech kawałków na płycie. Sprawa wyjaśniła się dość szybko a
Michał zgodził się nam pomóc bez większych przeszkód.
Wiem, że na niektórych koncertach występujecie z klawiszowcem
gościnnym, czy to trend, który zamierzacie utrzymać? Czy raczej na żywo
zrezygnujecie z tych partii?
To trochę inaczej…Na koncertach promujących V.E.N.I, jako gość grał z
nami Voltan z Exlibris. Byliśmy ciekawi jak będą to odbierać ludzie na
koncertach, tym bardziej, że połączenie brzmienia organów Hammonda z
ciężkimi riffami gitarowymi w naszym kraju jest zdecydowaną rzadkością.
Okazało się jednak, że odbiór był bardzo pozytywny i zdecydowaliśmy się
przyjąć Voltana na stałe. To niemal pewne, że na nowym materiale Voltan
zarejestruje ścieżki Hammondów we wszystkich numerach.

Jakie są wasze wspomnienia z trasy promującej album?
Różne, bo i miejsca, w których graliśmy były różne. Najmilej wspominamy
klub Ragna Rock w Lublinie oraz niezawodną Progresję w Warszawie, gdzie
frekwencja przeszła nasze oczekiwania. Natomiast najmniej mile
wspominamy klub, w którym zagraliśmy na malutkiej scenie z pijanym
akustykiem. Do tego doszło moje skręcenie nogi w kostce przy
wyładowywaniu sprzętu z samochodu.
Oczywiście był gorszy przypadek. W Łomży na ten przykład dom kultury
wycofał się z umówionego wcześniej terminu w momencie, gdy mieliśmy już
wydrukowane plakaty z terminami i miastami.
Niestety to, co nas spotkało nie jest w polskich realiach niczym
dziwnym. W rozmowach z zaprzyjaźnionymi zespołami takie historie
pojawiają się dość często.
No, ale trzeba sobie radzić z rzeczywistością i uparcie przeć do przodu.
Bez takiego podejścia zginęlibyśmy jako zespół już dawno.
Kiedy możemy się spodziewać waszych kolejnych nagrań, czy przygotowujecie już nowe numery?
Tak…materiał na następcę V.E.N.I jest już gotowy. Potrzebujemy go
jedynie ograć na próbach. Niewykluczone jednak, że w międzyczasie
pojawia się jeszcze jakieś nowe utwory, które dodatkowo wejdą na płytę,
bądź też zajmą miejsce obecnych kandydatów. Sprawa jest otwarta, a
nagrania rozpoczniemy pod koniec bieżącego roku.
Z jakimi nadziejami patrzycie w przyszłość, jakie są plany zespołu?
Nie liczymy na wielką karierę. Tutaj to prawie niemożliwe. Nie bez
powodu Wojciech Hoffman z Turbo, po jednym z naszych koncertów
komentując sytuacje na polskim rynku powiedział: ”Pakujcie się i
wyjeżdżajcie do Stanów, bo tutaj to…”
Robimy to, co uwielbiamy robić i tak ma pozostać. Granie w zespołach to
nasze hobby i odskocznia od biurowej rzeczywistości. Dzięki temu nigdy
się nie nudzimy, a satysfakcja z zagranego koncertu, z rozmowy ze
spotykanymi w klubach ludźmi czy choćby z wydania płyty jest bezcenna.
Nie wyobrażamy sobie życia bez tworzenia muzyki.
Dlatego już teraz myślimy o kolejnym wydawnictwie.
Dzięki za poświecony czas.
Ja również dziękuję.
Pozdrawiam czytelników RockArea
Pytał Piotr Spyra